sobota, 31 października 2015

 Tad Williams, 



Wieża zielonego anioła, cz.1




cykl: Pamięć, Smutek i Cierń, t. 3



Wydawnictwo:  Dom Wydawniczy Rebis 
Data wydania: 2010 r. 
ISBN:  9788375105643
liczba str. : 750
tytuł oryginału:  To Green Angel Tower
tłumaczenie: Paweł Kruk
kategoria: fantastyka, fantasy




 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 



Kontynuuję czytanie cyklu „Pamięć, smutek i cierń”, choć cykl formalnie jest trylogią, to jest rozłożony de facto na cztery części, i taką też numerację zastosowałem. Autor złamał pewien schemat literacki, bowiem dobre wydarzenie dla głównego bohatera pojawia się na początku kolejnego tomu, a nie jak tego raczej czytelnik mógłby się spodziewać na końcu poprzedniego. Simon Śnieżnowłosy,  nazywany pod koniec tej  części Simonem Śmiałym, zostaje pasowany na rycerza. Zasłużył się, bowiem dostarczył księciu Josui Cierń jeden z trzech legendarnych mieczy. Po drodze miał przygodę ze smokiem, która źle zakończyła się dla potwora, a Simon,  niczym król John Prezbiter okrył się chwałą. Czytelnik mógł się spodziewać, że wreszcie dojdzie do wojny w Osten Ardzie i rzeczywiście te oczekiwania autor spełnił. Żywioł wojenny rozpętał się na całego.  Książę Josua, ani myśli opuszczać swojej twierdzy nazywanej Kamień rozstania, powstała nowa nazwa Nowe Gadrinsett, natomiast król Elias, wysłał armię na czele z Fengaldem. Czy obrońcy twierdzy wykażą się dzielnością i lepszą taktyką wojenną i wygrają? W końcu jak czytelnik zdążył się zorientować ta wojna ma cechy wojny sprawiedliwej, a książę Josua, jako jedyny staje na czele dobrej sprawy.


Już wspominałem recenzując „Władcę pierścieni” Tolkiena, że motyw wojny świętej lub sprawiedliwej ma religijną proweniencję. Odnośnie motywów religijnych w "Wieży zielonego anioła" i całym cyklu trzeba koniecznie wspomnieć, że autor świadomie  zastosował zabieg literacki polegający na tym, że imiona niektórych bohaterów odnoszą się bezpośrednio do Biblii np. Josua, Elias, Simon, Malachias, Jeremias, a także Mriamele, zwana  też Maryą. 


Jak już wspominałem recenzując poprzednie części autor zastosował schemat Tolkienowski odnosi się to postaci wszelakich np; ludzie, trolle Quanac, sithowie, ale także narodowości mamy Erkynladczyków, Hermistyrczyków, Rimmersenów, Nabbańczyków, Thrithingów, Pedruińczyków, Wreańczyków   i Nornonów. A więc autor przedstawił szeroką panoramę swojego fantastycznego świata Osten Ardu. Oczywiście motyw wiodący to wojna i poszczególne nacje i inni nieludzie w jakiś sposób się do tych wydarzeń odnoszą. Ciekawostką jest fakt, że Sithowie walczą po obydwu stronach, co prawda większość staje po stronie zła a więc króla Eliasa, i Inelukiego, władcy burz, ale renegaci postanowili stanąć po stronie księcia Josui. 


Akcja cyklu, Pamięć, smutek i cierń, odbywa się jakby w dwóch wymiarach w jednej są jak już wspomniałem szeroko opisywane wydarzenia wojenne, a z drugiej indywidualne wydarzenia dotyczące Simona i jego znajomych, w tym jego przyjaciela Binabika. 


Przekonałem się również, że  zinterpretowana wcześniej przeze mnie metaforyka zamku Haycholt, a ściślej tego  w jakim jest w stanie, jest niezwykle trafiona, na początku książki mamy pożar w niektórych pomieszczeniach  na zamku, a to jest znak, że wojna zbliża się nieuchronnie. Potem Rachel przeciwstawia się królowi  Eliasowi, nawet dokonuje nieudanej  próby zamachu na życie króla, w efekcie musi się ukrywać.  Można się domyślać się efektu, że na zamku panuje teraz artystyczny bajzel. Jedyny ratunek dla Haycholt to pojawienie się nowego gospodarza, króla, który będzie sprawiedliwie rządził całym państwem,  i przegnanie precz złego Pryratesa. 





Wojna trwa dalej…


Książkę  polecam.

piątek, 23 października 2015

 Tad Williams,



Kamień rozstania



cykl: Pamięć, Smutek i Cierń, t. 2 





Wydawnictwo:  Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 2010 r. 
ISBN:  9788375105551
liczba str. : 750
tytuł oryginału:  Stone of farewell
tłumaczenie: Paweł Kruk 
kategoria: fantastyka, fantasy





 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:




Kontynuuję czytanie cyklu „Pamięć, smutek i cierń” , tom drugi zatytułowany jest „Kamień rozstania”, jak można się domyśleć książka traktuje o kilku sprawach. Oczywiście nadal głównym bohaterem jest Simon, tyle, że już nikt nie nazywa go gamoniem, teraz określa się go mianem Simon Śnieżnowłosy. Dalej oczywiście konflikt na linii król Elias – książę Josua trwa dalej, przybiera oblicze regularnej wojny. Wojska króla zdobywają twierdzę Naglimund, książe zawczasu ucieka, i ściąga sojuszników do punktu werbunkowego zwanego Kamieniem rozstania, który trzeba znaleźć. Poszukiwania trwają. Kłopot w tym, że ta wojna nie jest tylko wojna domową w Erkynlandzie, a zmierza do ogólnej wojny dobra ze złem. Zło rośnie w siłę. Okazuje się, że konszachty z Inelukim, władcą burz, ma Pryrates, który przywołał zło. W konsekwencji po stronie zła staje sam król Elias. Książę Josua jest jedyny, który ma odwagę przeciwstawić się złu. Wszystko wskazuje na to, że dojdzie do nierównej walki. Pryrates zamieniwszy się w demona morduje lektora Ranessina, przywódcę religijnego, odpowiednika papieża z naszej, realnej rzeczywistości. Nadal ważna jest przyjaźń Simona z Binabikiem. Ta część zaczyna się od tego, że Binabik jest więziony przez trolle Quanac. Zarzut krzywoprzysięstwo. Zrobił dobrą rzecz, bo pomógł Simonowi, ale przez zaniedbał kilka innych zobowiązań, w tym złamanie przysięgi małżeńskiej, akurat w tej sprawie oskarża go Sisgi, jego żona. Binabikowi grozi kara śmierci. Simon i inni przyjaciele Binabika intensywnie myślą jak pomóc przyjacielowi. Simon i jego przyjaciele opuszczają Wysokie Góry i podróżują przez Wielkie Pustkowie. Natomiast książę Josua i wierni mu ludzie podróżują przez Północne Łąki, do księcia przyłączają się Teitingowie, a także niektórzy gwardziści  króła Eliasa mają podobny zamiar, szukają księcia Josui, żeby się do niego przyłączyć. Kolejne przygody przeżywa Simon, kontaktuje się z sithijką Amerasu, ta pomaga mu ujawniając plany Inelukiego. Jak można się domyślać Simon planuje dostać się do księcia Josui. Wojna zbliża się nieuchronnie. 


Nie jest zaskoczeniem dla czytelnika fantasy, że mamy tu do czynienia z konfrontacją dobra ze złem. Zło przybiera na sile i ma zamiar opanować cały Osten Ard. Dowiadujemy się co się dzieje w Hayholt, tutaj porządku strzeże Rachel, pałacowa nadzorczyni, przełożona i znajoma Simona. Ma ona ksywkę Rachel Smok. Jest zasmucona faktem, że ponoć Simon nie żyje. Rachel dzielnie pilnuje porządku w zamku, ale jest to coraz trudniejsze, brud zdaje się wygrywać w walce z dzielną Rachel i podległą jej służbą. Czytelnik ma wrażenie, że te opisy robią za metaforę zła. W skali globalnej oczywiście porządku moralnego pilnuje lektor Ranissim, który zorientował się jaka rolę odgrywa Pryrates i król Elias. Zadziałał radykalnie rzucił klątwę na króla, bo uznał, że złu trzeba się przeciwstawić. Z tego powodu został zamordowany. Nowym lektorem został Veligis. Wynika z tego, że ponownie Williams zaakcentował rolę kościoła w jego koncepcji fantastycznej, a w konsekwencji dał do zrozumienia, że wiara jest na tyle ważna, że nawet w literackiej fikcji powinna się pojawiać. 


Jak zwykle w cyklach bywa ktoś kto się wciągnął w czytanie będzie czytał dalej. Moim zadaniem jako recenzenta jest przekonanie czy warto czytać konkretną książkę. Polecam.

środa, 21 października 2015

 Andrzej Pilipiuk, 



Sowie zwierciadło



cykl: Oko jelenia, t. 7 


Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 2015 r. 
ISBN:  9788379640553
liczba str.:  400
tytuł oryginału: ----------
tłumaczenie: ------------
kategoria: fantastyka



(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:   



Zaciekawiło mnie, że Pilipiuk jednak postanowił napisać kolejny, siódmy tom cyklu „Oka jelenia”. Zapewne niektórzy z was moi drodzy czytelnicy pamiętają, że poprzedni tom „Sfera amilarna” oceniłem negatywnie, jednak moje wyczucie mnie nie zawiodło, że mimo wszystko trzeba dać autorowi tą szansę na zrehalitowanie się. Z grubsza można powiedzieć, że ten zamysł się Pilipiukowi powiódł. 


Chyba dla nikogo nie jest tajemnicą, że Pilipiuk dość dobrze czuje się w literackim opisie XIX wiecznych realiów. I właśnie to wykorzystał sprawiając, że Staszek pognał w czasy tuż po powstaniu styczniowym ratować swoją koleżankę Helenę z rąk Rosjan, którzy napadli na dworek Korzęckich, w której zdążył będąc w XVI wieku zakochać się. Uratował ją, jednak szybko się przekonał, że ma do czynienia z prawdziwą Heleną, a więc inną osobą, którą poznał, a która była zagubioną w innej obcej epoce dziewczynką. Tu, w 1864 r. Hela jest szlachcianką, osobą, władczą, dominującą, która dobrze się czuje w swojej epoce, i na Staszka, mimo, że zawdzięcza mu przecież życie nawet nie spojrzy, bowiem szybko okazało się, że ma narzeczonego. Grupka powstańczych konspiratorów postanawia uwolnić Ferdynanda, ukochanego Heleny. Staszek brał w tym udział. Oczywiście Staszek poznaje realia epoki. Tutaj Pilipiuk opisy daje niezwykle barwne bardzo ciekawe. Dobra, dobra tyle o Staszku, a co z Markiem, nauczycielem i przyjacielem Staszka, który postanowił wrócić do domu, czyli do wieku XXI? Z tej racji, że Marek wrócił sam bez Staszka spowodowało niezłe zamieszanie w efekcie których ma poważne kłopoty, z których mógł nawet nie wyjść z życiem, gdyby przesłuchujący byli bardziej narwani i nie uwierzyli w rewelacje o kosmitach i transferach w czasie. Okazało, że ojciec Staszka jest bardzo bogaty i wpływowy, i z tego korzysta, żeby dowiedzieć się co przytrafiło się synowi. Akcja rozgrywa się dwutorowo, mamy rozpracowane tutaj przeżycia Staszka i Marka. W pewnym momencie obydwaj docierają do Visby, tylko, że bagatela mamy 150 lat różnicy. Jak to zostanie rozwikłane, domyślenie się tego może nie jest bardzo skomplikowane, ale i tak warto samemu się przekonać. 


Pilipiuk oczywiście spróbował nawiązać do motywów Hanzy, która choć w XIX wieku już dawno nie istnieje, ale jednak jej legenda jest silna, co niektórym marzy się powrót w przyszłości do reaktywacji tej organizacji handlowej skupiającej miasta. Okazało się, że ponoć oko jelenia jednak jest w grze, nie zostało zniszczone, prawdopodobnie jest schowane w jakimś sejfie bankowym, a z tego mogą wyniknąć jeszcze kłopoty. A dla czytelnika jest to przyczynek do zaproszenia w kolejny cykl, który ponoć autor planuje. Oczywiście musiał się pojawić gadający kiciuś. Wydało się, że pochodzą one z jednej z rzeczywistości alternatywnych, ludzie zanim wyginęli uskuteczniali kombinacje biotechnologiczne na zwierzętach, ludzie w końcu wyginęli, a inteligentne zwierzęta przetrwały. W konsekwencji to one teraz są strażnikami we wszystkich epokach i rzeczywistościach alternatywnych. Na strażników się nadają, bo doskonale potrafią się ukrywać w zwierzęcym tłumie, no bo kto będzie zwykłymi dachowcami się przejmował. Chyba tylko Egipcjanie nadali im status zwierząt wyjątkowych, wcieleniem bóstw, czyżby połapali się w roli kotów strażników w dziejach? To tylko moje spekulacje ot tak zwyczajnie pół żartem półserio robione. 


Podsumowując ktoś kto czytał ten cykl z zaciekawieniem przeczyta. Osobiście jestem zadowolony, że autor napisał tą kolejną część i w efekcie to może nie tyle zakończenia, a raczej coś w rodzaju posłowia wyszło w miarę sensownie. Oceniam nieco powyżej przeciętnej. Czytanie „Sowiego zwierciadła"  na pewno nie jest stratą czasu. Warto.

czwartek, 15 października 2015

Andrew Korczyński, 



Ku słońcu  



Wydawnictwo: nakład autorski
Data wydania: 2015 r. 
ISBN:  978-83-64984-04-4
liczba str.: 433
tytuł oryginału: ---------
tłumaczenie: ---------
kategoria: powieść historyczna,  powieść przygodowa, thriller/sensacja/kryminał,  erotyk

 
 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 




Tym razem trafiła do mnie książka zatytułowana „Ku słońcu”, którą napisał Andrew Korczyński, to jest pseudonim artystyczny autora. Najpierw trzeba zacząć co to ma być? Z założenia, jest to powieść historyczno – przygodowa z elementami powieści szpiegowskiej, a także erotycznej. Autor dokonał dość karkołomnej próby przedstawienia losów głównego bohatera na wydarzeń historycznych począwszy od miesięcy poprzedzających wybuch drugiej wojny światowej, akcja zaczyna się w 1938 r. w Bydgoszczy , a kończy w latach 70 - tych, dokładnie 1973 r. w Marsylii, a także przedstawienia z detalami życia prywatnego bohatera. Te połączenie literackiej wody z ogniem jest o tyleż trudne, niemal niewykonalne. I to widać czytelnik przez całą książkę ma wątpliwości czy to wszystko ma jakiś sens. Chodzi tu o porozkładanie akcentów, ma się wrażenie, że autor nie może się zdecydować dla jakiej grupy czytelników ta książka ma trafić. Można odnieść wrażenie, że chce skierować ją do wszystkich, ale chyba się nie da. Bo ci którzy oczekują powieść szpiegowskiej będą zirytowani czytaniem o życiu prywatnym Roberta w kwestiach, ile to on kobiet miał i co z nimi wytwarzał. Natomiast inną grupę czytelników przeciwnie będą denerwować motywy szpiegowskie, bo czekają tylko na to co tam u Roberta. Jest też grupa, która chcąc traktować to jako typowo powieść historyczną. Oczywiście, że się da, bo historii, i analiz historycznych tu jest dużo. Tych chyba też zirytuje zbyt duże odbieganie od historii. Faktów historycznych i fikcyjnych jest na tyle dużo, że chyba trudno to wszystko ogarnąć o co tu w tym chodzi. Mam wrażenie, że ta powieść mogłaby się lepiej sprawdzić jako cykl. Ale autor miał taką koncepcję, a nie inną. Dlatego trzeba to traktować jako historię Roberta Meisnera, który został uwikłany w wydarzenia historyczne i fikcyjne. 


Zachodzi tutaj absolutna konieczność przedstawienia wiodącej postaci tej książki. Czytelnik poznaje Roberta Meissnera, gdy ten ma 18 lat, jest rok 1938. Robert, uczeń liceum, zakochuje się w Wiktorii. To jest jego pierwsza miłość. Przerywa ją wojna. Robert trafia na front, a ona układa sobie życie z kimś innym. Robert wykazuje się walcząc na froncie, po czym ucieka do Rumuni, a potem do Francji i Anglii. Na front wojenny wróci dopiero w 1944 r. W między czasie studiuje w Oksfordzie, poznaje, angielkę, Laurę. I tutaj historia się powtarza, z bliżej niewyjaśnionych powodów, ten związek również się rozpada. Widać do trzech razy sztuka, bo wkrótce na froncie poznaje, niemiecką baronessę, Marion. Szybko się pobierają, i tworzą szczęśliwy związek. Po wojnie Robert pracuje w wywiadzie brytyjskim, wraz z żoną mieszkają w Hamburgu, w brytyjskiej strefie okupacyjnej. Robert ma zmysł kombinatorski, jeździ sprzedawać zegarki do Berlina, radzieckiej strefy okupacyjnej, ryzykując karierę, a nawet życie. W pewnym momencie próbują go dorwać na przemycie zarówno władze brytyjskie, jak i radzieckie. Ratuje go Marlena, którą wcześniej wyciągnął z rąk Władimira, oficera NKWD. Największym zagrożeniem dla związku Marion i Roberta stał się romans Marion z Philem, przełożonym Roberta, a jednocześnie radzieckim szpiegiem. Robert planuje zemstę, co ciekawe podobne plany wobec Phila ma Marion. Kto będzie szybszy? Potem Robert pracuje w dyplomacji, zostaje trzecim sekretarzem w ambasadzie brytyjskiej w Kairze. Te lata w małżeństwie Roberta i Marion są szczęśliwe. Rodzi się dwójka dzieci Julia i Andreas. Po śmierci Marion Robert z dziećmi przeprowadza się do Francji. Jako człowiek z głową na karku dorobił się niezłej fortuny. Będąc we Francji nie musi pracować. Co najwyżej dorywczo, np. w 1967 r. trafia do Polski, żeby wykraść na użytek Mosadu, izraelskiego wywiadu pewne tajemnice wojskowe. Robert wcześniej był w Polsce w 1957 r. i na użytek brytyjskiego wywiadu sporządza analizy dotyczące sytuacji w kraju. A jeszcze wcześniej był w Polsce w 1949 r., i ta akcja jest brawurowa. O misji dowiedzieli się Rosjanie, przekazali sprawę władzom PRL, Robert i koledzy uczestnicy misji muszą się ukrywać, zdobyć pewne informacje i uciec z kraju. Życie Roberta przez prawie 40 lat akcji jest ciekawe i niezwykle barwne. Postać ta jest niezwykle interesująco wykreowana przez autora.


Kim jest Robert? To podstawowe pytanie. Próbę odpowiedzi znajdziemy na końcu. I właśnie dla tego zakończenia, warto wytrwać w czytaniu. Bo ta książka jest z tych, który kilka zdań na końcu stanowi o jej niesamowitej wartości literackiej. Bo odpowiedź na to pytanie zna tylko Bóg. Człowiek, nawet najbardziej inteligentny, nawet gdyby miał intelekt Einsteina i miał dostęp do wszystkich komputerowych baz danych, nie jest w stanie wszystkiego ogarnąć. Bo to jest niemożliwe. Z jednego powodu, to co się dzieje w sercu człowieka często jest nieuchwytne, to może znać tylko Bóg I mimo, że nie jest to powiedziane wprost zakończenie dowodzi konieczności istnienia Boga. 


Czytelnik dowiaduje się, że Robert jest postacią nieszablonową, z jednej strony do religii ma stosunek raczej instrumentalny. A z drugiej strony ratuje, tylu ludzi w potrzebie, pomaga materialnie i nie tylko, zwłaszcza w okresie powojennym, ale również w późniejszych latach. Dziwnym zbiegiem okoliczności większość z tych osób rewanżuje się Robertowi z nawiązką. Dużą rolę w jego życiu zajęły uratowane przez niego Marlena, wyciągnął ją z rąk czerwoarmistów, którzy ją regularnie gwałcili, a także Eliza, czyli Lou Lou, która została drugą żoną Roberta. Pierwszą żoną była Marion. I w dużej mierze w tej książce mamy zapis szczęśliwego małżeństwa, które przerywa śmierć Marion. Robert pomaga swojemu koledze z wojska Garrickowi, wspiera go finansowo przez całe swoje życie. Znalazł również przyjaciela, którym został Jean, niemal wyciągnął go z ulicy. Robert jest niesamowicie inteligentny, ma niesamowite zdolności analityczne. Przydaje mu się to w robocie szpiegowskiej, kilka misji wykonuje w Polsce, którą opuścił w 1939 r. 


Czytając tą książkę zastanawiałem się, co też ja napiszę w recenzji, czy warto ją polecać wam moi drodzy czytelnicy. Jestem przekonany, że tak, to jest ciekawy debiut literacki. Polecam. 







Książkę, ebook w formacie pdf, otrzymałem  w celu zrecenzowania od  Krzysztofa Czerwińskiego, pseudonim Andrew Korczyński, autora książki.

poniedziałek, 12 października 2015

 Andrzej Pilipiuk, 



Zaginiona 


cykl: Kuzynki Kruszewskie, t. 4 



Wydawnictwo:  Fabryka Słów
Data wydania: 2014 r. 
ISBN:   9788379640102
liczba str. : 352
tytuł oryginału: ---------------
tłumaczenie: -------------
kategoria: fantastyka



 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 

 



Od kiedy dowiedziałem się, że Andrzej Pilipiuk postanowił kontynuować pisanie cyklu „Kuzynki Kruszewskie” ciekawiło mnie co tak słychać u Stanisławy i Katarzyny. No niestety wampirzyca księżniczka Monika, tutaj się nie pojawia. Książka podzielona jest na dwie części, pierwsza to opowieść zatytułowana „Zaginiona”, a druga to opowiadanie „Czarne skrzypce”. Jedna i druga część łączy oczywiście postać kuzynek Kruszewskich. Czytelnik te kobiety poznał wystarczająco dobrze w poprzednich trzech częściach cyklu. Stanisława jest alchemikiem, żyje ponad cztery stulecia, jest uczennicą legendarnego alchemika krakowskiego Sędziwoja. Natomiast Katarzyna urodziła się w naszych czasach, jest byłą agentką CBŚ, jest dobrze obeznana w sprawach informatycznych. Po za tym postanowiła pójść śladem swojej kuzynki, zażyła tynktaturę, żeby wydłużyć sobie życie o jakieś kilka stuleci, po za tym poznaje tajniki sztuki alchemicznej, w tym przetwarzania złota z ołowiu. Opowiadanie zajmujące 2/3 książki dotyczy nieznanego lądu Frisland, nie oznaczonego na żadnych mapach. A jednak mimo to on istnieje. Stamtąd musieli uciekać co niektórzy mieszkańcy wyspy, a także pojawiły się w sprzedaży antykwarycznej nikomu nie znane obiekty muzealne, w tym obrazy. Stanisława i Katarzyna poznają w czasie aukcji dzieł sztuki Annę Czwartek. Rywalizują w aukcji o kupno pewnej tajemniczej mapy. Tak zaczyna się ta historia. Która nabiera rozpędu. Sprawa Frislandu w dzisiejszej epoce wydaje się być niedorzeczna, no bo co satelity inne wynalazki nie wychwyciłyby jakiejś wyspy? No ale widać Pilipiuk postanowił zabawić się archetypami. A jednym z nich jest niewątpliwie marzenie o odkryciu tajemniczej wyspy. Sprawa nabiera rozpędu. Na skutek przeróżnych okoliczności Katarzyna i Stanisława spotykają nie raz Annę Czwartek, dowiadują się, że jest zaginioną księżniczką Frislandu. Na początku myślą, że to objawy jakiś dziwnych urojeń. Jednak Annie udało się przekonać najpierw Stanisławę, bo ta przekonała się, że Anna ma tajemną moc odkrywania metali. Dla ludu Frislandu jest to konieczne, bo władcą może być tylko osoba o tej mocy, która jest w stanie odnaleźć pewien klucz, który zapewne robi za jedno z insygniów koronacyjnych. Czytelnik dowiaduje się o tej wyspie, o jej historii. Stanisława zachorowała na tajemniczą chorobę i potrzebuje do wyleczenia płatki dzikiej błękitnej róży. Stąd zainteresowanie obydwu alchemiczek wyspą. 


A drugie opowiadanie, jak sugeruje tytuł „Czarne skrzypce” dotyczy skrzypiec, bardzo rzadko spotykanych i drogich. Jednak ich wyjątkowość polega na czym innym. Osoby, które je używały popadały w obłęd. Ani medycyna, ani egzorcyzmy nie sprawdzały się w leczeniu tegoż obłędu. Tym razem zachorowała Zuzanna. Jej ojciec Zbigniew odnalazł Stanisławę i Katarzynę w nadziei, że one rozwiążą tajemniczą zagadkę zachorowania córki. Główne bohaterki biorą się do roboty. Czy rozwiążą zagadkę i wyleczą Zuzannę?


Podsumowując książka „Zaginiona" nie ma w sobie już tej magii co poprzednie trzy części, mimo wszystko jest napisana ciekawie, w dobrym, typowo Pilipiukowskim stylu. Autor bawi się konwencjami, jest to jak zwykle mieszanka fantastyki z historią. Czytelnik nie powinien być rozczarowany. 


Polecam.

piątek, 9 października 2015

 Tad Williams, 


Smoczy tron 


cykl: Pamięć, Smutek i Cierń, t .1
  


Wydawnictwo:  Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 2010 r. 
ISBN:  9788375105537
liczba str. 784 
tytuł oryginału:   The Dragonbone Chair
tłumaczenie: Paweł Kruk 
kategoria; fantastyka, fantasy


 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:








Tym razem kręcąc się między regałami z książkami w Bibliotece wytargałem cały cykl „Pamięć, smutek i cierń”, którego autorem jest Tad Wiliams, to jest trylogia napisana w czterech tomach. Tytuł pierwszego tomu to „Smoczy tron”. Nie trudno przewidzieć, że ta powieść fantasy jest pisana według dobrego, wielokrotnie sprawdzonego schematu Tolkienowskiego. Acz niewątpliwie ta powieść, i dalsze części cyklu również, ma swoje cechy oryginalne. Przede wszystkim jawna metaforyka wiary, to co mamy tutaj przypomina chrześcijaństwo, z całkiem skomplikowaną teologią. Niewątpliwie ważna dla autora jest sfera obyczaju, również z wiarą związanego. Mamy tu chociażby święta, w tym te religijne. Konsekwencja jest jedna, nie ma jawnie działających czarodziejów. Oni są, ale działają w sposób raczej zakamuflowany. Czytelnik dowie się, że czarodziejską sztuką posługuje się doktor Morgenes, ale występuje on jako intelektualista bardziej, ma funkcję dworskiego medyka. Plotkuje się, że z magią ma do czynienia ojciec Pryrates, duchowny i alchemik, doradca króla Eliasa. 


Głównym bohaterem jest Simon Gamoń, kuchcik na zamku w Hayholt. A więc prawdopodobieństwo, że ktoś taki trafi w wir przygód jest niewielkie. Simon zostaje pomocnikiem doktora Morgenesa, dowiaduje się sporo o historii całego Osten Ardu, literackiego świata wykreowanego przez Wiliamsa, w tym wiele dowiaduję się o panowaniu króla Johna Prezbitera, legendarnego pogromcy smoków. John Prezbiter panował co najmniej tak długo jak wciąż panująca królowa brytyjska Elżbieta II, a więc początki panowania władcy pamiętają jedynie najstarsi mieszkańcy okolicznego miasta Erchesteru i całego państwa Erkynlandu. Jednak Simonowi marzy się wojaczka, wszak wiadomo za mundurem panny sznurem. Oczywiście nic z tego nie wychodzi, przynajmniej na początku. Morgenes uświadamia Simona, że życie wojownika wcale nie jest ani piękne, ani kolorowe. Okazuje się, że Simonowi był pisany los podróżnika i wojownika. Zaczyna się to od tego, że krążąc po zakamarkach zamku Hayholt znajduje księcia Josuę, który był w zamknięciu, więził go Pryrates. A więc chcąc nie chcąc Simon trafił w sam środek intrygi politycznej. Król Elias obawiał się swojego brata, że ten zechce go obalić i postanowił go się pozbyć. Josua został uwolniony, wkrótce zamek Hayholt zmuszony był opuścić również Simon, bo ze zwykłego kuchcika stał się nagle niebezpiecznym przeciwnikiem politycznym. Czytelnik odnosi wrażenie, że ta postać Simona Gamonia jest jednak troszkę naciagana, bo nie zostało wyjaśnione dlaczego Morgenes i zapewne nie tylko on interesował się losem zwykłego kuchcika. Mało tego Morgenes przewidział nawet to, że Simon będzie musiał opuścić Hayholt, znalazł mu pomocnika trolla Binabika. Ale i tak ten proces przemiany Simona Gamonia w pełnokrwistego bohatera jest raczej niewiarygodny. No bo czy zwykły leniuszek i obibok może nadawać się do tego, żeby brać udział w wyprawach i naradach wojennych? Oczywiście, że może, nie takie rzeczy na kartach literatury widziano, ale jednak autor powinien postarać się, żeby to było bardziej przekonywujące. 


Okazuje się, że motyw walki o władzę braci Eliasa i Josui to drobiazg przy tym co zaczyna zagrażać światu. Gdzieś tam na północy w górach czai się zło. Niejaki Ineluki, król burz, ma zamiar podbić świat. Mroczne siły Sithowie i Normowie ruszają do boju. Zdaje się, że na południu nikt sobie z tego sprawy nie zdaje. Przestrogi Jarnaugi traktowane są z niedowierzaniem. Jaka jest rzeczywistość i jak się to wszystko potoczy? 


Oczywiście czytam dalej. Zdecydowanie polecam.