niedziela, 26 lutego 2017

Lee Child,  




W tajnej służbie 




cykl: Jack Reacher,  t. 6  




Wydawnictwo: Albatros - Andrzej Kuryłowicz 
Data wydania: 2012 r. 
ISBN:  9788376597386
liczba str.: 464
tytuł oryginału:  Whithot fail
tłumaczenie: Paulina Braiter
kategoria; sensacja
  
(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:    




Biorąc do ręki książkę Lee Childa zatytułowaną „W tajnej służbie” nie spodziewałem się, że trafię na tak ciekawie wykreowanego bohatera literackiego jakim jest Jack Reacher. W takie szczegóły, że jest wysoki przystojny, jako były żołnierz ma opanowane wszelkie możliwe uzbrojenie i co za tym idzie metody walki. Ale to jednak za mało, żeby być wyjątkowym bohaterem literackim, bo wszak takich jest mnóstwo w filmowej i literackiej popkulturze, a jednak Reacher ma w sobie coś niesamowitego, chociażby błyskotliwą inteligencję, jest człowiekiem oczytanym. Ma niewątpliwie wiele zalet, które potrafi umiejętnie wykorzystać. Na pewno zajrzę kiedyś z chęcią do innych powieści tego autora. 


W tej książce Jack Reacher załapuje się na misję, ma zrobić coś w rodzaju audytu. Ta robotę zleciła mu M. E. Frolich agentka Secret Serwice, agencja zajmuję się ochrona polityków najwyższych szczebli. Jakie to są imiona agentki Froelich,  nie ma potrzeby zdradzać, bo to ponoć tajemnica niemal państwowa, Jack Reacher pozna je bardzo późno w interesujących okolicznościach. Audyt został przeprowadzony Rechar i jego koleżanka z wojska Nangley robią swoja robotę skutecznie wykazując luki w systemie obrony. Wyszło im, że gdyby oni byli tymi złymi podopieczny agencji wiceprezydent elekt Armstrong zginałby przynajmniej kilka razy. Reacher słusznie się domyśla, że coś jest grane, że jest jakaś przyczyna, że Secret Serwice nie bez przyczyny potrzebuje wykwalifikowanych ludzi z zewnątrz, bowiem okazuje się, że zagrożenie jest realne,  ponieważ ktoś chce zabić nowego wiceprezydenta, człowieka w zasadzie znikąd i w tym jest kłopot. Bo właściwie nie wiadomo o co chodzi. Śledczy dochodzą do przekonania, że nie ma w tych groźbach przyczyn typowo politycznych, a więc jest jakaś inna, i to trzeba odkryć o co tu chodzi, kto chce zabić polityka i dlaczego? Reacher, Nangley, Froelich i inni ludzie z agencji wyjaśniają sprawę, kto może mieć do Armstronga jakieś urazy i dlaczego, to dla tych osób jest aż tak istotne, że giną ludzie, w tym kilka osób o tym samym imieniu i nazwisku, a nawet podobni z wyglądu co wiceprezydent elekt. Ponadto wysyłane są coraz groźniej brzmiące groźby. Sytuacja staje się krytyczna. 


Dodać trzeba wątek, że parę lat temu pracować brat Jacka Reachera Joe. M. E Frolich miała z nim romans. Obydwaj bracia są bardzo podobni z wyglądu, troszkę inni z charakteru. Joe cenił Jacka, bo ten w dzieciństwie zawsze go ratował i przeróżne opryszki woleli Joego zostawiać w spokoju, bo wiedzieli, że Jack złoi im skórę. Podświadomie Joe nadal tak uważał, zaryzykował i dał się wpędzić w pułapkę w której zginał. Jack uważa, że ta sprawa ma związek z jego bratem, że musi komuś przyłożyć, żeby zakończyć sprawę Joego? Czy istotnie tak jest? Nie trudno się domyśleć, że Jack Reacher i Froelich będą mieli się ku sobie. Choć obydwoje zdają sobie sprawę, że dla niej, że zawsze będzie Joe’m. 


Książka jest ciekawa, akcja pędzi bardzo szybko, a z drugiej strony motyw gry psychologicznej i łamigłówek natury kryminalnej jest bardzo interesujący.
Polecam.

piątek, 24 lutego 2017

 Neal Stephenson,




Ustrój świata, cz. 1  



cykl: Cykl Barokowy, t. 6 




Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2007 r.
ISBN:  9788374800570
liczba str.: 354
tytuł oryginału:  The System of the World
tłumaczenie: Wojciech Szypuła
kategoria: powieść historyczna




 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl



  




Recenzując „Cykl Barokowy” Neal Stephensona przyszedł czas na ostatnia trylogię zatytułowaną „Ustrój świata” . Przeczytałem właśnie jej pierwszą część, czyli szósty tom cyklu. Stephenson jak zwykle namieszał. Akcja zaczyna się w momencie kiedy zakończył się pierwszy tom. W roku 1714 Daniel Waterhouse po latach nieobecności, wrócił do Londynu. Mamy tam zawarte obserwacje co też zmieniło się przez te kilkanaście lat w Anglii kiedy to przebywał w Amerykańskiej kolonii. Zaobserwował, że w kraju dobrze się wiedzie, że są dobre efekty w pracy nad walutą, którą rozpoczął i kontynuuje nada sir Isaac Newton jako dyrektor mennicy królewskiej. Ale nudy powiecie tak wybitny naukowiec zabawił się w księgowego? Ale jednak niekoniecznie, jak się okazuje, bo oprócz branżowej roboty z której myśliciel, wybitny naukowiec, wywiązał się wyśmienicie Newton miał w tym jeden ukryty cel typowo badawczy. Newton potrzebował dostępu do srebra i złota, a gdzie mógł go znaleźć najwięcej jak nie w majątku królewskim? Przez mennice przechodziło złoto jakiekolwiek trafiało na rynek Anglii i z rozpędu kawał świata, który był koloniami brytyjskimi również wchodził w grę.
Newton szukał śladów tajemniczego skarbu Salomona. Ciekawe, że natrafił na niego ścigając fałszerzy, to były fachowcy z 10 oryginalnych gwinei potrafili zrobić 11, która była równie dobra jak oryginał. Diabeł tkwił w szczegółach, w minimalnych różnicach wagowych, które były dopuszczalne przez mennice. Fałszerze również skupowali złoto i z niego robili monety. Newton natrafił na złoto, które znajdowało się na statku o nazwie Minerwa, prawie całe złoto skonfiskowane, ale, że Jack Sheftoe i jego kumple do remontu statku wykorzystali złoto, bo nic innego nie mieli pod ręką, to te złoto jako część statku się zachowała. Podróżnicy powoli się tych złotych płatów pozbywali zamieniając je sukcesywnie na ich tańszy odpowiednik.


W tej części opowieści o Jacku Sheftoe i pięknej Elizie jest niewiele, ale jak sądzę Stephenson ma zamiar z tym coś jeszcze zrobić w ostatnich dwóch częściach „Cyklu Barokowego”, bowiem te dwie postaci w szczególności ciekawych barw tej całej opowieści. No cóż pozostaje czytać dalej.


Warto przeczytać. Polecam.

środa, 15 lutego 2017

Harlan Coben, 




Ostatni szczegół  





cykl:  Myron Bolitar, t. 6

 


Wydawnictwo: Albatros - Andrzej Kuryłowicz
Data wydania 2007 r.
ISBN: 9788373596238
liczba str. 400
tytuł oryginału:  The Final Detail
tłumaczenie: Andrzej Grabowski 
kategoria: kryminał 



 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:   
 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/173697/ostatni-szczegol/opinia/38172241#opinia38172241  )                       
 


 





Książką zatytułowaną „Ostatni szczegół” pierwszy raz zetknąłem się z twórczością Harlana Cobena. Wynika z tego jedno nie zdradzę wam moi drodzy czytelnicy jak ta książka wygląda na tle innych książek tego autora co czasem jest potrzebną informacją. Mogę na swój sposób opowiedzieć natomiast czy ta książka jest ciekawa i co jest w niej interesującego. Motyw kryminalny został osnuty wokół śmierci bejsbolisty Clu Haida. Oczywiście było to zabójstwo. Głównym bohaterem który próbuje rozwikłać tę sprawę jest Myron Bolitar, z zawodu agent sportowy, cokolwiek to ma oznaczać, ktoś w rodzaju menadżera reprezentującego sportowców. Tacy ludzie nie tylko negocjują kontrakty przy okazji transferów klubowych, ale też zajmują się sportowcami, wiedzą o nich wszystko na jakiej pozycji w drużynie grają, czy aktualnie są na rezerwach, czy grają w głównym składzie, z kim siedzą w autobusie, czy samolocie w czasie meczów wyjazdowych i z kim wtedy śpią w pokoju hotelowym, dalej, jaki prowadzą tryb życia itp. Tak wiec jest to odpowiedzialna praca, a tymczasem Myron Bolitar urządził sobie leserkę, wybył na kilka tygodni na wyspy kanaryjskie w trakcie sezonu, gdy gra liga. Zawodnicy, którymi zajmuje się firma Myrona byli tym faktem sfrustrowani, a Myron odpoczywał w najlepsze. Poznał tam znaną dziennikarkę Terese Collins i obydwoje zajęli się romansowaniem ze sobą.
Tymczasem w Nowym Yorku coś się wydarzyło Myrona odnalazł jego przyjaciel Windor Horne Lockwood Trzeci, w skrócie po prostu Win. Kumpel Myrona był milionerem, majątek Wina szacuje, że posiada tyle ile wynosi budżet małego europejskiego państwa. Tak więc Win, on jedyny wie, gdzie podziewa się jego przyjaciel, opowiada mu co się wydarzyło i obydwoje postanawiają wrócić jak najszybciej do Stanów. 


Myron wraca do domu, wiedząc co się dzieję, że oskarżoną o to morderstwo jest jego przyjaciółka, dowody wydają się być pewne, bezwzględnie pogrążające Esperanzę. Jednak Myron uparcie nie wierzy w winę swojej przyjaciółki i za wszelką cenę próbuje dociec jak było. Kto to zrobił? Jakie miał motywy? No i inne typowe dla kryminałów zagadki się tutaj pojawią? Dowiadujemy się sporo o Clu Haidzie, np. że był wybitnym sportowcem, tylko prowadził rozrywkowe życie, w grę używki, w tym narkotyki, również kobiety zawracały mu głowę, a on z chęcią z tego typu seksualnych atrakcji korzystał. Myron podejrzewa którąś z kochanek, lub byłą żonę Bonnie. Oczywiście jak to bywa lista podejrzanych się wydłuża, a sprawa wikła się coraz bardziej. Na koniec pytania: jak to się zakończy? Czy morderca zostanie odnaleziony? Czy Esperanza zostanie uwolniona i oczyszczona z zarzutów?


Książka jest ciekawie, przyzwoicie napisana. Warto przeczytać. Polecam.

czwartek, 9 lutego 2017

 Philip K. Dick, 





Boża inwazja 





cykl: Trylogia Valisa, t. 2 




Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 2011 r. 
ISBN:9788375101195
liczba str.: 312 
tytuł oryginału: The Divine Invasion
tłumaczenie: Lech Jęczmyk 
kategoria: science fiction 





 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:   

  




„Boża inwazja” Dicka to druga część „ Trylogii Valisa”, w sumie te trzy części ponoć są luźno ze sobą powiązane, choć zapewne stanowią jakąś całość, dlatego bez oba przeczytałem drugą część. Przyznaję jakoś długo do twórczości Dicka przekonać się nie mogłem. Oczywiście „Ubik” mi się podobał, ale widać nadszedł ten czas, żebym przekonał się do innych powieści. Tutaj warte wspomnienia jest to, że ciekawe wprowadzenie napisała Maja Lidia Kossakowska. Oczywiście nie będę się tutaj rozwodził, wspominam tylko, że warto się z tym tekstem zapoznać. W sumie mnie w tekstach science fiction nie przestaną zadziwiać i fascynować motywy sensu stricte religijne, i to, że autorzy pisząc o przyszłości, nauce, kosmosie mają tą potrzebę odwołań się do Boga. Tu ciekawostką jest to, że mamy kościół katolicko – islamski, no prawdziwe science fiction, ale zarówno Biblia jak i Koran obowiązuje równolegle, to jest ciekawostka jak oni to w praktyce mogli zrobić takie połączenie. Natomiast drugą potężną ideologią która rządzi Ziemią i odległymi koloniami jest partia Komunistyczna, zwana tutaj też Światopoglądem Naukowym. W teorii kościół i komuniści się tutaj zwalczają, ale nie jest to walka na śmierć i życie, kardynał Detroit Harms w najlepsze z przewodniczącym partii Bulkowskim uskuteczniają sobie telefoniczne pogaduszki, co daje podstawy sądzić, że ich życie na stopie koleżeńskiej jest całkiem dobre. Na pewno nowością jest to, że motyw zimnowojenny dostał się do fantastyki. Do tej pory częstsze były odniesienia do dwóch wojen światowych. W fantasy troszeczkę Goodkind czegoś podobnego potrzebował i tam w cyklu „Miecz prawdy” coś takiego się pojawiło.
Na pewno to jest ciekawe dla filologów jak archetypy spowodowane wydarzeniami historycznymi trafiają na karty różnych gatunków literackich, to jest niewątpliwie ciekawy proces. Dmitrij Głuchowski pisał w cyklu „Metro 2033”, że wszelkie możliwe idee pojawią się w takiej czy innej formie w przyszłości, bo one na dobrą sprawę nigdy nie umierają i mają zadziwiającą żywotność. Ci świat czeka w bliskiej lub dalekiej przyszłości revival* komunizmu, tak jak w tej książce prorokuje Dick? Ciekawe pytanie. 


W tej książce oprócz wiadomych odniesień do Biblii można znaleźć odniesienia do „Uniwersum Diuna” Franka i Briana Herbertów. Chodzi chociażby o motyw mesjański. Tam mamy Paula Muadiba, który ruszył na dżihad zmieniać Wszechświat, a tu jest bardziej ten motyw bardziej religijny. Bóg Jahwe uznał, że mesjasz musi wrócić i dokonać na nowo swojej robotę, bo na Ziemi i we wszystkich koloniach diabelstwo rozpanoszyło się do tego stopnia, że trzeba je precz przepędzić! Czy chodzi tu apokaliptyczny motyw końca czasów, który skądinąd w „Diunie” też mamy, czy po prostu Bóg w swojej dobroci postanowił dać ludzkości jeszcze jedną szansę. Główny bohater Emmanuel rodzi się na odległej planecie CY30CY30B. Oczywiście pic polega na tym, że musi dotrzeć na Ziemię, wedle zasad biurokracji kosmicznej jest to praktycznie niemożliwe, bo Ci koloniści którzy już wynieśli się z ojczystej planety nie byli na Ziemi z powrotem mile widziani, a bo to wiadomo czy po latach, czy nawet pokoleniach spędzonych w kosmosie Ci ludzie są jeszcze Ziemianami? Mogły transforamacje fizyczne i mentalne również zajść, chociaż transfer idei, religii, kultury, w tym kultury pop był zapewniony, ale i tak siłą rzeczy ci ludzie byli inni. No ale, że dla Boga nie ma nic nie możliwego to i nowy Mesjasz na Ziemię opanowanej przez zło musiał się znaleźć.


Książka ma troszkę dziwną strukturę raz Emmanuel jako dziecko już tu jest, a potem na kolejnych stronach mamy jak to się stało, że jego rodzice trafili na Ziemię, w tym jak przebiegała ich podróż w kosmosie, jak oszukano urzędy imigracyjne, żeby mogli się na Ziemi znaleźć. W sumie mamy tutaj więcej rozważań natury filozoficznej i religijnej niż takiej typowej książkowej zdarzeniówki, choć nie można powiedzieć, że nic się nie dzieje, bo to wszystko jest fascynujące. 


Książka zatytułowana „Boża inwazja” nie jest łatwa, bo czytając trzeba nieźle główkować co też za metaforykę Dick stosuje i jak to rozumieć. Ale jednak warto takie książki czytać, bo to jest kawał dobrej literatury, niezależnie od tego czy ktoś lubi science fiction czy nie na przykład. Ja nie ukrywam, że lubię tego typu kombinatorykę intelektualną w książkach fantastycznych i odkrywać co też autorzy maja ciekawego nowego do powiedzenia. Dick tutaj dał mi do myślenia.
Zdecydowanie polecam.








Ad.
*odrodzenie

niedziela, 5 lutego 2017

 A. J. Kazinski, 





Sen i śmierć 




cykl: Niels Bentzon, t. 2 






Wydawnictwo:Amber
Data wydania: 2016 r. . .
ISBN: 978324160594
liczba str: 464
tytuł oryginału:  Søvnen og døden
tłumaczenie: Elżbieta Frątczak - Nowotny  
kategoria: kryminał 




 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:   














Cykl ”Niels Bentzon” dwóch duńskich pisarzy o pseudonimie Kazinski mnie zafascynowała. Są to powieści tak niesamowicie głęboko psychologiczne, a jednocześnie autorzy ujawniają, że filozofowanie jest integralna części natury ludzkiej, więc siłą rzeczy musi być to swoista refleksja filozoficzna. Są to rozważania na temat tego, czy tam po drugiej stronie rzeczywiście coś znajdziejmy. A jeśli rzeczywiście coś jest czy nie wynika z tego, że w religiach, przynajmniej tych monoteistycznych, dla nas chrześcijan będzie to oczywiście doktryna Kościoła katolickiego, jest sporo prawdy, że warto wierzyć, bo oprócz naszego życia, które mamy tutaj istnieje coś jeszcze po śmierci. W książce autor uznał to za pewnik i wokół tego usnuł całą akcje drugą część przygód policjanta z Kopenhagi Nielsa Bentzona. 


Książka jest dosyć trudna w odbiorze, mimo, że przecież nominalnie to jest kryminał, ale materia zagadnień, kombinowanie co niektórych, chciane lub wymuszone, z własnym życiem i śmiercią, a także o dziwo powrotami stamtąd jest skomplikowana, także dyskurs o samobójstwie. W tej książce jest zawarte ryzyko, że może namieszać, na pewno lepiej nawet o tym nie myśleć, a dopiero co próbować kombinować, bo to takie fajne np. Dicte, jedna z bohaterek i jej znajomi, porównywała problem podróż w zaświaty do podniecenia seksualnego. Odbywali oni tajemnicze rytuały mające przygotować uczestników do podróży w zaświaty w czasie tych rytuałów odbywano stosunki seksualne z przypadkowymi osobami nawiązując tym samym do niektórych starożytnych rytuałów religijnych, w tym np. do prostytucji sakralnej. 


Motyw kryminalny jest interesujący. Dicte van Hauen, primabalerina w balecie z Teatru Królewskiego w Kopenhadze, popełniła samobójstwo. W sprawie, czyli w próbie zapiegnięciu targnięciu się na życie Dicte próbował zapobiec oczywiście Niels Bentzon jako negocjator policyjny. Nie udało się, jest wkurzony, bo to jego pierwsza porażka na gruncie zawodowym. Detektyw jest przekonany, że Dicte popełniła samobójstwo ponieważ się bała i uznała samobójstwo za rozsądną próbę wyjścia z sytuacji. Sekcja zwłok Dicte przyniosła zaskakujące rezultaty, wynikało z niej, że Dicte się utopiła. A to niezła zagwozdka kryminalistyczna, utopić się na torach kolejowych i moment śmierci wszyscy widzieli, nakręciła to również telewizja. W trakcie prób rozwikłania zagadek sprawa komplikuje się coraz bardziej. Niels Bentzon zaciera ręce i bierze się do roboty. 


Zdecydowanie polecam przeczytanie tej książki.

środa, 1 lutego 2017

Natalia Budzyńska, 





Matka męczennika. 
Poruszająca opowieść o Mariannie Kolbe





Wydawnictwo Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Data wydania: 2016 r.
ISBN:  9788324043095
liczba str.: 272
tytuł oryginału: ------------
tłumaczenie: ----------
kategoria; religia




 


 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:






Przyszedł czas na kolejną książkę z zagadnień związanych z religią, jest to książka Natalii Budzyńskiej zatytułowana „ Matka męczennika. Poruszająca opowieść o Mariannie Kolbe”. Wynika z tego, że nie jest to książka typowo religijna choć o religii sporo autorka się rozpisuje bowiem mamy tu do czynienia ze św. o. Maksymilianie Kolbe i jego rodzinie. Na pierwszym planie autorka postanowiła umieścić matkę o. Maksymiliana. Wiadomo każdy ma jakąś rodzinę w której został wychowany i to na każdego z nas wpływa w dorosłym życiu. Oczywiście nie mam zamiaru nawiązywać w jakikolwiek sposób do swojej sytuacji rodzinnej. Już pewnie przy okazji którejś recenzji wspominałem, że pisana przeze mnie recenzja jest tylko i wyłącznie recenzją i pisząc swoje opinie na temat książki zajmuje się tym co jest w książce, a także jakie mam skojarzenia odnośnie z treścią powieści. Czasami pojawiają się analogie z innymi książkami, a czasem pojawiają się rozważania z zakresu filozofii, religii, historii lub polityki, rzadziej są inne. Jeżeli nawet pojawi się coś związanego z jakąś konkretną sytuacją życiową moją lub innych osób są to tylko i wyłącznie skojarzenia przypadkowe. Wynikają one z tym, że zajmując się książką i myśląc tylko o konkretnej książce po prostu siłą rzeczy mogą się pojawić motywy zbieżne z moją sytuacją życiową. Nigdy nie było w moich recenzjach intencji obrażania kogokolwiek. Owszem mam zwyczaj stosować swego rodzaju prowokacje intelektualne, ale ich cel jest jeden, zrecenzowanie książki w moim stylu, wychwycenie czegoś co jest moim zdaniem ciekawe warte opowiedzenia o tym. Przepraszam, jeśli mimo to zdarzyło mi się kogoś urazić. Wprawdzie uważam to za coś oczywistego, ale uznałem za stosowne z własnej woli o tym przypomnieć. Wracając do tematu książki Budzyńska pisze bardzo ciekawie o rodzinie Kolbów, próbuje wychwycić ich mentalność, realia czasów w których żyli, gdzie żyli, czy żyło im się dostatnio, czy mieli problemy finansowe. Ważne było tutaj, że cała rodzina była bardzo pobożna i chodziła do kościoła. 


Oczywiście pobożność tej rodziny nie ograniczała się tylko do uczestnictwa we wszelkich rytuałach religijnych, ale także o to, że Kolbowie żyli wiarą. Małżeństwo Marianna ( 1870- 1946 ) i Juliusz Kolbowie (1871 – 1914 ) po odchowaniu dzieci: Franciszek ( 1892 -1945 ), Rajmund, o. Maksymilian ( 1894 - 1941 ), Józef ( 1896 – 1930 ), Walenty ( 1897 – 1998 ), Antoni ( 1900 – 1904 ), dokonali wyboru polegającego na tym, że zostali białym małżeństwem, zaprzestali współżycia. De facto był to rodzaj separacji. Marianna wyjechała do Krakowa, gdzie resztę spędziła w klasztorze. Oczywiście interesowała się losem synów, dwaj z nich to księża o. Maksymilian i o. Alfons.


Bracia Kolbe prowadzili z wielkim rozmachem działalność duszpasterską, założyli gazetę „Rycerz Niepokalanej”, która w szczytowym okresie funkcjonowania osiągnęła nakład 200 tysięcy egzemplarzy oraz „Mały Rycerzyk Niepokalanej”, a także prowadzili radio katolickie: „Radio Niepokalanów”. Głównym założeniem braci Kolbe było docieranie z dobrą nowiną nie tylko do osób wierzących, ale także bracia Kolbowie mieli misję ewangelizować ludzi którzy są daleko od kościoła. Dlatego też linia pisma i radia była chrześcijańska to oczywiste, ale też nie miała ona odrzucać na wejściu tych o innym światopoglądzie, którzy wezmą do ręki gazetę. 


Oczywiście motyw męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana Kolbe jest wam zapewne znany. Ksiądz zginął w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu . Budzyńska pisze o okolicznościach aresztowania Kolbe’ego. Potem mamy dalsze losy duchownego w Warszawskim więzieniu na Pawiaku. A potem trafił do obozu koncentracyjnego, gdzie zmarł 14 sierpnia 1941 r. 


Książka mnie zainteresowała. Autorka w ciekawy sposób nakreśliła postać świętego o. Maksymilinana i jego rodziny. Warto przeczytać. Polecam.