poniedziałek, 10 grudnia 2018

Andrzej Pilipiuk, Litr ciekłego ołowiu

Andrzej Pilipiuk,


Litr ciekłego ołowiu 



cykl: Światy Pilipiuka, t. 8


Recenzja opublikowana na portalu lubimyczytc.pl: 




Harcerka [w: ] A. Pilipiuk, Litr ciekłego ołowiu 



Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 2016 r.
ISBN: 9788379641581
liczba str.: 383
tytuł oryginału: ----------
tłumaczenie: --------
kategoria: fantasy




Harcerka [  w:  ] A. Pilipiuk, Litr ciekłego ołowiu


Do opowiadań Andrzeja Pilipiuka warto zerkać i wracać do twórczości Wielkiego Grafomana, jak to z dużym dystansem do siebie mówi sam Pilipiuk. Ja mam okazję jak wydedukowałem wrócić do twórczości pisarza po dwuletniej przerwie, wystarczy w zupełności. Opowiadań jak zwykle jest kilka, dotyczą tego co zwykle, czyli mamy akcję we współczesności, ale wchodzą tam w akcje motywy fantastyczne w oparciu o motywy historyczne, czyli wydarzeń z przeszłości, nawet tak niezwykle trudnej jak motyw getta warszawskiego i Oświęcimia w czasie drugiej wojny światowej, do którego mieli trafić Szlomo i Nataniel, ale udało im się szczęśliwie uciec z transportu. W jednym z opowiadań. Do wydarzeń z tejże wojny nawiązuje motyw gazety „Kurier Warszawski” w tytułowym opowiadaniu. W jednym z opowiadań osobiście pojawił się Józef Piłsudski wykazując się zaskakującą przenikliwością co do odwiedzin z dalekiej przyszłości, pojawiają się intrygujące spekulacje, jakim czortem nastoletnia chinka w dodatku z domieszką krwi mulata może być polką katoliczką? i co z tego będzie wynikało? A więc prowokacyjne pytanie czym jest polskość? Każde opowiadanie ma swoją specyfikę. W większości z nich pojawia się magister archeologii Robert Storm zajmujący się czym w rodzaju roboty detektywistycznej, która dotyczy zainteresowań głównego bohatera, czyli historii, archeologii itp., no i prowadzeni antykwariat, chomikując, sprzedając, wymieniając różne dobra przeszłości, które Robert nabył, czytaj znalazł lub został obdarowany w czasie swoich poszukiwań. To jest praca na zlecenie niemało płatna, więc otrzymuje również za swoją pracę gratyfikację finansową. To tak ogólnie warto było wspomnieć co tam ciekawego autor w tym tomie opowiadań zawarł. Ja jak zwykle swoim zwyczajem zajmę się nieco bliżej jednym z opowiadań. Pozornie te wszystkie opowiadania są stosunkowo proste w swojej formie, acz potrafią zaskakiwać głębią, do której zapewne czytelnik sam jest w stanie dotrzeć i nie ma potrzeby wczuwać się w tego typu analizy. 


Proponuję przyjrzeć się jednej z tych krótkich form literackich zatytułowanej „Harcerka”. Motyw mamy taki, że mogłaby to być kontynuacja „Berserka” Pawła Majki, ewentualnie „Bastionu” Kinga, mi kojarzy się również z książką „Droga do wieczności” Jacka McDevitt’a. Można by wymieniać bez liku całą tego typu podobną literaturę za gatunku fantastyki postapokaliptycznej. W książce zatytułowanej „Berserk” mamy tajemniczą chorobę polegającą na tym, że ludzie ześwirowali i niespodziewanie zaczęli się zabijać nawzajem. Trwało to na całym globie kilka tygodni w efekcie cywilizacja się zwaliła, bo przetrwało raptem kilka procent ludzkości, z czego znaczną cześć wkrótce wyniszczyły epidemie tzw. zwyczajnych chorób. U Kinga ten proces też jest szczegółowo opisany i w efekcie tworzenie nowego świata. Natomiast Mc Devitt pisze o tym co było kilkanaście stuleci lat później. Nie ma co tu się drobiazgowo rozwodzić na ten temat, bowiem wspomniane książki zrecenzowałem, chodzi tu tylko o zasygnalizowanie problemu. W opowiadaniu „Harcerka” mamy rzeczywistość gdzieś około stu lat po globalnej katastrofie. Ta rzeczywistość powoli się kształtuje, po latach anarchii i rządów organizacji typowo mafijnych tworzą się, historycznie podobne procesualnie do kształtowania się feudalnego średniowiecza, tworzy państwowe, na początku są to wręcz mikroskopijne państewka o zasięgu jednego miasta, czy nawet jednej dzielnicy czy osiedla, potem co ambitniejsi watażkowie podporządkowują sobie słabszych sąsiadów i tworzą się powoli państwowe byty o zasięgu regionalnym. W opowiadaniu mamy nawiązanie stosunków dyplomatycznych dwóch potęg, czyli Warszawy, którą rządzi książę Oskar, i reprezentująca Lublin księżniczkę Malwinę. Więcej dowiadujemy się o miejscu akcji, czyli o Warszawie, o której wiemy, że w porównaniu z Lublinem jest, potocznie mówiąc, sto lat za murzynami, ale władca Warszawy jest księciem ambitnym o wyrafinowanych cywilizacyjnie aspiracjach i wie wszystko co dzieje się w Lublinie np. że odbywają się tam koncerty muzyki klasycznej i nie tylko, wydawane są gazety, które tajnymi kanałami docierają do Warszawy. Książę przykłada dużą uwagę do książek, za spalenie książki grozi najsurowsza kara, spalenie na stosie, które poszukiwacze, szabrownicy i inni którzy zapuszczają się w ruiny byłej wielkiej metropolii, stolicy kraju, i zbierają co się da. Można mieć nadzieję, że przechowywane książki są w przyzwoitych warunkach, żeby mogły przetrwać dla potomności. W sumie sam książę mówi w rozmowie z księżniczka z Lublina, że te książki są trudne do zrozumienia, bo nie ma już urządzeń. Dajmy na to co byłby w stanie zrozumieć z książki zatytułowanej „Zero”, gdzie wałkuje się motywy informatyczne, internetowe, aplikacji na smartfony, smartwatche i okulary? Internet co prawda przetrwał, ale służy tylko i wyłącznie do celów strategiczno – wojskowych i ci którzy mają do neta dostęp się do tego nie przyznają. Dla zwykłych ludzi to science fiction. Pisana jest kronika z której wraz księżniczką Malwiną czytelnik dowiaduje się co się działo w Warszawie. Nagłą globalną epidemie przetrwało 1 % światowej populacji, podobnie było na ziemiach polskich. To co nazywamy cywilizacją zawaliło się w ekspresowym tempie. I liczne niedobitki musiały sobie radzić. Tytułową bohaterką jest nastoletnia harcerka o imieniu Hydropatia, która towarzyszy wszędzie księżniczce Malwinie, trafia nawet na dwór księcia Oskara w Ujazdowie. Autorowi chodzi o to samo co Głuchowskiemu, że pewne idee mają usilną moc przetrwania, która jeszcze nie raz człowieka w przyszłości zaskoczy. Jak widać koncepcja skautingu przetrwała nawet apokalipsę. O harcerzach jest mowa również w zaskakującym opowiadaniu „Plama”, Robert Storm głowi się czy to rzeczywiście za komuny odkryto głęboko w ziemi szczątki statku kosmicznego? Jak było? Wracając do wiodącego w mojej recenzji opowiadania Pilipiuka księżniczka Malwina poznaje barbarzyńskie, oczywiście z jej punktu widzenia, obyczaje polityczne elit warszawskich. A czytelnik głowi się czy stosunki dyplomatyczne z Lublinem zostaną nawiązane? Odpowiedzi możemy się domyślać, jej tam nie ma, że są mocne przesłanki, że jednak do tego dojdzie. Książe Oskar snuje ambitne plany spacyfikowania sterowcami najbliższych sąsiadów, watażków i wzbogacenia się ich kosztem pod katem terytorialnym. Czy któryś z potomków księcia Oskara odbuduje Polskę? I tu nietrudno o spekulatywną odpowiedź, bo już jest mowa o islamistach z Zachodu, którzy zapuszczają się na nasze tereny i pas radioaktywnej ziemi niczyjej w okolicach Wrocławia. powoli przestanie być sensowną granicą i trzeba będzie pobudować nowy limes. 

Jak ktoś czytał książki Pilipiuka będzie wiedział czego się po tej książce spodziewać. Natomiast czytelnicy, którzy z twórczością autora nie mieli okazji się jeszcze zapoznać może ich ta moja recenzja zachęcić. Książka jest lekka, przyjemna, czyta się w miarę szybko, do takich tego typu książek warto czasem zajrzeć w przekonaniu, że niekoniecznie musi to być czas stracony. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz