piątek, 28 czerwca 2019

Jean d'Ormesson, Historia Żyda Wiecznego Tułacza

Jean d'Ormesson,


Historia Żyda Wiecznego Tułacza




Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 1994 r.
ISBN: 8370827306
liczba str.: 624
tytuł oryginału:  L'histoire du Juif Errant
tłumaczenie: Krystyna Szeżyńka -Maćkowiak
kategoria: literatura piękna


recenzja opublikowana na: 


https://www.facebook.com/groups/829004030782178/850535885295659/?comment_id=868662046816376&notif_id=1561659255891218&notif_t=group_comment_reply


http://lubimyczytac.pl/ksiazka/50564/historia-zyda-wiecznego-tulacza/opinia/52118682#opinia52118682                                           




Z racji, że kolejna, czerwiec 2019 r., comiesięczna edycja Book -Trottera przypadła na literaturę francuską, to z tej racji przyszedł mi do głowy oryginalny pomysł odnośnie wyboru książki. „Historia Żyda Wiecznego Tułacza” Jean d’Ormessona, czekała ładnych parę lat aż się zdecyduję, akcja literacka sympatycznej koleżanki Kasi to dobry moment, żeby się zmobilizować i zmierzyć się z tą dosyć grubą książką. Krótko mówiąc ta książka to prawdziwy literacki historiozoficzny, bo jak się okazuje można kreować koncepcje z zakresu filozofii historii również na sposób typowo literacki. Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, że ta książka to prawdziwy opus magnum autora. Na każdej stronie książki widać ten niesamowity kunszt pisarski, i fakt, że książka jest napisana z niesamowitą maestrią, artyzmem doskonałym po prostu. Ta książka jest tak niezwykle cudowna, głęboka, pełna niezwykłych przemyśleń, że właściwie każdy z czytelników powinien udać się w tą fascynującą literacką podróż z tytułowym bohaterem przez ostatnich 2000 lat historii powszechnej, nie tylko europejskiej, ale globalnej i wgłębiając się w przeżycia głównego bohatera. No i zadajemy wraz z autorem i bohaterami mnóstwo pytań. Coraz to nowych pytań bez odpowiedzi z zakresu filozofii i religii, etyki, moralności, itp. Chociażby takie jak, jak można tak przekląć człowieka za pieprzony kubek wody, którego Zbawiciel na męce drogi krzyżowej nie otrzymał od Ashawerusa, którego podejście do kwestii Jezusa z Nazaretu, nie różniło się nic a nic od tego jakie mieli ci którzy krzyczeli „Uwolnij nam Barabasza”, „Ukrzyżuj go” itp. Wiemy przecież, że Jezus miał wybór, dał się zdradzić Judaszowi, pojmać rzymianom, wymęczyć haniebny wyrok od Poncjusza Piłata, dostać baty od oprawców, pójść drogą krzyżową, nie dostać wody od Ashawerusa, szewca i odźwiernego będącego na etacie Poncjusza Piłata, czyli naszego Żyd wiecznego tułacza i umrzeć za świat. A mimo to i Judasz jest przeklęty na wieki, Żyd wieczny tułacz również, Poncjusz Piłat po trosze też, bo zmarnował trochę bezcennej w tropikach wody na umycie rąk. Dlaczego?




To wieczne, tzn. prawie wieczne, życie Żyda wiecznego tułacza, jest zarówno przyjemne, ale też trudne, jak każde ludzkie życie, jest przepełnione radościami , ale też niesamowitym cierpieniem. Tyle, że on ma już tego dosyć chce umrzeć jak normalny człowiek, a nie jest mu to dane, mimo, że przechorował wszystkie możliwe choroby, przeżył tortury, wszelkich katów żyjących we wszystkich epokach, wiemy, że trafił w łapska słynnego inkwizytora Torquemady i był chyba jedynym winnym zbrodni herezji, który przeżył wszystkie atrakcje, nawet ożywcze płomienie, które miały zbawiać dusze. Wiemy też, że naziści nie zdołali naszego bohatera wykończyć, a przecież byli genialnymi fachowcami w przemysłowym mordowaniu ludzi, w tym rodaków naszego bohatera. Przeżył również wiele bitew, iście krwawych widowisk, wygranych i przegranych. Tytułowy Żyd miał wiele personaliów, narodowości, był, bogaty, biedny, niesamowicie wykształcony, miał wiedzę wystarczającą zapewne na zdobycie, przez pełną procedurę, kilku tytułów profesorskich. Możliwe, że gdyby chciało mu się pograć w szachy, z samym Magnusem Carlsenem nie byłby bez szans. Na swojej drodze poznał władców znanych nam tylko z kronik, monografii i powieści historycznych. Mało tego istnieje uzasadnione podejrzenie, że w napisaniu wielu książek miał udział Żyd wieczny tułacz, zachodzą podejrzenia, że niektóre z nich sam napisał, na warsztat krytyczny zostały wzięte „Baśnie tysiąca i jednej nocy” Dociec można, że ktoś spędził na wschodzie wiele lat i poznał wszystko od podszewki, a jednocześnie znał z autopsji kulturę zachodnią. To istny fenomen literacki. Podobnie sprawy się mają z wybitnymi dziełami sztuki przedstawiającymi ostatnie dni życia Jezusa Chrystusa, które znajdują się w kościołach i muzeach. On wiedział na ile te koncepcje artystyczne mają sens, często chwali artystów, czyżby oni również czerpali z tej wiedzy jaką miał ten niezwykły człowiek który przez tysiące lat szwęda się po świecie i będzie to robił długo jak zapowiedział mu Jezus. Żyd wieczny tułacz duma czy jego tułaczka skończy się jak Ziemie szlag trafi czy będzie musiał również peregrynować przez calutki, niezgłębiony, pieprzony kosmos, opowiadając ufokom i kolonistom z Ziemi o swoich sprawach? Nasz bohater zna każdą ścieżkę na globie, bo ją przemierzył i to nieraz. Mało tego wiemy z książki, że w materii podbojów miłosny sam Giacomo Casanowa to przy Żydzie wiecznym tułaczu cienki bolek, wszyscy arabscy szejkowie razem wzięci również, bo ten nie jest w stanie wszystkich kobiet jakie miał zliczyć, pewnie dałoby się nimi zasiedlić jakieś ładne współczesne miasteczko. To z grubsza tyle, bo tych historii, których jest niezlicznona ilość, nie da się, ani opowiedzieć, ani rozłożyć akcentów, bo dla kogoś jeden motyw będzie ważny, a dla kogoś innego inny. Co do wspomnianego motywu najsłynniejszego na świecie nazarejczyka urodzonego w Betlejem smaczku dodaje fakt, że ten namiętnie kochał się w Marii Magdalenie, od której nie dostał czego chciał, o ta uważał Ashawerusa za przyjaciela, mimo, że miało ją od zatrzęsienia mężczyzn różnych narodowości, a potem ona nawróciła się, została uczennicą Zbawiciela, co wkurzyło zazdrosnego potencjalnego kochanka słynnej ladacznicy i wtedy kiedy nadeszła ta chwila poszło „spieprzaj dziadu” czy coś w ten deseń. 





Szymon Fusganger, oczywiście to jedno z wielu personaliów naszego głównego bohatera, gdzieś w latach 80 XX stulecia zatrzymał się w Wenecji, poznał tam Marię Magdalenę, ta zbieżność imion z jego ukochaną sprzed dwóch milleniów, go niezwykle zaintrygowała. Szymon ma zawsze przy sobie banknot tysiąclirowy, Mamy też jednego z narratorów, jednym jest sam Żyd wieczny tułacz opowiadający historię swojego życia, ale także jest nim ukochany Marii Magdaleny, tej z Wenecji, żeby nie było pomyłki, Piotr. Ten zabieg literacki był konieczny, żeby czytelnik „usłyszał’ tą opowieść z perspektywy człowieka współczesnego. No i to jak miło sympatycznie spędzali czas spacerując po Wenecji i popijając wino w restauracjach gdzieś nad kanałami miasta na wyspach. 

Upływają dni para słyszy coraz bardziej nieprawdopodobne historie, o tym, że był przyjacielem św. Franciszka z Asyżu, albo o tym, że z Kolumbem na Santa Marii płynął do Ameryki, że w Ugandzie, wraz z Mosadem i komandosami z Izraela próbował uwolnić jeńców z porwanego przez terrorystów samalotu, i wiele, wiele, wiele, wiele, nieskończenie wiele historii z różnych czasów i miejsc, w Polsce był lekarzem, we Francji ogrodnikiem, gdzieś tam jeszcze szlachcicem, gdzieś indziej był tak bogaty. Po prostu znosi to co przynosi mu los, czasem są to prześladowania, bo ileś osób z każdego pokolenia go rozpoznaje nie wiedzieć jakim czortem, czasem choroby, czasem szczęście, czasem podróż na morzu, czasem wyprawa kupiecka na Jedwabnym szlaku, czasem służba w wojsku itd…



Nie ma opcji, tą książkę trzeba koniecznie przeczytać i po prostu zachwycić się nią. Rewelacja.









czwartek, 20 czerwca 2019

Ben Kane, Srebrny orzeł


Ben Kane, 


Srebrny orzeł



cykl: Kroniki zapomnianego legionu, t. 2




Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 
Data wydania: 2015 r. 
ISBN: 9788324034192
liczba str.: 624 
tytuł oryginału: The Silver Eagle
tłumaczenie; Arkadiusz Romanek 
kategoria; powieść historyczna



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:





W drugiej części „Kroniki zapomnianego Legionu” Bena Kane’a mamy motyw niezwykłej peregrynacji głównych bohaterów po trzech, a nie dwóch jak do tej pory czytelnik przypuszczał, kontynentach. Czyli Tarkwiniusz, Romulus i Brennus przemierzyli prawie cały znany starożytnym ludziom świat w dodatku podążali szlakami wojennymi jednego z najlepszych wodzów wszechczasów Aleksandra Wielkiego. Żyli w czasach kiedy inny człowiek Gajusz Juliusz Cezar aspirował do odegrania poważnej konkurencji wobec wybitnego macedończyka. 

Wszędzie gdzie się dało, legiony Cezara, wykazywały się na polu walki. W tej książce mamy bitwę po Alezją, gdzie rzymianie rozgromili liczniejsze wojska rebeliantów galijskich pod wodzą Wercyngentoryksa, bitwa była toczona ze zmiennym szczęściem i sam Cezar dodawał swoim wojskom otuchy i to przechyliło szalę na korzyść rzymian. Dalej była wojna domowa i destabilizacja republiki, wiadomo czym to się skończyło. Przywróceniem monarchii na kolejnych kilkaset lat, jeśli liczyć wschodni Rzym to nawet półtora tysiąclecia. 



No ale wracajmy na azjatyckie rubieże imperium partyjskiego, gdzie autor zostawił swoich bohaterów w pierwszym tomie. Tarkwiniusz wypłynął na tym, że ma wizję, co uchroniło partów od wielu porażek, jednak jak widać najlepszym wróżom i wizjonerom itp. zdarzają się okresy zmniejszonej aktywności co irytowało partyjskich wodzów, wybór Tarkwiniusz miał jeden, albo coś zrobi, że będzie miał wiarygodne wizje, albo on i jego dwoje kumpli zginą. Pomóc miał w tym bóg Mitra, znany nie tylko na wschodzie, ale także w samym Rzymie. Bo jak się dowiemy, nie tylko Romulus i jego kumple przyjmę wiarę w Mitrę, ale również Fabiola trafi do mitreum dozna objawień co do losów jej brata. W sumie to co zrobiła było dla kobiet zabronione, ale widać Mitra był łaskawy i otoczył ją szczególnymi względami. Wynika z tego wszystkiego, że mimo, że wraz Romulusem i jego kumplami czytelnik podążył na kartach książki na wschód to jednak nie opuściliśmy Rzymu. Fabiola wybranka Brutusa mieszka w Pompejach, spokojnie to ponad sto lat przed wybuchem Wezuwiusza, więc siły natury jej nie zagrażają. Za to naraziła się łowcom niewolników, bo uratowała zbiegów przed śmiercią. Potem już podąża wraz z Brutusem za Juliuszem Cezarem, przekonuje się, że podobieństwo Romulusa do Juliusza Cezara nie jest przypadkowe, co ciekawe tą samą intuicję ma etruski wróżbita Tarkwiniusz. Trafia do Grecji, potem do Egiptu. W Etiopii w tym czasie wylądowali, Tarkwiniusz i Romulus, Brennus zginął gdzieś na wschodzie. Czy brat i siostra spotkają się w tym wojennym zamieszaniu w Aleksandrii? Gdzie Cezar broni nie tylko interesów Rzymu, ale przy okazji swojej ukochanej królowej Egiptu Kleopatry. Ciekawie było o tym motywie w książce Christiana Jacq’a zatytułownej „Sen Kleopatry”, tutaj w drugim tomie Kleopatra o dziwo się nie pojawia, tego typu przyjemności autor zachował na ostatni tom. Jak widać ten romans dwóch wybitnych postaci historycznych musiał również u Bena Kane’a też się pojawić. 


Książka jest niezła, jak w każdej powieści historycznej, postaci fikcyjne trafiają w wir historii, uczestnicząc w wydarzeniach historycznych, po drodze mają jakąś styczność z postaciami historycznymi, różnie kreowanymi przez autorów powieści historycznych, często w taki sposób, żeby pasowało do koncepcji pisarzom, no i były dobrze dorabiane ideologie, typu jakieś wątki interakcji z bohaterami fikcyjnymi, a więc siłą rzeczy ich być nie mogło. Jednak przecież prawidła powieści historycznych są takie, że muszą w nich być wydarzenia historyczne, bo gdyby jakimś czortem w książce np. Cezar przeżył zamach w 44 r. p. n. e. ten numer by nie przeszedł, bo nie byłaby to już powieść historyczna. Wynika z tego, że pewne realia historyczne musiały się w książce pojawić, najbardziej zaskakuje motyw zapomnianego legionu, który walczył w różnych barwach gdzieś na pograniczach Indii i Chin. Nasi bohaterowie musieli uciekać, bo jak nietrudno się domyśleć, koledzy z armii odkryli że Brennus i Romulus byli gladiatorami, czyli niewolnikami i nie byli godni służyć, nawet w zapomnianym legionie na końcu świata. 


Przypuszczam, że jak ktoś przeczytał pierwszą część trylogii, dwie pozostałe przeczyta z rozpędu, bo ta przygody które przeżywają główni bohaterowie są ciekawe. Postaci autor świetnie kreuje, w sposób niezwykle barwny ujawniając wszelkie możliwe emocje, które popychają bohaterów do dobrych i złych czynów. Książka jest dobrze napisana, czytelnik wciąga się w czytanie.

niedziela, 16 czerwca 2019

Bill Clinton, James Patterson, Gdzie jest prezydent

Bill Clinton, James Patterson,




Gdzie jest prezydent




Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 
Data wydania: 2019 r.
ISBN: 9788324055456
liczba str.: 544
tytuł oryginału: The President is Missing
tłumaczenie: Karolina Rybicka
kategoria: thriller, political fiction




recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl


http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4870137/gdzie-jest-prezydent/opinia/52050376#opinia52050376  







Na książeczkę trafiłem całkiem niedawno i nie było opcji, trzeba było ją zgarnąć z biedronkowej półeczki z książkami, przytargać do domu i oczywiście zrecenzować. Zaintrygował mnie zarówno tytuł książki „Gdzie jest prezydent” , no i autorzy. Obydwu autorów zapewne nikomu z was moi drodzy czytelnicy przedstawiać nie trzeba. Pierwszym z nich jest były prezydent USA Bill Clinton, a drugim znany twórca piszący thrillery James Patterson. Intuicja czytelnicza mnie nie zawiodła, z tej współpracy musiało wyjść coś niesamowitego i tak dokładnie jest. Mamy ciekawy mix literacki, z grubsza to co kombinuje Marc Elsberg w książkach „Blackout” i „Zero”, z motywami znanymi z literatury political fiction. Mamy do czynienia z zagrożeniami o których możemy poczytać w obydwu książkach, z tą różnicą, że jeszcze na dosłownie ostatnią chwile, wręcz na wczoraj, da się ich uniknąć, trzeba tylko malutkiego drobiazgu - cudu. Głównym bohaterem jest prezydent Duncan. Czas akcji niezbyt odległa przyszłość, możemy wyczytać, że niedługo po zakończeniu urzędowania w Białym Domu przez Donalda Trumpa. Dokładnie kilka dni, w czwartek 10 maja wszystko się zaczyna, sobota 12 maja to planowana przez islamistów Sobota w Ameryce lub jak kto woli Wieki ciemne. 

Miejsce Biały Dom, w Waszyngtonie i tajny Niebieski Dom gdzieś w Wirginii, jest też kilka innych miejsc w Stanach i na całym globie, a także przestrzeń wirtualna, bo jak możemy się dowiedzieć chociażby z tej książki coraz częściej zdarza się, że Internet jest przestrzenią do prowadzenia jak najbardziej rzeczywistych wojen i to na tyle skutecznych, że są w stanie niszczyć całe państwa, supermocarstwa również. Tak więc nowe czasy, kiedy na froncie biega się nie tylko z kałachem w garści, ale także z komputerem, czy to sterując drony, zabijając ludzi na drugim końcu globu, ale także atakując lub broniąc państwa w przestrzeni wirtualnej, dzieje się tak ponieważ my ludzie coraz bardziej uzależniamy się od Internetu, a liczba urządzeń na świecie do neta podłączonych liczy się w miliardy i ta liczba rośnie coraz bardziej z zawrotnym tempie. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu jak ktoś chciał zaatakować wrogie państwo lub wywołać rebelię we własnym dbał o to, żeby opanować media, teraz funkcję opiniotwórcze spełniają media internetowe, nie tylko te informacyjne, ale także social media. O tych procesach w szczegółach pisał Elsberg i już dziś wiemy, że ta koncepcja nie jest wcale SF, to rzeczywistość. Wynika z tego, że z każdym rokiem hakerka wojenna wszystkich państw na globie i organizacji terrorystycznych będzie coraz bardziej rozbudowana. 




Nie trudno się domyśleć, że kłopoty sprawiają organizacje islamskie, jest to organizacja zwana Synowie Dżihadu, liderem tej grupy jest Suliman Cindoruk i ma on ambicję zniszczyć Stany Zjednoczone Ameryki, on i jego mocodawcy uważają, że świat bez dominującej Ameryki będzie piękniejszy, a synowie Allaha wreszcie będą mogli się zjednoczyć odbudowując silny kalifat, który być może w przyszłości będzie kontynuował dzieło sułtanów tureckich, a także muzułmanów z Al – Andaluze, czyli Hiszpanii, czyli podbiją kawał Europy. Po drodze zapewne wierni wyznawcy prorok Mahometa uporaliby się z Izraelem, które wspiera USA, no ale to są tylko spekulacje, i na szczęście nie udaje się ideologom i praktykom dżihadu spełniać swoich mrzonek.




W książce mamy aferę, prezydent Duncan, zadzwonił do islamisty, wspomnianego Sulimana Cindoruka, opozycyjna partia chce doprowadzić do impeachmentu, czyli wyrzucenia prezydenta z Białego Domu, na czele tej frakcji stoi przedstawiciel Izby Reprezentantów Lester Rodes, przewodniczący senackiej komisji specjalnej, bardzo wpływowy polityk. Prezydent uznał, że stojąc w sytuacji kryzysu na niespotykaną dotąd skalę musi działać nieszablonowo, a to przecież dopiero początek atrakcji. Akcja się rozkręca pędzi coraz prędzej, administracja prezydenta jest pod coraz większą presją. Czytelnik poznaje plan terrorystów, czyli zainfekowanie całej informatycznej Ameryki jakimś paskudnym wirusem nie do usunięcia, a przynajmniej tak się wydaje. Nad sprawą głowią się najlepsi informatycy, hakerzy i inni spece z branży komputerowej. Czy okażą się lepsi od celebrytów hakerskich, których zdołał ściągnąć do siebie lider Synów Dżihadu? Ostrzec amerykanów zamierzają Nina i Augi, hakerzy, którzy współpracowali z islamistami, jednak wyrazili swoje votum separatum, uważając, że Suliman Cindoruk i jego ekipa posunęli się za daleko. W czasie wyłączenia prądu na stadionie i strzelaninie dowiadujemy się, że Nina umiera, Augi przeżył, zabrała go ekipa prezydenta. Terroryści wysyłają też kobietę, pseudonim Bach, która jest płatną zabójczynią, na jej potencjalnych ofiar liście znalazł się sam prezydent Duncan. Czy zostanie zatrzymana? Smaczku całej tej intrydze dodaje fakt, że w Białym Domu jest zdrajca, i to na wysokim szczeblu, tak więc stąd decyzja o przeniesieniu prezydenta, doradców, grupy informatyków i hakerów do Niebieskiego Domu, żeby pokrzyżować zdrajcy szyki. 





Akcja pędzi, trwa odliczanie, mamy 30 minut do aktywacji wirusa, żeby temu zapobiec trzeba w tym czasie znaleźć właściwe hasło i je wpisać, żeby ocalić kraj przez informatycznym łubudu! Dadzą radę?





Książka jest świetna. Z jednej strony mamy terrorystów, szef grupy zaciera ręce czeka na zamieszanie, i swój chwalebny wkład w dżihad, żeby pokonać szatana z Zachodu, informatycy piją najlepsze alkohole zajadają kawior, dobierają się do luksusowych prostytutek. W ramach nagrody rzecz jasna. Amerykanie, całe NATO, także Rosjanie, bo sami się przestraszyli tego, że marzyli o pokonaniu wroga z Ameryki, współpracując z grupą Sulimana Cindoruka. Prezydent Duncan im dał jasno do zrozumienia, że wrogowie którzy przyłożyli rękę do tego bałaganu zbiorą tęgi łomot. Czy w ramach reakcji dojdzie do III wojny światowej? Czy terroryści zostaną złapani, no i kto jest tym zdrajcą? Wszystkie te pytania znajdziemy w książce, co z odpowiedziami. Warto się samemu przekonać. No i przede wszystkim atutem tej powieści jest świetnie wykreowany główny bohater, prezydent, człowiek chory na raka, dopiero co odłączony od kroplówek i działając pod wpływem silnych leków musi ratować kraj i nie oszukujmy się cały świat. Bo jakby to powiedział prezydent autor „gospodarka durniu”, dodać można globalna gospodarka, ktoś kichnie w Tokio, ktoś inny w Pretorii, a ktoś jeszcze w Buenos Aires i światowy kryzys gospodarczy gotowy. Gospodarka światowa bez Ameryki załamałaby się w ciągu kilku godzin zapewne. No ale, że ekonomistą nie jestem, nie mam zamiaru tego typu tez ex cathedra wygłaszać. Książkę koniecznie warto przeczytać. Polecam