niedziela, 29 marca 2020

Dominik Sokołowski, Kwiat paproci

Dominik Sokołowski, 


Kwiat paproci 


cykl: Kroniki Arkadyjskie, t. 1 







Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 2012 r.
ISBN:   9788375108842
liczba str.: 400
tytuł oryginału: --------------
tłumaczenie: -----------
kategoria: fantasy




recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/145920/kwiat-paproci/opinia/57014448#opinia57014448    








Trafiłem w bibliotece na trylogię „Kroniki Arkadyjskie” Dominika Sokołowskiego, historyka z wykształcenia i pasjonata książek fantasy, oraz debiutującego pisarza. W takim przypadku ryzyko zawsze istnieje czy warto się książką zainteresować. Ja wziąłem książeczki do ręki i zabrałem się za czytanie pierwszego tomu  zatytułowanego „Kwiat paproci”. Mamy tutaj w książce fantasy historyczne realia średniowiecznego Konstantynopola. Stolicą tysiącletniego Imperium Arkadyjskiego jest Chrystopolis, motyw religii Sotera jest dosyć ciekawie, szczegółowo pod katem funkcjonowania instytucji kościelnych, duchownych, zakonów, inkwizycji, ale nawet teologii jest dość szczegółowo rozpracowany. Wiemy, że imperium jest w stanie rozkładu, budżet państwa świeci pustkami. Władzę cesarską zdobyta została na skutek zamachu, zamordowano regentkę Eirene. Władzę przejął dowódca legionów Nikeforos, który dobrze przeprowadził kampanię wojenną barbarzyńcami. To jest znane bardziej z historii starożytnego Rzymu. Zamach się powiódł nowy cesarz przejął władzę, ale jak to bywa jest jakieś ale… Przeżył legalny następca tronu na tą chwilę Isaksios ma 6 lat. Ale wierny centurion, oficer legionu, Łamignat zabrał chłopca i ukrył gdzieś po za granicami imperium. Chłopak przeżył, minęło 10 lat i młody następca, ma zamiar odebrać uzurpatorowi swoje i odzyskać tron, który należał do jego ojca Andronikosa, potem władzę sprawowała w jego imieniu jego matka Eirene. Wtedy zaczyna się akcja. Ciekawostką jest, że to uniwersum jest bardzo bogate mapa przypomina do złudzenia Europę, spory kawałek Azji i Afryki, i tych lokacji gdzie ma miejsce akcja jest naprawdę sporo. A to jest dobry prognostyk na kolejne dwa tomy.




Wątków jest sporo najciekawszy jest motyw Isaksiosa, któremu po 10 latach pobytu na bezpiecznym odludziu znudziło się i doszedł do wniosku, że władzę trzeba odzyskać. Powrót do Chrystopolis jest ciekawy, z przygodami, chociażby rozprawienie się ze smokiem Draugiem. W końcu bez smoków trudno sobie wyobrazić dobrą fantasy i autor o tym wie. O dziwo, mimo, że kościół działa prężnie mamy pełno magów i co niektórzy dobrze żyją z hierarchią i dobrze służą sprawie Sotera. Ciekawą bohaterką jest młoda kobieta Michelle, która została szpiegiem inkwizycji i miała wyznaczone zadanie, trafiła w szeregi pewnej groźnej sekty i miała donieść szefowi Inkwizytorium co oni za szatańskie spiski wymyślają. Ciekawych jest jeszcze kilku, akcja dzieje się też nie tylko w stolicy, na obrzeżach imperium, ale też w całkiem odległych krajach tego uniwersum. Pod koniec imperium szykuje się wojna z Laszkią. Autor w dobrym momencie zakończył ten pierwszy tom, czytelnika interesuje jak się poukładają losy bohaterów, wszystkich intryg politycznych, no i całego uniwersum. Klimat książki jest dość mroczny, a w dodatku rozchodzi się o jakieś przepowiednie dotyczące końca świata. I to co się dzieje w książce zdaje się te teorie potwierdzać. Odnosi się to mentalności średniowiecza, że ludzie żyli w przeświadczeniu, że kres czasów jest bliski, a różne zjawiska, przyrodnicze, cykliczne epidemie, przepowiednie zdawały się te koncepcje potwierdzać. Ciekawe co będzie w tym cyklu w tej materii.


Czytelnik po lekturę pierwszego tomu nie ma wątpliwości, że warto kolejne tomy czytać. Książka jest fascynująca. Autor w sposób interesujący wykreował swoich bohaterów, jest ich wielu, bardzo różnych i to sprawia, że książkę „Kwiat paproci” dobrze się czyta i zaraz zabieram się za lekturę kolejnych tomów trylogii. Książka jest ciekawa. Polecam.


sobota, 28 marca 2020

Marc Elaberg, Chciwość

Marc Elsberg, 


Chciwość



Wydawnictwo: W. A. B.
Data wydania: 2019 r. 
ISBN:  9788328071476 
liczba str. 464 
tytuł oryginału:  Gier
tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska - Sadowska
kategoria: thriller



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4898408/chciwosc/opinia/56985753#opinia56985753    







Książki Elsberga są bardzo specyficzne, autor głowi się i głowi, i duma jakie tu zagrożenie dla ludzkości wyspekulować i napisać o tym ciekawie, bardzo wiarygodnie i przekonywująco. Najczęściej to są dobre książki. Na razie nie zdecydowałem się tylko na recenzowanie „Elisy”,choć problem m. in. Produktów rolnych modyfikowanych genetycznie GMO i co za tym może iść jest ważny i ciekawy. W „Chciwości" mamy literacką próbę uchwycenia motywów typowo ekonomicznych. Bo na pewno wszyscy podlegamy regułom ekonomii, wahań koniuktur, a już w szczególności interesuje nas dlaczego jedni są bogaci, a inni są biedni. Czytałem kiedyś książkę Landesa „Bogactwo i nędza narodów”, tą pozycje w tym kontekście warto poznać. Mamy tam podejście do problemu z historycznego, socjologicznego i oczywiście ekonomicznego punktu widzenia. Elsberg podszedł do problemu troszkę inaczej zastosował pewne modele ekonomiczne chociażby przy zastosowaniu teorii matematycznych. Mamy np. teorię gier, teorię decyzji, ale też co ciekawe zastosowano metodę przypowieści, podobnych, które można znaleźć na kartach Biblii. Autor ustami swoich bohaterów wałkuje motyw, czterech chłopów, dwie kobiety i dwóch mężczyzn: Ann, Dana, Bill, Carl. Wszyscy mieszkają w jednej wsi, mieszkają obok siebie, ich pola pod katem wielkości są identyczne, a mimo to ich zbiory pszenicy troszkę się różnią. Oczywiście autor zakłada, że cała czwórka równie solidnie bierze się do swojej roboty i nikt pod kątem typowo branżowym amatorki nie robi, to bardzo istotne zastrzeżenie. Z czego to może wynikać? I dlaczego ekonomia próbuje wyrównywać różnymi metodami zaistniałe dysproporcje. Dochodzą do tego motywy ekonomiczne takie jak: koniuktury rolnicze, których, oprócz ekonomicznych wahań cen, dużym elementem jest pogoda, idąca za tym też zasoby wodne, jakość gleby, nasłonecznienie itd. I ta przypowieść w miarę prosta, przynajmniej w teorii, też ma dać do myślenia w kwestii globalnego procesu ekonomicznego. Pomysł bardzo ciekawy.



Warto też wspomnieć o wydarzeniach w książce. Ma miejsce prawdopodobnie zabójstwo, w formie wypadku limuzyny, laureata nagrody Nobla, z ekonomii rzecz jasna, Herberta Thomsona, na jednym z kongresów ekonomicznych, który odbywa się w Berlinie. Auto ma wadliwe hamulce, dochodzi do wypadku, dachowania. Ofiary giną. O związek z wypadkiem posądzony jest Jan Wutte. Od kierowcy i pasażera zdążył usłyszeć, że ma poszukać Fitzroi. Szybko go znajduje w jakiejś knajpie. A potem przez całą książkę trwa ucieczka przed policją. Trwa też demonstracja jak to często bywa przy okazji tego typu wydarzeń w którym biorą udział czołowi naukowcy świata, oraz politycy z wielu krajów świata. Więc niewątpliwie na tą chwilę Berlin stanowi wrzący kocioł, w którym nie wiadomo co wybuchnie. Przemówienie Thomsona miało być kluczowe, bo sytuacja ekonomiczna na świecie wyraźnie się skomplikowała i konsekwencje odczują wszyscy. Akcja książki się rozpędza. Strukturą przypomina po trosze książki Dana Browna, bohaterowie działają szybko, bo na wczoraj muszą coś zdziałać, mając na uwadze szereg trudności, no i przy okazji trwa specyficzny dyskurs ekonomiczny. Można odnieść wrażenie, że podobnie jak u ma to miejsce u Browna, w swój dyskurs autor wciąga również swoich czytelników. Do czego to zamieszanie doprowadzi?




Książka jest ciekawa. Niewątpliwie warta przeczytania. Polecam.

czwartek, 26 marca 2020

Andrzej Ziemiański, Virion - Oblawa

Andrzej Ziemiański, 




Virion - Obława




cykl: Virion - Imperium Achai, t. 2 



Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 2018 r. 
ISBN:   9788379643578
liczba str.: 506
tytuł oryginału: ---------
tłumaczenie: --------
kategoria: fantasy



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4852466/virion-oblawa/opinia/57085653#opinia57085653


                                                                                                                       




Virion – szczęściarz, niewolnik Kila, tak podsumował głównego bohatera Viorion, bohatera tego cyklu z „Virionem” w tytule. Druga część „Viron - Obława". Virion trafia gdzieś na obrzeża imperium Luan. Przy okazji wiemy, że akcja ma miejsce przed transformacją, do której przyczyniła się Achaja, kiedy upadły imperia Luan i Troy, i powstało wielkie imperium Arkach. No ale nie wykluczone, że to wszystko przed nami, że autor nawiąże do klasycznego już cyklu „Achaja” i wplącze w przyszłości Viriona – szermierza natchnionego w wielką politykę. No ale są tylko spekulacje dotyczące przyszłości serii, można przypuszczać, że autorowi świetnych pomysłów nie zabraknie. Te które mamy w tej drugiej części są po prostu genialne, a książka jest tak niesamowita, dobrze się czyta, że ciężko się od niej oderwać.



Obława niby motyw banalnie prosty, ktoś kogoś goni, ktoś ucieka, przy czym ci którzy gonią mają miażdżącą przewagę. A ci którzy uciekają, mimo trudności i tego, że mają pod górkę walczą o swoje, o to, żeby uciec i być wolnym. Ale nic z tych rzeczy tu obława jest przedstawiona jako bitwa dwóch wybitnych wodzów lub ewentualnie partia szachów w której biorą udział dwaj arcymistrzowie i o wyniku starcia często decydują niuanse. Po jednej stronie mamy czarownicę Luan, wynajętą przez panią prefekt Taidę. Luna jest osobą wredną, piekielnie inteligentną, cholernie pragmatyczną, jest świetnym taktykiem, no i wytrwale dąży do celu. Po drugiej stronie mamy Viriona, w teorii raczej średnio rozgarniętego absolwenta Gimnazjonu, mający szereg słabości, w tym słaby wzrok, można odnieść wrażenie, że jest troszkę naiwny, ale to wszystko bzdury, bo tak chcą widzieć go wrogowie, i raczej marnie kończą, bo Virion jakoś nie ma ochoty dać się zaszufladkować i zaskakuje wszystkich. Na pewno nie lekceważy Viriona Luna i dlatego jest niebezpieczną przeciwniczką. Virion ma swoją żonę Niki, bestię, zarówno w przenośni jak i dosłownie, bardzo niebezpieczną, można o to spytać tych, który znienacka dali sobie zagryźć gardło i nawet nie wiedzieli kiedy to się stało. No ale trzeba by ich szukać w zaświatach, bo takich atrakcji nie da się przeżyć. Do Viriona przyłączyli się dwaj bandyci Brade i Ashelon. Virion jest po trosze podobny do Achai, bowiem ją też okoliczności zmusiły do opuszczenia wygodnego życia w bogatej rodzinie, i trafiła do armii, przy czym szybko się dostosowywała do nowych okoliczności, Virion w zasadzie też, ale robił to z oporami, bo chciał być sobą, uważał, że bardziej nadaje się do pracy z księgami w rękach niż do wymachiwania mieczem i masakrowania wrogów. No ale chce przeżyć i ta walka o przetrwanie okazuje się mordercza, nie tylko dla zwykłych żołnierzy, ale i szermierz natchniony Thesalos wbrew jego pogardliwemu podejściu do przeciwnika, miał z nim sporo problemów. Jak to się zakończyło? Właśnie dlatego warto sięgnąć po książkę, żeby te opisy starcia z ludźmi Luny znaleźć w książce i się z nimi zachwycić. Majstersztykiem literackim jest też niezwykły pojedynek Luna – Nika. Podsumowując. Dzieje się. A czytelnik może być tylko zachwycony z tego obrotu sprawy.


Podsumowując książka jest rewelacyjna, dobra na czas krążącego po świecie koronawirusa, i wszyscy „siedzimy na rzyci”, jakby to powiedział Geralt i jego kumple z „Sagi o wiedźminie” i ratujemy w ten sposób siebie, innych, może nie ma w tym przesady, że nawet cały świat, w czasie kwarantanny. Takie książki są po prostu super, teraz i zawsze zresztą też. Polecam.







wtorek, 24 marca 2020

Juraj Cervenak, Miecz Radogosta

Juraj Cervenak,


Miecz Radogosta 


cykl: Czarnoksiężnik, t. 2 


Wydawnictwo: Erica
Data wydania: 2014 r. 
ISBN: 9788364185007
liczba str.: 376
tytuł oryginału: Radhostův meč
tłumaczenie: Agata Janiszewska
kategoria: fantasy



recenzja opublikowana na: 


http://lubimyczytac.pl/ksiazka/215512/miecz-radogosta/opinia/56687006#opinia56687006


https://www.facebook.com/groups/829004030782178/


                                                                                                                           





Jak już wspomniałem, marcowa edycja wyzwania Book Trottera będzie miała dwie części. Dlatego teraz biorę się za drugą część cyklu „Czarownik” słowackiego autora Juraja Cervenaka. Właściwie jest to wszystko o czym była mowa w pierwszym tomie „Władcy wilków”, czyli silne zainspirowanie się „Wiedźminem” Andrzeja Sapkowskiego, sam główny bohater wiedźmina przypomina, zanim został czarownikiem był wojownikiem do wynajęcia i robił właściwy użytek z mieczy i innych broni. W tej drugiej części można odnieść wrażenie, że do Rogana powoli dociera świadomość, że został potężnym magiem i może wrogów załatwiać nie tylko mieczem, ale również magią. Na szczęście okoliczności fabularne zmusiły głównego bohatera do użycia magii i wysłania wrogów do diabła. Przyznać należy, że zostało to opisane w książce bardzo efektownie.



Podobnie jak w pierwszej części w tej przygodzie Roganowi towarzyszą wilk Gorywałd i czarownica Mirena Osa, pojawiają się też kapryśni bogowie, którzy za bardzo od tych z mitologii na przykład greckiej się nie różnią. Rogan walczy z księciem Włościsławem, który też służy Czarnobogowi, od bożka dostał wyraźne zalecenie, żeby dał spokój Roganowi, bo on działa z jego woli, no ale ten uznał, że z Roganem musi się rozprawić. Włościsław ciągnie armię silną, bardzo niebezpieczna, wspomaganą magią, stary czarownik Kowir zna się na swojej robocie. Finalnie do starcia musi dojść i mogę sekretnie zdradzić, że będzie się działo.





Ciekawostką jest, że mamy dwa artefakty, obydwa bardzo mocne, z jednej strony wspomniany miecz Radogosta, a także krwawy ogień, jedno i drugie jest używane i to jest ciekawe. W przygodach Geralta artefakt był jeden, nazywał się dziecko niespodzianka, czyli Ciri. Miecze Geralta były według standardów wysokojakościowymi produktami, czyli mahakamski sikhil, nawet podobno były oklepane, o ile to właściwe słowo, jakimiś tajemniczymi zaklęciami. No ale raczej nie miały one jakiś cudownych właściwości jak arturiański Excalibur, a przecież nawiązań do legend arturiańskich u Sapkowskiego nie brakuje. Pojawiają się one również u Cervenaka, chociażby wspomniany miecz Radogosta.





W twórczości Cervenaka nie brakuje pięknych kobiet, które uatrakcyjniają prozę słowackiego pisarza. Czarownica Mirena, znana czytelnikom z pierwszego tomu, która dzielnie wspierała Rogana, naraziła się Perunowi, Czarnobogowi zresztą też. Zapadła w tajemniczą śpiączkę. Czytelnik zastanawia się czy pojawi się w kolejnych tomach? Pojawiają się inne kobiety, które najwyraźniej, kolokwializując, lecą na Rogana. Imiona ciekawe Białosława, Świętomira, Świętosława, która, dziwnym zbiegiem okoliczności, jest siostrą pewnego czeskiego księcia. Nie trzeba nikogo przekonywać, że Rogan gorszy od kolegi Geralta jeżeli chodzi o przygody z kobietami nie jest. Podobnie jak polski bohater bardzo lubi czarodziejki, a i księżniczkami pewnie też by nie pogardził.





Cieszę się, że miałem okazję zapoznać się z twórczością Juraja Cervenaka, i przekonać się, że nasi południowi sąsiedzi całkiem nieźle kombinują z literaturą fantasy. Książkę polecam, warto przeczytać.



                         



wtorek, 17 marca 2020

Terry Goodkind, Całun nieśmiertelności

Terry Goodkind,


Całun nieśmiertelności 




cykl: Kroniki Nicci, t. 2



seria: Uniwersum Miecz Prawdy, t. 19


Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 2018 r.
ISBN:  9788380623699
liczba str.: 560
tytuł oryginału:   Shroud of Eternity
tłumaczenie: Lucyna Targosz
kategoria: fantasy



recenzja opublikowana na lubimycytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4846721/calun-niesmiertelnosci/opinia/56625964#opinia56625964





                                                                       


Wszystko na to, że Terry Godkind miał świetny pomysł napisać nowy cykl w ramach uniwersum „Miecz Prawdy”, ponieważ cykl „Kroniki Nicci” jest troszkę inny i wynikło z tego, że autor miał parę fajnych, oryginalnych, ciekawych koncepcji literackich i to na pewno sprawiło, że czytelnikowi przyjemnie się zgłębia te nowe przygody czarodziejki Nicci i jej przyjaciół byłego proroka, czarodzieja chwilowo pozbawionego daru, Nathana i Bannona ich nowego znajomego. Oraz wielka, drapieżna kocica Mraau, z którą Nicci w tajemniczy sposób jest połączona. Autor z tego cyklu zrobił powieść drogi, co prawda we właściwym cyklu były elementy tej koncepcji, jednak ten cykl niemal w całości to peregrynacja po niezmierzonych, niezbadanych rubieżach Starego świata, i opowiadanie wszystkim, że lord Richard Rahl zrobił porządek i będzie ładnie pięknie, będzie pokój, wygrało dobro itd. Jest też oczywiście typowe idee fixe Goodkinda, czyli mowa jest spora o koncepcji wolności, którą obwieszcza wszystkim właśnie Nicci. Celem tej misji jest sprawdzenie, czy lokalni watażkowie podporządkują się woli władcy wielkiego Imperium D’Hara. Jeżeli dyplomatyczne przekonywania pięknej blond czarodziejki okazały się nieskuteczne Pani Śmierci zobligowana jest do użycia siły magicznej, której lekceważyć nikt nie może. Już nie mówiąc o tym, że lord Rahl nie zawaha się przysłać armii. I wszystko na to wskazuje, że w kolejnych tomach na motywy batalistycznych opisów bitew czytelnik szybko się doczeka. No ale czasem mamy drugi tom cyklu zatytułowany „ Całun nieśmiertelności” i krótko mówiąc można powiedzieć, jest ciekawie.



Nicci i jej drużyna trafia niemal mitycznego Ildakaru, duże miasto, które ma zwyczaj pojawiać się i znikać, a przyczyną jest tajemniczy całun nieśmiertelności. Czyli w gruncie rzeczy coś podobnego, czym był osłonięty Pałac Proroków. Nathan spędził tam okrągłe tysiąc lat, więziony przez Siostry światła badał proroctwa. Jak nietrudno się domyśleć jest to bardzo potężna magia. Richard i Zed uporali się z magią Pałacu Proroków. Jak będzie z Ildakarem i czy to jest konieczne? Można się tego domyśleć, ale lepiej poczytać książkę. Nicci co prawda w Pałacu Proroków spędziła jakieś 200 lat. Ale czarodzieje Ildakaru spędzili w swoim mieście 1500 lat, za pomocą magii próbowali się schronić przez liczną półmilionowa armia imperatora Utrosa. Wojacy zostali przemienieni w kamienie a miasto znikło. Pod tym kątem to było ciekawe, że nasi bohaterowie mogli pokonwersować sobie z ludźmi którzy żyli w epoce wielkich magów i wielkich wojen jakie robili magowie z tamtych czasów. Ildakar był i wciąż jest pięknym i bardzo bogatym miastem, myślę, że przypomina starożytny Rzym, gospodarka tego miasta oparta jest na sile mięśni licznych niewolników. Demokratom z tego uniwersum fantasy czyli Nicci i Nathanowi tego typu koncept społecznych nie mógł się podobać. Postanowili więc to zmienić. Tym bardziej jak się okazało opozycja wobec rządzącej miastem Rady Magów jest silna. Ferment sieją Lustrzana maska i jego ludzie, rekrutujący się głównie z niewolników, ale nie tylko. Pamiętajmy z historii, że np. rewolucję francuską robili jak najbardziej ludzie szlachetnie urodzeni i to oni byli motorem napędowym przemian. Tu jest coś podobnego, Lustrzaną maskę popierali niektórzy magowie. No i zyskali cenną sojuszniczkę Nicci. Co z tego wszystkiego wyniknie? Główni bohaterowie utknęli w Ildakarze i wbrew nadziejom Nicci, e miastro jest bezpieczne i mogą iść dalej szybko miasta nie opuszczą, no ale o tym będzie mowa jak zajmę się recenzowaniem kolejnej książki.


Fani twórczości Goodkinda nie będą zawiedzeni, a pozostałym czytelnikom polecam, żeby przekonali się, że twórczość tego autora jest wartościowa i warto zagłębiać się w kolejne tomy serii „Miecz Prawdy”. Fajnie, że czytając „Kroniki Nicci” czytelnik ma okazję poznawać tą niebagatelną bohaterkę jaką jest czarodziejka Nicci. Zdecydowanie polecam.




piątek, 13 marca 2020

Oliver Bowden, A C - Porzuceni

Oliver Bowden, 


Assassins Creed - Porzuceni


cykl: Assassins Creed, t. 5


Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2013 r.
ISBN: 9788363944148
liczba str.: 448
tytuł oryginału:   Assassin's Creed: Forsaken
tłumaczenie: Przemysław Bieliński 
kategoria: fantastyka, gry komputerowe




recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/160583/assassin-s-creed-porzuceni/opinia/56774747#opinia56774747






                                                                                     
Gra „Assasins Creed III” to ostatnia gra z serii tzw. klasycznego Assasyna, chodzi tu o to, że w teraźniejszości to ostatnia gra w której bohaterem jest Desmond Miles. Do tego typu pomysłu, że mamy bohatera w naszych czasach twórcy gry postanowili wrócić w najnowszych odsłonach gry, w "Assasins Creed – Origin" jest to Laila Hassan. Natomiast cykl książkowy to doskonałe uzupełnienie serii gier.




Ta książkowa piąta część to jednak pewne odejście od dotychczasowego schematu, gdzie dotychczas główni bohaterowie byli ci sami, co w grach, które są odpowiednikiem fabuły zawartej w książkach, ponieważ w „Assassins Creed – Porzuceni”, od początku do prawie samego końca bohaterem jest Heytam Kenway. W grze templariuszem Haytamem Kenwayem gracz gra o ile sobie przypominam cztery sekwencje, pozostałych kilkanaście gracze poznają losy jego syna, asasyna, Connora, i w grze wszystko widzimy z jego perspektywy. A w książce mamy perspektywę Haytama Kenwaya, wielkiego mistrza Templariuszy na  terytorium Ameryki.   Jest to po prostu pewien smaczek mający też dowieść, że w tym książkowym cyklu nie chodzi tylko o to, żeby referować zawartość gier, ale też mają one z założenia przedstawiać informację uzupełniające i pod tym kątem książki jak najbardziej się sprawdzają.






Czytelnik poznaje dzieciństwo Haytama Kenwaya, którego wychowuje ojciec Edward, ta bardzo ciekawa postać, pojawi się w grze „Assasins Creed IV – Black Flag” , książkowy tytuł „Assassins Creed – Czarna bandera”. Mam zamiar kontynuować czytanie kolejnych książkowych wersji „Assassins Creed” Wracając do tematu Edward Kenway ostaje zamordowany, natomiast Haytamem zainteresowali się templariusze, ponieważ uważali, że młody Kenway ma niesamowity potencjał i ten udowodnił, że zasługuje na ich zaufanie. Ciekawostką jest fakt, że zarządca majątku Edwarda Kenweya, asasyna, był templariusz Tom Burton i to on wychowywał Haytama w duchu idei templariuszowskich. A motyw, że z kolei jego syn, w połowie Indianin, zostaje asasynem, szkoli go Achilles Davenport. Chodzi tu o koncept tej gry, że w rywalizacji templariuszy i asasynów nie ma ani religii, ani nacji, koloru skóry, czy nawet majątku, stanu społecznego, liczy się wierność konkretnej idei, Jak wiemy obydwa zakonu przez prawie całą historię ludzkości zaciekle ze sobą walczą, mimo wielu podobieństw. Haytam Kenway wierzy, że to pojednanie jest możliwe, ale zarówno Templariusze jak i Asasyni uważają tego typu koncepcje za utopijne. Nie ulega wątpliwości, że wraz z odkryciem obu Ameryk, Australii i kolejnych nieznanych lądów walka tych zakonów trafia również na te nowe przestrzenie. Akcja książki przenosi się w pewnym momencie do Bostonu i Nowego Jorku, praktycznie w przeddzień wyzwolenia się kolonii amerykańskiej od zwierzchności brytyjskiej. Na skutek tych wydarzeń powstaje nowe państwo Stany Zjednoczone Ameryki i zarówno Templariusze jak i Asasyni muszą się ustosunkować do tej zmiany na mapie geopolitycznej świata. Jak można się tego domyślać do starcia ojca z synem, Heytama i Connora który są po obydwu stronach barykady musi dojść.




Książka jest ciekawa. Polecam.




czwartek, 12 marca 2020

Ilona Andrews - Magia zabija

Ilona Andrews, 



Magia zabija


cykl: Kate Daniels, t. 5 


Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 2016 r.
ISBN:   9788379641031
liczba str.: 433
tytuł oryginału: Magic slays
tłumaczenie: Marek Najter
kategoria: fantastyka


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/265972/magia-zabija/opinia/56753300#opinia56753300    







Książeczki z serii „Kate Daniels” teoretycznie traktują w kółko o tym samym, czyli przygody głównej bohaterki Kate, która jest czarodziejką potrafi wywijać mieczem niczym wiedźmin, ma też fajnych znajomych, w kategoriach bestiariuszowskich można uznawać ich spokojnie za potwory. Ale co ciekawe z najnowszej książki pisarskiego duetu Ilona Andrews zatytułowanej „Magia zabija” możemy się przekonać również, że sama Kate jest potworem, wszak jest córką Rolanda, a ten nie od parady zabija swoje liczne potomstwo, bo wie, że któryś z tych pierników jeśli przeżyje z chęcią go załatwi i zajmie jego miejsce. Kate przeżyła i wie, że pojedynek z Rolandem to tylko kwestia czasu, czy jej pomoże, że ma całą armię sojuszników? W tym może liczyć na wilczą Gromadę. Tego nie wiemy. Na pewno tytuł mówi sam za siebie, magia może zabijać, masakrować, wykańczać, itd. Dla wprawionego maga magia to potęga i co ciekawe współczesne realia doskonale się nadają do opisów przygody bohaterki literackiej, przypuszczalnie pochodzącej z Rosji lub Ukrainy, a na pewno zna język Gogola i Puszkina, i konwersuje sobie w najlepsze w mowie przyjaciół ze wschodu, z wiedźmami, szeptuchami, starymi jak świat, które nie wiedzieć jakim sposobem trafiły do Ameryki i za oceanem mają się całkiem dobrze.


Ten wątek rosyjski zdecydowanie to jest nowość i jednak zaskoczenie, czyli wynika z tego, że warto kontynuować czytanie tego cyklu, bo pomysłów temu małżeńskiemu, amerykańsko – rosyjskiemu teamowi pisarskiemu nie zabraknie.Kate działa na własną rękę, już nie jest funkcjonariuszką Zakonu, co otwierało z marszu wiele drzwi, co nie znaczy, że jest sama, ma nieograniczone wsparcie Gromady, z którego z powodów ambicjonalnych korzysta raczej umiarkowanie. Tak, tak już się pewnie domyślacie, Kate i władca bestii Curran są parą. Z całego cyklu wiemy, że w tej relacji oni nigdy się nie nudzili, a teraz jako para. W książce dzieje się, wampiry i inne stwory zawracają głowę naszej bohaterki i trzeba rozwiązywać mnóstwo problemów.



Książka jest ciekawa, ten pomysł kombinowania z motywami znanymi z litareatury fantasy na współczesne realia jest ciekawy. Mieszkańcy Atlanty jakoś sobie radzą z wybuchami magii, oraz tym, że Kate i paranormalne indywidua, które główna bohaterka gania po mieście to normalnie zwyczajny widok. Widać da się żyć. Książkę polecam. Warto przeczytać.


środa, 4 marca 2020

Juraj Cervenak, Władca wilków

Juraj Cervenak, 




Władca wilków


cykl: Czarnoksiężnik, t. 1 



Wydawnictwo: Erica
Data wydania: 2012 
ISBN:   9788362329403
liczba str.: 376
tytuł oryginału: Vládce vlků
tłumaczenie: Agata Janiszewska
kategoria: fantasy


recenzja opublikowana na: 

https://www.facebook.com/groups/829004030782178/



http://lubimyczytac.pl/ksiazka/135957/wladca-wilkow/opinia/56686621#opinia56686621


                                                                                         


Z tej racji, że książką Juraja Cervenaka uporałem się dosyć szybko w ramach misji z literaturą słowacką w marcowym (03.2020 r. ) edycji wyzwani czytelniczego Book Trotter, uznałem, że warto czytelników zapoznać również z drugą częścią cyklu Czarnoksiężnik. No ale spokojnie, na to przyjdzie pora już niebawem, zajmijmy się najpierw pierwszą częścią tego cyklu zatytułowaną „Władca wilków”. Ta część pierwsza ma charakter części wprowadzającej wyjaśniającej w jaki to sposób główny bohater Rogan, został czarnoksiężnikiem, wspomnianym władcą wilków, na służbie Czarnoboga. Jeśli ja dobrze zrozumiałem za Białoboga uchodził Bóg chrześcijański, a Czarnobogiem jest któryś z pogańskich bóstw słowiańskich, niekoniecznie złych pod kątem tej opowieści.  


Autor sam sugeruje czytelnikowi, że zainspirowała go twórczość Andrzeja Sapkowskiego i wątki typowo słowiańskiej w przygodach Geralta. I rzeczywiście pewien klimat da się dobrze odczuć. Mamy te lasy, karczmy, różne zagrożenia, dzikie zwierzęta, nawet dzikie rośliny, które mogą nawet zabić. Krótko mówiąc klimat jest. Ciekawostką jest, że swój koncept autor oparł o realia typowo historyczne, ok. VIII / IX w. Walka plemion słowińskich z Awarami, zwanymi w książce dzikimi psami. To są groźni przeciwnicy posługujący się czarną magią. Skojarzenie pod kątem analogii literackiej jest wydaje mi się oczywiste. A mianowicie „Stara Baśń” Kraszewskiego. Nawet nie trzeba się wczuwać w szczegółowe analizy, żeby dopatrzeć się podobieństw.



Wprowadzenie w fabułę jest nawet troszkę przydługie, czytelnik głowi się, co z tego wszystkiego będzie wynikało. No ale jednak akcja się rozkręca coraz lepiej i ciekawiej, a zakończenie naprawdę robi wrażenie. Awarowie, mimo, że zostali mocno osłabieni, i właściwie pozostały niedobitki raptem kilkadziesiąt osób, mimo to wciąż są wymagającymi przeciwnikami, i żeby mieć z nimi jakiekolwiek szanse dosłownie wszystkie ręce na pokład. Każda pomoc okazuje się przydatna. Sam Rogan przeszedł przemianę, ze zwykłego śmiertelnika, żołnierza, najemnika, który z magia niewiele miał do czynienia, znał kilku czarodziejów i czarodziejki i to chyba wszystko, a zakończeniem tej tajemniczej transformacji było, że sam został potężnym magiem. W kwestii rozwoju fabuły, było to w sam raz, bo wrogowie wojownicy i magowie aż palili się do walki. Z całego mnóstwa postaci ciekawy jest wilk Gorywałd, czarodziejka Mirena, kobieta, przywódca osady Boryniów, Krasa. Świetny jest motyw konwersacji Rogana z mgłowcem, potworem, wampirowpodobnym, mający umiejętność przemiany w mgłę. Przypomina to do złudzenia, jak Geralt rozmawia np. z trollami, których o ile nie jest do tego zmuszony nie zabija, bo te są rozumnymi potworami, choć znane są z tego, że inteligencją nie grzeszą. Wygląda to ciekawie, ewidentnie autor stworzył ten wątek pod kątem fascynatów wiedźmińskiego uniwersum.

Książka jest ciekawa, polecam, mam też uzasadnioną nadzieję, że druga część książki będzie jeszcze lepsza. Zdecydowanie polecam.