czwartek, 27 października 2022

Jose Saramago, Kamienna tratwa

Jose Saramago, 




Kamienna tratwa 



Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Data wydania: 2003 r.

ISBN:  8373013482

liczba str.: 303

tytuł oryginału: A Jangada de Pedra

tłumaczenie: Wojciech Charchalis

kategoria: literatura piękna


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

/lubimyczytac.pl/ksiazka/99660/kamienna-tratwa/opinia/72613230#opinia72613230 





Jose Saramago to pisarz portugalski, które pisze niesamowite książki, praktycznie każda jest dobra, choć niewątpliwie wymagają skupienia w czytaniu, żeby wyciągnąć co to jest najciekawsze w książkach tego pisarza. Książka niby dotyczy współczesności i problemów, czy to politycznych, klimatycznych, kulturowych itd., można wymieniać w nieskończoność, a ma klimat ewidentnie nawiązujący do literatury fantasy, bo mamy element magiczny, który sprawił, że półwysep Iberyjski odłączył się od Europy i w najlepsze podryfował sobie w kierunku Ameryki i ostatecznie ulokował się w pobliżu wybrzeży Kanady. Wystarczył kamień, kij, który robił za magiczną różdżkę i stado szpaków, żeby robiły dobry klimat i to wystarczyło.


Książka zaczyna się od tego, że Joana Corda zrobiła kreskę na ziemi używają zwykłego kija i od razu okoliczne psy w miejscowości Cerbere zaczęły szczekać, jakby wyczuwając doniosłość tej magicznej chwili. Do tego doszedł szereg kolejnych zdarzeń, no i w efekcie cały półwysep oderwał się od Europy i podryfował sobie Atlantykiem. Dodać koniecznie trzeba, że tego nigdy już nie dało się powtórzyć. No i zaczęły się spekulacje intelektualne o co tu chodzi? Autor pokazuje swoim czytelnikom wydarzenie w bardzo szerokiej perspektywie, począwszy od serwisów informacyjnych, rozmów ludzi, zachowania społeczności, jedni ludzie uciekali z półwyspu, a drudzy wracali, po rozważania typowo ekologiczne, czy to znowu sprawka zmieniającego się klimatu? Aż po eschatologiczne, że znowu skończy się to powodzią w basenie morza Śródziemnego, jak wiemy motyw powodzi pojawia się we wszystkich Świętych Księgach, i niemal wszystkich kulturach i religiach, po wieszczenie kolejnego końca świata. Oczywiście swoje trzy grosze musieli wepchać politycy i kombinować jak to wydarzenie wpływa na światową geopolitykę. Ekonomiści od razu wzięli się za tworzenie symulacji gospodarczych tej nowej rzeczywistości. A filozofowie zaczęli gdybać, co z tą Hiszpanią i Portugalią? Czy to jeszcze jest Europa czy już nie? czy zachowane zostanę europejskie wartości? A że nie są to puste słowa i coś znaczą i pojawia się w dyskursie w różnych krajach. I zawsze to ma jakieś konsekwencje polityczne, ekonomiczne również, bo przecież ta wredna Unia Europejska, co prawda daje jakieś pieniądze z unijnego budżetu, ale domaga się przy okazji przestrzegania spraw związanych z dobrym funkcjonowaniem demokracji. Kulturoznawcy i lingwiści głowią się czy języki hiszpański i portugalski będą kiedykolwiek wpływał na kulturę Zachodnią, czy nowa Hiszpania i Portugalia zostanie nową Wenezuelą lub Brazylią? Pewnie historykom będzie brakować kontaktów z Francją, Wielką Brytanią, krajami europejskimi i afrykańskimi. A wydarzenia historyczne będą wpływać bardziej na losu obydwu Ameryk, no i jakie to będzie miało konsekwencje? Oczywiście można wymieniać w nieskończoność jaki wpływ ma to wydarzenie na zmiany w teoriach nauk i czy przypadkiem nobliści nie będą dostawać nagrody za te naukowe rewelacje? Prób zadawania pytań i udzielania na nie odpowiedzi jest w nieskończoność.

Tak czy siak autor zdrowo uprzykrzył życie czytelnikom dając zdrowo do myślenia. I to nie jest żadne zaskoczenie, bo Saramago jest z tego znany przecież, że nieźle kombinuje intelektualnie w swoich książkach, a ty czytelniku spekuluj dalej co z tego wynika. No ten problem czy jakiś kraj jest, czy nie jest np. w Europie, bardzo często sprawia, że temperatury dysput politycznych szybko rosną i rozpalane są do czerwoności. Podobnie najbliższa przyszłość sprawi, że analogicznie będzie z dyskusjami o klimacie, czy przyjmować do jakiegoś kraju olbrzymie rzesze uchodźców ekologicznych np. A temat związany  z napływem nowej ludności błahy i banalny nigdy nie jest przecież. Książka jest niesamowita, autor pokazuje swój kunszt pisarski i w sposób wyjątkowy kreuje rzeczywistość literacką ukazując nam problemy, które znamy z mediów lub publikacji naukowych. Zdecydowanie polecam. 












niedziela, 23 października 2022

Andrzej Pilipiuk, Weźmisz czarno kurę.

 Andrzej Pilipiuk, 



Weźmisz czarno kurę



cykl: Kroniki Jakuba Wędrowycza, t. 3  



Wydawnictwo: Fabryka słów

Data wydania: 2011

ISBN9788375745610

liczba str.: 392 

tytuł oryginału: --------

tłumaczenie: --------

kategoria: fantastyka


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/48051/wezmisz-czarno-kure/opinia/73367015#opinia73367015    





Weźmisz czarno kurę [w: ] A. Pilipiuk, Weźmisz czarno kurę



Dawno nie były recenzowane przygody Jakuba Wędrowycza, na lubimyczytac.pl, cykl został nazwany „Oblicza Wędrowycza”, ja na blogu nazwałem, tak jak pierwsza część „Kroniki Jakuba Wędrowycza”, obie nazwy są tak samo dobre, więc luzik.



Opowiadań jest aż 19, więc średnia to raptem kilkanaście stron, wszystkie są dobre, ciekawe i oczywiście nawet zabawne. I o to chodzi, bo Pilipiuk jest twórcą takiej luźniejszej, jak sam mawia, z dystansem do siebie, wręcz grafomańskiej fantastyki, no i świetnie bawi się różnymi konwencjami literackimi, to jest arcyciekawe i daje świetne efekty. Dobry motyw był z mumią Lenina w Moskwie, no i dorobiona ideologia, że Jakub Wędrowycz działając razem z James’em Bondem, tak tym samym brytyjskim agentem 007, wdarli się do czegoś w rodzaju serwerowni Układu Warszawskiego i zrobili porządki po swojemu w 1989 r. a czym to się skończyło każdy wie.


Czyli niewątpliwie jest o czym czytać w tym tomie i jest po prostu zabawnie. Pierwsze opowiadanie jest śmieszne, bo dowiadujemy się, że maszyneria poddaje się urokom i innym działaniom magicznym jak wszystko. Sam Jakub Wędrowycz aż takim, specem nie jest, ale w potrzebie udał się do mistrza, czarownika, wróża, szeptucha, czy jak go tam zwać, Karwowskiego z Uchaj. A wszystko to dlatego, że nieroztropny sąsiad wjechał Jakubowi w maliny, i rozniósł na strzępy malinowe krzewy. Niby niewielkie przewinienie, ale, że Jakub Wędrowycz potrafi być narwany i uprzykrzyć życie wrogom, czyli ludziom, którzy chcą mu zaszkodzić i dalej szkodzą. Główny bohater opowiadania wiedział jaka waluta będzie odpowiednia, zabrał ze sobą 10 butelek bimbru swojej roboty. No i uzyskał odpowiedni czar, urok, i przez parę dni sąsiad miał z tym samym kombajnem nieliche kłopoty. Oczywiście w końcu się połapał, że Jakub Wędrowycz ma w tym coś wspólnego. Były ofiary w zwierzętach, dokładnie dwie kury, jedną do użycia czaru, a drugą do jego odczynienia. No i panowie się rozeszli, każdy w swoją stronę, a kury zostały zjedzone przez samego Jakuba i jego kumpla Semena, popijane były, jak to przyjaciele mają w zwyczaju, dużymi ilościami alkoholu.


Opowiadanie jest ciekawe, inne również, kreacje postaci są fajnie opisane, niewątpliwie Pilipiuk był w formie pisarskiej, i miał mnóstwo fajnych, oryginalnych pomysłów. Polecam