czwartek, 31 sierpnia 2023

Roger Zelazny, Aleja potępienia

 Roger Zelazny, 


Aleja potępienia 


Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Data wydania: 2019 r, 

ISBN:  9788380622241

liczba str.: 200

tytuł oryginału: Damnation Alley

tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki 

kategoria: postapokalipsa


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4879022/aleja-potepienia/opinia/78461763#opinia78461763






Książka zatytułowana "Aleja potępienia" z jednej strony jest powieścią drogi, a z drugiej postapo. Wydaje się, że połączenie tego typu sprzecznych motywów jest absurdalne, a jednak okazuje się, że to wchodzi i mamy z tego całkiem ciekawą książkę. 


Bardzo podobny motyw był w książce Tulio Avoledo pt. "Korzenie niebios", tam mamy peregrynację samochodową z Rzymu do Wenecji w celu skompletowania kadry kościelnej, potrzebnej do wyboru papieża. Uznano, że wypada, żeby na konklawe było przynajmniej dwóch kardynałów i jeden z nich obejmie Piotrowy tron. W tamtym przypadku jak w i tym u Zelaznego w warunkach postapokalipsy to jest wyczyn. Tutaj mamy przejażdżkę Aleją Potępienia z Los Angeles do Bostonu, czyli przez całą Amerykę, na motocyklu, żeby dostarczyć z Zachodu na Wschód szczepionkę i zwalczyć epidemię. Być może, a brzmi to nieco górnolotnie, chodzi o przetrwanie Stanów Zjednoczonych. Bo jednak mimo apokaliptycznej katastrofy państwo usiłuje jakoś funkcjonować.


Głównym bohaterem jest Czort Tunner, gangus z gangu motocyklowego, miał sporo przestępstw na koncie. Ale jak to bywa miał okazję na odkupienie i wzięcie udziału w misji tak trudnej, że prawie beznadziejnej. No ale kto jak nie on? No bo wiadomo trzeba przejechać tysiące kilometrów, uporać się z zagrożeniami typu źli ludzie, mutanty, pewnie setki przeszkód naturalnych, mnóstwo ruin, no i wraki samochodów po ulicznych korkach, które mogły zagracić nawet szerokie autostrady. No ale Czort Tunner jest odważnym człowiekiem odpala maszynę i czytelnik słyszy ryk silnika i jazda. Bohater na motorze, swojej mechanicznej Płotce, ruszył w długą i niebezpieczną podróż.


Książka jest niewątpliwie bardzo ciekawa, realia postapokalipsy ciekawie opisana. Na pewno interesujący, bardzo wyrazisty jest główny bohater Czort Tunner. Przypuszczać można, że jako, być może, były gangster Czort Tunner jest dobrze przystosowany do zmieniającej się rzeczywistości i radzi sobie w trudnych czasach. Niewątpliwie książkę warto przeczytać. Polecam. 


poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Andrzej Pilipiuk, Rzeźnik drzew

 Andrzej Pilipiuk,


Rzeźnik drzew 


cykl: Światy Pilipiuka, t. 3


Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data wydania: 2013 r. 

ISBN:   9788375749373

liczba str.:  488

tytuł oryginału: --------

tłumaczenie: --------

kategoria: fantastyka


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/rzeznik-drzew/opinia/642342



                                                                                      


Rzeźnik drzew [ w: ] A. Pilipiuk, Rzeźnik drzew



Jak wiemy z literatury fantasy drzewa potrafią narobić nielichych kłopotów. Zwłaszcza jeśli jakimś przypadkiem są lasem, to nawet monarchowie i czarodzieje muszą się nagłowić jak się z problemem uporać. U Tolkiena było kilka lasów, ale najpotężniejszy był las Fangorn, którzy zamieszkiwały, rosły entowe drzewa. Jak wiemy zadarł z drzewkami czarodziej Saruman i wiemy jak to się skończyło, ten agent Saurona praktycznie wypadł z gry w wojnie o pierścień. Oczywiście drzewa dobrze kombinowały i wiedziały, że bez wsparcia Gandalfa będzie krucho, no ale też biały czarodziej, nowy przywódca Rady Czarodziejów, dobrze wiedział jaka jest potęga drzew i one pomogą przywrócić równowagę w przyrodzie, no i w dobrej sprawie. Sapkowski pisząc o przygodach pewnego wiedźmina również zawarł mnóstwo ekologicznych motywów. Pojawił się las Brookilon, co prawda drzewa u polskiego mistrza fantasy potrzebowały opiekunek driad, ale i tak zamieszanie było niezłe o ten kawałek terenu. Geraltowi też to się przydało, kiedy musiał się zregenerować i trafił do Brookilonu.
Tym tropem poszedł też Andrzej Pilipiuk pisząc w opowiadaniu zatytułowanym "Rzeźnik drzew" , pisał o kilku drzewach, m. in. o drzewach z cmentarza Powązkowskiego w Warszawie.


Wiadomo sam tytuł mówiący o ludziach zajmującymi się niesfornymi drzewami, czyli rzeźnikach drzew, brzmi dosyć makabrycznie. No ale wiadomo jak drzewa opanuje jakiś zły demon, bo przecież złe licho potrafi wbić się nie tylko w człowieka i go opętać, ale też w zwierzęta czy rośliny. Dużym materiałem poznawczym jest sama Biblia, w której mamy, że cały legion diabłów został przegnany do stada świń. Zwierzątka niestety nadawały się do utylizacji. Ale też mieliśmy tam o roślinach, które nie rodziły owoców i co dobry rolnik miał z tym robić. Czy to tylko sens metaforyczny był czy jakiś inny jeszcze można tego domniemywać.


O rzeźnikach drzew dowiadujemy się, że to zawód z przeszłości, niemal wymarły, miał swoją cechową specyfikę, co sugerowałoby średniowieczne pochodzenie tego cechu. Zleceniodawca był ksiądz proboszcz, bo zrozumiał, że coś jest nie tak z drzewem z przypuszczeniem, że mogą to być problemy natury nadprzyrodzonej i trzeba rady szukać. Dowiedział się o rzeźnikach drzew i wezwał fachowca, pana Marka Sypkiego i ten wziął się za robotę.


Opowiadanie teoretycznie jest banalne. Polega na tym, że był problem, złe drzewo, fachowiec wziął się za robotę i no problem. No ale sam koncept drzew, które zdrowo rozrabiają nawiązuje do klasyków fantasy i przez to opowiadanie stało się bardzo ciekawe i na pewno niebanalne. To opowiadanie i cały tom zawierający 12 opowiadań jest niezwykle ciekawy. Polecam



poniedziałek, 21 sierpnia 2023

Poul Anderson, Olśnienie

 Poul Anderson, 



Olśnienie


Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Data wydania: 2023 r.

ISBN:   9788383380193

liczba str.: 216

tytuł oryginału:   Brain wave

tłumaczenie: Martyna Plisenka

kategoria: science fiction


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5067510/olsnienie/opinia/77506393#opinia77506393


                                                                                     

Nie jest tajemnicą, że czytam książki z Rebisowskiej serii "Wehikuł czasu", teraz trafiło na książkę pt. "Olśnienie" Poula Andersona. Jak sam tytuł sugeruje na świecie mamy do czynienia z dużym przyrostem inteligencji, nie tylko nas ludzi, ale też zwierzątka dawały radę. Raczej rewolucji na miarę "Trylogii mrówczej" Bernarda Werbera, autor nie wyspekulował, ale i tak jest ciekawie.



O niesamowitym przyroście inteligencji jednej osoby chorej, z dużym upośledzeniem umysłowym traktuje książka Daniela Keyesa pt. "Kwiaty dla Algernona", ta książka trafiła również do tej serii, ja czytałem ją wcześniej. Najpierw była myszka Algernon, która swoim wzrostem aktywności swojej mysiej mózgownicy zadziwiła wszystkich. W konsekwencji tego udanego doświadczenia naukowego naukowcy z instytutu postanowili pomajstrować w ludzkim umyśle, a konkretnie właśnie upośledzonego Charlie'ego Gordona. W niesamowicie szybkim tempie miał miejsce jego przyrost inteligencji, aż do poziomu geniusza. Jakie były analizy i wnioski z tego jeszcze bardziej udanego eksperymentu raczej nie wiemy. Być może ci naukowcy doszli do tej samej konkluzji co Anderson, że jakby wszyscy na świecie byli geniuszami 200 IQ + , to dopiero byłyby niezłe jaja, i zajęli się innymi zadaniami.


No ale u Andersona to natura, ściślej, jakieś bliżej nieokreślone czynniki kosmiczne zaważyły na tym, że jednak ten eksperyment w skali masowej się wydarzył i wszyscy nagle zmądrzeli. Jak wspominałem nie tylko my ludzie, ale też zwierzęta, Rodziło to szereg problemów i pytania na ile ta tendencja jest trwała, czy jest anomalią, czy raczej normą?


Na świecie się zaczęło dziać. Z marszu wybuchło parę rewolucji, padło kilka dyktatur, nastąpiły nieobliczalne zmiany społeczne, wielkie miasta nagle opustoszały. Były problemy z siłą roboczą, bo nagle np. murarze mieszający zaprawę i wykonujący inne zadania na budowach wykazywali potrzeby intelektualne, zgłębiania różnych nauk. A robota musi przecież być wykonana, która dla budowlańców nagle stała się nudna jak flaki z olejem i pracodawcy mają solidną zagwozdkę, jak problem rozwikłać, a robotów jeszcze nikt nie zdążył wynaleźć. A jak nie trudno się domyśleć w tej specyficznej sytuacji nowej kadry szybko znaleźć też się nie da.


Pojawił się też inny problem, w przedziwny sposób zbieżny z tym co pisałem w recenzji opowiadania pt. "Anomalia" z tomu "Powolne ptaki" Iana Watsona. Nagle ziemia, też z niewyjaśnionych przyczyn zaczęła się powiększać, odległości zaczęły rosnąć. Widać natura stworzyła problem i potem jakby doszła do wniosku, że trzeba to towarzystwo 200 IQ + zagonić do roboty, żeby wzięli się za wykorzystywanie swojego potencjału. Choćby do tego, żeby popracowali nad wynalezieniem nowszych, szybszych środków transportu. A może też wyjaśnianiem zagadek kosmicznych? Kto wie do czego to mogłoby być wykorzystane? Oby tylko nie do tworzenia koncepcji w stylu Oppenhaimera, bo to zapoczątkowało ekspresowy nasz koniec. Ale może o to chodzi, że jak ludzie by zmądrzeli, to doszli by do wniosku, że wojny to głupota np. Takie coś mieliśmy w "Dziennikach gwiazdowych" Stanisława Lema, inteligentne rasy kosmitów, mocno kolokwializując robiły sobie z nas bekę, że my tacy prymitywni jesteśmy, że w kółko wymyślamy z kim tu się masakrować nawzajem. No akurat tutaj tego nie ma u Andersona, może właśnie dlatego, że autor zaleca nam, żebyśmy sami troszkę pogłówkowali, co z tego mogłoby wyniknąć?


"Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi". Nie mam wątpliwości, że takie książki są po prostu niesamowite. Ponieważ fantastyka, bardzo często odnosząc się do rzeczywistości tworzy tak niesamowicie kreatywne koncepty, że człowiekowi by coś takiego w ogóle do głowy nie przyszło. Niewątpliwie to może okazać się bardzo przydatne np. w filozoficznej refleksji, bo filozofia bazuje na abstrakcjach i też tworzy niewyobrażalne koncepcje i kreuje miliony pytań. Dlatego moim zdaniem fantastyka, w szczególności science fiction jest genialna. Nic dodać nic ująć. Polecam.


wtorek, 15 sierpnia 2023

Ian Watson, Powolne ptaki

Ian Watson, 



Powolne ptaki


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Data wydania: 1998 r.

ISBN:  8371809131

liczba str.:  174

tytuł oryginału:   Slow Birds

tłumaczenie: Lech Jęczmyk

kategoria: science fiction


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/61152/powolne-ptaki/opinia/77974880#opinia77974880



Anomalia [ w: ] Ian Watson, Powolne ptaki


Ten zbiór opowiadań Iana Watsona, zatytułowany "Powolne ptaki" jest niezwykle ciekawy. Autor porusza niezwykle ciekawe problemy m. in. problem kontaktu z Obcymi, przybyszów z innych planet o ile raczą się pofatygować i nas na Ziemi odwiedzić. Niezłe jest opowiadanko o Lukrecjuszu, który został otworzony, pewnie nie przypadkiem, bo tworzył dość oryginalna koncepcję z zakresu filozofii przyrody, ten dział filozofii zajmuje się m. in. kosmosem, a oryginalność polega na tym, że pisał o tych poważnych problemów na sposób poetycki w dosłownym tego słowa znaczeniu. Czyli krótko mówiąc autor głowi się, co by intelektualiści z dawnych czasów mieli do powiedzenia gdyby mogli żyć w czasach interakcji nas ziemian z kosmitami. No ale wybrałem opowiadanie zatytułowane "Anomalia".


W sumie to opowiadanie jest niby banalne, traktuje o tym, że nasza planeta zaczęła się powiększać i rozszerzać do nie wiadomo jakich rozmiarów, w stopniu znacznym odległości między punktami na planecie się powiększyły. Wzrost ten jest na tyle znaczący, że podróżowanie w tempie max kilkunastu godzin jest praktycznie niemożliwe. Podobnie rzecz ma się z handlem i transferem towarów. Jak bardzo to jest istotne wszyscy dowiedzieliśmy się w czasie covida, gdzie co i rusz następowała blokada portów w jakimś kraju i światowa gospodarka funkcjonująca jako szereg naczyń połączonych zaczęła trzeszczeć. Podobnie jest teraz, w czasie wojny Rosji z Ukrainą, problemy z terminową dostawą zboża ma praktycznie cała Afryka.
Widać z tego, że ekonomika świata jest delikatną konstrukcją, zdawał sobie sprawę Ian Watson i napisał to opowiadanie o anomaliach, na skutek których wszystkie kraje na globie praktycznie muszą sobie sami radzić i być samowystarczalne.


A czy przypadkiem nie chodzi o to, że mimo, że żyjemy w globalnych wioskach czy metropoliach, zwał jak zwał, żyjemy w epoce macdonaldyzacji i tiktokizacji, to jednak coś sprawia, że się oddalamy od siebie? A może to, że jemy te same hamburgery i pijemy te same cole nie sprawia wcale, że kiedykolwiek będziemy do siebie podobni niczym klony, bo świat jest różnorodny i w tym jest nasza siła. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć czy jest ta, czy jakakolwiek inna interpretacja tego opowiadania jest tą słuszną?


Za to na pewno wiem, że opowiadanie zatytułowane "Anomalia" jest bardzo ciekawe i niewątpliwie daje do myślenia, a o to przecież chodzi w dobrej literaturze. Podobnie rzecz ma się ze wszystkimi opowiadaniami Iana Watsona, są naprawdę świetne, co sprawia, że warto przeczytać tę książkę. Polecam