czwartek, 30 czerwca 2016

 o. Adam Szustak, Robert "Litza" Friedriech,




Wilki dwa. Męska przeprawa przez życie






 
Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 
Data wydania: 2014 r. 
ISBN:  9788324031825
liczba str. : 288
tytuł oryginału: -----------
tłumaczenie: --------------
kategoria: religia




recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 





Zaciekawiła mnie książka „Wilki dwa. Męska przeprawa przez życie”, bowiem byłem ciekaw jak wyglądać będzie zwyczajnie niezwyczajne Szustakowe gadanie w formie książkowej. Mój wniosek jest prosty książka jest tak samo fascynująca, co internetowe rekolekcje o. Szustaka, poszczególne  kwestie  są tak samo treściwe, konkretne, dłuższe krótsze, mówione, tutaj pisane, zwyczajnym językiem, a jednak trafiające w sedno i głębię wiary. A to jest naprawdę wielka sztuka tak mówić, żeby to było ciekawe, zrozumiałe, no i mamy robienie przez ojca Szustaka tzw. z wiatru bicz, no bo z byle czego o. Szustak potrafi wyciągać niezwykle głębokie prawdy duchowe, tak jak to jest w szczególności widoczne w "Jeszcze pięciu minutkach", ale to też jest tutaj w tej książce. Chociażby ta genialna w swojej prostocie z fascynującą głębią metafora dwóch wilków, które pojawiła się najpierw w piosence zespołu Luxtorpeda. Te dwa wilki pojawiają się w naszym życiu, jeden to dobry wilk, a drugi to zły. Wszyscy karmimy obydwa bydlaki, tylko jeden człowiek pogonił precz złego wilka, był nim Jezus Chrystus, no i ten dar nie wpuszczania złego wilka na swój teren miała też jego matka Maria, a cała reszta świata, nas zwykłych śmiertelników, ma do czynienia z obydwoma wilkami. Pytanie tylko, który futrzak jest bardziej przez nas wypasiony: dobry czy zły? No i co z tego wynika?
Odniosę się tutaj do swojego filozoficznego doświadczenia czytelniczego. Kierkegaard w książce „Albo –albo” mówi, że mamy wybór dobra i zła, dalej oczywiście, że lepiej wybrać dobro. A jeszcze dalej filozof przewrotnie pisze, że jeśli już dokonaliśmy, właściwego, czyli dobrego wyboru, można spokojnie rąbnąć książkę, bagatela w sumie 1000 str., w kąt, bo nic nowego już tam nie będzie.
Trzeba jeszcze wam wiedzieć moi drodzy czytelnicy, że książka zatytułowana ”Wilki dwa.
Męska przeprawa przez życie to jest zapis adwentowych rekolekcji, do współpracy O. Adam Szustak zaprosił muzyka związanego z Arką Noego i Luxtorpedą Roberta „Litzę” Friedricha. Jest to swego rodzaju o sprawach wiary, o życiu, o Bogu, o Biblii, o walce dobra ze złem, które symbolizują te dwa wilki.


Książka jest podzielona na 20 krótkich rozdziałów, ja czytałem ją przez dokładnie 10 dni, a więc 2 rozdziały dziennie, a to z tego względu, żeby utrzymać formułę jaką ma o. Szustak, czyli dosłownie jest to jeden konkretny i zazwyczaj krótki przekaż na każdy dzień. Każdemu z was zalecam moi drodzy czytelnicy w ten sposób podejść do tej książki. Każdy rozdział jest to jakiś krótki fragment z Biblii i w formie rozmowy obydwu panów duchownego i muzyka mamy niemal empiryczne udowodnienie, że Biblia jak najbardziej jest aktualna, i jej potęga bierze się z tego, że te prawdy wiary z tej wielkiej księgi wynikające nigdy nie ulegną przedawnieniu, bo wszak to jest Słowo Boże, a Bóg jest wieczny. Np. trzeci rozdział zatytułowany „Wystarczy” dotyczy znanej postaci z Biblii Noego, no wiecie, tego od Arki. Obydwaj rozmówcy mówią, że wyobrażają sobie, co Noe musiał przeżyć, budował arkę, dalej trzeba było przetrzymać ten cały potop, dumają jaki jest sens tej biblijnej opowieści, co dla nas z tego wynika? W kolejnych rozważaniach obydwu rozmówców mamy, jak to „Litza” zgrabnie ujął mówiąc o podtopieniach jakie Bóg uczynił w ich życiu, no i dalej co z tego wynikło. Po prostu rewelacyjne podejście do tematu. Każda historia z tych 20 rozdziałów jest właśnie taka, krótka, treściwa, dająca do myślenia. I to wszak chodzi…


Książka jest naprawdę rewelacyjna, warto do niej zajrzeć i samemu przekonać się jakie to rozmowy o Bogu, wierze, kościele, Biblii, itd. ksiądz, zakonnik, dominikanin, z muzykiem rockowym, uskuteczniali. Zdecydowanie polecam.

wtorek, 28 czerwca 2016

Tadeusz Kupiecki,



Po drugiej stronie rozmiaru 




Wydawnictwo: Innowacyjne Wydawnictwo Novae Res
Data wydania: 2014 r.
ISBN::  9788379423774
liczba str.; 828
tytuł oryginału: -----------
tłumaczenie: ---------
kategoria: fantastyka, postapokalipsa




  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
  






Trafiłem na książkę z gatunku: fantastyka postapokapliptyczna zatytułowana „Po drugiej stronie rozmiaru” ,której autorem jest Tomasz Kupiecki. Motyw katastrofy i w efekcie jakieś resztki szczęściarzy, którzy te atrakcje przetrwali i próbują sobie jakoś radzić to nic nadzwyczajnego w tego typu literaturze. Ale jednak jest coś oryginalnego. Mamy trzy gatunki istot rozumnych na naszej planecie: naszych, czyli ludzi, istoty mniejsze od nas homo minimalis, zwane krasnalami lub skrzatami, no i istoty od nas większe, homo mutandis, czyli mutanty, wzrostem przewyższające koszykarzy grających w lidze NBA. Mamy tutaj niezłe literackie zamieszanie. Autor ma naprawdę ciekawe pomysły dotyczące chociażby rywalizacji o władzę na planecie, albo chociażby poznajemy losy postaci: Franka, człowieka, który został krasnalem, Lola, krasnala, który został człowiekiem i Dużego Bubu, krasnala, który został mutantem, dlatego warto tą książkę przeczytać. 


Sytuacja geopolityczna wygląda tak;  krasnale, którzy dotychczas przez wiele tysięcy lat żyli w podziemiach, tzw. Bunkier, zwany też skrzatowiskiem, upomnieli się o swoje, zażądali połowy powierzchni planety. Nie trudno się domyśleć, że dla ludzi tego typu żądania były nie do przyjęcia. Efekt wojna 30 letnia, przy której poszły w ruch nie tyko atomówki, ale również krasnale mieli swoje ciekawe niespodzianki, bowiem okazało się, że cywilizacja skrzacia jest wysoko rozwinięta znacznie przewyższającą ludzką. Gdyby nie przewaga rozmiaru po stronie naszych… A i tak nasi dostali nieźle w kość, ocalało jedno ludzkie miasto. Ludzie podobnie jak krasnale pojawili się w Ghultown i Mieście Mutantów, była też enklawa szalonych ekologów Follout City. Miasto ghuli i miasto mutantów wrobiły za miasta pułapki skąd mutanci rekrutowali niezbędny surowiec, żeby stworzyć armię, żeby pokonać ludzi i krasnale, korzystając, że jedni i drudzy wyrzynają się nawzajem nieświadomi tego, ze pojawił się nowy potężny gracz na scenie wojennej. Mutanci dotychczas byli lekceważeni jakie istoty nierozwinięte intelektualnie i to z grubsza była prawda. Ale władzę wśród mutantów przejął geniusz naukowiec Creatix Dwunasty. Stworzył on substancje mutujące CRX- 12 i CRX -13, przy zużyciu tej drugiej nie traci się ponoć ani pamięci, ani intelektu przy transformacji w mutanta. Jak się można domyśleć, zarówno krasnale jak i ludzie kombinują jak tu dojść do tego jak tu za pomocą zdobyczy naukowych doprowadzać do transformacji swoich wojskowych, żeby w razie potrzeby wysyłać ich na linie wroga czy to w charakterze agentów lub sabotażystów. No ale sytuacja się zmieniła, konieczny jest sojusz między gatunkowy, czy zmieni to na trwałe relacje między ludźmi a krasnoludami? 


W książce oprócz dosyć ciekawie opisanej panoramy geopolitycznej poznajemy szczegółowe losy kilkunastu bohaterów, głównie Franka i Lola, którzy zostali przyjaciółmi i to najpierw w relacja, trudna i skomplikowana, była przysłowiową jaskółką. Czy uczyni ona wiosnę? Czy ludzie i krasnale są w stanie współistnieć ze sobą? I dalej w konsekwencji sprzątnąć ten bałagan na globie, doprowadzić do pokoju, no i doprowadzić do ponownego rozkwitu Ziemi? 


Czytelnik nie będzie miał większych kłopotów z rozpracowaniem inspiracji autora, czy analogii literackich. Jasne, że nasuwa się polski film „Kingsajz”, chyba wszyscy będą wiedzieli o co chodzi. Oczywiście klasyka, czyli „Władca Pierścieni” Tolkiena, chociażby opisy miasta Bree, czy wizyta wędrowców w gospodzie „Pod rozbrykanym kucykiem”, to jest wyraźnie widoczne w książce. Opisy skrzatowiska przypominają cykl „Metro 2033” Głuchowskiego. Oczywiście, że można się doszukać tego więcej np. rodzimy cykl „Wiedźmin” Sapkowskiego, itd.  



Książka jest interesująca, czyta się ją z zaciekawieniem i szybko, niesamowicie wciąga czytelnika. Do tego stopnia, że czytelnik szybko zapomina, że książka ma ponad 800. str. I chce poznawać co tam dalej się dzieje. Warto przeczytać. Polecam.

niedziela, 19 czerwca 2016

Praca zbiorowa, 





O.  Peter Rookey: Robotnik żniwa pańskiego. 





Wydawnictwo: Wydawnictwo i Poligrafia Pijarów
Data wydania: 2005 r.
ISBN:837269219X
liczba str. 218
tytuł oryginału: -----------
tłumaczenie: ---------
kategoria: religia



  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/309290/robotnik-zniwa-panskiego/opinia/33666540#opinia33666540   )





Tym razem trafiłem na książkę dotyczącą świadectw spotkań z amerykańskim charyzmatykiem o. Peterem Mary Rookey’em (1916-2014) . Książkę otwiera modlitwa o cud, której codzienne wymawianie o. Rookey gorąca zalecał. Dalej mamy oprócz wstępów, plan wizyty o. Rookeya w Polsce w dn. 10 -21 grudnia 2004 r. Były to miasta; Bydgoszcz, Rzeszów, Warszawa, Kraków, Jasło. O. Rookey przybył na zaproszenie ojców pijarów. Na początku książki mamy również biografię duchownego. O. Peter Mary Rookey jest zakonnikiem, Oblatem Najświętszej Maryi Panny, prowadzi swoją działalność duszpasterska w Chicago, sam siebie nazywa służebnikiem Maryi. 


Dalej mamy treść właściwą książki, czyli świadectwa kilkudziesięciu osób. Jak można się domyśleć świadectwa, które znalazły się w tej książce pisali ludzie z tych wyżej wymienionych miast, w których był w 2004 r. o. Rookey, którzy uczestniczyli w modlitwach o uzdrowienie w kościołach, ale także w szpitalach i więzieniach. Mamy tu świadectwa zwyczajnych ludzi, ale także osób duchownych. Wszyscy potwierdzają o. Rookey był postacią wyjątkową i w sposób niezwykły, przekonywujący trafiał do wiernych, nie tylko ewangelią, którą głosił jak każdy duchowny, ale nie tylko przecież, bo każdy chrześcijanin jest zobowiązany mówić o Bogu i starać się żyć prawdami wiary, Bogiem, Pismem Świętym. Niezwykłym przeżyciem dla wszystkich, którzy pisali świadectwa na potrzeby tej publikacji były modlitwy o uzdrowienie, które rzeczywiście się zdarzały, czy to były uzdrowienia fizyczne i duchowe. Interesujące jest w niektórych wypowiedziach, że Szatan dawał o sobie znać do tego stopnia, że konieczne były egzorcyzmy. Dla wszystkich te wydarzenia były niesamowitym przeżyciem religijnym, które umocniło ich w wierze na całe życie. 


Książkę uzupełniają fotografie, które uzupełniają to co czytelnik wyczytał w tych niezwykłych świadectwach przeżycia wiary z o. Rookey’em. Jestem przekonany, że warto się z zawartością tej książki zapoznać i przekonać się, że te świadectwa doświadczenia przebywania i przeżywania wiary z duchownym z USA są niezwykłe. Ja nabrałem tego przekonania, że o. Rookey był niezwykłą osobowością i piękny sposób mówił o sprawach wiary i jak sądzę wiele osób pod wpływem nauczania nawróciło się i zdecydowało się pójść za Jezusem. Książkę warto przeczytać. Polecam.

piątek, 10 czerwca 2016

 Steve Berry,




Przepowiednia dla Romanowów




Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania; 2013 r.
ISBN:   9788375086539
liczba str.: 468
tłumaczenie:   Cezary Murawski
tytuł oryginału:  The Romanov Prophecy
kategoria: thriller,/sensacja/kryminał





  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/169324/przepowiednia-dla-romanowow/opinia/33525725#opinia33525725   )   

 







Steve Berry jako twórca thrillerów odnoszących się do historii jest autorem dość znanym i tym razem zainteresował się historią Rosji. Zapewne niektórzy z was kojarzą „Bursztynową komnatę”. W tej książce Berry zajął się losami komnaty z bursztynu która znajdywała się w Sankt Petersburgu, a która zaginęła w czasie II wojny światowej. W tej książce zatytułowanej „Przepowiednia dla Romanowów” również chodzi o Rosję, jednak o coś innego, coś co jest nieuchwytne, niematerialne, a dotyczy mentalności o pewien symbol narodowy, z jednej strony rosyjskości jako takiej, a z drugiej jest to pewien resentyment za tym co było kiedyś, a co zostało zniszczone przez reżim komunistyczny, który rządził krajem przez 70 lat. Tym symbolem spajającym naród rosyjski, jest niewątpliwie instytucja caratu, osoby cara, i insygniów koronacyjnych, w tym korony, którą carowie nosili na głowie. Władzę carska została zniszczona przez bolszewików w 1918 r. a car Mikołaj II wraz ze swoją najbliższą rodziną został zamordowany. Jeżeli ocaleli wtedy z tego pogromu jacyś Romanowowie, to było to dość dalekie pokrewieństwo tych osób. Jednak każdy symbol narodowy może być wykorzystany do różnych celów czy to wywołania wojny, czy do przejęcia władzy. I dokładnie o tej drugiej opcji jest ta książka. 


Jak na dobry thriller oparty o jakąś teorię spiskową mamy tutaj grupę wpływowych ludzi, biznesmenów, polityków, mafię, oligarchów, duchownych prawosławnych, którzy po cichu wspierają ten projekt przywrócenia caratu. Oczywiście mają swoje cele, sami chcą rządzić krajem, a car wedle tej koncepcji ma być ich marionetką. Tą grupę ludzi wspiera amerykański prawnik Taylor Hayes, który reprezentuje biznes międzynarodowy, który ma na celu, żeby w Rosji był po prostu spokój a Amerykanie mogli spokojnie zarabiać pieniądze na rynku rosyjskim. Jego podwładnym jest Miles Lord. Jednak z jakiegoś powodu ta grupa ludzi walczących o przejęcie władzy uznała, że Miles Lord stanowi zagrożenie, bo jest zbyt dociekliwy w swojej robocie, pewnie też trudno znaleźć haki na niego i parę innych drobiazgów. Oryginalne jest to, że Miles Lord jest czarnoskóry i interesuje się Rosją i próbuje zgłębiać tajniki duszy rosyjskiej, zna też biegle język rosyjski. I to poruszanie się w rosyjskich realiach idzie Milesowi Lordowi całkiem dobrze. Zdaniem grupy, której przedstawiciele nadali sobie dziwne pseudonimy; typu Lenin, Stalin, Chruszczow, Rasputin, Lincoln, Miles Lord stanowi poważne zagrożenie, ich zdaniem remedium na te problemy może być jedno: śmierć. I tak też zaczyna się książka. Na placu Czerwonym w Moskwie ktoś strzela, ginie kolega Milesa Lorda Artem Beli, a sam główny bohater szybko pozbywa się wątpliwości, czy ten grad kul wypluwany z kałachów jest przeznaczony dla niego. Na myślenie czasu nie ma, Miles Lord musi uciekać. Tak zaczyna się książka, a potem cała akcja leci równie szybko, czytelnik nie ma czasu na nudę, aż do samego końca. Oczywiście farciarz Miles Lord przeżyje jeszcze kilka zamachów na swoje życie. W czasie jednej z tych prób poznaje w pociągu relacji Sankt Petersburg – Moskwa Alinę Pietrowną, i od tej pory razem jako kruk i orzeł będą kontynuować zbieranie informacji dotyczących losu Anastazji i Aleksieja Romanowów. Książkę Steve Berry oparł na spekulacjach, że te dwie osoby mogły przeżyć morderstwo rodziny Romanowów w Jekaterymburgu. W książce rzeczywiście tak się stało. Aleksiej i Anastazja przy pomocy życzliwych ludzi przez Syberię dotarli do Władywostoku, a potem do USA. Pytań jest multum: czy nawet jeśli Aleksiej i Anastazja przeżyli, czy mieli dzieci, no i rzeczywiście czy żyje ktoś ma niepodważalne prawo do rosyjskiej korony carów?
Berry opisał to po swojemu, w sposób bardzo ciekawy. Czy kruk i orzeł odnajdą prawowitego cara? W efekcie pokrzyżują szyki grupie spiskowców? 


Książka jest dobra. Warto przeczytać. Polecam.

czwartek, 9 czerwca 2016

Praca zbiorowa, 



Kompedium Katechizmu Kościoła Katolickiego 



Wydawnictwo: Jedność 
Data wydania: 2005 r.
ISBN: 83374422181 
liczba str. 240 
tytuł oryginału: Catechismo della Chiesa Catolica, Compedio 
tłumeczenie: ks. prof. Roman Murawski, ks. Jan Nowak
kategoria: religia





  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/88737/kompendium-katechizmu-kosciola-katolickiego/opinia/33515249#opinia33515249   )




Trafiła do mnie ciekawa publikacja dotycząca religii zatytułowana „Kompedium Kościoła Katolickiego”. Myślę, że wystarczy, jeśli dalej w tekście będę używał skróconej wersji tytułu ”Kompedium” po prostu. Jak pisze papież Benedykt XVI „Kompedium (…) jest wierną i pewną syntezą Katechizmu Kościoła Katolickiego”* i dokładnie o to tu chodzi o poznanie w skrótowej wersji w sposób przystępny treści, prawdy wiary, które są zawarte w „Katechiźmie Kościoła Katolickiego” Od siebie mogę dodać, że ta książka jest napisana w formie bardzo przystępnej i ułatwia zrozumienie wielu spraw, zachęca do lektury „Katechizmu Kościoła Katolickiego” i oczywiście „Pisma Świętego’. W tej mojej recenzji chodzi o to, żeby poinformować was moi drodzy czytelnicy, że coś takiego, jak to "Kompedium" jest i jeśli macie taką możliwość to warto się z nim zapoznać. Tą książkę można czytać na dwa sposoby, od deski do deski lub traktować jak słownik lub encyklopedię, i dotrzeć do konkretnego zagadnienia.


Forma tego "Kompedium" jest niezwykle ciekawa, ma formułą pytanie/odpowiedź itd. Pytania są krótkie, zwięzłe, treściwe, najczęściej 1 linijka, czasami 2. Odpowiedzi nie są zawiłe, od 2, 3 linijek do maksymalnie pół strony. Ta forma z założenia ma pomóc czytelnikowi zrozumieć podstawowe prawdy wiary i mam wrażenie, że ta koncepcja się sprawdza, zresztą przekonajcie się sami moi drodzy czytelnicy.
Pytań jest 598 i tyleż odpowiedzi rzecz jasna. Książka zawiera też najważniejsze modlitwy chrześcijańskie używane w liturgii i w indywidualnych modlitwach przez wiernych. Mamy też w niej reprodukcje historycznych, religijnych obrazów ze szczegółowymi komentarzami co zawierają, i ewentualnie co konkretnie symbolizują. Książka podzielona jest na kilka części:
- Wyznanie wiary
- Celebracja misterium chrześcijańskiego
- Życie w Chrystusie
- Modlitwa chrześcijańska
W każdym rozdziale mamy omówioną konkretne zagadnienia. Można się dowiedzieć chociażby konkretów np. modlitwy, czym jest modlitwa? jak się modlić? W jakich miejscach najlepiej się modlić? Jakie są formy modlitwy?, jakie mogą być trudności wynikające z modlitwy i jak sobie z nimi radzić?, itp.
Te zagadnienia dotyczące modlitwy podałem jako przykład, bo ciekawych kwestii jest mnóstwo, które są tutaj zawarte w każdym rozdziale i warto poznać nauczanie Kościoła dotyczące tych zagadnień. 


Osobiście cieszę się, że miałem okazję zapoznać się z zawartością tej książki, chociażby dlatego, że warto poznawać tego typu teksty i dowiadywać się konkretów z nauczania Kościoła pogłębiając przy tym swoja wiarę. Ta książka jak sugeruje tytuł „Kompedium” jest swoistym skrótem odnoszącym się do właściwego „Katechizmu Kościoła Katolickiego”. Oprócz zagadnień dotyczących dogmatyki, czy liturgii, są też pytania i odpowiedzi dotyczące "Biblii", chociażby modlitwy Mojżesza dlaczego on tak niesamowicie zaufał Bogu, że był gotów na wyraźne zalecenie Boga  poświęcić swojego syna Izaaka, i z tego wynika, że każdy powinien nauczyć się ufać Bogu. 


Z reguły zajmuję się w swoich recenzjach powieściami, ale czasem warto zrobić wyjątek chociażby dla takiej publikacji jak „Kompedium Katechizmu Kościoła Katolickiego” z którym warto się zapoznać. Polecam.






Ad.
* Cytat pochodzi z książki "Kompedium Katechizmu Kościoła Katolickiego"

środa, 1 czerwca 2016

Elżbieta Cherezińska, 


Turniej cieni

Wydawnictwo: Zysk - S-ka
Data wydania: 2015
ISBN: 9788377856680
liczba str.: 860
tytuł oryginału: ------------
tłumaczenie: -------------
kategoria: powieść historyczna  

 





  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/264593/turniej-cieni/opinia/33045136#opinia33045136    )   


Cherezińska zajmuje się pisaniem książek historycznych, dotyczących historii naszego kraju. Wyjątek to oczywiście cykl „Północna droga”, który dotyczy wikingów. Książka „Turniej cieni” jest o tyle wyjątkowa, że w XIX wieku nie ma Polski jako organizmu politycznego widzianej chociażby na mapie Europy. Jest Polska w sercach ludzi którzy uważają się za Polaków i snują marzenia o wolnym kraju. Próbują doprowadzać do powstań, ale wiadomo co z tego wynikało, ale próbowali też bardziej subtelnych metod, w tym działania dyplomatycznego. Politycy emigracyjni myśleli, że osłabienie zaborców przybliży wyzwolenie kraju. I próbują to osiągnąć wszelkimi możliwymi metodami pchając się w rozgrywki polityczne i wywiadowcze. Dla czytelnika jest interesująca dość szeroka panorama międzynarodowej gry politycznej jaka toczyła się w latach 30 - 50 XIX wieku. Przy okazji czytelnik poznaje przywódców, polityków wielu państw, którzy mieli wpływ na realia owej epoki. 


Autorka skupia się na kilku autentycznych postaciach; Janie Witkiewiczu, Rufinie Piotrowskim, Adamie Gurowskim, zwanym czerwonym hrabią. Łączy ich jedno brali udział w powstaniu listopadowym i na swój sposób próbują wpływać na wydarzenia. Jan Witkiewicz jest ciekawą postacią, śmiało może rywalizować czy to Jamesem Bondem, czy Indianą Johnsem. Z tego pierwszego wiadomo był podwójnym agentem rosyjskim i brytyjskim, a przede wszystkim polskim. Działając na terenie Afganistanu i sąsiednich krajów i krain, potrafił doskonale wcielać się tubylców, bo doskonale znał miejscowe języki. Aż szkoda, że ta postać zeszła na drugi plan, od kiedy upozorował w Sankt Petersburgu własne samobójstwo chociaż o papiery Witkiewicza toczy się w książce cały czas dyplomatyczno – szpiegowskie zamieszanie. Rufin Piotrowski jest uważany za człowieka prostolinijnego i naiwnego, jednak jak się okazało jest człowiekiem silnym wewnętrznie i głęboko wierzącym i chociaż pies z kulawą nogą po nim tego by się spodziewał, to jednak on zrobił cos niezwykłego uciekł z Syberii. Na opisy Rosji przy okazji wędrówki na Syberię Rufina Piotrowskiego i ucieczki z niej autorka poświeciła dużo miejsca na tym traci troszkę dynamika akcji, jednak pod kątem typowo poznawczym te rozdziały są niezwykle ciekawe. Hrabia Gurowski uchodzi tutaj za postać zdecydowanie negatywną, przez rodaków uważany jest za zdrajcę ojczyzny. Dokonał zdrady na gruncie intelektualnym pisał politologiczne peany na część Rosji, bo na gruncie wojennym walczył uczciwie w powstaniu listopadowym. Po prostu ta jego zdrada wynikała z utopijnej ideologii lewicowej, polegającej na tym, że nie będzie narodów i będą rządy ludu. To nie miało szans się sprawdzić, ale sprawdziło się co innego, że wiatry nowej, czerwonej rewolucji powieją z Rosji. Co do Polski Gurowski twierdził, że koncepcje narodowe są przereklamowane i nie idą z duchem czasu. Na szczęście historia pokazała, że się mylił. Gurowski trafił do Ameryki i tam zaistniał jako znawca Rosji. W sumie to można powiedzieć również o Witkiewiczu i Piotrowskim, i to na pewno ich łączyło. Różniło ich podejście do sprawy jak należy i jak należy wprowadzać w życie koncepcje ideologiczne. Warto poznać te postaci czytając książkę „Turniej cieni”


Książka jest fascynująca. Warto przeczytać.