piątek, 23 lutego 2024

Ken Follet, Nigdy

 Ken Follet, 



Nigdy 



Wydawnictwo: Albatros

Data wydania: 2021 r. 

ISBN:   9788382157222

liczba str.: 736

tytuł oryginału: Never

tłumaczenie:  Janusz Ochab

kategoria: political fiction


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4984321/nigdy/opinia/79984031#opinia79984031  




" Ja cię kręcę, , a jednak...", dokładnie taka była moja reakcja po przeczytaniu tej książki. Spojler można przeczytać już na okładce, że doszło do wielkiego bum, wszyscy rzucili co mieli, swój cały arsenał atomówek. No i... jest wystarczająco dużo książek w temacie jak to może po katastrofie wyglądać. Wszystko może wydawać się tak surrealistyczne, że prawie niemożliwe, a jednak Follet dał radę udowodnić empirycznie, że nie ma nic bardziej realistycznego od tego co możemy przeczytać w książkach z gatunku fantastyki postapokaliptycznej. Do tego dochodzi do przerażających wniosków, że to wszystko może wydarzyć się lada chwila.


Tu mamy początek tej gigantycznej katastrofy, przez większość książki raczej nudnawy, ale może o to chodziło, że od jakiegoś drobnego incydentu gdzieś na końcu świata może rozkręcić się taka awantura, że nagle z bomby wszyscy będą chcieli się pozabijać i unicestwić planetę w pakiecie.


Wszystko zaczęło się w Afryce na pograniczu Czadu i Sudanu, był incydent na moście, pozornie mało znaczące wydarzenie, wielu pewnie nawet nie zauważyło, że w było coś takiego, ale jednak to zaogniło sytuację międzynarodową, bo szybko zainteresowały się Chiny, USA I Francja, aż dziwne, że Rosja stała na uboczu, gdzie wiemy, że politycy z Moskwy lubią wtrącać się we wszystko. Podobno, w realu było, że z koncepcją niepodległości Katalonii Rosjanie mają coś wspólnego. No ale Follet z jakiś powodów sprawą odnowienia rosyjskiego imperializmu głowy nie chciał sobie zaprzątać. Tu głównym oponentem Ameryki są Chiny, choć chętnych jest zdecydowanie więcej. Coś podejrzanego dzieje się w Korei północnej, mały kraj ale niebezpieczny, wciąż ma aspirację, żeby zjednoczyć obydwie Koree oczywiście pod czerwonym sztandarem komunizmu. Dzieje się, napięcie rośnie!


Struktura powieści przypomina to co było w trylogii "Stulecie'" gdzie mieliśmy rozpracowany praktycznie cały XX wiek, i było to bardzo ciekawe doświadczenie czytelnicze. Chodziło tam o to, że akcję mieliśmy na całym globie i bohaterowie jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności znajdowali się tam gdzie trzeba, gdzie coś się działo, i to pozwoliło pisarzowi dobrze pociągnąć wątek. Tu w książce pt. "Nigdy" mamy coś podobnego, różni na pewno to, że prawie wszyscy bohaterowie to politycy. Ci zwyczajni ludzie, bohaterowie książki pochodzą z Afryki, bowiem Follet uznał za stosowne, idąc tropem Ryszarda Kapuścińskiego, dać głos ubogim, w tym miał na myśli ludziom, którzy uciekają do Europy, szukając nie tyle lepszych perspektyw, ale po prostu możliwości przeżycia kolejnych dni, miesięcy, lat. Mamy też rodzinę pani prezydent USA Pauliny Green, jej córkę i męża, no i całkiem zwyczajnie niezwyczajne problemy rodzinne.


Książka jest ciekawa, porusza wiele ciekawych problemów, na pewno pokazuje pewne perspektywy polityki międzynarodowej, a jak można przypuszczać łatwy to temat nie jest, żeby przystosować zagadnienia na potrzeby literatury. No ale jak wiemy tak doświadczony pisarz jak Follet daje radę. Czytając tą książkę mamy okazję się przekonać. Jest dobrze. Polecam.


piątek, 9 lutego 2024

Harry Harrison, Bill, bohater galaktyki

Harry Harrison, 



Bill, bohater galaktyki 



Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Data wydania: 2023 r. 

ISBN;   9788383380889

liczba str.: 216

tytuł oryginału: Bill, the Galactic Hero

tłumaczenie: Arkadiusz Nakoniecznik 

kategoria: science fiction 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5067514/bill-bohater-   galaktyki/opinia/79963242#opinia79963242 




W ramach cyklu "Wehikuł czasu" czytam ciekawe propozycje książkowe z gatunku science fiction, zaproponowane przez wydawnictwo Rebis. Tym razem odkryłem kolejną książkę z tej serii, jest to książka Harry'ego Harrisona zatytułowaną "Bill, bohater galaktyki". Jak możemy się dowiedzieć książka ma charakter satyryczny, czyli swoiste robienie sobie żartów z militaryzmu szeroko pojętego. Można również pogłowić się czy przypadkiem nie ma ona charakteru typowo publicystycznego, bo przecież fantastyka świetnie się do tego nadaje. Sam autor służył w wojsku USA w czasie drugiej wojny światowej i po latach już jako znany pisarz sf po latach chce opowiedzieć o bezsensie wojen, bo widzi zupełnie realistycznie, że nowe wojny wciąż wybuchają i maszynki produkujące śmierć są coraz lepsze i bardziej precyzyjne.



Autor nie jest jedynym pisarzem z fantastyki szeroko pojętej, który ma typowo pacyfistyczne podejście do wojen. Na pewno był to Tolkien, na którego twórczość wpłynęły dwie wojny światowe i wyszła z tego mroczna opowieść w świecie zdaje się niemal bajkowym. To jest akurat na tyle istotne, bo twórczość brytyjskiego pisarza wpłynęła na cały gatunek fantasy na niemal prawie kolejne stulecie. Także w twórczości Sapkowskiego świat fantastyczny jest przeorany wojną. Mamy wojnę z Nilfgaardem, no i dwie bitwy pod Sodden i Brenną. Na tym ta cała historia się nie kończy bo przecież pisarze sf też o wojnach przyszłości piszą sporo. Bardzo znany jest cykl "Herezja Horusa", który jest pracą zbiorową wielu pisarzy. Armia z tego uniwersum wzorowana jest na tym jak poszczególne formacje zbrojne budowali Starożytni Rzymianie. Koncepcje dżihadów mamy w uniwersum "Diuna", Franka i Briana Herbertów, czyli koncepcje typowo ideologiczne pchają społeczności, żeby roznosić na strzępy całe galaktyki, żeby budować Nowe porządki w kosmosie. Swoje do powiedzenia miał Robert Silverberg, jego planeta Majipoor była tak wielka, że było tam miejsce dla wszystkich i robienie jakiś badziawienych wojen było zbędne. Autor recenzowanej książki ma dokładnie to samo zdanie co polski pisarz Stanisław Lem, wkładając w usta wrogich Chingersów, że my ziemianie nie jesteśmy cywilizowaną inteligentną rasą w kosmosie, bo tylko kult wojny uprawiamy i lubimy to robić, lubimy zabijać.


Czas nadszedł, żeby przejść do sedna sprawy, w tej książce mamy historię tytułowego Billa, który na codzień pracował w branży rolniczej, był operatorem robomuła, pochodził z kolonii na planecie Phigeronidan II i do wojska trafił przypadkiem, poniważ zapatrzył się w Ingi Marie, i stanął na polu. W tym momencie dorwała go ekipa werbunkowa, kazali podpisać jakiś papier, ubrali w mundur i zabrali go najpierw na szkolenie wojskowe potem na front, bo wiadomo, jak przekonywali dowódcy te wredne robale Chingersów trzeba przerobić na "krwisty befsztyk". Bill przeszedł całą wojenną peregrynacje, walczył na wielu planetach, koło fortuny różnie się toczyło jak to na wojnie, zdarzyło mu się być bohaterem, ale też zdarzyło się odsiadywać w pace za drobne przewinienia. Poznał koszarowe życie od podszewki, dowiedział się jacy są przełożeni, koledzy z wojska, z którymi przyjdzie mu dzielić dobre i złe chwile.


Niewątpliwie pod tym kątem jest to książka wyjątkowa,, bo mamy swoistą próbę skupienia się na zwykłym szeregowym, który potem awansuje w wojskowej hierarchii. Opisy poszczególnych motywów są interesujące, opisy postaci, szczątkowe rozmowy, wykonywane rozkazy, i wiele, wiele innych sytuacji jest ciekawie przez Harrisona przedstawione. Warto przeczytać. Polecam.


wtorek, 30 stycznia 2024

Dmitrij Głuchowski, Outpost 2

 Dmitrij Głuchowski, 


Outpost 2


cykl: Outpost, t. 2


Wydawnictwo: Insignis

Data wydania: 2021 r.

ISBN:    9788366873278

liczba str. : 346

tytuł oryginału: Post 2

tłumaczenie:  Paweł Podmiotko

kategoria: postapokalipsa


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4988212/outpost-2/opinia/79638116#opinia79638116



Nie trudno się domyśleć, że po lekturze książki pt. "Outpost", która niewątpliwie była ciekawa i wstrząsająca, że niezwłocznie wezmę się za czytanie kontynuacji, czyli książki pt. "Outpost 2" . Na pewno wątpliwości nie miałem, że to będzie ciekawe doświadczenie czytelnicze. No i nie pomyliłem się chociaż wyszła z tego troszkę inna książka niż jedynka. Jest więcej rosyjskiej polityki z samym carem Arkadijem Michajłowiczem,  no i ta polityka jeet odrobinkę pomieszana z prawosławiem.


Mamy to wszystko, co widzimy w rzeczywistości, Więc ta postapokaliptyczne realia niewiele zmieniły, wręcz ugruntowały system, jak w rosyjskim systemie było, że im jest gorzej w Rosji, czy Moskowii, tym lepiej dla władzy, przynajmniej imperator zdaje się tak myśleć. Mamy spore nierówności, Moskwa, zwłaszcza centrum miasta zostało odbudowane, a cała reszta to praktycznie pustynia, z nielicznymi ludzkimi enklawami typu Jarosław. Jest mowa o ciemnych sprawkach, w tym rosyjskich brudnych bombach, które sprawiły, że dobrzy żołnierze zostali zombiakami, i ta choroba mająca zmiennokształtny charakter rykoszetem wraca do granic cywilizowanej Moskowii, a nawet zbliża się do samej Moskwy i krach jest nieuchronny. Sprawki nawet jak na realia postapo, niemal barbarzyńskie z natury, były straszne, cały cywilizowany odwrócił się od Rosjan. Oczywiście propaganda snuła miliony teorii spiskowych, że Zachód nie ma co robić, tylko z nudów interesuje się tym co w Moskwie się dzieje.


Z pierwszego tomu czytelnik kojarzy piękną Michelle z Jarosławia, która spełnia swoje marzenia o przyjeździe do Moswy. Chociaż wynika to z przymusu, a raczej chęci przetrwania tego bałaganu tak wielkiego, że nawet w stajni Augiasza czegoś takiego nie widzieli. Mamy nowych bohaterów, zwykłych Rosjan, żołnierza, oficera, Lisicyna, który otrzymał od szefa, samego cara, misję zlikwidowania buntowników z Jarosławia. Dowiaduje się co jest grane, że prawie wszyscy zginęli w tajemniczej masakrze, i wraca do Moskwy, a tuż za nim pędzą zombiaki. Jego ukochaną jest Katiusza, baletnica, a że jest piękna, mają na nią chrapkę dygnitarze. No i po tym wszystkim oboje muszą jakoś żyć.


Niewątpliwie ta książka jest prostsza w odbiorze, choć dla jakiegoś Lisicyna czy Katiuszy i tak może być za trudna. Bo nie ma opcji dla Rosjanina jak ma okazję książeczkę dorwać to jest ostra jazda po bandzie, a za dużo drobniejsze przewinienia co niektórzy słyszą, że są zdrajcami swojego kraju. I na pewno ta zakazana w Rosji książka jest orwellowską myślozbrodnią. Niewątpliwie jest ciekawa, autor udowadnia, że dobrze zna realia swojego kraju i chętnie na literacki sposób mówi czytelnikom z innych krajów jak jest i nie jest to świat malowany kolorowymi barwami. Aż prosi się o zacytowanie Piotra Goćka, Z książki pt. "Demokrator", które wypowiedział robot POKUTA 12, a leciało to tak "coście basałyki zrobili ze swoją wolnością." Nic dodać nic ująć. Polecam



środa, 24 stycznia 2024

Andrzej Pilipiuk, Szewc z Lichtenrade

 Andrzej Pilipiuk,



 Szewc z Lichtenrade


cykl: Światy Pilipiuka, t. 5


Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data wydania: 2012 r.

ISBN:    9788375748802

liczba str.:  384

tytuł oryginału: -------

tłumaczenie: -------

kategoria: fantastyka


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/141605/szewc-z-lichtenrade   



Wunderwaffe [ w: ] A. Pilipiuk, Szewc z Lichtenrade




Jak zwykle po przeczytaniu kolejnego tomu cyklu "Światy Pilipiuka", tym razem zatytułowanego "Szewc z Lichtenrade",  wybrałem pierwsze opowiadanie zatytułowane "Wunderwaffe". W sumie przedziwnym zbiegiem okoliczności w pierwszym opowiadaniu i ostatnim, tym tytułowym czytelnik wybiera się w literacką podróż do Berlina. Jedno i drugie dotyczy wydarzeń drugiej wojny, w pierwszym mowa o bliskim otoczeniu samego Adolfa Hitlera, który wyspekulował wiosną 1944 r., że już po zabawie, że wojna jest przegrana. Nie ma co dyskutować na ile to samo w sobie jest science fiction, uprośćmy sprawę, że tak mogło być, no i sam fuhrer i ekipa naukowców służących sprawie nazizmu dowiodła istnienie ok 800 światów w którym istnieje alternatywny Berlin i historia różnie się potoczyła. Dowiedziono, że w kilku ekipa alternatywnych wersjach historii ekipa Hitlera była 2 dekady do przodu pod kątem uzbrojenia i wojna to była praktycznie formalność. Była dedukcja, że trzeba poprosić  tego alternatywnego Hitlera o pomoc, żeby pomógł Hitlerowi z naszego świata, żeby dało się zaprowadzić nazistowski porządek po wygranej wojnie oczywiście. Tą idee jak najszybciej zrealizowano misji podjął się niejaki Heinz adiutant Goeringa, no i wybrał się do alternatywnego Berlina, tyle, że pan profesor coś poknocił, bo wszystko było nie tak.


Heinz biega po mieście znajduje kolejnych nazistów, którzy klepią biedę chowają się jak szczury po różnych zakamarkach, żeby przypadkiem ich mafia żydowska nie dopadła. Podejrzane są też nazwy ulic rosyjskich ważnych osobistości. Był też Uniwersystet Słowiański i ta dziwna swastyka, zwana swarzycą, a to dopiero początek, bo oczywiście Hitlera też Heinz spotka na wykładzie w tym uniwersytecie. A tego było już za wiele dla bojownika o sprawę nazizmu.


Rzecz jasna wspominałem już o opowiadaniu zatytułowanym " Szewc z Lichtenrade, chodzi tu o szewca, który był nazistą, jego zasługi dla III Rzeszy były niepodważalne, a jednak ocalał z licznych polowań, zwłaszcza na funkcjonariuszy SS. Henriech Miller był szewcem, który dorobił się na wojnie, przed 1939 r.  w dzielnicy Lichtendrade miał mały zakład szewski, a po wojnie sporo zainwestował w nowy biznes i dalej działał jako szewc, a po jakimś czasie majątek przepił, bo konsumował trunki wszelakie w dużych ilościach. Do sprawy dotarł Robert Sztorm razem z jego dziewczyną Martą. Pojechał do Berlina, krążył po dzielnicy, wypytywał ludzi, wcześniej oczywiście była praca w archiwach i bibliotekach, żeby rozwikłać sprawę. Zleceniodawcą był dziadek kolegi, który chciał dopaść mordercę, kata z obozu koncentracyjnego. Robertowi pomagał Arek, sprawa była trudna niewątpliwie, bo przecież przez kilkadziesiąt lat nie rozwikłana. Robert dowiedział się, że podejrzany od 20 lat nie żyje. Jak nie trudno ta cała dedukcja była bardzo interesująca.


Oczywiście nie mogło zabraknąć opowiadań dotyczących medycznych przygód doktora Pawła Skórzewskiego, opowiadanie "Traktat o higienie" jest na tyle wyjątkowy, że przypomina powieść fantasy. A doktor Paweł z resztą ekipy medycznej niczym bohater rodem z fabuły fantasy np. jakiś wiedźmin musiał uporać się z potworem. Lekarz nie używał mieczy,  co w niczym nie zmienia trafności porównania, bo przecież np. Geralt nie zawsze to robił, bo sposoby były inne czasem. Mowa jest tutaj o walce z plagą wszawicy, która utrudniał fakt, że istniał jakiś we wsi jakiś wszawy potwór, który domagał się zawszawionych kudłów, żeby żerować po okolicy. Przypomina to działalność wiedźm z Velen, które upominały się o uszy beneficjentów, żeby mieć kontrolę nad całą okolicą. Rzecz miała miejsce w grze "Wiedźmin 3 – Dziki gon". Doktor porządnie i precyzyjnie wziął się za robotę, kazał ostrzyc wszystkich we wsi, a potem nakazał spalenie obciętych włosów, miało to mieć miejsce następnego dnia i jak nie trudno się domyśleć włosy zostały skradzione. No ale ekipa doktora Skórzewskiego się nie poddała. Wszawego potwora zwanego też kołtunem w książce trzeba było zgładzić, żeby szlachetna misja walki o higienę mogła się udać.


Oczywiście tych opowiadań jest w tym tomie więcej i są one ciekawe. Pilipiuk pokazał swoją maestrię w tworzeniu krótkiej formy literackiej, czyli opowiadań właśnie. Autor bawiąc się przeróżnymi konwencjami opartymi o wiedzę z różnych dziedzin i niesamowitą wyobraźnią tworzy koncepty poszczególnych opowiadań i to dało naprawdę świetne efekty. Opowiadania są rewelacyjne. Książka jest dobra. Polecam.



piątek, 5 stycznia 2024

Joe Abercrombie, Kłopotliwy pokój

 Joe Abercrombie, 



Kłopotliwy pokój 



cykl: Epoka obłędu, t. 2


Wydawnictwo: Mag

Data wydania: 2021

ISBN:   9788366712164

liczba str. 746

tytuł oryginału:   The Trouble With Peace

kategoria: fantasy


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4933337/klopotliwy-pokoj   




Cykl "Epoka Obłędu" Abercrombie'ego był jakiś czas temu rozpoczęty, kiedy to czytałem pierwszy tom, zatytułowany jest "Szczypta nienawiści". Oczywiście książka mi się podobała i było jasne, że wcześniej czy później będę chciał przeczytać drugi i trzeci tom tej trylogii. Drugi skończyłem, a zaraz z rozpędu biorę się za trzeci. Drugi ma tytuł "Kłopotliwy pokój" i niewątpliwie to jest ciekawa książka. Mamy dobrze znaną postać inkwizytora, teraz arcylektora Gloktę i jego córkę Savine, wychodzi za mąż za Leo dan Brocka. Co prawda na skutek zawiłości politycznych spora część jej fortuny szlag trafił, ale ona nadal działa i ma spore ambicje, w końcu jest córką nie byle kogo. Na pewno ciekawostką jest, że w tym fantastycznym było nie było świecie mamy dość osobliwe przyśpieszenie cywilizacyjne. Ta cywilizacja przeżywa okres rewolucji przemysłowej, i w sumie mnie ciekawi czy idzie za tym ideologiczne oświecenie, na pewno ludzie się burzą w niektórych krainach Unii i wesoło nie jest. Ale chyba po to są potrzebne pewne urzędy w których funkcjonują Pokoje Zwierzeń, żeby władza miała problem z głowy. A na ile to jest skuteczne można się domyśleć. Unia to wrzący kocioł, a i wrogowie zewnętrzni przecież nie śpią, mimo tego, że w teorii jest pokój. Dzieje się.



Jak na fantastykę ta książka jest stosunkowo mało fantastyczna, przypomina troszkę Martinowską "Pieśń lodu i ognia", z "Grą o tron" na czele. Tam również mamy miliony intryg, walkę o przetrwanie. Do tego doliczyć można sporo  atrakcji typu krwawe wesela, i czego tam jeszcze nie da się znaleźć. Jak wspomniałem tutaj jest mowa o przyśpieszeniu, szkoda, że autor się nie skupił na konkretnych wynalazkach co byłoby ciekawe. Co prawda nie tak ciekawe jak u Ziemiańskiego tiry pędzące po "drogach rzymskich", albo podróże koleją. W sumie o ideologii, chociażby o propagandzie politycznej, choć raczej jest to propaganda wojenna lub rewolucyjna, zwał jak zwał. Abercrombie skupia się raczej na sprawach politycznych, funkcjonowania Otwartej i Zamkniętej rady. No i o władzy królewskiej oczywiście, Unią rządzi młody król Orso i stale musi udowadniać, że w trudnych czasach da sobie radę.


Książka jest niewątpliwie ciekawa i bardzo wciągająca. Na pewno książkę sięgną czytelnicy cyklu "Pierwsze prawo", tego samego autora oczywiście. Przypuszczam, że inni czytelnicy fantastyki głównie, którzy chcą poeksperymentować czytelniczo sięgną po ten cykl. Jak przypuszczam nie zawiodą się. Książka zatytułowana "Kłopotliwy pokój" jest bardzo ciekawa. Warto przeczytać. Polecam.



sobota, 23 grudnia 2023

Vedrana Rudan, Miłość od ostatniego wejrzenia

 Vedrana Rudan,  




Miłość od ostatniego wejrzenia




Wydawnictwo: Drzewo Babel

Data wydania: 2005 r. 

ISBN:   9788389933003

liczba str.: 240

tytuł oryginału:   Ljubav na posljednji pogled

tłumaczenie: Marta Dobrowolska - Kierył 

kategoria: powieść obyczajowa 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/38200/milosc-od-ostatniego-wejrzenia/opinia/79723066#opinia79723066

 




Trafiłem na książeczkę Vedrany Rudan zatytułowaną "Miłość od ostatniego wejrzenia" szukając w bibliotece książki do Book Trotterowego wyzwania czytelniczego. Przyznaję, że raczej nie czytuję książek obyczajowych, choć ta ma jakieś głębsze przesłanie. Z jednej strony to jest motyw typowo kryminalny, bo tytułowa ostatnie wejrzenie to jest morderstwo, a właściwie dwa morderstwo i samobójstwo, było nie było. Z drugiej jest sporo motywów typowo psychologicznych. Ma też charakter rozprawy sądowej, kiedy to zbrodniarz zeznaje, co on zrobił i dlaczego. No ale tu wiemy, że jest to typowo pośmiertna refleksja. Inna warstwa jest dość skandalizująca, w stylu "50 twarzy Greya", "Dziennik nimfomanki" itp.



Tak tak, bohaterką, jest kobieta dość skomplikowana osobowościowo, mamy przedstawione całe jej kilkudziesięcioletnie życie. Począwszy od życia w jakiejś chorwackiej wsi, po życie w dużym mieście, zapewne Zagrzebiu, stolicy kraju, żyjąc w dobrobycie, ona i jej mąż dobrze zarabiają.
Ich związek jest raczej wolny, obydwoje zdradzają siebie na lewo i prawo, ale jakimś cudem to małżeństwo trwa, czy to z rozsądku, czy to, że mają córkę. Diabeł jeden wie tak naprawdę. On jest zapalonym myśliwym, w sensie dosłownym biega po lasach, strzela do zwierząt, i ona jeździ z nim, żeby uczestniczyć w jego pasji. To na pewno pomaga przetrwać wiele trudności. Zresztą myśliwskich metafor jest od groma tutaj. No ale jednak, oni siebie tak samo kochają jak i nienawidzą, dochodzą wręcz motywy typowo patologiczne, w tym motywy przemocowe. I to zaskakujące, że nie tylko mężczyźni są patusami, ale kobietom też się to zdarza. Bo sorry, ale normalna to ona nie jest, bo to jednak ona wzięła do ręki pistolet i strzeliła, zabiła ukochanego/znienawidzonego. Aż czort jakiś kusi, żeby pojawiło się o przekleństwo, w ramach ekspresji oczywiście, jakieś słówko na k. np. Dodać trzeba, że ona to zaplanowała bardzo precyzyjnie, a motywem jest nienawiść tak permanentna, że mąż budzi w niej obrzydzenie. Jaki jest wyrok, pojęcia nie mam. Na pewno prawnicy w zaświatach mieli sporo kombinatoryki typowo branżowej tutaj!


Dumam, dumam, dumam, ale jakie jest przesłanie tej książki to kompletnie nie wiem. Czy to jest swego rodzaju manifest feministyczny? Czy jest to coś innego. Pewne jest raczej, że kobieta inaczej tą książkę przetrawi niż mężczyzna. Z jednej strony ta książka jest obrzydliwa, po prostu, a z drugiej jednak jest dobra. No ale być może dlatego ciągnie nas czytelników do literatury wszelakiej, bo bardzo często tego typu antynomie, czyli sprzeczności wchodzą. I to nam daje do myślenia. No i ten porąbany tytuł "Miłość od ostatniego wejrzenia". Nie wiem co wy drodzy czytelnicy z tym zrobicie, i jak do tematu podejdziecie czytając książkę, jeśli zachęcę was do przeczytania np., zapewne każdy inaczej. Jakby nie było, pewne jest jedno, nie da się przejść obojętnie wokół tej książki! Ja mogę tylko powtórzyć, ta książka to kompletne wariatkowo, ale jest dobra. Polecam.



    



wtorek, 5 grudnia 2023

Andrzej Pilipiuk, Czerwona gorączka

 Andrzej Pilipiuk,



 Czerwona gorączka


seria: Światy Pilipiuka, t. 2


Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data wydania:  2013 r.

ISBN:  9788375747621

liczba str.: 432

tytuł oryginału: -----

tłumaczenie: ------

kategoria; fantastyka


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/czerwona-goraczka/opinia/80247846   




Czerwona gorączka [ w: ] A. Pilipiuk, Czerwona gorączka



Niewątpliwie jest to niezwykle ciekawy i jeszcze bardziej oryginalny zbiór opowiadań. Możliwe nawet, że najlepszy jaki pojawił się w koncepcji "Światów Pilipiuka", której autorem jest sam Andrzej Pilipiuk. Oczywiście autor serii nie złożył broni i co i rusz powstają nowe tomy. Oryginalność pierwszego i tytułowego opowiadania, czyli "Czerwona gorączka"  polega na tym, że tutaj koncepcje polityczne, z dużym uwzględnieniem komunizmu traktowane są w kategoriach typowo medycznych. Za komunizm rzeszy milionów ludzi mają odpowiadać wirusy/bakcyle komunizmu. W tej sprawie szczegółowo wypytał doktora Pawła Skórzewskiego, nie kto inny jak jeden z najlepszych ekspertów od przesłuchań funkcjonujący w radzieckich służbach, Czeka m. in., Feliks Dzierżyński.


No ale jak nietrudno się domyśleć, ten tom ma więcej opowiadań i nie znaczy to, że są gorsze, bo mamy np. lot zeppelinem do Afryki z pomocą humanitarną, mamy jazdę pociągiem Ribbentropa. Ciekawostką jest próba rozwiązywania problemów żywnościowych późnego PRL-u wyprawą w czasie do głębokiej prehistorii, żeby zapolować na mamuty. Mieliśmy coś podobnego w literaturze u czeskiego twórcy fantastyki Miroslava Żambocha w książce zatytułowanej "Łowcy", było tam polowanie na dinozaury. Zapewne również tutaj, u Pilipiuka, pasażerom wehikułu czasu atrakcji nie brakowało.


No ale wróćmy do rozważań o co mogło chodzić w tym tytułowym tomie opowiadań, które wybrałem. Z jednej strony oprócz walorów typowo fantastycznych jest ono historyczne, ale mamy też aspekt kryminalny. Bo mimo faktu, że władza radziecka dbała o to, żeby zdrajców zabijać lub wysyłać na Syberię, to okazało się jednak ktoś robi im konkurencję i zabija "dobrych komunistów", jak to określił Dzierżyński. I trzeba było problem zawczasu rozwiązać.


Dziwnym zbiegiem okoliczności polski lekarz, dobrze znany bohater, Paweł Skórzewski, który akurat trafił jako element podejrzany ideologicznie oczywiście w łapy sowietów. No ale się okazało, że był przydatny zarówno jako jedyny żyjący lekarz, ale też osoba inteligentna, która miała troszkę czasu, żeby pomyśleć i rozwiązać problem. Co prawda doktor perspektyw wielkich nie miał, mogło mu to dać raptem kilka dni życia, no ale zgodził się i zaczął działać. Na pewno górę wzięła ciekawość. Sprawa jest dość masakryczna zmarli zostali pozbawieni głowy. Pytanie czy Kuba Rozpruwacz jeszcze żyje? Wszak od jego wyczynów Londyńskich minęło co najmniej 30 lat? Więzień Skórzewski trafił przed oblicze Dzierżyńskiego i dostał robotę. Sprawa została wyjaśniona zaskakująco szybko. Doktor dostał ciała do analizy i doszedł do tego niesamowitego wniosku "Socjalizm to epidemia!" Do tego doszło jeszcze troszkę dysput historycznych i filozoficznych. Można spokojnie zastosować spojler alert, bo z góry wiemy, że lekarz dożył co najmniej połowy XX wieku.


A jak to już inna historia. Czy to sprawka zdrowego trybu życia, czy w zaświatach było jakieś przeoczenie urzędników niebieskich lub diabelskich, jedno licho wie? Tak czy siak opowiadanie jest po prostu świetne polecam. Dodać można, że cały tom jest równie rewelacyjny. Opowiadania czyta się dobrze, szybko są ciekawe. Warto przeczytać.