Mirosław Złotek,
Zrealizowana wizja
Wydawnictwo: Poligraf
Data wydania: 2016
ISBN: 9788378565079
liczba str. : 944
tytuł oryginału: --------
tłumaczenie: ---------
kategoria: science fiction
recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/zrealizowana-wizja/opinia/85451395
Niewątpliwie książkę zatytułowaną „Zrealizowana wizja”, której autorem jest Mirosław Złotek, czytałem najdłużej, mając na myśli typową literaturę oczywiście, prawie rok. Powód to po pierwsze jest to spora pozycja, zdarza się, ale również jest ona bardzo bogata faktograficznie. Dalej koniecznie warto dodać, że jest tutaj całe mnóstwo koncepcji, bowiem ma ona również po części charakter publicystyki politycznej i geopolitycznej. Z założenia ma się to sprowadzić do tego jak można naprawić świat, żeby wszystko na planecie Ziemia chodziło jak w szwajcarskim zegarku i wszystkie buble, błędy w Matriksie itp. zostały wyeliminowane. Autor doskonale zdaje sobie sprawę, że idea jest tak karkołomna, że trzeba tu napisać książkę z gatunku science fiction.
Wziął się autor za swoją robotę, a potem czytelnik za czytanie, żeby się dowiedzieć, że nawiązana została łączność z kosmitami. Diabli ich wie z jakiej galaktyki oni są. Pewne jest, że po pierwsze są oni bardzo mali, wielkości przeciętnego owada, potocznie zwie się ich Maluchami. Byli też bardzo mili nawiązali z nami, w dodatku z Polakami, kontakt i zaproponowali układ; pomoc w uporządkowaniu ziemskiej stajni Augiasza. A czego chcieli, bo osioł by się domyślił, że bezinteresownie małe ufockie dranie nie działają. Deal ma polegać na to, że za te wszystkie dobrodziejstwa, wdrożenie kosmicznych wynalazków i sprzedanie recepty jak uratować glob, również od atrakcji klimatycznych otóż domagają się w zamian kawałka planety do ich wyłącznej dyspozycji. Podali przyczynę, że im się akurat planeta pali i potrzebują nowej. Rzecz jasna w konfrontacji wojennej łatwo daliby sobie z nami radę, ale z analizy im wyszło, że wspólna pokojowa egzystencja jest możliwa i dla nas i dla nich niewątpliwie jest to opłacalne. No szkoda, że różnych radykałów nikt nie pytał, a jak wiemy nie brakuje ich ostatnimi czasy. No ale nie mieli nic do gadania, bo sprawa została objęta klauzulą tajności, do której dostęp miało najpierw kilkanaście, potem kilkadziesiąt osób na globie. Maluchy lustrują nas ponad 200 lat, i widać przyznali, że do tej możliwie niemożliwej roboty potrzebują Polaka, bo jak zdążyli się dowiedzieć lotnicy z kraju nad Wisłą to i na drzwiach od stodoły dadzą radę polecieć, to i zrobienie porządku na planecie to dla pewnej grupy będzie do zrobienia. Na szefa grupy, która w przyszłości zostanie Grupą Trzymającą Władzę, dosłownie i w przenośni, bo fachowcy z tej ekipy utworzą rząd Ziemski za jakieś sto lat, wytypowany został emerytowany naukowiec Janusz Walewski.
Myślę, że nie ma potrzeby wczuwać się w detale, jak dokładnie do tego wszystkiego doszło, jak to zadziałało, trzeba na pewno wiedzieć, że członkowie grupy mają zainstalowane procedury prozdrowotne. Sam Janusz mając lat 70 szybko wrócił do biologicznej czterdziestki, no i zafundowano im tysiącletnie życie na zrobienie wszystkich działań i pilnowanie spraw, żeby wszystko działało, a trybów w tej machinie ma być multum. Panowie z Tech Topu, bo to główna firma tej organizacji działającej na rzecz planety przy pomocy Maluchów rzecz jasna, postawili najpierw na gospodarkę, co i rusz wdrażali i puszczali na rynek, czasem dopuszczali do interesu inne firmy sprzedając licencje na produkty. Szybko dzięki ciężkiej pracy doszli do miliardowej fortuny, a ten budżet już pozwolił na śmiałe działania, w tym uzyskanie wpływów na politykę na całym globie, a także zwalczanie terroryzmu, przestępczości. Chociażby bossowie narkotykowi z Kolumbii i innych krajów naprawdę mieli się czego bać. Bo zbrojne ramię firmy się nie patyczkowało. To samo dotyczyło zapalnych regionów świata, urządzano polowania na watażków z Afryki. Cel jeden spokój, likwidacja większości armii na planecie, część wojskowych znalazła robotę na Malcie, teraz Wyspie Centralnej, siedzibie rządu, bo jednak planetarne siły zbrojne potrzebne są. Wszystko ładnie pięknie, brzmi jak science fiction po prostu.
Konceptów jest z milion chyba, ciężko, żeby czytelnik we wszystkim zgadzał się z autorem, ale poznać tok myślenia i analizowania jaki pisarz nam zaprezentował warto. Na pewno to jest ciekawe.
Ja pytanie w zasadzie mam jedno, a nawet dwa: Pierwsze co jak się wszystko zacznie pieprzyć i świat będzie się walił po prostu, bo przecież Putinów, Netanjahuw nie brakuje, którzy palą się do draki, był przecież też covid, wybory w różnych krajach, których wynik trudno uznać za bezpieczny dla świata. Do tego nie zapominajmy o zmianach klimatycznych, które z każdym rokiem będą bardziej drastycznie odczuwalne. Rzecz jasna jeśli żadna z tych postulowanych reform nie wejdzie, a nawet sam autor wie, że nie ma co się łudzić. Opowieść autora zaczęła się w roku 2015, to jest istotne!, minęło raptem lat 10 i już by trzeba napisać z 50 aneksów do książki, żeby ona dalej trzymała się kupy. Patrząc z tej perspektywy to jednak optymizm, że będzie tak ładnie pięknie, lekko opadł. Drugie, czy bez interwencji kosmitów my sami jesteśmy w stanie zrobić porządek, gdyby pan Złotek przedstawił swoje koncepcje na forum międzynarodowym, a wszyscy przywódcy doznali olśnienia i zatwierdzili plan? No może jeszcze trzecie, wiedząc jak my wszyscy „lubimy się nawzajem” , czy w ogóle jest możliwa procedura, że najpierw postanie kilka Unii, które pójdą tropem naszej Unii Europejskiej. To na pewno jest szersze pytanie o tożsamość europejską, czy tylko my jesteśmy tak wyjątkowi, że pewne wartości nas do tego skłoniły Unia istnieje, chwieje się w posadach, bo są tendencje nacjonalistyczne, antyunijne, anty-klimatyczne, i jeszcze kilka innych anty. Wątpliwość też wzbudza nawet to, czy da się demokrację utrzymać, bo technologia już teraz tak bardzo przebiła rzeczywistość Orwellowskiego uniwersum, że rządy będzie kusić coraz mocniej, żeby te nacjonalizmy wykorzystywać do swoich celów? W związku z tym jak możemy upatrywać przyszłości Unii Azjatyckiej, Afrykańskiej, dwóch unii obu Ameryk. No bo nie zapomnijmy fundament UE to pewien poziom dobrobytu i systemy demokratyczne na tyle stabilne, że nie rozsadzi to organizacji? Jasne, że w książce są koncepcje jak podnieść poziom dobrobytu w biednych krajach na tyle ile się da. No ale wiadomo jest jak jest.
Pod tym kątem książka jest fascynująca, że daje do myślenia, tworzy się specyficzny rodzaj dyskursu między tym co proponuje nam autor, a czytelnikami, co oni mają w głowie, jak to widzą. Na pewno jest to oryginalne, bardzo publicystyczne science fiction. Ale przecież o to w tym chodzi, że te naukowe fikcje w jakimś stopniu opierają się na tym co my znamy i o czym wiemy. Na pewno tak samo jak w fantasy w science fiction kluczowa jest II wojna światowa. I w książce Złotka też to jest, ponieważ sam koncept tworzenia Unii był projektem tworzenia lepszego świata, bez wojen. Ten twórczy projekt autora przywraca nadzieję, że pojawią się jeszcze mężowie stanu pokroju Roberta Schumana, Konrada Adenauera, Jeana Monneta, którzy przeforsują globalną zmianę myślenia o nas, o planecie o wszystkim i chyba o to też może chodzić samemu pisarzowi.
Tak jak już wspomniałem to była długa i bardzo interesująca podróż literacka po całym naszym świecie, no ale także kosmosie, bo choć Maluchy w teorii są na drugim planie tej fabuły, bo cała robota spadła na grupę pana Janusza, no ale gdzieś tam są i czytelnik ma tego świadomość. Niewątpliwie książka do łatwych, przyjemnych zresztą też nie, nie należy. Ponieważ bokiem nam wszystkim wychodzą to czego się o politykach dowiadujemy, chociażby tego, że ubijają interesy polityczne na dzieleniu narodów. Jakby mało było nam jednej Polski, to potrzebna jest jeszcze druga. Tu trzeba apelować o opamiętanie i zmianę na lepsze. Czy dadzą radę? Książkę zdecydowanie polecam. Jest świetna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz