sobota, 31 maja 2025

Rafał Aleksander Ziemkiewicz, Ognie na skałach

 Rafał Aleksander Ziemkiewicz, 



Ognie na skałach



Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data wydania: 2005 r. 

ISBN: 8389011816

liczba str.: 240 

tytuł oryginału: ---------

tłumaczenie: ---------

kategoria: fantasy 



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4636/ognie-na-skalach/opinia/5568696#opinia5568696




Niewątpliwie Ziemkiewicz ciekawe książki pisze, była okazja tym razem przeczytać dość ciekawą książkę fantasy. Oryginalną raczej nie, bo wiadomo był ktoś taki  w naszej rodzimej literaturze jak Sapkowski i głównie ten pan, mówiąc lekko potocznie, porobił system w tej bajce, co nie znaczy, że nie warto poznać twórczości innych pisarzy i prób doścignięcia mistrza. Próba Ziemkiewicza, daję słowo, jest udana. Schemat jest podobny do „Wiedźmińskiej sagi”, do pewnej prowincji królestwa przybywa wędrowny żołnierz/poszukiwacz przygód czyli charakternik, wypisz wymaluj ktoś podobny do Geralta lub Eskela, Lamberta, jego kumpli, aż kusi napisać fraszkę „ Żegost, Żegost, ty ch...” .  Żegost, tak nazywa się główny bohater, dałby sobie zapewne radę w szermierce słownej z kolegami wiedźminami, a i w siłowych sparringach pewnie bez szans by nie był. Podobnie jak wiedźmini mają zwyczaj pakować się w każdą awanturę, również Żegost nie unika barwnych przeżyć, które dzisiaj byśmy nazwali dramami, a że to również świat fantasy, to i potwory do ubicia jakieś się znajdą.


Nasz wędrowiec szybko przekonuje się, że raczej mile widzianym gościem nie jest, no ale, że śpieszy się powoli to pakuje się w kolejne kabały. Są one na tyle solidne, że omal na stryczku nie kończy po tym jak gołymi rękoma praktycznie ubija książęcego gwardzistę. Niewątpliwie dla kogoś stworzonego, żeby umierać na polach bitewnych za bardzo honorowa śmierć to nie była. No ale dzięki temu trafił na polityczne rozgrywki na dworze książęcym. Były to spory między księciem a księżniczką, widać, że nawet w najlepszych związkach takie rzeczy się zdarzają. Księcia Zamborga podejrzewano o to, że jest szalony, księżniczkę, że całkiem normalna to ona nie jest. Żegost oprócz zawodowych obowiązków ochrony swojej wybawczyni, księżniczki, ma troszkę detektywistycznej roboty, co tu jest grane? No i nie zapomniał o potworze morskim, przez którego sam mógł poczuć stryczek lub toporek na szyi, bo wtedy gdy badał sprawę potwora doszło do zwany z gwardzistą. Potworem morskim, poza cudzoziemcem, nikt się nie przejął, bo oczywiście władza miała inne kłopoty niż zainteresować się losem rybaków, co mogło skończyć się sporym deficytem w diecie w całym księstwie, finansowym zapewne również. I to wszystko było na głowie dzielnego wojaka.


Akcja nie pędzi jakoś bardzo szybko w tej książce, ale jakoś bardzo to nie przeszkadza, bo czytelnik z zainteresowaniem przewraca kolejne karteczki aż do końca książeczki. Sporo jest dialogów tutaj, widać Żegost jest bardzo wygadany, a interlokutorów do dysput mu nie brakuje. Świat fantastyczny literacko wykreowany jest dobrze opisany, co niewątpliwie zachęca do czytania. Książka jest odrobinę mroczna, wybory w zasadzie też są, co siłą rzeczy do uniwersum Wiedźmińskiego nawiązują. Także też sceny w karczmach gdzie można pić do nieprzytomności, stłuc profilaktycznie gości z karczmy, a i pewnie chętne panny się znajdą, żeby przyjemności awanturniczego życia były kompletne. To jest po prostu dobra książka i dlatego polecam.

sobota, 17 maja 2025

Ursula Le Guin, Planeta wygnania

 Ursula Le Guin, 



Planeta wygnania


Wydawnictwo: Książnica

Data wydania: 2010 r. 

ISBN:  9788324578757

liczba str.: 192

tytuł oryginału:  Planet of exile

tłumaczenie: Juliusz P. Szeniowski 

kategoria: science fiction 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/103620/planeta-wygnania/opinia/90699495#opinia90699495



Wpadła mi w ręce raczej cienka książeczka, autorki, której książek dotychczas nie czytałem, owszem kojarzę, że to znana autorka książek fantasy, no i warto było spróbować. Koncepcja dosyć oryginalna, bo autorka weszła na rewir science fiction. Czy ta próba była udana? Dobre pytanie. Myślę, że jednak nie, bo ten koncept sf jest tutaj mocno naciągany, acz widać, że motywy fantasy są bardzo udane i książka jest dobra.


Motyw wygląda na klasyczne fantasy, gdzieś na planecie mamy plemiona, osiadłe od niezbyt długiego czasu, no i mamy dzikie plemię ghalów, które podąża z północy na południe, z powodu zimy, i zdobywa po drodze miasta, żeby zdobyć zapasy, żeby przeżyć. Pytania są jak sobie poradzą i kto przeżyje to zamieszanie. Krótko mówiąc cały motyw fantastyczny, może nie jest jakiś rewelacyjny, ale poprawny. Ale motyw sf to w ogóle jest nie wiadomo skąd wzięty i po co, tzn. da się do tego dorobić nawet parę fajnych ideologii, bo są książki o różnych Uniach Kosmicznych i tam mamy z grubsza opisane jak to się kręci, opisany system zdobywania planet o słabszych rozwojach cywilizacji. Znakomicie daje radę książka Davida Webera Alternatywa Ekskalibura” i to na tyle, że pomaga zrozumieć tą książkę o co może chodzić, bo autorka niewiele się wysila, pozostawia miejsce na domysły i spekulacje. Co czasem może być trudne dla czytelnika. No ale to kwestia gustu.


Podsumowanie siłą rzeczy jest odrobinę sprzeczne, bo książka zawiera dziwne koncepcje, a z drugiej strony czyta się ją całkiem przyjemnie, jest dosyć przystępna. Więc to wszystko zależy od tego czego się od takiej książki oczekuje. W okolicach przeciętnej można ją ocenić i polecić. Warto przeczytać.  


czwartek, 1 maja 2025

Maciej Makarewicz, Atlantycka konspiracja

 Maciej Makarewicz, 


Atlantycka konspiracja



Wydawnictwo: Replika

Data wydania: 2019 r

ISBN:  9788366217218

liczba str.:  462

tytuł oryginału: --------

tłumaczenie: -------

kategoria: thriller


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/atlantycka-konspiracja/opinia/87068122    



Była okazja przeczytać książkę Makarowicza pt. „Atlantycka konspiracja”. Z grubsza motyw jest banalny, jak to w thrillerach bywa, czyli poszukiwanie zaginionych skarbów. Niewątpliwie autor daje nam do zrozumienia, że znalezienie tego czego się szuka jest fajne, bo wiadomo złoto itp., ale też same poszukiwania są interesujące, bo po pierwsze to świetna przygoda, mnóstwo zagadek do rozwiązania, ale też znajdywanie takich skarbów jak mapy, które mogą być nimi same w sobie. No i podróże, mamy tutaj kilka krajów, co najmniej dwa kontynenty. I też się sporo dzieje.


Głównym bohaterem książki jest specjalista od starodawnej kartografii Rory Follon. Trafia do niego wiadomość głosowa i sprawa się rozkręca. Najpierw trafia do Lizbony i rozwiązuje zagadki, potem trop prowadzi gdzieś do Brazylii. Jest ciekawie, bo jak mamy motyw zarówno templariuszy, jak i legendarnej Atlantydy to nie może być nudno.


Podsumowując książka jest dobrze napisana, zagadki i tajemnice fajnie są literacko wykreowane. Postaci literackie z głównym bohaterem również są bardzo ciekawe. Książka jest dobra. Polecam.