niedziela, 14 lutego 2016

 Marcin Podlewski, 



Głębia  -  Skokowiec 


cykl: Głębia, t . 1


Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 2015 r. 
ISBN:  9788379640867
liczba str. 720
tytuł oryginału; -------------
tłumaczenie: -------------
kategoria: fantastyka, science fiction 



recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  





Odpalamy statek kosmiczny „Wstążkę” ruszamy w kosmos, a konkretnie w podróż na Wypaloną Galaktykę, w dawnych czasach znaną jako Droga Mleczna i jazda. 


Głównym bohaterem jest tutaj Myrton Grunwald, kosmiczny renegat, po prostu robi swoje niezbyt legalne interesy, handluje kradzioną technologią i ryzykuje życie swoje i swojej załogi. Myrton Grunwald jest charyzmatycznym liderem, potrafi pociągnąć za sobą ludzi, którzy gotowi są wejść za nim do „Wstążki” i podążać przez najbardziej niebezpieczne otchłanie kosmosu. Pojawia się również w tej książce interesująca postać, a mianowicie jest to książę  Natrium Ybessen Gatlark, ciekawe jest to, że książę  jest osobą niepełnosprawną jeździ na wózku inwalidzkim. Podlewski chce nam udowodnić jedno, że medycyna nigdy nie będzie doskonała, że pewnych chorób nigdy nie wyleczy. Podobnie jest z ludźmi, pod względem moralnym, na "Wstążkę" władował się przeróżny element, ludzie dobrzy i źli. Widać to również się nigdy nie zmieni. „Wstążka” to stary grat wytargowany za grosze z przestarzałą technologią, która co chwile nawala i trzeba ja naprawiać. Niektórzy mówią, że ta maszyneria jest nawiedzona, bo ma swoja mroczną przeszłość, ponoć "Wstążka” była nawet kiedyś statkiem widmo. Za to ładunek jest warty fortunę pod względem materialnym i pod względem technologicznym.
Intrygującą kwestia jest fakt, że „Wstążka” i jej ładunek budzi duże zainteresowanie, jedni chcą odzyskać skradziony towar, inni chcą go zniszczyć, a jeszcze inni przejąć, no i opcja najlepsza dla załogi "Wstążki” po prostu kupić, bo o to w tym brudnym interesie chodzi, żeby zarobić parę jedów i wyjść cało z tego zamieszania. 


Głębia, ten termin jest bardzo ciekawą metaforą, kojarzy się przede wszystkim z głębią oceanu, a tu mamy przecież kosmos. George Friedman w futurystycznych analizach głosi, że kosmos będzie odpowiednikiem oceanu, które z mocarstw opanuje kosmos, oczywiście chodzi mu o najbliższe okolice Ziemi, ten będzie rządził światem. A więc niezgłębione przestrzenie kosmosu są oceanem. Myślę, że znaczeń metaforyki oceanicznej kosmosu jest więcej, a to sprawia, że pisarze chcą pisać książki z gatunku science fiction, a czytelnicy chcą je czytać. Ludzie chcą choćby na kartach literatury czytać o wyczynach odkrywców. I teraz w świecie gdy przy użyciu odpowiedniej aparatury nawet każdy milimetr globu można zobaczyć z przestrzeni kosmicznej motyw działalności odkrywców musi przenieść się w kosmos, dlatego takich książek jak „Głębia – skokowiec” będzie więcej. Wspomniałem już o brudnych interesach, a warto też wspomnieć o zwykłym brudzie. O tym, o brudzie w „Gwiezdnych wojnach” mówił w jednym z odcinków internetowych rekolekcji „Jeszcze 5 minutek” o. Adam Szustak. Chodzi o to, że taka była koncepcja twórców filmu, to miało być jakieś odwzorowanie zwyczajności, że ta zwyczajność nigdy się nie zmieni, a więc nie ma szans, żeby ulice miast, czy wnętrza budynków były kiedykolwiek hermetycznie czyste, bo to jest po prostu niemożliwe. Podobnie jest z koncepcją, że spora cześć zarówno „Gwiezdnych wojen”, jak i literackiej serii „Uniwersum Diuna” Franka i Briana Herbertów i Kevina J. Andersona, toczy się na obrzeżach kosmicznych galaktyk, a więc wynika z tego, że każdy byt kosmiczny w koncepcji science fiction musi mieć swoje prowincje, bo to jest coś naturalnego.
Tutaj w tej książce „Głębia – Skokowiec”, prawie cała książka toczy się w przestrzeni kosmicznej, ale są to obrzeża kosmosu,. Myrton Grunwald kieruje swoją „Wstążkę" na Głębię, żeby uciec przed tymi co są nadmiernie zainteresowani ładunkiem „Wstążki”. Motyw skoków, też jest wzięty z „Gwiezdnych wojen” . Oczywiście analogii literackich nie brakuje chociażby do „Odysei kosmicznej” Clarke’a, no i naszego rodzimego klasyka Stanisława Lema, chociażby „Dzienniki gwiazdowe”.


Koncepcje zawarte w tej książce niewątpliwie są ciekawe, kreacja bohaterów dobrze rozpracowana. Jak na science fiction książka jest dość przystępnie napisana, choć rzeczywiście terminologii naukowej, zwłaszcza informatycznej jest dość sporo, jednak autor umiejętnie manewruje słowem pisanym. Interesujący jest motyw wzięty chociażby z „Diuny”, że na skutek wojen, w tym wojen z maszynami, wiele planet, wręcz wiele układów planetarnych uległo zniszczeniu. Autor planuje zrobić z tej kosmicznej peregrynacji statku „Wstążka” cykl, w związku z tym czytelnik zastanawia się czy wystarczy autowi pomysłów jak to rozpracować, bo nie wiem czy będzie warto czytać chociażby kolejnych kilkaset stron o tym samym, o podróży w przestrzeni kosmicznej bez jasno sprecyzowanego celu. Oczywiście mamy tu motyw handlowy, ale to jednak troszkę za mało. Brakuje tutaj jakiejś sensownej idei, np. dobra walki ze złem, a to jest chyba najbardziej archetypowy motyw w literaturze, a przynajmniej uwikłania załogi „Wstążki” w tą walkę. Koncepcja polityki i historii kosmosu wymaga jednak dopracowania i uszczegółowienia. Czytelnik wie, że były jakieś wojny, ale o co w nich chodziło? Czy warto było z ideologicznego punktu widzenia rozpieprzać kawał kosmosu? W dobrej science fiction pojawiają się pewne koncepcje filozoficzne, już nie mówiąc o koncepcjach sensu stricte religijnych, jak choćby motyw kilku dżihadów w książkach z serii „Uniwersum Diuna”. Jestem ciekaw czy autor ma jakieś pomysły uatrakcyjnienia tego cyklu, tak, żeby czytelnik z chęcią chciał sięgnąć po kolejne tomy i nie mógł się doczekać ich publikacji? 


Mimo pewnych uwag krytycznych polecam tą książkę, bo na pewno jest interesująca, po prostu dobra. Warto przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz