sobota, 9 maja 2020

Philip Margonin, Morderstwo na kapitolu

Phillip Margolin, 




Morderstwo na Kapitolu



cykl: Dana Cutler, t. 3 



Wydawnictwo:  Albatros
Data wydania: 2015 r. 
ISBN:   9788378855798
liczba str.:  384
tytuł oryginału:   Capitol Murder
tłumaczenie: Julita Wroniak - Mirkowicz 
kategoria; thriller



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl;


http://lubimyczytac.pl/ksiazka/219331/morderstwo-na-kapitolu/opinia/57899017#opinia57899017    







Wpadła mi w ręce, jeszcze przed wiadomo czym, w bibliotece, książka „Morderstwo na Kapitolu” motyw zapowiadał się ciekawie. Wiadomo książki typu political fiction ja lubię czytać. Jednak czytelnik ma wrażenie, że ewidentnie coś tu jest nie tak i coś kompletnie nie zagrało w raczej niezbyt skomplikowanej fabule książki. Banaliza jest na tyle oczywista, że można odnieść wrażenie, że książka została na siłę napisana. Niby wszystko jest, jakaś intryga polityczna, tytułowe morderstwo, nawet islamiści się pojawili, bo wiadomo ten temat jest modny w tego typu literaturze po wydarzeniach 11 września 2001 r. Czyli wiele wskazuje na to, że książka powinna być przynajmniej dobra, a jednak tak nie jest. Jest co najwyżej przeciętna. Dlaczego?




Kryminał tak tandetny, że każdy czytelnik z marszu wie, że zabójcą nie jest podejrzany seryjny zabójca kobiet, który akurat uciekł z więzienia i zrobił za przykrywkę do innych tego typu masakrycznych zabójstw. A przecież nie wygląda na to, żeby autor zamierzał o tym czytelnika poinformować, bo to psuje całą zabawę analityczną w kryminałach. Co za diabeł sobie porządził? Skoro z marszu jedna z opcji jest wykluczona i to od razu. Czy jest zabieg autora polegający na tym, żeby przedstawić, że polityków w demokracji amerykańskiej wybiera się słabo rozgarniętych? Możliwe, ale to jest mało przekonywujące. Podobieństwa do wyczynów słynnego zabójstwa są duże. Tyle, że Clarence Litlle by zabójców wyśmiał, że robią amatorkę, bowiem te rzekome ofiary umierały zbyt szybko. Zabójcom chodziło po prostu o eliminację niewygodnych osób, a nie jakieś dziwne, psychopatyczne fascynacje śmiercią jakie miał ten seryjny zabójca. Inspiracja działalnością seryjnego zabójcy była wygodą przykrywka. Autor szacuje, że Clarence Little był na tyle wybitnym specem w morderczej robocie, że próbuje się go porównywać do samego Kuby Rozpruwacza. Za tym, że to nie on przemawia fakt, że jak udało mu się zwiać, to go nie ma i nie pojawia się w książce. A nie tak jakby chcieli co niektórzy biega po całej Ameryce z toporkiem w garści i morduje. W takim razie czy uda się dojść kto zabija i jak ma się to do afer politycznych?







A afery są dwie, jedna seksualna, druga powiązanie senatora z terrorystami, który będąc członkiem jednej z komisji w Senacie ma dostęp do tajemnic państwowych, a więc również do tego co porabiają tajne służby. Terroryści z krajów arabskich chcieli wysondować jak radzą sobie amerykańskie służby z faktem, że ci są i chcą narozrabiać w Ameryce, tutaj chodzi o wysadzenie stadionu pełnego ludzi. Dowiedzieli się, że cisza w eterze, a jednak po tej próbie zamachu stadion stoi nadal. I rozgrywka toczy się dalej, bowiem zamachowcy są w areszcie. I teraz wszystko kręci się, żeby się nie wydało kto i dlaczego ma związek z tym wydarzeniem. Ginie burdelmama Jessica Koshani, powiązana ściśle z ugrupowaniem terrorystycznym, chętnie udzielająca się również czynnie w najstarszym zawodzie świata, co bywa przydatne w szantażowaniu ważnych ludzi. Dlatego musiała zginąć.







Jak tu ocenić tą intrygę polityczną, niby jest dobra, bo próbuje kryć niecne poczynania jednego senatora, gdyby wszystko poszło po jego myśli nikt by się o tym nie dowiedział, stadion pewnie by wyleciał w powietrze, i chyba tyle. Czyli krótko mówiąc słabe to, bo jakby terroryści dopięli swego władze wyszłyby z siebie, żeby dorwać mocodawców arabskich samobójców. I niteczki tak czy siak doszłyby do senatora Carsona. Czegoś tu brakuje, być może jakiegoś ideologicznego, teorio spiskowego motywu, co by senator osiągnął poprzez takie a nie inne działanie. Tutaj czytelnik ma wrażenie, że interesuje go tylko czy jego kariera się nie załamie. Gdyby miał aspiracje np. zostania prezydentem, albo wzbogacenia się, choć to było, skoro był na żołdzie u arabów. Bo motyw, że dokonuje prób ukrycia skłonności seksualnych jest słaby, skoro jest wystarczająco bogaty i pewnie każda agencja jest w stanie spełnić jego wymagania w sposób wystarczająco dyskretny, bo to solidna waluta. Bardziej sensowne jest działanie ugrupowania pochodzącego zdaje się z Pakistanu. Realizują działania mocodawców, radykalnych mułłów. Być może są jedną z komórek Bazy Osamy bin Ladena lub Państwa Islamskiego. Ich działania są bardzo ciekawe i rzeczywiście to mogłoby zagrozić potędze Ameryki, gdyby był w tym jakiś element prawdy, bo chętnych żeby wykorzystać tego typu wpływy i wtyki we władzach by nie zabrakło, nie tylko terroryści, ale wszystkie wywiady świata by się tym zainteresowały i za tego typu informacje wyłożyłyby wszystkie pieniądze świata. No ale tego to chyba sam autor nie docenia. I być może dlatego ta książka jest słaba.







W podsumowaniu wiele do dodania nie ma, bowiem oceny się pojawiły i mam nadzieję, że moja argumentacja jest wystarczająca, żeby uzasadnić powyższe stwierdzenia. Pomysł był, nawet ciekawy, ale wykonanie było słabe. Zawiodłem się. Warto się zastanowić czy tą książkę można czytać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz