Andrzej Pilipiuk,
Czasy, które nadejdą
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2024 r.
ISBN: 9788367949293
liczba str.: 376
tytuł oryginału: --------
tłumaczenie: ----------
kategoria: fantastyka
recenzja opublikowana na lubimnyczytac.pl:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/czasy-ktore-nadejda/opinia/85515853
Klementynka [ w: ] Andrzej Pilipiuk, Czasy, które nadejdą.
„Czasy, które nadejdą.” , to na tą chwilę ( 2024 r.) najnowszy tom opowiadań, i trzeba przyznać, że wszystkie są zarówno genialne, jak i równe pod kątem trudności wyboru co wybrać, żeby napisać słów parę moim czytelnikom o tej książce. Jak zwykle pojawia się doktor Skórzewski, jak i Robert Storm, to akurat nic nowego.
W przypadku lekarza nie brakuje ciekawych rozważań dotyczących natury medycznej, co daje asumpt do rozważań dotyczących postępu. Jest też motyw wojenny, pierwszej i drugiej wojny światowej. Co ciekawe w 1915 roku dr Skórzewski jako lekarz frontowy trafia w okolice Wojsławic spotyka młodego 15 letniego Kubę/Jakuba Wędrowycza i jeżeli czytelnik się czegoś dowiaduje to na pewno tego, że Jakub jest prawdopodobnie największym trollem na kartach literatury. W opowiadaniach Jakubowych jesteśmy, jako czytelnicy, przekonani, że on ledwo coś tam coś tam duka, jak czyta, a tu skubany nam zdradza że dobrze radzi sobie z czytaniem w trzech alfabetach: łacińskim, cyrylicy, no i hebrajskim, który jeszcze w ramach procedury samodoskonalenia dał radę opanować. Pewnie mu się to przydało w robocie będąc świeckim egzorcystą. Na pewno interesujące jest tytułowe opowiadanie, w którym Robert i Arek wydedukowali, że nasze czasy nie muszą być wcale najgorsze, bo diabeł jeden wie z czym będziemy mieli do czynienia w przyszłości. Tutaj trzeba było storpedować pewną aukcję dzieł sztuki, żeby zapobiec negatywnym zmianom w przeszłości.
Opowiadanie, które zaproponowałem jest najkrótsze, ale autor w nim wykreował genialny klimat. Mamy zimę 1981/82 czyli stan wojenny w Polsce. Opisy blokowiska, że zimno, że nic nie ma, itd. Mamy świat czarno-biały, jak ekrany telewizorów w tamtych latach, czyli jedni dobrzy drudzy źli, jedni drugich zwalczają. Główną bohaterką jest ok 10 letnia Klementyna. I tu zabawa się zaczyna, bo jest z dziwnej rodziny, której członkowie przemieniają się likantropicznie, zostają wilkołakami. W przypadku Klementyny podejrzenie zachodzi, że jest to odmiana osłabiona, ale za to jej babcia lubi po lasach jako wilkołak hasać i polować na komunistów, jak który w lesie zabłądzi. Opowiadanie niby banalne, ale połączenie, prawie współczesności z motywami znanymi chociażby z uniwersum wiedźmina robi wrażenie. Nie trudno się domyśleć, że tam mamy troszkę kombinowane średniowiecze Tak czy siak różnice mentalnościowe spore. A tego typu połączenie jest zacne literacko. Na pewno bezcenne były miny milicjantów, którzy mieli farta, że spotkawszy babcię, raczej głodną, uszli z życiem.
Podsumowując to jest ciekawe opowiadanie, tak jak już wspomniałem, inne również są rewelacyjne, tom opowiadań jako całość jest świetny. Warto przeczytać. Polecam.