piątek, 23 lutego 2018

Robert Silverberg, Lord Prestimion

 Robert Silverberg,





Lord Prestimion  





cykl: Kroniki Majipooru, t. 6





Wydawnictwo: Solaris 
Data wydania; 2010 r.
ISBN: 9788375900217
liczba str.518
tytuł oryginału;Lord Prestimion
tłumaczenia: Krzysztof Sokołowski
kategoria: science fiction

 




( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/68452/lord-prestimion/opinia/44061407#opinia44061407  )    






Czytam z zachwytem kolejny, szósty, tom cyklu „Kroniki Majipooru” zatytułowany „Lord Prestimion” . Mamy w tej książce bezpośrednią kontynuację zdarzeń z poprzedniego tomu zatytułowanego 
"Czarnoksiężnicy Majipooru", tam były batalistyczne opisy wojny domowej, czyli obalenie uzurpatora Korsibara. A w tej mamy czas następujący po wojnie, zaszła też konieczność obalenia prokuratora Ni –moyDantyrii Sambaila. Przy czym rozumienie tej funkcji  publicznej jest nieco inne,  prokurator na Majipoorze był namiestnikiem kontynentu Zimroel, później władzę nad tym kontynentem sprawowało pięciu książąt, rycerzy kandydatów  Dantiria Sambail  udając sojusznika Prestimiona, w końcu był jego kuzynem, wspierał reżim Korsibara. Po przegranej wojnie znalazł się w lochu na Zamku. Jednak zdołał stamtąd umknąć zachowując nienawiść do Prestimiona, no i narobić nowemu, legalnemu koronalowi sporo kłopotów. Poszukiwania prokuratora trwają, tym samym kolejna wojna domowa wisi w powietrzu. Tymczasem Majipoor nie pozbierał się po wojnie. Prestimion chciał dokonać niemożliwego sprawić, żeby szkody dokonane przez Korsibara i jego klikę zostały zniwelowane. Zażądał od magów, żeby dokonali za pomocą magii zbiorowej amnezji. A przecież wojny i jej efektów, bo przecież zginęli ludzie, widoczne gołym okiem są szkody wywołane działaniami zbrojnymi obydwu stron konfliktu, nie da się wymazać z pamięci. A jednak Prestimion spróbował szczęścia, czego efektem musiało widać być powszechne szaleństwo, które jest destrukcyjne, bo przyczynia się do kolejnych śmierci i wielu nowych zniszczeń. No i pojawili się Barjazidowie, jak wiemy z wcześniejszych części przedstawiciele tej dynastii byli królami snów, potęgą Majipooru. Tu mamy wyjaśnienie jak do tego doszło. Czytelnik znajduje potwierdzenie faktu, że maszynka króla snów to iście diabelski wynalazek. W szczególności to jest widoczne w czasie bezprecedensowego pojedynku ojca, który wsparł rebelianta prokuratora i syna, który opowiedział się za Prestimionem, którzy używając swoich maszyn walczyli o najwyższą stawkę ocierając się przy tym o zniszczenie psychiczne. Założenie tej mechanicznej korony i walka z przeciwnikiem dysponującym tą samą bronią to jak ujeżdżanie milionów gromów błyskawic lub pędzącej rakiety. To porównanie oddaje potęgę tej broni, i nic dziwnego, że jej posiadacze przez szereg pokoleń byli kolejną potęgą planety.



Czym tak naprawdę są potęgi Majipooru? To nie tylko władza polityczna usankcjonowana w średniowiecznym tego słowa rozumieniu, a wiec potęgi byli reprezentantami bogini na planecie. Ale też potęgi są żywiołem, działaniem świata. Potęgi w niemal dosłowny, nadprzyrodzony sposób, niczym greccy herosi ogarniają cały wielki Majipoor realnie wpływając na umysły mieszkańców planety, czyni to głównie Pani wyspy, król snów, ale również koronal i pontifex mają tą niewyobrażalną moc z której czasem korzystają, a więc jest to niemal dosłowny rząd dusz trudny na dobrą sprawę do pojęcia. Jednak realny, bowiem sny, czy prorocze wizje są niezwykłe, bo oddziałują z tą samą siłą na wydarzenia, co fakty mające miejsce w pobliżu. Dlatego trzeba się dobrze wczytać w ten cykl, żeby zrozumieć na czym tak naprawdę polega działanie Majipooru. Na tym też polega absolutna wyjątkowość tego cyklu, bowiem życie na Majipoorze ma wymiar niemal ekologiczny, wszystko jest ze sobą zżyte, stanowi jeden wielki organizm. Czytelnik podróżując na literacki Majipoor oddycha powietrzem Majipooru, podziwia widoki tej zróżnicowanej planety, doświadcza jej barw, głosów, ludzkich, nieludzkich, zwierzęcych, a nawet roślinnych, słyszymy plusk wód oceanicznych, morskich, rzek, jezior. Oczyma wyobraźni czytelnik poznaje spore obszary planety. Równie fascynujące są tutaj zarówno wsie, miasta, wielkie pustkowia i obszary gęsto zaludnione, zwiedzamy również tereny niedostępne typu góry czy pustynie. Tytuł tej części cyklu sugeruje, że Prestimion jest wyjątkowym władcą, wręcz można powiedzieć, że jest podobny do lorda Valentine’a, chyba nawet w ten sam sposób jest z innej bajki, a jednak to jest czynnik decydujący, bo Prestimion żyje życiem Majipooru troszcząc się o każdego mieszkańca i zamartwiając się, że zwykli ludzie i nieludzie też muszą się uporać z szaleństwem. Przez wszystkie karty książki głowi się co można za tym zrobić i działa tutaj niczym prorok, mesjasz, lekarz cudotwórcza. Czyżby było to nawiązanie do średniowiecznych królów cudotwórców, których Bóg obdarował łaską leczenia niektórych chorób?


Książka jest zachwycająca, pasjonująca, Silverberg kreuje rzeczywistość Majipooru nie tylko jako pisarz, ale też zdawać się może, że usiłuje wchodzić tu w rolę artysty malarza przedstawiając w niezwykły, mistrzowski sposób piękno Majipooru. Zdecydowanie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz