czwartek, 15 lutego 2018

Marek Oramus, Dzień drogi do Meorii

 Marek Oramus,




Dzień drogi do Meorii  




Wydawnictwo: Wydawnictwo Iskry
Data wydania; 1990
ISBN: 8320712645
liczba str.; 302
tytuł oryginału: -------------
tłumaczenie; --------
kategoria: science fiction 




( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:









Tym razem zainteresowałem się książką Marka Oramusa zatytułowaną „Dzień drogi do Meorii” jest to powieść science fiction. Akcję powieści autor usytuował gdzieś w kosmosie, planeta Europa 7. Mamy 107 rok Nowej Ery, która nastąpiła po Wielkim Błądzeniu. Po porażce planety Ziemia z kosmitami nazywanymi Hoam większość ludzi zginęła w wojnie, część została na Ziemi, bo kosmitom niewolnicy byli do szczęścia potrzebni, a niewielki odsetek ok kilkudziesięciu milionów ludzi udało się na kosmiczną emigrację. Zapewne koleje losów ludzi którzy trafiali na przeróżne planety bywały różne. Na planecie Europa 7 o której mowa ludziom wiedzie się dość niefortunnie. W sumie mamy tu pewien regres cywilizacyjny, ale czy akurat ten deficyt dobrobytu z tego wynika, czy raczej z zachłanności ludzi rządzących? Sugerować by to mogła chociażby tytułowa Meoria? Co to jest? Raj? A więc pomysł z Meorią jest niemal tak stary jak Biblia i pozostałe święte Księgi. Ludzie potrzebują tego rajskiego archetypu i następne stulecia niezależnie od rozwoju ludzkości, czy pozostaniemy na Ziemi, czy rzeczywiście część populacji ludzkiej szukać będzie lepszego życia w kosmosie. 



Jak wspominałem na planecie Europa 7 ludzie żyją w nędzy, i jest to dosłowna definicja ubóstwa, czyli życie na granicy ludzkiej egzystencji. Nie trudno się domyśleć, że można tu się doszukiwać zdefiniowania realiów życia w PRL –u, i fantaści, czyli twórcy science fiction. uznali, że ta otoczka, jaką oferuje ten gatunek literacki, czyli np. wykreowane przez pisarzy koncepcje przyszłości ludzkości w kosmosie, będzie do strawienia przez cenzurę. Mamy motyw walki o wolność, która również jak żywność i woda jest deficytowa, ale ludzie mimo, że utrudzeni warunkami bytowymi dostrzegają jednak konieczność zmiany systemu. No ale władza dobrze się broni wykorzystując przy tym aparat represji, ale także system nagród sprzedając ludziom marzenia o awansie społecznym. Nielicznym zapewne to się udaje, no bo jednak mierne, bierne, ale wierne kadry skądś rekrutować trzeba. 


Autor na kartach książki zawarł nie tylko opisy funkcjonowania tego systemu, ale również próby jest zrozumienia, bo dla niektórych bohaterów to jest istotna kwestia zrozumienie sensu działania tego systemu pod każdym względem. Wiadomo kosmos i wynikające z tego pytania, jak tam ludzie się znaleźli i dlaczego? Dalej pytania o Boga, funkcjonuje kościół Boga chwilowo nieobecnego i parę innych. Pojawiają się również zagadnienia rozpracowywane pod kątem doktryn politycznych, przypomina to system wzięty żywcem z „Roku 1984" Georg’a Orwella. W sumie nic dziwnego, że autor do klasyka nawiązał, bo u Orwella jest wszystko co było również Oramusowi potrzebne do opisu doktryny politycznej i koncepcji społecznych na Europie 7. O Wielkim Bracie cicho sza, ale nikt z czytelników wątpliwości nie ma, że musi być. Odnoszę wrażenie, że ta książka jest na wskroś Dickowska, czyli tutaj również mamy coś w rodzaju kosmicznej postapokalipsy, chociażby te koncepcje dotyczące Boga. No i niewątpliwie widzę tu pewną zbieżność z twórczością Janusza Andrzeja Zajdla, który tworzył fantastykę socjologizującą, której elementy u Oramusa są również obecne. Zapewne u autora „Drogi do Meorii” mamy podzerowców i nadzerowców. Tutaj edukacja raczej leży odłogiem, posiadanie jednej lub kilku książek z czasów sprzed Wielkiego Błądzenia uchodzi za niewyobrażalne bogactwo. 


Książka jest interesująca, choć również dość trudna w odbiorze. Warto przeczytać. Polecam.



.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz