Marek Oramus,
Dzień drogi do Meorii
Wydawnictwo: Wydawnictwo Iskry
Data wydania; 1990
ISBN: 8320712645
liczba str.; 302
tytuł oryginału: -------------
tłumaczenie; --------
kategoria: science fiction
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

Jak wspominałem na planecie Europa 7 ludzie żyją w nędzy, i jest to
dosłowna definicja ubóstwa, czyli życie na granicy ludzkiej egzystencji.
Nie trudno się domyśleć, że można tu się doszukiwać zdefiniowania
realiów życia w PRL –u, i fantaści, czyli twórcy science fiction.
uznali, że ta otoczka, jaką oferuje ten gatunek literacki, czyli np. wykreowane przez pisarzy koncepcje przyszłości ludzkości w kosmosie, będzie do strawienia przez
cenzurę. Mamy motyw walki o wolność, która również jak żywność i woda
jest deficytowa, ale ludzie mimo, że utrudzeni warunkami bytowymi
dostrzegają jednak konieczność zmiany systemu. No ale władza dobrze się
broni wykorzystując przy tym aparat represji, ale także system nagród
sprzedając ludziom marzenia o awansie społecznym. Nielicznym zapewne to
się udaje, no bo jednak mierne, bierne, ale wierne kadry skądś
rekrutować trzeba.
Autor na kartach książki zawarł nie tylko opisy funkcjonowania tego systemu, ale również próby jest zrozumienia, bo dla niektórych bohaterów to jest istotna kwestia zrozumienie sensu działania tego systemu pod każdym względem. Wiadomo kosmos i wynikające z tego pytania, jak tam ludzie się znaleźli i dlaczego? Dalej pytania o Boga, funkcjonuje kościół Boga chwilowo nieobecnego i parę innych. Pojawiają się również zagadnienia rozpracowywane pod kątem doktryn politycznych, przypomina to system wzięty żywcem z „Roku 1984" Georg’a Orwella. W sumie nic dziwnego, że autor do klasyka nawiązał, bo u Orwella jest wszystko co było również Oramusowi potrzebne do opisu doktryny politycznej i koncepcji społecznych na Europie 7. O Wielkim Bracie cicho sza, ale nikt z czytelników wątpliwości nie ma, że musi być. Odnoszę wrażenie, że ta książka jest na wskroś Dickowska, czyli tutaj również mamy coś w rodzaju kosmicznej postapokalipsy, chociażby te koncepcje dotyczące Boga. No i niewątpliwie widzę tu pewną zbieżność z twórczością Janusza Andrzeja Zajdla, który tworzył fantastykę socjologizującą, której elementy u Oramusa są również obecne. Zapewne u autora „Drogi do Meorii” mamy podzerowców i nadzerowców. Tutaj edukacja raczej leży odłogiem, posiadanie jednej lub kilku książek z czasów sprzed Wielkiego Błądzenia uchodzi za niewyobrażalne bogactwo.
Książka jest interesująca, choć również dość trudna w odbiorze. Warto przeczytać. Polecam.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz