wtorek, 30 stycznia 2018

Robert Merle, Śmierć jest moim rzemiosłem

 Robert Merle,








Śmierć jest moim rzemiosłem  








Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy ( PIW ) 
Data wydania: 1956 r.
ISBN:-------------
liczba str.:356
tytuł oryginału: La mort est mon metier 
tłumaczenie: Czesław Przymusiński
kategoria:  biografia (  powieść ) 




( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/147383/smierc-jest-moim-rzemioslem/opinia/44175935#opinia44175935   )  

 


 

 



Przeczytałem książkę Roberta Merle’ego zatytułowaną „Śmierć jest moim rzemiosłem” jest to beletryzowana biografia Rudolfa Hessa, komendanta obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Ta fabryka śmierci zarządzana przez Hessa, tutaj w książce bohaterem literackim jest Rudolf Lang i przeżywa wszystkie koleje losu jakie doświadczył realny Rudolf Hess. Czy warto było tą biografię napisać? A z punktu widzenia czytelnika ją czytać, wszak tego typu literatury wojennej dotyczącej nazizmu nie brakuje. Na pewno wybitną książką jest chociażby „Łaskawe’ Jonathana Litell’a, i podobnie jak wspomniany Litell Merle próbuje opisać te trudne wydarzenia w historii ludzkości z punktu widzenia oprawców narodowości niemieckiej, przede wszystkim właśnie Rudolfa Langa.
 

Główny bohater marzył o karierze wojskowej, już jako nastolatek pchał się dobrowolnie na fronty I wojny światowej, natomiast trudno było mu się odnaleźć w powojennej rzeczywistości, pracował fizycznie za marne grosze, a to co zarabiał zjadała przede wszystkim hiperinflacja i długi. Nic dziwnego, że był podatny na narodowo – socjalistyczne koncepcje polityczne lansowane przez Adolfa Hitlera. I siłę fizyczną rzeczywiście Lang się wykazał, było to coś w rodzaju egzekucji komunisty Kudowa. Za ten wyczyn Lang i inni trafili na kilka lat do więzienia. Jednak czołówka partyjna nie zapomniała o poświeceniu
Langa dla idei  i wykorzystała jego z jednej strony niezbyt wielki intelekt, brak wahań w wykonywaniu nawet najbardziej bestialskich rozkazów, a z drugiej strony Lang miał niesamowity zmysł praktyczny i organizacyjny. Swoistym egzaminem było pobudowanie od podstaw farmy na błotach, które zlecił mu pułkownik von Jarnitz, arystokrata, oczywiście sympatyk NSDAP. I to zaprocentowało kiedy został wysłany do Oświęcimia. Lang sprawnie wszystko zorganizował.
 

Machina śmierci funkcjonowała wysyłając na tamten świat miliony ludzi! 




Psychologia tego bohatera literackiego jest  ważna w kreacji całej tej postaci. Każdy detal
z pierwszej połowy książki został perfekcyjnie wykorzystany w drugiej. Były to doświadczenia życiowe Rudolfa Langa począwszy od dzieciństwa, po przeżycia wojenne z I wojny światowej. Młody Lang dostał się na front jako ochotnik. po doświadczenia powojennego kryzysu gospodarczego w Niemczech, no i pierwsze doświadczenia typowo polityczne. Dalej, czyli druga połowa książki, czyli wtedy kiedy autor przechodzi do sedna sprawy, były to doświadczenia głównego bohatera z czasów II wojny światowej. Dla Langa praca jako komendanta obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu  jaką wykonywał była paskudną robotą którą ktoś musi wykonać, żeby III Rzesza wygrała wojnę. Rudolf Lang przyjmował bezkrytycznie nazistowską doktrynę, że Żydzi byli wrogami, których trzeba fizycznie wyeliminować. Dr. Aue Litella jako intelektualista łaskawie uważał Żydów wprawdzie za ludzi, a nie jak nakazywała doktryna nazistowska definiująca Żydów insektualnymi metaforami, ale i tak uznawał słuszność eliminacji fizycznej tych wrogów wielkiego narodu niemieckiego. Dla Langa więźniowie obozu byli jednostkami do wyeliminowania i tak też pisał w raportach adresowanych do Himmlera. 
 

Lang uważał Oświęcim za miejsce walki frontowej, tam został posłany przez przełożonych i uznał, że ma wykonywać rozkazy wychodzące z Berlina. Inna sprawa, że wykazywał się nadzwyczajną gorliwością w wykonywaniu tych rozkazów  wykorzystując przy tym swój zmysł praktyczny ulepszając pomysły kolegów komendantów innych tego typu fabryk śmierci. Dlatego też tytuł „Śmierć jest moim rzemiosłem” jest jak najbardziej uprawniony, bo dla Langa to była praca, której poświęcał się bez reszty, oprócz motywacji finansowej, bo przecież zyskiwał uznanie przełożonych, dzięki czemu Lang awansował w hierarchii SS. Była  również  patriotyczna motywacja, w rozeznaniu Roberta Langa, jego kraj był na wojnie, i wynikało z tego  przekonanie, że jego przełożeni mają rację  gdy uznawali za konieczne zastosowanie „środków specjalnych” wobec Żydów. Motywy moralno –etyczne – aksjologiczne ( wartościujące )  w umyśle Langa właściwie nie istniały. Jego żona Elza w teorii nie wiedziała o całej sprawie, a jak się wydało zrobiła mężowi niezłą awanturę. Z drugiej strony to jest ciekawe, czy rzeczywiście tak było? Czy po prostu udawała osobę nie znającą  faktów, co się dzieje rzut beretem od jej miejsca zamieszkania, ponieważ uważała, że dla świętego spokoju lepiej jest oficjalnie pewnych  rzeczy nie wiedzieć? Pamiętać trzeba o jednym komendant i jego podwładni nadzorcy obozy wyższego szczebla prowadzili życie towarzyskie  i pewnie w czasie imprez towarzyskich mężczyźni nie unikali tematów związanych z obowiązkami zawodowymi w obozie. I czy to możliwe, że do Elzy i innych małżonek oficerów SS z Oświęcimia nic a nic nie dotarło przez ładnych parę lat? 

 

Finał książki jest oczywisty. W 1945 r. Niemcy przegrali wojnę, a wybitni kaci byli ścigani przez wymiar sprawiedliwości wielu państw. Był proces Norymberski. Lang podobnie jak oryginalny Hess, trafił do Polski,  gdzie został powieszony w Oświęcimiu.

 

Książka jest naprawdę ciekawa.  Warto ją przeczytać. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz