wtorek, 16 stycznia 2018

( A G. Rieddle ) Atlantydzka zaraza

 Anna Rieddle. Gerry Rieddle,  

( A G. Rieddle )


Atlantydzka zaraza 





cykl: Zagadka pochodzenia, t. 2  




Wydawnictwo:  Jaguar
Data wydania; 2016 r.
ISBN: 9788376864945
liczba str.: 512
tytuł oryginalny: The Atlantis Plague
tłumaczenie: Stanisław Kroszyński
kategoria: thriller



( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3806071/atlantydzka-zaraza/opinia/43931241#opinia43931241  )   




 



Przeczytałem drugi tom cyklu "Zagadka pochodzenia" zatytułowany "Atlantydzka zaraza".  Z jednej strony, jak można się tego domyślać jest to kontynuacja, a z drugiej strony można odnieść wrażenie, że te teorie spiskowe z drugiego tomu są bardziej spójne logicznie i bardziej trzymają się kupy niż te z pierwszego tomu. Co prawda wciąż po globie biegają Atlanci, którzy żyją sobie w najlepsze ( hibernacja lub wielokrotne zmartwychwstania ) , setki tysięcy lat jeśli nie miliony, ale skoro dysponują superkosmiczną technologią, to może i takie science fiction odchodzić. Tak, tak wreszcie się tego dowiadujemy, że Atlanci to kosmici, a raczej resztki, które pozostały po wielkiej cywilizacji, które nie mają gdzie się podziać, bo ich planeta została zniszczona, ponieważ dostali niezły łomot od politycznej konkurencji, która podobno wcześniej czy później zagrozi i nam Ziemianom. To całkiem interesująca koncepcja science fiction nawiązująca do klasyka gatunku Clarka.
 

Mamy tu sporo ciekawych odniesień do historii i całkiem sensownych spekulacji. Nasza planeta jest niewątpliwie systemem naczyń połączonych i indonezyjskie wulkany troszkę narozrabiały w historii. Podobno mają coś wspólnego z początkiem i końcem średniowiecza, w tym rozprzestrzenieniu się takich atrakcji natury medycznej jak zarazy pustoszące cały glob. Oczywiście można się głowić, na ile te rozważania mają sens i czy działalnością sejsmiczną wulkanów da si wytłumaczyć co takiego jak proces dziejowy, ale można spokojnie uznać, że te specyficzne historyczne uproszczenie zapewne potrzebne autorom do koncepcji literackiej jako tako się broni. 



Ta książka zainteresować może czytelników powieści zawierającej motywy medyczne, o atrakcjach medycznych jakie pustoszyły glob wspomniałem wcześniej Również o tym była mowa w poprzedniej części. chociażby koncepcja, że Atlantom do szczęścia jest potrzebne drugie wąskie gardło, żeby ludzkość przez nie przeszła i w efekcie była w stanie przyspieszyć proces rozwoju intelektualnego. W efekcie ponoć bylibyśmy w stanie obronić się przed prawdopodobnym zagrożeniem z kosmosu. Bo w przekonaniu Atlantów zdobywcy ich planety planują również kontynuować ekspansję i pokusić się o zdobycie Ziemi. Dzięki zrealizowaniu planów Atlantów będziemy w stanie sprawić tym niebezpiecznym kosmitom spore kłopoty, a może nawet z nimi wygrać. Dlatego Atlanci wybrali nas, najbardziej zapalczywy gatunek ludzi, homo sapiens? Sporo tu, w tej książce, o zarazie atlantydzkiej jak to ma wyglądać.
Jasne, że umrze kilka miliardów ludzi, żeby mogli przetrwać ci najsilniejsi, czyli byłby to ciąg dalszy naturalnej selekcji, jaką w naturalnej kolei rzeczy są wojny, zarazy i wszelkie możliwe plagi egipskie. Ci co przetrwają zarazę atlantycką, zbliżą się do ideału na podobieństwo Atlantów. Jest tu troszkę terminologii medycznej wszelakiej. Niewątpliwie ciekawostką jest, że pojęcie koń trojański ma również typowo medyczną definicję. A jeśli tak to musi być wyjątkowo wredne paskudztwo.



Zaraza atlantycka pustoszy glob do tego stopnia, że uruchomił się alarm ewolucyjny Atlantów; homo sapiens gatunek zagrożony. Mijają dni, a zegar tyka nieubłaganie. do zagłady ludzkości pozostają godziny. Czy ludzkość zostanie ocalona? Czy Atlanci realizująca ich cele korporacja Inmari ze swoimi szalonymi pomysłami. nie przekombinowali przypadkiem? Rzecz jasna mamy tych samych bohaterów, doktor Kate Werner, Dawid Vale, Dorian Sloane i paru innych.

 

Książka jest nieco ponad przeciętna. Można przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz