Anna Rieddle, Gerry Rieddle,
( A. G. Rieddle )
Gen Atlantydzki
cykl: Zagadka pochodzenia, t. 1
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2016 r.
ISBN: 9788376863238
liczba str. 559
tytuł oryginału: The Atlantis Gene
tłumaczenie: Zuzanna Byczek
kategoria: thriller
( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
„Gen Atlantydzki” oczywiście, że jest książka autorstwa małżeństwa Anny i
Gerry’ego Riddle’ów, w której autorzy dają dość karkołomną odpowiedź co
to w ogóle za wynalazek ten gen atlantydzki? Wyjaśniają, że to coś w
rodzaju przebłysku geniuszu, który przynajmniej raz, kilka razy w życiu
ma każdy z nas. Częściej tego doświadczenia doświadczają ludzie
wybitni: naukowcy, wynalazcy, intelektualiści, artyści, itp. To z
psychologicznego punktu widzenia, jest też punkt widzenia socjologiczny,
kiedy z tym genem mają do czynienia w tym samym czasie całe
społeczności, a nawet cała ludzkość. Jest to sytuacja zagrożenia tzw.
wąskie gardło. W historii raz to się ponoć wydarzyło, kiedy wybuchł
wulkan Toba w Indonezji 50 tysięcy lat temu w efekcie gatunek człowieka
homo sapiens znalazł się na granicy egzystencjalnej, albo wyginiemy albo
opanujemy świat. Przeżyliśmy, wygryźliśmy neandertalczyków, i kilka
innych gatunków człowieka i dokonaliśmy olbrzymiego skoku
intelektualnego, jak np. mowa, ulepszenie narzędzi, w konsekwencji
stworzenie cywilizacji, alfabetu, itd., aż do komputerów i sztucznej
inteligencji. Niektórym marzy się kolejny tego typu power w historii
ludzkości. Cena jest wysoka, 90 % populacji musiałoby umrzeć w trybie
natychmiastowym i wtedy przeżyje nowy lepszy człowiek, który pójdzie
dalej do przodu. Tego typu spekulacje wydumała tajemnicza sekta
Immaru/Immari, która działa nieprzerwanie od czasów Sumerów aż do
współczesności. W dzisiejszych czasach to zarówno potężne biznesowe
konsorcjum, które zbiło majątek m. in. na katastrofie 11 września 2001
r., a także świetnie zakonspirowana organizacja terrorystyczna, która
nie będzie wahać się ani przez chwilę, żeby osiągnąć swoje cele tzn.
pozostawić przy życiu raptem kilkaset milionów ludności globu.
Tyle odnośnie akcji oczywiście mamy też bohaterów np. doktor Kate Werner, która prowadzi badania nad autyzmem, dziwnym zbiegiem okoliczności są one pożyteczne z punktu widzenia Inmari, bo mają coś wspólnego z tajemniczym genem atlantyckim i będą dążyć do przechwycenia wyników badań. Kate w sytuacji zagrożenia pomaga Dawid Vale. Ciekawą postacią jest Dorian Sloath, który działa na zlecenie Inmari. Czy powstrzymanie szaleńców z Inmari jest możliwe? Spece z tej organizacji którzy dorwawszy się do tajemnic Atlantydów realizują tzw. protokół Toba, czyli po prostu koncepcje wysłania na tamten świat ponad 90 % ludzkości. Pracują nad tajemniczą zarazą, która wysłana w świat zrobi co trzeba, a nowi wybrani według precyzyjnych kryteriów nowi ludzie stworzą nowy, lepszy świat. Książka „Bastion” Kinga daje wyobrażenie jakby to mogło wyglądać, byłoby to tworzenie czegoś innego na gruzach naszej cywilizacji i czy Ci ludzie byliby do tego zdolni? No ale to inna książka w której autorzy mają swoje koncepcje i jej dalszy ciąg, czyli dwie kolejne części cyklu
„Zagadka pochodzenia”.
Książkę szybko się czyta, fajerwerków typu wybuchy bomb, strzelające kałachy, pożary miast i innych tego typu atrakcji nie brakuje tutaj, można powiedzieć wręcz, że autorzy przesadzili w zapewnianiu czytelnikom tego typu atrakcji, w końcu co za dużo to nie zdrowo. W przekonaniu autorów ma to wciągać czytelnika w akcję i zaciekawiać co będzie dalej, Ale czy przypadkiem nie osiągnęli efektu przeciwnego znudzenia i zniechęcenia. To już musicie ocenić sami?
Kombinacja intelektualna rzeczywiście w teorii jest niezła, mamy tu motywy dotyczące początków ludzkości, czyli pytania dlaczego jesteśmy tacy jacy jesteśmy? i dlaczego w procesie ewolucji okazaliśmy się np. od neandertalczyków lepsi? Według teorii zawartych w tej książce zadecydował gen atlantydzki. Pytania kim byli Atlanci? Skąd się wzięli? I dlaczego polubili np. nas homo sapiens? Skoro dali nam coś bezcennego, żebyśmy byli w stanie zbudować coś na ich wzór, jak dobrze można się tego spodziewać? Swoją drogą ciekawe czy uczeń przerósł mistrza, czy dopiero na dobre zaczynamy wchodzić w tym procesie na wysoki poziom i potrzebna nam do szczęścia druga wstrząsowa terapia w efekcie której my ludzie pójdziemy dalej naprzód. Pomysły interesujące autorzy mają, nawet dające do myślenia. No ale niewątpliwie przekombinowane jest to wszystko np. teoria, że jakaś sekta istnieje kilka tysięcy lat i działa jako coś w rodzaju szarej eminencji na obszarze kilkudziesięciu cywilizacji na przestrzeni całych naszych dziejów. Ciekawe czy ekipa z Immari dobrze realizuje swoje cele, czy robi zwyczajną amatorkę i kto to weryfikuje? Czyli mamy teorię spiskową kompletnie nie trzymającą się kupy. A jak wiadomo dobra teoria spiskowa choć w jakiejś części musi być oparta na realnych podstawach inaczej nie będzie atrakcyjna dla nikogo? Zarówno dla tych którzy chcą w nią wierzyć, ale także dla czytelników tego typu książek. Autorzy mają aspirację, żeby to było coś na podobieństwo Dana Browna i próbują szczęścia, ale wykonanie mamy raczej mizerne.
Książka jest przeciętna. Można przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz