niedziela, 25 lutego 2018

Stephen L. Carter, Rada pałacowa

Stephen L. Carter,




Rada pałacowa 




Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2011 r.
ISBN:  9788375083255
liczba str.: 608
tytuł oryginału: Palace Council
tłumaczenie: Witold Kurylak
kategoria:  thriller






 



( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/93018/rada-palacowa/opinia/44676113#opinia44676113  )        

 

 

 





Kręcąc się między półkami w bibliotece trafiłem na książkę Stephena L. Cartera zatytułowaną „Rada pałacowa” i tak zupełnie szczerze, to jest nie to czego ja jako czytelnik mogłem się spodziewać. Bo po takim tytule można się spodziewać ,że autor zajmie się polityką i kwestią politycznych walk o władzę pomiędzy frakcjami. Oczywiście polityka i to wszystko jest, pojawiają się znane postaci np. John F. Kennedy, Richard Nixon, ale o polityce mowa jest tutaj w sensie kuluarowym. Rada Pałacowa to tak naprawdę tajny organ doradczy mający charakter tzw. szarej eminencji, skupia ona 20 wpływowych osób, polityków, biznesmenów, artystów itp. 12 z tych osób ma biały kolor skóry, 8 czarny. I to jest kluczowe tutaj w sensie o czym jest ta książka?  Odpowiedź Mamy tu losy elit murzyńskich, takie dokładnie określenia stosuje w książce autor czarnoskóry intelektualista, profesor Uniwersytetu w Yale. Bohaterowie w książce sami siebie nazywają ciemniejszą nacją. Stosując standardy poprawności politycznej, mamy tu przedstawione losy kilku rodzin afrokamerykanów, to określenie w ogóle nigdzie w książce się nie pojawia. To nie znaczy oczywiście, że książka jest zła. Pod katem społecznym zapewne jest ona potrzebna wręcz konieczna, bo mamy tutaj wybitne jednostki, które coś osiągnęły w Ameryce, są to bowiem bardzo bogaci biznesmeni, a także intelektualiści, np. pisarze, profesorowie uczelni wyższych, działacze polityczni, itp. Ciekawe, że mimo, iż Ci bohaterowie są jednostkami wybitnymi zmagają się z typowymi dla czarnoskórej ludności problemami, np. wynajmowaniem niektórych hoteli, kupnem domów w dobrych dzielnicach, no i problem nietolerancji bywa dla tych osób tak samo dokuczliwy jak dla całkiem zwyczajnych ludzi czarnego koloru skóry w tym czasie.  Mamy w tej książce szeroką społeczno-polityczną panoramę Stanów Zjednoczonych w latach od 50-tych do 70 -tych XX stulecia. Dominują jednak dwa miasta jeśli chodzi o akcję są to oczywiście Nowy York i Waszyngton. Ale też akcja wykracza po za teren USA, mamy tu bowiem kilka miast europejskich, Wietnam w kontekście wojny, a także co ciekawe Afrykę. Wietnam tu jest istotny w kontekście problemów społecznych, Afroamerykanie debatują i rozważają kwestię czy warto ginąć za kraj, który ich jako mniejszość narodową prześladuje?      Rzecz jasna można się tego domyślać mamy problem protestów społecznych, organizowanych m. in przez Martina Luthera Kinga i walki o równouprawnienie ludności kolorowej.


Głównym bohaterem jest czarnoskóry pisarz, dziennikarz, także autor przemówień pisanych na zlecenie polityków z pierwszej ligi, w tym kilku prezydentów, Eddie Wesley. Współpracuje on z FBI, bowiem jego siostra Junie, podejrzewana jest o działalność wywrotową w ,fikcyjnej, w sensie, że występuje na kartach tyko tej książki, radykalnej organizacji Szlachetna Agonia, w dodatku podejrzewanej, że działa na zlecenie KGB. Można wręcz określić, że była to organizacja terrorystyczna walcząca nielegalnymi metodami o prawa ludności kolorowej, słynne były utarczki z Ku Klux Klanem, zresztą to akurat fakt autentyczny. Mamy opis uwikłania Eddiego w bieżącą politykę, a także jego dość skomplikowaną relację miłosną z Aurelią Garland, jedna z caryc Harlemu. Obydwoje są w sobie zakochani od lat młodości, jednak Aurelia wybiera bogatego murzyńskiego biznesmena Kevina Garlanda. Potem mimo, że Aurelia stosunkowo szybko została bogatą wdową nie śpieszy się jej wyjść za mąż za Eddiego, mimo, że dla nikogo nie jest tajemnicą, że go kocha. Co jest tego przyczyną? Eddie natrafia na problem istnienia Rady pałacowej, i dowiaduje się jakie były okoliczności jej powstania i roli jaką odgrywa w kraju. To przedstawiciele 20 członków rady de facto wybierają prezydentów, USA, bowiem uważają, że demokracja jest zbyt słaba i trzeba nią sterować z tzw. tylnego siedzenia. Czy te wszystkie skomplikowane sprawy się wyjaśnią?


Książka jest niezwykle interesująca. Warto przeczytać. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz