wtorek, 6 marca 2018

Philip K. Dick Blade runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?

 Philip K. Dick



Blade runner. 
Czy  androidy marzą o elektrycznych owcach?
 



Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Data wydania: 2012 r.  
ISBN  :988375101317
liczba str.: 272
tytuł oryginału:  Do Androids Dream of Electric Sheep?
tłumaczenie:  Sławomir Kędzierski
kategoria; science fiction







( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/99686/blade-runner-czy-androidy-marza-o-elektrycznych-owcach/opinia/44896474#opinia44896474 )





  




 




Przeczytałem kolejną książkę Philipa k. Dicka, tym razem jest to powieść, science fiction rzecz jasna, zatytułowana „Blade runner. Czy androidy marzą i elektrycznych owcach?”. Tytuł wygląda na nieźle zakręcony i jeśli ktoś spodziewa się, że to tylko początek tego typu przedziwnych atrakcji nie będzie zawiedziony.
Mamy tutaj rzeczywistość typowo postapokaliptyczną, po którejś wojnie Rosja – USA poszły w ruch atomowe zabawki. Właściwie nikt nie pamięta jaki był powód tej wojny ani kto zaczął. Efekt spaskudzenie globu na setki lat. Kto może ucieka na kolonie w kosmosie. Tam też produkowane są androidy, które czasem trafiają na Ziemię. Wyspecjalizowany policjant, łowca androidów, Rick Deckard ma kolejną misję specjalną, ma wykończyć, chyba właściwie słowo, bo mimo, że te roboty z wyglądu nie różnią się od człowieka to jednak było nie było są maszynerią, zbiegłe z kosmosu androidy typu Nexus 6. Te którymi łowca ma się zająć są wredne i paskudnie niebezpieczne. Przynajmniej za takie zostały uznane.
Bierze się do roboty. Finału można się domyśleć.


 
Konstrukcja książki niby banalna, no ale było nie było Dicka jest wybitnym twórcą science fiction i kreuje niezłe zamieszanie intelektualne w tej książce. Nawiązuje przy tym do takich klasyków jak Isaac Asimov i Frank, Brian Herbertowie. W cyklu „Fundacja” robot R. Danael Olaviv robi dobrą robotę strzeże ludzkości przed nią samą i na ile to możliwe chroni imperium przed upadkiem, potem powstają tzw. dwie Fudacje w kosmosie. Co pozwala przetrwać ludzkości po upadku imperium. Natomiast fascynującym robotyckim indywiduum jest robot Erazm w serii
„Uniwersum Diuna”. Erazm to okropny paskudnik, ale ma jedną interesującą cechę, ciekawość. Duma i filozofuje, zadaje pytania, kim jest człowiek? Prowadzi ciekawe eksperymenty np. interesuje się historią sztuki. Analizuje obrazy Van Gogha, Rembranta i wielu wybitnych malarzy. Ten artystyczny motyw pojawia się też u Dicka. Główny bohater spotyka fikcyjnego z przeszłości malarza Merciera, który ostrzega ją przed duplikatem Rafael. Wcześniej trafił z tym pięknym androidzkim damskim osobnikiem do łóżka i jak to Dick podsumował w dwóch słowach. „Zrobili to.” Obydwoje zdawali sobie sprawę, że z etycznego punktu widzenia to jest niezła jazda. Ale jakoś im to nie przeszkodziło w uprawianiu seksu i czerpania z tego fascynującej satysfakcję. Dlatego załatwienie Pries było dla łowcy takie trudne. Malarz uznał, że to co łowca ma zrobić musi być zrobione. 

 

Motywy typowo ekologiczne pojawiają się w tak wielu powieściach gatunku science fiction, że nawet nie ma potrzeby ich wymieniać. Efektem nuklearnej pożogi było wyginięcie większości zwierząt domowych i dzikich. Ludzie nieźle od tego ześwirowali. Korporacje produkujące androidy zarabiają fortunę na produkcji nieszkodliwych androidzkich zwierząt. Decyduje o tym ekonomiczne prawo podaży i popytu, ale też psychologia. Na oryginalne, nieliczne pozostałe przy życiu zwierzęta stać właściwie tylko milionerów, te z kolei mają ceny horrendalnie wysokie. Ciekawostką moim zdaniem jest fakt, jak sprzedawca ma udowodnić czy nie sprzedaje kota w worku? 

 



Co wyniknąć może z filozoficznego punktu widzenia z tej książki? Nawiązanie do eksperymentów jakie robiła ekipa Hitlera w czasie drugiej wojny światowej jest właściwie oczywiste. Podział na podludzi i nadludzi został wtedy perfekcyjnie ideologicznie rozwiązany. Przekonano wtedy do tych koncepcji miliony Niemców. Według nazistowskiej doktryny Żydzi i inni podludzie zagrażają tysiącletniej Rzeszy i zachodzi konieczność fizycznej eliminacji. Adroidy zbierają cięgi za to, że są genialną podróbą człowieka i przez to zagrażają ludzkości, bo nie wiadomo z kim ma się do czynienia, nawet osoby na wysokich stanowiskach są o to podejrzewane. U Dukaja w „Perfekcyjnej niedoskonałości” roboty były np. księżmi i nikt nie miał z tym problemów. Czyżby była to sugestia, że androidy przetrwają mimo wszystko tą nagonkę jaką zaserwował im Dick, chociażby dlatego, że będą niezbędne? 

 


Książka jest rewelacyjna. Daje do myślenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz