czwartek, 22 sierpnia 2019

Ilona Andrews, Magia wskrzesza

Ilona Andrews, 



Magia uderza



cykl: Kate Daniels, t. 3 




Wydawnictwo: Fabryka słów
Data wydania: 2010 r. 
ISBN: 9788375742251
liczba str.: 432
tytuł oryginału: Magic Strikes
tłumaczenie: Dominika Schimscheiner
kategoria: fantastyka


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:


http://lubimyczytac.pl/ksiazka/57462/magia-uderza/opinia/53047930#opinia53047930






                                             






Przeczytałem kolejną część cyklu „Kate Daniels” zatytułowaną „Magia parzy”, którą napisał duet pisarski, pseudonim Ilona Andrews. Nie jest to jakaś skomplikowana historia, wszystko kręci się wokół głównej bohaterki, i ludzkich i nieludzkich bohaterów, których spotyka. Czasem są to sympatyczne rozmowy towarzyskie przy całkiem zwyczajnych okolicznościach, a czasem Kate musi wziąć swój miecz Zabójcę i zrobić z niego użytek i udowodnić, że potrafi z niego korzystać perfekcyjnie i nie jeden, który zebrał cięgi cytuje w myślach, o ile przeżył tą konfrontację, jednego z bohaterów filmu „Seksmisja”, „Kobieta mnie bije”. Oczywiście jak wiemy z poprzednich tomów ostrza zabójcy posmakowali nie byle jacy przeciwnicy. Tych bestialskich i ludzkich przeciwników jest wystarczająco dużo, że Kate mogła by być siostrą wiedźminki Ciri, z uniwersum przez Sapkowskiego wykreowanym. Ale, że mamy tu do czynienia z innym uniwersum, choć nawiązania, zdają się być oczywiste, np. osiołek Kate ma mino Marigold. 



Jednak niewątpliwie ten koncept Ilony Andrews ma swoją wartość literacką, na pewno na tyle znaczną, że z powodzeniem i zainteresowaniem przez czytelnika warto te książki czytać. Mimo wszystko interesująca jest konwencja fantasy wykreowana w świecie współczesnym. Jedno widać na pewno, autorzy coraz lepiej pracują nad kreacją tego uniwersum, przez co staje się ono ciekawsze i sprawia, że czytelnicy mają ochotę sięgać po kolejne tomy, które jak wiemy są nadal w tworzeniu, a popularność tego cyklu w wielu krajach rośnie. Miejsce akcji się nie zmienia jest to Atlanta, miasto w USA i najbliższe okolice. Pisałem przy okazji recenzowania poprzednich tomów, że były ataki magii w czasie których wszelka technika zawodziła, dotyczyło to również co ciekawe broni palnej, dlatego nasza główna bohaterka czarodziejka Kate wolała używać miecza, który był wielki, drogi, ale zadziwiająco lekki, ostry jak diabli, no i skuteczny w działaniu, czyli w masakrycznej krwawej robocie. Pisałem te, że w zasadzie wszystkie wieżowce w mieście rozpadły się niczym budowle WTC w 2001 r. Ale powoli ludzie przyzwyczajają się do tego typu wydarzeń magicznych, które stają się codziennością. Podobnie jak do trzesień ziemi w niektórych regionach Ameryki i innych bogatych krajach. Po prostu inżynieria architektoniczna próbuje temu podołać. Jest to cholernie droga inwestycja, ponieważ trzeba sowicie opłacać magów, żeby wzmacniali te budowle mocnymi zaklęciami. Podobnie zamieszanie te świat znany z literatury fantasy spowodował w branży urzędniczej, typowo prawnej, skarbowej, ekonomicznej, karnej, itp. Nie ma opcji spowodowało to rozrost biurokracji wszelakiej, od zwykłych urzędów, po agencje państwowe, tych mających w nazwie motywy magiczne jest zadziwiająco dużo. Nawet w zwykłych sklepach jak sądzę przybywa nie tylko zwykłych ochroniarzy, ale także tych mające tzw. podstawowe wyszkolenie magiczne, analogiczne do tego, które miał wiedźmin Geralt. To oczywiście moje dywagacje, ale w mieście, gdzie szlajają się po ulicy wampiry, wilkołacze bestie, czarodzieje i wiele różnych fantastycznych osobowości, gdzie odsetek przestępców w najlepszym wypadku jest zbliżony do normy, to i tak muszą być oni cholernie niebezpieczni i zwykli biznesmeni muszą się przed tym chronić, żeby nie zbankrutować. Okazuje się, że wszyscy mieszkańcy Atlanty muszą znać podstawowe prawa różnych społeczności nieludzkich, czy to wilkołaków, wampirów, nekromantów itd. Dlaczego? Chociażby po to, żeby wiedzieć, że jeżeli wilkołak, biega po mieście przemieniony w zwierzę jest traktowany w kategoriach prawnych tak samo jakby ktoś biegał po mieście z kałachem, w kieszeni niczym Kargul i Pawlak trzymali garść granatów, no i jeszcze jakieś sztylety mieli za pazuchą. Podobnie jest z wampirami i innym tego typu towarzystwem. 






Myślę, że wcale nikogo nie dziwi, że Kate jest zainteresowana Gromadą, nie tylko z racji obowiązków zawodowych, ale też prywatnie, coraz bardziej zbliża się do Currana, władcy bestii, w zwierzęcej postaci lwa, jak na prawdziwego króla przystało. Na razie wiemy, że ją kusi wejście w związek z Curranem, i w książce to jest coraz bardziej widoczne. Dowiadujemy się coraz więcej o strukturze Gromady, która podzielona jest na siedem plemion, każde zwierzę, w które transferuje się członek Gromady należy do któregoś z tych plemion. Ciekawostką jest fakt, że Gromada z Atlanty jest najliczniejszą w całych Stanach Zjednoczonych, pod tym względem to tylko wilkołaki z Alaski nieznacznie ustępują lub przeważają, te statystyki zapewne się troszkę zmieniają, ale to zapewne zrozumiałe, że mniej cywilizowany, prawie syberyjski stan, to lepsze miejsce do życia dla społeczności, która przemienia się w zwierzęta niż cywilizowane miasta. Atlanta to zapewne wyjątek potwierdzający regułę. Obowiązuje prawo, że każdy wilkołak będący dłużej niż trzy dni w Atlancie musi zgłosić się do Gromady i poddać się jurysdykcji władcy bestii. I o tym wiedzą wszyscy. Pojawia się w książce motyw nielegalnych walk, nazywa się to Północnymi rozgrywkami. Oczywiście fakt istnienia tego typu wydarzeń  jest powszechnie wiadomy, ale jakoś nikomu na tym nie zależy, żeby proceder ten zlikwidować. Uczestniczą w walkach wilkołaki sprowadzane nie wiadomo skąd, spędzają one w Atlancie gdzieś ok. doby tak organizatorzy nie przeciwstawiają się prawom Gromady, widać nawet mafia Curranowi w drogę wchodzić nie chce. W ten wątek wplątała się Kate, z racji, że uratować wilkołaka Dereka, którego poznajemy już w pierwszej części. 







Książka jest ciekawa, fani przygód Kate Daniels zawiedzeni nie będą, a pozostałym mogę polecić przygody tej bohaterki i z nią wybrać się w literacką podróż do Atlanty. Polecam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz