środa, 9 grudnia 2020

Robert Silverberg, Zamkniety świat

 Robert Silverberg,



 Zamknięty świat  



Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Data wydania: 1997 r.

ISBN:  8371806108

liczba str.; 239

tytuł oryginału:  The World Inside

tłumaczenie: praca zbiorowa

kategoria: science fiction


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/55195/zamkniety-swiat   




   
Silverberg to bardzo ciekawy autor, na tyle jest dobry, że można a nawet trzeba spróbować każdej książki jaką da się znaleźć na półce bibliotecznej lub księgarskiej. Oczywiście najlepszy jest cykl „Kroniki Majipooru”, ale to nie znaczy, że inne książki są do niczego. Teraz przeczytałem książkę zatytułowaną „Zamknięty świat”. Fabularnie za wiele się nie działo, ale zaręczam, że było ciekawie. W przyszłości, rok 2381, na Wenus funkcjonowała ludzka kolonia, podzielona na wiele monad, a w każdej monadzie ludzie tłoczą się w kilkuset miastowcach. To są bardzo wysokie wieżowce, w każdym mieszka ok 800 tysięcy ludzi. Wszyscy gnieżdżą się w miastowcu. Przypomina to książkę Głuchowskiego „Futu.re”, tam w przyszłości powstało jedno wielkie miasto na Ziemi, i ludzie mieszkają w globalnym blokowisku. Wiemy, że przemieszczanie się między miastowcami jest możliwe, ale nie bardzo wiadomo jak, bo raczej planeta jest niezbyt gościnna. Ludzie raczej swoich miastowców nie opuszczają, chyba, że dostają akurat skierowanie do innych miejsc, bo jest przeludnienie w miastowcu. I to jest kłopot w tej książce standard prokreacyjny to 2+11, przy czym naciągana jest ta dwójka, bo jak się okazuje, że któryś z partnerów jest bezpłodny, to ludzie nie unikają przygód seksualnych, zwanych tutaj lunatykowaniem w celu „pokrywania szpara”, wręcz przeciwnie, tego typu przygody to styl życia powszechnie akceptowany. No i do rozważań w tej materii sprowadza się cała książka. Główni bohaterowie Charles Mattern i jego żona Micaela, ma tylko czwórkę dzieci i czują wyraźną presję społeczną, że z tego powodu zostaną zepchnięci na margines społeczności lub nawet wykluczeni. Wygląda na to, że ten system działa sprawnie. Wielki Brat się nie obija.                                                                    


Mamy perspektywę teraźniejszości i tzw. ciemnego XX w. Autor stosuje porównania, no bo przypadkiem główny bohater jest historykiem, a że w dużym stopniu historyk przyszłości będzie działał na materiałach video, np. filmów starych jak świat. Nawet trudno spekulować na ile pełna jest ta wiedza tego historyka, czytelnik odnosi wrażenie, że jest bardzo fragmentaryczna, raczej nie ma ona wspólnego z lukami w wykształceniu, tylko z tego, co z naszych czasów pozostanie. Domyślamy się, że kolejne stulecia to cała seria wydarzeń apokaliptycznych, niewykluczone wcale, że ludzkość była zmuszona do opuszczenia ojczystego globu. Jak nietrudno się domyśleć mamy w książce również spekulacje typowo filozoficzne, główny bohater, jako człowiek wykształcony jest człowiekiem dociekliwym. Możliwe, że Charles Mattern przypomina Winstona z „Roku 1984” Orwella, dochodzi do wniosku, że chociaż dawniej wieki były może i ciemne, ale ludzie byli wolni i byli z tego powodu szczęśliwi. Autor zastanawia się o co tu chodzi, i oczywiście odkrywa, że ten świat w którym żyje jest precyzyjną inżynierią społeczna, gdzie każdy ma swoje miejsce, i jakieś humanistyczne dumania są passe. Czy bohater będzie miał okazję przekonać się o tym na własnej skórze?


Książka teoretycznie ma stosunkowo prostą konstrukcje, fabuła wygląda na bardzo banalną wręcz. A jednak przemyślenia, w które w umysłach niektórych bohaterów się pojawiają są interesujące i dają do myślenia. To jest niewątpliwy atut tej książki. Książka jest bardzo dobra. Polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz