niedziela, 7 lipca 2024

Ken Grimwood, Powtórka

 Ken Grimwood,



 Powtórka


Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Data wydania: 2024 r. 

ISBN:  9788383381619

liczba str.: 368

tytuł oryginału: Replay

tłumaczenie: Zuzanna Naczyńska

kategoria: science fiction


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5107345/powtorka/opinia/84267012#opinia84267012





Książka pt. "Powtórka" Kena Grimwooda, to ciekawa, jak na gatunek science fiction to lekka, wręcz wakacyjna lektura, co nie znaczy, że nie jest ciekawa, bo koncepcja jest fascynująca, zapewne lepiej znana z kinematografii. Bo jak śmiało można przypuszczać filmy typu "Dzień Świstaka", czy trylogię filmową "Powrót do przeszłości" zna każdy. Jak wiemy są to lekkie, acz niebanalne koncepcje majstrowania w rzeczywistości, przyszłości, przeszłości lub rzeczywistości alternatywnej. Z tą książką jest podobnie, powtórki są przecież podróżami do przeszłości i dniem świstaka jednocześnie.


Tutaj głównym bohaterem jest Jeff Winston, który umiera nagle w 1988 r w wieku ok 40, po śmierci, pojawia się jakieś ponownie na świecie 25 lata wcześniej, dokładnie w roku 1963 r.,  kiedy był na studiach. Budzi się, tzn. uzyskuje świadomość, z grubsza tak to autor definiuje, jako 18 latek w akademiku.  Piorunem przypomina sobie jak było, co było. I co można zmienić? Chociażby zarobić szybkie pieniądze na zakładach bukmacherskich lub inwestycjach. Trzeba koniecznie dodać, że tych powtórek było przynajmniej kilka, jeżeli nie kilkanaście. Każda powtórka była troszkę późniejsza, aż nieuniknionym było, że będzie ona bardzo krótka raptem parę dni i game over. Coś takiego przeżyła Pamela Philips, koleżanka, również powtórkowiczka, którą Jeff namierzył dowiadując się, że jest film, którego nigdy nie było. Jego tytuł "Gwiezdne morze" Pamela była tam reżyserka, producentką i aktorką, film był hitem, ale nikt nie zrozumiał przesłania, bo mogli je zrozumieć tylko powtórkowicze, jeden czort wie ilu ich mogło być!


No i tutaj się zaczyna cała to opowieść. Jak już wspomniałem zielone dolarki problemu Jeffowi nie robiły, bo mając wiedzę z następnego ćwierćwiecza umiejętnie ją wykorzystywał. Udało mu się też być na tyle skryty, że ominęły go przyjemności pobytu w różnych instytucjach zajmujących się ludzką psychiką. Choć niewątpliwie czuł się bardzo samotny. Kombinował jak tu zmienić rzeczywistość, idealistycznie wierząc, że ocalenie prezydenta Kennedy'ego i paru zwykłych ludzi zmieni świat na lepsze. Prezydenta nie udało się ocalić. Podobne rozważania wokół tej postaci pojawiają się w książce pt. "Dallas 63" Stephena Kinga. Ten gość, główny bohater, do lat 50/60 XX wieku trafiał w 2011 r.  przez fast foodową budkę  swojego kolegi, który miał problemy zdrowotne i wtajemniczył go w pewien sekret. No i działo się! Sam autor daje do zrozumienia swojemu bohaterowi, że tego typu ingerencje w rzeczywistość to bezsens i czytelnik jest absolutnie pewien, że Ken Grimwood podziela to zdanie. Wracając do postaci Pameli, oboje zdrowo majstrują w rzeczywistości, będąc w kontakcie z przedstawicielem jednej z agencji federalnej, a więc człowiekiem wystarczająco wpływowym. I co się stało? Praktycznie doprowadzili do wybuchu III wojny światowej, krajem, czyli USA, rządziła faszystowska dyktatura, i o czymś takim jak demokracja szybko zapomniano.


O sprawach sercowych w sensie miłosnym, a nie klinicznym, za wiele nie warto pisać, choć uprzyjemnia to fajnie książkę i życie zarówno Pameli, jak i Jeffa. Warto wspomnieć, że w jednej z wersji powtórki, szukali podobnych do siebie powtórkowiczów. Trafili na kompletnego świra i seryjnego mordercę Stuarta McCowana. Mówił, że zabija ludzi, bo każą mu to robić kosmici, którzy się nudzą i potrzebują mrocznego kontentu, a on jako kontent kreator musi tego typu rozrywki dostarczać, bo inaczej zwiną interes i nie będzie niczego. Nazwał ich, tych kosmitów, Antarejczykami. Jeff i Pamela, zastanawiali się o tym i doszli do przekonania i kim są owi Antarejczycy? Ciekawe czy się tego domyślicie o co chodzi?


Z grubsza to tyle, pozostaje jeszcze pytanie co będzie, czy te powtórki kiedyś się skończą? I czy los, Bóg, czy jak inaczej zwać tego kto te powtórki zarządził, uznał, że w przypadku tego osobnika czas zakończyć tą grę. Opcje są dokładnie dwie, tak jak w Circus Maximus w starożytnym Rzymie, kciuk imperatora idzie w dół albo w górę, życie albo śmierć. Jak było? Książka jest lekka, przyjemna, pewnie nawet w jeden dzień da się ją przeczytać, a niewiele dłużej to na luzie. Akcja wciąga niesamowicie. Fajnie autor kreuje bohaterów, rzeczywistość, lat 60, 70, 80 XX wieku. Nietrudno się domyśleć, że to kawał życia samego autora i że ten okres zarówno w życiu, jak i historii go fascynuje. No ale na szczęście autor nie pozbawia swojego czytelnika ciekawych refleksji dających naprawdę zdrowo do myślenia. Jeśli tak podejść do tematu, że skomplikowane motywy da się napisać z zaskakującą lekkością pióra, co w science fiction typowe przecież nie jest, to jednak trzeba uznać, że to jest mistrzostwo i dać najwyższą ocenę w 10 stopniowej skali portalu lubimyczytac.pl. Cieszę się z tego, że przeczytałem tak fajną książkę i oczywiście polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz