środa, 17 maja 2017

Suzanne Collins,




Igrzyska śmierci



cykl: Igrzyska śmierci, t. 1









Wydawnictwo: Media rodzina
Data wydania: 2013 r. 
ISBN:  9788372786371
liczba str.: 352
tytuł oryginału: The Hunger Games
tłumaczenie: Małgorzata Hesko - Kołodzińska, Piotr Budkiewicz
kategoria: science fiction 






 ( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:






Zacząłem czytać trylogię zatytułowaną „Igrzyska śmierci” . Akcja toczy się w bliżej nieokreślonej przyszłości, gdzieś w Ameryce, istniało tam kiedyś państwo USA, ale wszystko się zawaliło i ludzie którzy przetrwali ten, jak można się domyśleć kataklizm utworzyli państwo Panem, jego stolicą jest Kapitol, który jednocześnie jest centralna prowincją. Otacza go 12 dystryktów, kiedyś było 13, ale ten 13 władza postanowiła zburzyć, jako karę za próbę rebelii, która została stłumiona jakieś 74 lata temu. Właściwie póki co niewiele więcej czytelnik może od autorki wycisnąć. Pozostałe 12 buntowniczych dystryktów zostało ukarane tym, że muszą dostarczyć dwójkę trybutów, chłopca i dziewczynę, w granicach wieku 12 – 18 lat. Z tych 24 trybutów może przeżyć tylko jeden i ta osoba będzie wiodła resztę życia w dobrobycie, co tutaj w 12 dystryktach jest luksusem. Czytając opowieści Katniss Ewerdeen można odnieść wrażenie, że mamy tu typowy XIX wieczny kapitalizm, ludzie funkcjonują codziennie na granicy przeżycia. Jednak zdobycze cywilizacji współczesnej zostały ocalone, jednak są one ściśle reglamentowane. Tylko mieszkańcy Kapitolu mają do nich dostęp. Samą ideę igrzysk można zdefiniować jako coś w rodzaju współczesnego barbarzyństwa, połączenie telewizyjnych programów typu Big Brather z zarzynaniem się gladiatorów w Kolloseum i na innych całego arenach Imperium Rzymskiego. Tutaj areną jest gigantyczne studio telewizyjne z jednej zaplecze dla organizatorów igrzysk, z drugiej to co widzą telewidzowie, arena na której nie brakuje trybutom skrajnie trudnych warunków, bo przecież nie wszyscy giną z ręki wroga, ale też z wyczerpania, głodu, pragnienia, utonięcia, puszczenia z dymem, bywają też lawiny, przygody ze zmutowanymi osami lub innymi zwierzętami, które można spotkać w przyrodzie, a czasem wystarczą trujące jagody, żeby wykończyć zgłodniałego trybuta. 


Zaczęły się 74 Głodowe Igrzyska z dystryktu 12 ten zaszczyt przypadł Katniss Eweerden i Peecie Mollarkowi. Obydwoje się znali, i tym trudniejsze było dla nich, że prawdopodobnie wrócić może tylko jedno. Katniss ja się okazuje ma szansę, bo dla niej las zza limes, czyli granicy Panem to naturalne środowisko. Ona chodzi tam na polowania, łapie zwierzątka gównie wiewiórki i króliki w calach konsumpcyjnych lub handowych, wszystko, żeby przeżyć ona, jej matka i jej siostra Prim, która pierwszy raz była kandydatką na trybuta. Szanse miała niewielkie, bo był tylko jeden zapis na nią, czyli los z jej nazwiskiem. Siostra nie powalała jej brać dodatkowych zapisów za odrobinę żywności, a mimo to została wylosowaną. Katniss po raz kolejny swoją siostrę uchroniła, zgłosiła się za nią, co było niewątpliwie fenomenem w ubogich dystryktach. Tzw. zawodowi trybuci byli rekrutowani w dystryktach pierwszym i drugim i to z reguły oni igrzyska wygrywają. Ale wyjątki potwierdzające regułę są. W 12 wygrało dwóch trybutów, żyje tylko jeden Haymitch, który jest mentorem dla Peety i Katniss. W pociąg do Kapitolu wsiadła z nimi Effie Trinket, ona jest swego rodzaju celebrytką, doradza trybutom.Po dotarciu do Kapitolu za trybutów biorą spece od pijaru, wizerunku itp. Przez kilka dni żyją w oszałamiającym dla nich luksusie, żeby zaraz wyjść na arenę i jak to powiedział Haymitch „Nie dajcie się zabić”, na początku brzmiało to jak ironia, a potem jak najlepsza rada. Koncepcja, że Peeta i Katniss są parą w sensie dosłownym, że są w sobie zakochani jest pomysłem rewolucyjnym, obliczonym na to, że uda się 12 wrócić w komplecie do domu. Czy w ogóle mają szanse? Igrzyska ruszyły, dla telewidzów są to nie zapomniane emocje, mniej więcej takie jakie budzą mecze Realu z FC Barceloną, a dla trybutów jest to walka o przetrwanie, bo chodź są dobrzy to przecież rywale są co najmniej równie dobrzy. W raz z wyjściem na arenę wydarzenia wyraźnie przyspieszają, rusza krwawa jatka! 


Koncepcja igrzysk śmierci jest interesująca. Warte zauważenia jest, że mamy tu narrację samej Katniss. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre, bo mamy tutaj relację z pierwszej ręki, wiemy, co ona i siłą rzeczy pozostali trybuci przeżywali, a z drugiej, całej tej otoczki wokół igrzysk tylko się domyślamy. Chociażby tego jak reaguje publika, jak reagują władze Kapitolu z prezydentem Snowem na czele. Tego, że postawę Katniss władzę i sam prezydent oceniają jako bunt dowiadujemy się od niej, a przecież dla czytelnika byłoby ciekawe jak to jest widziane z perspektywy innych, w tym tegoż prezydenta. No ale miała koncepcję taka a nie inną. Przypuszczam, że ten cykl lepiej broni jako całość, niż jego poszczególne części. Książkę niewątpliwie przeczytać warto jest ekscytująca, akcja szybko leci, czytelnik się wciąga. Kreacja bohaterów, w tym tej głównej Katniss jest interesująca. Książka jest dobra, warto przeczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz