piątek, 3 listopada 2017

 Dan Brown,




Początek




cykl: Robert Langdon, t. 5


Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2017 r.
ISBN: 9788381101431
liczba str.: 576
tytuł oryginału:  Origin
tłumaczenie: Paweł Cichawa 
kategoria: thriller, science fiction






( recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3870617/poczatek/opinia/42673141#opinia42673141  )       









Nową książkę Dana Browna zatytułowaną „Początek” po prostu musiałem przeczytać wcześniej czy później, fajnie, że miałem tą okazję w miarę wcześnie. Brown pisze świetnie, w swoim stylu, to prawda, ale też prawdą jest, że szokuje czytelnika. Kwestie spraw wiary są obecne bardziej niż w jakiejkolwiek książce i polemika czy "Bóg umarł, czy nie umarł." Ale jest coś jeszcze co szokuje chyba bardziej, spekulacje typowo filozoficzne, oraz naukowe z zakresu nauk przyrodoznawczych, których nie powstydziłby się klasyk literatury science fiction. Co prawda Brown kombinował już z tym wcześniej w książkach „Cyfrowa twierdza” i „Zwodniczy punkt”, to było zanim na kartach kilku powieści  pojawił profesor Langon, spec od historii sztuki i symboliki wszelakiej. Tutaj w książce "Początek"  Brown poddał go ciężkiej próbie zetknął go ze sztuką współczesną, i zagadnieniami typowo informatycznymi. Langon ma okazję przekonać się, że są lepsi od niego, w tym jego były student, 40 letni charyzmatyczny profesor, specjalista, teorii gier.  Tylko pozornie pojęcie "teoria gier" wygląda na banalną, gdy tymczasem posługując się tą teorią przy pomocy superkomputerów da się wyjaśnić dosłownie wszystko. Ten były student Langdona nazywa się Edmond Kirch, jest też multimiliarderem, naukowcem, typowo współczesnym   mającym w sobie coś z showmana. On sam siebie do gwiazdy rocka porównuje i ogłaszając nowe odkrycie robi show porównywalny z koncertem Madonny lub Michela Jacksona. Różnica jest taka, że w zamyśle autora jego odkrycie wywróci świat do góry nogami, obali wszelkie religie i stworzy nowy świat z nową religią, jaką będzie ludzki intelekt, bo „gdyby ludzie wierzyli np. w grawitację, nie byłoby wojen religijnych.” 
 

Konstrukcja książki jest intrygująca, zaczyna ją wieczorny show Edmonda Kircha w muzeum Gugenheima w Bilbao, a kończy ją również show, nieżyjącego już naukowca o 3 nad ranem, czyli w założeniu ten świt miał symbolizować nadejście nowej ery. Czy rzeczywiście tak będzie? , tu raczej autor stawia znak zapytania. Bo pytaniem jest czy te dwa światy z jednej strony racjonalnych ateistów, i ludzi żyjących sprawami wiary da się pogodzić? Można by pomyśleć, że właściwie to jest niemożliwe, gdy jedni ciemnością nazywają podążaniem drogą wiary a drudzy dokładnie tym samym terminem określają życie bez Boga, i jak tu się dogadać? Po jednej stronie mamy Edmonda Kircha, który jawnie walczy z religią, wręcz kręci go, że swoje centrum komputerowe ulokował w jednym z barcelońskich byłych kościołów, ale mamy też Roberta Langdona, który jest skłonny rozmawiać z tą drugą stroną. Po stronie wierzących mamy biskupa Waldespino przypominającego średniowiecznego inkwizytora, który był w stanie zrobić wszystko, żeby prawda o nowych odkryciach nie ujrzała światła dziennego, ale mamy też o. Bienio z Kościoła Świętej Rodziny w Barcelonie, który jest przekonany, że nowe odkrycia naukowe są światu potrzebne, nawet te obalające religie, bo stanowią one wyzwanie dla religii, niewątpliwie trudne wyzwanie, jak religia ma przetrwać. Ale dokładnie to się dokonuje, chrześcijaństwo radzi sobie 2 tysiące lat i Dukaj w „Perfekcyjnej niedoskonałości” pisze że będzie sobie radził przez kolejne tysiąclecia. Co prawda zachodzi obawa, że niektórzy księża będą robotami?, ale czy warto robić o to jakieś mecyje…
Krótko mówiąc ma się wrażenie, że autor zapomniał o postulatach dialogu między ateistami, a ludźmi wierzącymi, dochodząc do wniosku, że się nie da. No ale to tylko zabieg literacki mający zobrazować jak te emocje dotyczące Boga, czy Bóg istnieje czy nie, są wciąż silne i być może będą na tyle silne, że będą ginąć ludzie, ale w ostatecznym rozrachunku nastąpi pojednanie i przewartościowanie na tyle sensowne, że jedni mogą czerpać od drugich i na odwrót. To brzmi jak science fiction. Ale o to tu chodzi, bo mamy tu dwa pytania: "skąd przychodzimy? i dokąd idziemy?" Niejeden filozof i teolog łamali sobie głowę nad tymi problemami, teraz używając aparatu naukowego włącza się do tego dyskursu nauka. 

 

Patrząc z perspektywy typowo wydarzeniowej to co my tu mamy w książce zatytułowanej „Początek” to rzeczywiście mamy tu powielone pewne schematy, akcja zaczyna się w muzeum, tak jak w „Kodzie Leonarda da Vinci”, mamy jakieś miasto, lub kilka miast, tutaj: Barcelona, Bilbao, Madryt, i kilka innych miejsc w Hiszpanii. Mamy niesamowicie szybkie tempo akcji, profesor Langdon coś wyjaśnia, rozmawia, tutaj jego partnerką jest Ambra Vidal, dyrektorka, a także narzeczona księcia Juliana, który niebawem obejmie hiszpański tron. Niewątpliwie nowością jest, że autor potrzebował dać pomoc, teraz już ok 60 letniemu profesorowi Langdonowi, są to właśnie jego były student Edmond Kirch, który ni mniej ni więcej zostaje męczennikiem za swoje idee, a także inteligentny komputer Winston, wynalazek na tyle epokowy, że z czymś takim będziemy mieli do czynienia za dekadę lub dwie. Oczywiście mamy, można tak nazwać wrogów, którzy naszemu głównemu bohaterowi, czyli profesorowi Langdonowi chcą wejść w drogę, nawet go zabić, oraz jego partnerkę Abrę Vidal, byle osiągnąć cel, czyli sprawić, że odkrycie Edmonda Kircha pójdzie w zapomnienie wraz z nim. Mamy tu olbrzymią role internetu, w czasie rzeczywistym wystąpienie Kircha oglądają setki tysięcy, a prezentację wrzuconą w nocy do sieci ogląda kilka milionów. Kopernik i Newton nawet nie mogli marzyć o takiej widowni, choć ferment intelektualny i tak robili nie mniejszy przecież. Mistrzostwo Dana Browna polega na tym, że oprócz tego co się dzieje, w niezwykle szybkiej akcji, szybkiego przemieszczania się bohaterów po całej Hiszpanii, autor przemyca bardzo dużo treści, tutaj czytelnik sporo się sztuce współczesnej, rozważania dotyczące koncepcji filozofii ateistycznych, rozważania naukowe z zakresu biologii, fizyki, chemii, informatyki, itp., to niewątpliwie uatrakcyjnia całą opowieść. Wiadomo jak w tego typu książkach jest, czytelnik chce pędzić dalej, żeby dowiedzieć się co będzie na kolejnej stronie,  jednak tutaj te rozważania autora są na tyle fascynujące, że czytelnik się z chęcią zatrzymuje i główkuje, podąża tokiem myślenia autora, zgadza się, lub nie zgadza, to jasne.
Oczywiście mamy szereg teorii spiskowych, bez tego Brown żyć nie może przecież. Niewątpliwie nowatorski jest sposób ich podawania, w poprzednich książkach Brown rozpracowywał teorie stare jak świat i na kartach powieści dowodził ich prawdziwości, tutaj teorie spiskowe mnożą się na potęgę i uatrakcyjniają przekaz Kircha, potem pojawiają się kolejne jak to było z zabójstwem naukowca, kto chciał go zabić i jaki miał motyw, i kolportowane są za pomocą mediów, portali internetowych, społecznościowych. Przekaz mediów społecznościowych jest olbrzymi, ma coraz większy wpływ na bieżącą politykę, także na wybór kandydatów nawet na najważniejsze stanowiska w państwie. I to Brown musiał wykorzystać kreując zastaną rzeczywistość w swojej powieści. 

 

Oczywiście końcowe pytania, kto zabił Edmonda Kircha? Dlaczego on musiał zginąć i inne osoby, które jego tajemnicę poznały? Czy sprawa zostanie wyjaśniona? No na inne pytania czy człowiek będzie kiedykolwiek chciał obalić religie?, odpowiedzi nie ma, bo to jest przyszłość jaką my wszyscy ludzie zechcemy wykreować. Ci którzy czytali poprzednie książki amerykańskiego pisarza będą zachwyceni, a innym mogę doradzić, żeby spróbowali szczęścia, przeczytali i przekonali się. Ten rodzaj psychologicznego studium interakcji dwóch światów ludzi wierzących i niewierzących będących we wzajemnej interakcji, często objawiającej się poprzez rywalizację, jest niewątpliwie ciekawy.
Jestem ciekaw jakie będą kolejne książki Browna, czy będzie dalej dryfował w kierunku science fiction do tego stopnia, że od typowego sf te thrillery Browna nie będą się różniły, bo taka jest rzeczywistość coraz bardziej przesiąknięta technologią. Czy Brown pójdzie tropem wspomnianego Dukaja, i opublikuje jakąś książkę tylko elektornicznie? 

 

Książka jest świetna. Zdecydowanie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz