niedziela, 12 maja 2019

Tomasz Kołodziejczak, Czerwona mgła

Tomasz Kołodziejczak,



Czerwona mgła


cykl: Ostatnia Rzeczpospolita, t. 2


seria: Mistrzowie Polskiej Fantastyki, t. 35


Wydawnictwo: Fabryk Słów, Edipresse
Data wydania: 2019
ISBN: 9758381174152
liczba str.:336
tytuł oryginału; ---------
tłumaczenie:-----
kategoria: postapokalipsa


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4855316/czerwona-mgla/opinia/51751324#opinia51751324      



Myślę, że tego się domyślacie moi drodzy czytelnicy, że oprócz czytania książek, w tym jest dużo książek wypożyczanych z biblioteki i ebooków, mam w sobie również żyłkę bibliofilką, i z tej racji skusiłem się na kolekcjonowanie serii „Mistrzowie Polskiej Fantastyki”, współpraca wydawnictw Fabryka Słów i EdiPresse. Tym bardziej warto było, że mimo, że fantastyki czytam sporo, to w moim posiadaniu nie było dużo książek z tego gatunku, i ta seria w jakimś stopniu pozwolił mi uzupełnić tą lukę. Jakościowo ta seria jest dobra, twarde okładki, co prawda dość dużo tekstu upchanego na stronie książki, ale rekompensuje to przyzwoita cena każdej książki. Sporo z tych książek czytałem, część pewnie przeczytam, teraz zaciekawiła mnie pozycja nr. 35 książka Tadeusza Kołodziejczaka zatytułowana „Czerwona mgła”, motyw interesujący autor dokonał dość karkołomnej próby przedstawienia realiów typowo tolkienowskich w konwencji fantastyki postapokaliptycznej. Coś podobnego zrobił Terry Brooks w cyklu „Kroniki Shannary”, tyle, że tam była dość odległa w czasie przyszłość, tutaj u Kołodziejczaka mamy co najwyżej kilkadziesiąt lat. Ma to o tyle istotne znaczenie, że w tym powszechnym, globalnym postapokaliptycznym bałaganie przetrwało kilka państw, mowa tu o przynajmniej dwóch i daję głowę, że wpadniecie na to bez problemu moi drodzy czytelnicy. 




Tak, tak tak, zgadliście, oczywiście to Polska i nasz sojusznik zza oceanu Atlantyckiego Stany Zjednoczone. Czy woda była wystarczającą barierą dla stworów i mgieł. Jakoś wątpię, pewnie Waszyngton dobrze opłacił magów i elfów, żeby pogonili precz szajstwo na zachód do Rosji, żeby dalej szli sobie na wschód. No ale jak widać potomkowie powstańców przy wsparciu elfów sobie nieźle radzili, całkiem nieźli byli też Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy, część Ukrainy i Białoruś weszła ponownie w skład Królestwa Polskiego. A Rosjanie marzą, że powrócą na wschód jak opadnie czerwona mgła. Natomiast na Zachodzie Europy również mamy Gehennę. Nasi rodacy zapędzili się kawałek na tereny Niemiec, i opanowali terytoria mniej więcej dawnej NRD. 



To tyle na temat światowej geopolityki, no może jeszcze warto wspomnieć, że Polską rządzi elficki król Bolesław VI Arr’Rith. Widziałbym pewną analogię do książki „Orzeł Biały” Mariusza Sergiusza Przybyłka. Tam też mamy przedstawione, dosyć szczegółowo, walki frontowe, jak nasi dzielni wojskowi wykazują się tłukąc dzielnie orki. Tu w książce Kołodziejczyka również mamy zabijanie orków, urka –hai, próby rozrzedzania czerwonej mgły i co tam jeszcze się nawinie, np. zmutowane pieski, paskudnie niebezpieczne, koty są zadziwiąjąco odporne na upiorne działanie tych zwierząt, pazurki widać przydają się w akcji. W szeregach armii walczą ramię w ramię z ludźmi elfy i magowie. W książce mamy kilka opowiadań, ale akcja jest w miarę spójna, więc nie było potrzeby recenzować szczegółowo, któregoś z nich. Książka można spokojnie jako kompletną całość i dokładnie tak do kwestii podszedłem. Cześć ma miejsce na kresach zachodnich, cześć na wschodnich, a cześć w Warszawie. 


Cieszę się, że miałem okazję trafić na tą książkę z tej racji, że znalazła się w tej serii. Książka jest dobra, warto ją przeczytać. Polecam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz