czwartek, 9 stycznia 2020

Robert Jackson Bennet, Miasto schodów

Robert Jackson Bennett,



Miasto schodów



cykl: Boskie miasta, t. 1





Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 2017 r.
ISBN: 9788365568342
liczba str.: 545
tytuł oryginału: City of Stairs
tłumaczenie: Piotr Zawada
kategoria: fantastyka


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl;


http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4441727/miasto-schodow/opinia/55227347#opinia55227347       





„Miasto schodów” Roberta Jacksona Bennetta, to z założenia pierwsza część cyklu „Boskie miasta” a z cyklami często tak bywa, że ciężko podejść do kwestii nie rozpracowując całości książki, to nie znaczy, że nic się nie da powiedzieć, czyli w tym wypadku napisać. Bo co my tu mamy? Przede wszystkim zarys bardzo ciekawego uniwersum, które ma swoją geopolitykę, ale też mitologię, można też snuć sporo analogii historycznych.



Autor wyspekulował motyw egzotyczny nawiązujący do słowiańskiego wschodu, czyli do Rosji, ten zabieg literacki można znaleźć u Leigh Bardugo w książce „Król z bliznami”. Widocznie z amerykańskiego punktu widzenia słowiańskość w rosyjskim wydaniu jest egzotyczna i wroga z geopolitycznego punktu widzenia, że ponoć nawet serialowy Nilfgaard z „Wiedźmina” czyli Netflix’owego serialu, to rosyjskie imperium zła. Rzecz jasna wbrew zamysłom samego Sapkowskiego, bo autor „Sagi o wiedźminie” tego typu interpretacji nie stosował, jest to w książkach bardziej zrelatywizowane, gdyby było inaczej, to w grach Nilfgaard wojny pewnie nigdy by nie wygrał, mówimy o tzw. dobrych zakończeniach gry „Wiedźmin 3. Dziki gon” . W karcianej odmianie gry komputerowej, „Wojna krwi”, bitwy toczy się tam rozgrywając gwinta znanego z gry „Wiedźmin 3”, zresztą ta gra „Gwint” od dawna żyje swoim życiem i ma wielu zwolenników, pojawia się interpretacja historyczna, porównanie Nilfgaardu do starożytnego Rzymu np. i to mogłoby uzasadniać triumfy na tzw. barbarzyńskiej północy. Choć oczywistych analogii, bywa, że bardzo brutalnych, chodzi o szereg zbrodni wojennych, do III Rzeszy, a więc Niemiec, tam nie brakuje. W książce królestwa północy opierają się, tocząc raczej wyrównane batalie, tzn. Nilfgaard kilka razy usiłuje zająć północ, ale wróg zostaje odpierany i tak w kółko. Natomiast w grach, które robią za kontynuację sagi, to się powoli zmienia na korzyść najeźdźców z południa. Wracając do wątku, może się to komuś podobać czy nie, ale widać takie koncepcje pisarze i twórcy filmowi z Ameryki mają i niewiele na to można poradzić. Dotyczyć to może omawianej książki dlatego też ten tego typu wywód się pojawił. U uniwersum Jacksona Bennetta hegemon jest jeden, czyli Kontynent, to nie tylko nazwa geograficzna, ale nazwa państwowa, imperium, które kontynent opanowało. W przeszłości tego typu aspiracje miał właśnie Bułyków określane jako miasto schodów, lub też miasto bogów. Teraz widzimy ruiny starożytnego miasta, ale można wywnioskować, że te nowoczesne miasto jakoś funkcjonuje, w tym bardzo dobry Uniwersytet Bułykowski. Można wywnioskować, że mniej więcej jest to teraźniejszość lub niezbyt odległa w czasie przyszłość. Mamy samochody i wszelkie udogodnienia współczesnych nam technologii.


Motyw mamy taki, że akcja książki zaczyna się na sali sądowej, co sugeruje nam od początku, że nie dość, że to fantastyka, ale także kryminał, z próbą połączenia z typowym thrillerem szpiegowski. Jak to wyszło to już każdy z was niech ocenia. Ja uważam, że jest to całkiem interesujący misz – masz koncepcyjny. Zabity został profesor Efren Panguyi, i raczej nie wynika z tego, żeby zrobił to jakiś jego kolega z branży zazdrosny o osiągnięcia naukowe profesora lub narwany student mający problemy ze zdaniem jakiegoś egzaminu. Pojawiają się sugestie, że to sprawa polityczna. Sprawą zainteresowała się ambasador Kontynentu w randze młodszego dyplomaty, po cichu robiąca szpiegowską robotę, Shara Tivani. Trwa śledztwo, jak się będzie toczyło? Podobnie jak szereg intryg politycznych, czyżby miało to spowodować eskalację zamieszania dyplomatyczne w kolejnych tomach, może nawet jakąś wojnę?


Analogii historycznych można się doszukiwać wielu, jakieś nawiązania do starożytności, może miast –państw bliskiego wschodu, może starożytnej Grecji? Kuszący jest też motyw historii Izraela, czyli narodu wybranego. Żydzi mieli króla Dawida i króla Salomona, władców, wybitnych i bogatych, którzy próbowali wykorzystywać słabość Egiptu i Babilonu, głównych graczy na bliskim wschodzie i próbowali pokusić się o zyskanie znaczenia w regionalnej geopolityce. To szybko się skończyło, naród wybrany popadł w niełaskę Boga, w efekcie, ziemie Izraela podbijał kto tylko chciał i tak właściwie aż do XX w., kiedy powstało państwo Izrael. Czy ta analogia jest trafiona? Wydaje się najbardziej interesująca. A jak będzie zobaczymy co autor napisze w kolejnych tomach.

Książkę warto przeczytać. Polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz