niedziela, 26 stycznia 2020

Trudi Canawan, Uczennica Maga

Trudi Canawan,


Uczennica maga
Prequel Trylogii Czarnego Maga


cykl: Trylogia Czarnego Maga, t. 0,5




Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 2009 r.
ISBN:   9788392579649
liczba str.: 816
tytuł oryginału: The Magician's Apprentice
tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
kategoria: fantasy




recenzja opublikowana na: 




https://www.facebook.com/groups/829004030782178/?multi_permalinks=1041070182908894&notif_id=1579898837164482&notif_t=group_activity



http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4425/uczennica-maga/opinia/55528336#opinia55528336








Mamy nowy rok 2020 i to daje dobrą opcję na czytanie książek w ramach akcji Book – Trotter. W styczniu my uczestnicy wybraliśmy Australię, o której było głośno z powodu pożarów lasu, a więc południowe lato ludziom na antypodach daje się we znaki. No ale weźmy się za książeczkę. Przypuszczam, że twórczość Trudy Canawan jest wam moi drodzy czytelnicy znana. Jednak uznałem, że po prequel trylogii „Czarnego maga” czyli książkę zatytułowaną „Uczennica maga” warto było sięgnąć. Tak naprawdę to jest prequel do dwóch trylogii wspomnianej „Trylogii czarnego maga” i „Trylogii zdrajcy” i to jest widoczne gdy mowa o kamieniach mocy. Ta magia jest tutaj zdradziecka, bitwy magów przypominają pokaz fajerwerków jest głośno kolorowo i morderczo, bywa piekielnie morderczo. Przynajmniej porównywalne jest to z tym co pokazała np. Ciri w grze „Wiedźmin 3. Dziki gon.” Rzecz jasna rozchodzi się o bitwę z dzikim gonem w Kaer Morhen. Ona tam wykończyła wrogów, ale też ta niekontrolowana eksplozja magii omal nie załatwiła swoich. Troszkę inaczej magiczną walkę pokazuje chociażby Terry Goodkind w cyklu „Miecz prawdy” jedną z najgroźniejszych broni magicznych jest ogień czarodzieja. Tym wynalazkiem w uniwersum wiedźmińskim doskonale posługuje się chociażby czarodziejka Triss Merigold.

Nie ma w tym przypadku, że motywy twórczości Andrzeja Sapkowskiego i gier CD Projekt Red, twórców serii „Wiedźmin” pojawiają się, rzecz jasna chodzi o gildię magów, czyli uczelnię szkolącą magów. U Sapkowskiego mamy szkołę czarodziejek Aretuzę, oraz szkołę czarodziejów Ban Art. Trudy Canawan napisała ten prequel, żeby wyjaśnić czytelnikom jak doszło do powstania Gildii magów i co było zanim gildia powstała. No i autorka ma rację, że to jest bardzo interesujące.





Mamy tutaj opowiedzianą historię Tessi, córki uzdrowiciela, która nie tylko w teorii, ale i w praktyce ma okazję zapoznać się z pracą typowo medyczną. Ciekawostką jest, że Tessia, jak już została uczennicą maga Dakona, wpadła na iście genialny pomysł, że można podjąć próbę leczenia ludzi przy użyciu zdolności magicznych i wkrótce się okazało, że robiła to z powodzeniem. Z kolejnych książek wiemy, że magiczne uzdrawianie było jednym z filarów gildii i najlepszymi medykami byli magowie. Tak, to oczywistość, że długo się nie dało ukryć jak było. Funkcjonował system nauczania nowych generacji magów przypominający system cechowy, licencjonowany mag, czyli mistrz brał sobie jednego, rzadziej dwóch lub więcej uczniów i przez lata uczył ucznia/uczniów magii. Egzaminy mistrzowskie zdawali wtedy kiedy magowie im na pozwolili. Cena za to nauczanie, w czasie nauki mistrz pobierał troszkę magii od swoich uczniów. Tessia, podobnie jak później Sonea, była samorodnym magiem. Czytelnik dowiduje się, że dar magiczny Tessi jest bardzo potężny i dlatego nauk kontroli magii była niezbędna wręcz na wczoraj, co upodabnia ją do naszej dobrej znajomej Ciri od Sapowskiego. Dobrze, że Dakon był w pobliżu, we wsi Mandryn gdzie mieszkała rodzina Tessi. Odkrycie tego daru było niezwykle zjawiskowe, bo odkrył ją de fakto mistrz magii z Sachaki Takada, Tessia zrobiła niezłą rozróbę przeciwstawiając się Takadzie, co wzbudziło w osłupienie Dakona. Jak się można domyśleć, Tessia niebawem zeszła troszkę na dalszy plan, choć wciąż bierze udział w wydarzeniach wojny Kyralii z Sachaką. To właśnie Tokada z grupą magów zniszczył najpierw Mandryn, w momencie gdy Tessia, jej mistrz Dakon i drugi uczeń Yawan wybrali się do stolicy Imardinu, teoretycznie to okazjonalna wizyta.



No ale jak to bywa wydarzenia przyśpieszyły. Trzeba było ścigać grupę sachakan, najpierw wrogowie spychają Kyralian do samego Imarginu, ale wspólny wysiłek całego społeczeństwa, którzy podarowali magom magię pozwolił wygrać bitwę na obrzeżach miasta. Kyralianie doszli do wniosku, że trzeba ścigać Tokadę aż do samej Arnice stolicy Sachaki, czyli po prostu podbić Sachakę, żeby w przyszłości nie było zagrożenia. Bo te obawy Kyralianie mieli uzasadnione, bo wcześniej w dziejach okupacja Sachaki ładnych kilkaset lat. Więc te zapędy Tokady nie były właściwie niczym nowym. Sachakanie byli pewni wygranej, ponieważ dysponowali silniejszą magią od kolegów z Kyralii.


Ale jak to często bywa wojna, czyli idące za tym potrzeby kreują nowe wynalazki. Magowie kyraliańscy bronili się wzajemnie przez magicznymi uderzeniami zasłaniając się tarczami magicznymi w efekcie straty mieli stosunkowo niewielkie. Gdy wyczerpywała im się magia po prostu wycofywali się. Nie wiem czy to przypadkiem nie przypomina formacji wojskowych armii starożytnego Rzymu. Legioniści zasłaniali się tarczami tworząc przeróżne formacje na polu bitwy. Co do samych opisów batalistycznych można mieć zastrzeżenia tej natury, że te bitwy robiły wrażenie krótkich i mało dramatycznych. Ot tam niewielkie grupy magów, w porywach ok setki razem wziętych, postrzelali sobie fajerwerkami, kogoś czasem tam utłukli. Jak na wojnę decydującą o losie jednego czy drugiego państwa jest to mało przekonujące, zarówno pod katem wydarzeń na pierwszej linii, ale też na zapleczu. Niby można to zinterpretować jako ideologiczny akcent pacyfistyczny, czy to ma sens? Rzecz jasna zdaję sobie sprawę, że wojna w literaturze to trudny temat, i ciekawi mnie czy tutaj dałoby się to ciekawiej opisać. No i trzeba też pamiętać, że magowie potrafią porządnie przyłożyć, przesadzić z magią, zatruć terytoria nawet na całe tysiąclecia, potężną magię zamkniętą w kamieniach mocy można tylko z wybuchem bomby atomowej. Możliwe, że to wydarzenie, które raz miało miejsce, ma to samo znaczenie, co w naszej rzeczywistości Hiroszima i Nagasaki. Czy politycy i wojskowi uzmysłowią sobie, że takie kombinowanie z niebezpieczną bronią to prosta droga do końca świata, czy będzie skuteczne? Dobre pytanie na które nie znamy odpowiedzi.


Zaletą tej książki jest przekonanie czytelnika, że fantastyka równie dobrze jak np. science fiction może zajmować się problemami społecznymi. Tej literackiej socjologii jest u Trudi Canawan bardzo dużo. Problemy kobiet z wykonywaniem pewnych zawodów, problem biedą i bezrobociem, w Sachace mamy niewolnictwo, w Kyralii ludzie są wolni, ale jednak to Kyralia gospodarczo na tym korzysta, na czym sama Sachaka korzysta podbijając regularnie sąsiada z północy. Wiemy, że magami zostawali dzieci rodzin dobrze sytuowanych, to przed i po powstaniu Gildii magów się nie zmieniło, wyjątki były takie jak Tessia i Sonea, które były samorodnymi magami. Bycie magiem to określony prestiż społeczny, i zwłaszcza w biednych rodzinach było przyjmowane jako dar, bo wiadomo, że bycie magiem to droga na szczyt hierarchii społecznej. Mamy też u autorki podział na mieszkańców metropolitarnego Imardinu, w Sachace Arnice, cała reszta to nieduże miasta i wsie. I ten kontrast miasto – wieś jest bardzo widoczny. Piękne budowle Imardinu robiły na Tessi niesamowite wrażenie. Raczej możemy być pewni, że niewiele mieszkańców Mandryn, rodzinnej wsi Tessi nie miało możliwości podróżować do stolicy, czy do sąsiednich krajów i to tym bardziej robi wrażenie życie wielkiego miasta, np. noszenie strojów, których wartość liczona jest w zawrotnych kwotach. Bohaterkę interesowały książki, nie tylko te medyczne, ale również zwykłe powieści, które były rzadkie i drogie, było na nie stać ludzi bogatych mających czytelnicze aspiracje.


Książka jest świetna, jak ktoś nie czytał „Trylogii czarnego maga” to będzie świetne wprowadzenie w to uniwersum, które Trudi Canawan wykreowała. Dla tych którzy mieli okazję książki tej autorki wcześniej czytać to również jest ciekawe, bo z jednej strony czyta się przygody innej bohaterki żyjącej jakieś kilkaset lat, przed czasami opisanymi w książce zatytułowanej „Gildia magów” i pozostałymi tomami trylogii. Można tą książkę przeczytać pojedynczo, żeby przekonać się o czym pisze Trudi Canawan. Zdecydowanie polecam.





                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz