niedziela, 5 lipca 2020

Steven Erikson, Cena szczęścia

Steven Erikson,


Cena szczęścia. Opowieść o pierwszym kontakcie


Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2019 r.
ISBN: 9788381165037
liczba str. 554
tytuł oryginału:  Rejoice, A Knife to the Heart
tłumaczenie: Dariusz Kopociński
kategoria: science fiction  


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4875271/cena-szczescia/opinia/59010419#opinia59010419      






Steven Ericson jest autorem znanym z dziesięciotomowego cyklu zatytułowanego „Malazańska Księga poległych”, którą aktualnie czytam i zanosi się na to, że jeszcze, długo, długo będę czytał. To jest ciekawostka, że autor fantasy spróbował swoich sił twórczych w równie znakomitej książce zatytułowanej „Cena szczęścia. Opowieść o pierwszym kontakcie” z gatunku science fiction.  Niby nie ma w tym nic niezwykłego, bo autorom zdarza się pisać książki, których akcja ma miejsce gdzieś w kosmosie, a akcja ma tak wiele motywów fantasy, że właściwie do tego nurtu nawiązuje. Czytając Silverberga okazuje się, że wiele motywów jest u Goodkinda chociażby. „Uniwersum Diuna” Herbertów jest tak niezwykła, że motyw końca czasów, jakiegoś kvisath haderach trafił do przynajmniej kilku książek fantasy, począwszy od prozy Sapkowskiego, czyli oczywiście „Saga o wiedźminie” po kilka innych, co sprawia, że czytanie fantastyki wszelakiej jest niesamowitą przygodą czytelniczą i intelektualną. Tutaj jednak nic z tych rzeczy, mamy naszą Ziemię, realia raczej nam współczesne. Tyle, że jak np. w niedawno recenzowanej książce Clarke’a zatytułowanej „Koniec dzieciństwa” obcy z kosmosu, przybyli, żeby uratować nas przed samymi sobą. Dowodzi to tego, że proza mistrza/klasyka gatunku z Anglii jak najbardziej na aktualności nie traci mimo kilkudziesięciu lat. Nie znaczy oczywiście, że Erikson stworzył kalkę tamtej powieści, bo jednak Kanadyjczyk fabułę bardzo twórczo rozwinął. Podobnie jak u Clarka, dużą rolę ma ONZ z jedna różnicą, kosmici od Eriksona wybrali pisarkę piszącą powieści science fiction a nie polityka, sekretarza generalnego ONZ, jak to było u Clarka. Oczywiście analogiczne są dość szerokie opisy sytuacji geopolitycznej na świecie, czyli wojny rywalizacja krajów o zdobywanie cennych surowców, prowadzenie globalnej gospodarki w taki sposób, że niszczy planetę. Tu w tej książce naciski na motywy ekologiczne jest znacznie bardziej akcentowany niż to było u Anglika. U Clarka specyficzną odyseję kosmiczną odbył wysłannik Trzech Cywilizacji, robot o swojsko brzmiącym imieniu Adam. To ta sztuczna inteligencja ma coś do powiedzenia i tłumaczy działania kosmitów.



Książka zaczyna się od tego, że na ulicy w mieście Victoria, stan Kolumbia Brytyjska w Kanadzie porwana w przestrzeń zostaje kosmiczną pisarka Samanta August. Jak się czytelnicy dowiadują, kosmitów nie interesują tylko typowo praktyczne działania, typu polityka, gospodarka, ekonomia, itp., ale też zainteresowani są wszelaką działalnością artystyczną ziemskich artystów. Książki naszych pisarzy trafiają do niewyobrażalnej liczby bibliotek w kosmosie.

Zapewne też na podstawie dzieł twórców wyciągają wnioski jacy my jesteśmy.  Recenzując tą ostatnią książkę Clarka, którą przeczytałem, pisałem, że kosmici spełniają funkcję ogrodników kosmosu, i tu Eriksona właściwie jest coś podobnego. Przybysze uznali, że planetę trzeba uratować, a co z nami, właściwie krótka piłka, albo przeżyjemy tą interwencję i dokonamy licznych transformacji albo będzie po nas. Nie jest to łatwe i przybysze zdają sobie z tego sprawę, uświadamia ich w tej materii Samanta August w rozmowach ze sztuczną inteligencją. Ziemianie wkrótce się dowiedzą, że kosmos jest nieskończenie wielki i bytów inteligentnych jest tam dużo. Kosmici też rywalizują ze sobą i prowadzą wojny. W tym samym czasie, nasz Układ Słoneczny nawiedzili kosmiczni nomadzi tzw. szaraki, zwykłe szkodniki. Wielka mądrość wybitych cywilizacji uznała, że my Ziemianie będziemy się nadawali do tego, żeby tępić te paskudztwa. Oczywiście potrzebujemy nowoczesnych, kosmicznych technologii. Czyli krótko mówiąc uznano, że do czegoś się nadajemy. I dostaliśmy szansę, na dobrobyt, pokój, szczęście, itd. Bo jest przecież ta tytułowa cena szczęścia, zrobienie porządku z ekologią, a chęć do przemocy wyniesiemy w kosmos zajmując się szkodnikami. I wszystko będzie ładnie pięknie.





W przeciwieństwie do książki Clarka na to wygląda, że nie ma mowy na razie o powstaniu państwa globalnego, ale czy do tego to zmierza? Czy przemowa Samanty August w Nowym Jorku jest zachętą do tego typu zmian politycznych? Możliwe, że kosmitów nie interesują tego typu drobiazgi. Ciekawe jest, że mamy książkę opowiadaną nie tylko z perspektywy Nowego Jorku, czy Londynu, ale akcja toczy się, oprócz kosmosu rzecz jasna, praktycznie na całym świecie. Bohaterami są politycy z całego świata, w szczególności główni rozgrywający w światowej geopolityce: USA, Rosja, Chiny, no i ojczysta dla autora Kanada. A to jest ważne w konstrukcji książki, dynamiki tej opowieści. Bohaterami są też zwykli ludzie, którzy stykają się np. z polem siłowym. Aż trudno uwierzyć, że pokój izraelsko –palestyński jest taki łatwy do osiągnięcia, wystarczy jednych od drugich oddzielić polem siłowym i spokój. Nasze zwykłe mury nie wystarczają, bo pewnie da się je sforsować, a żeby roznieść pole siłowe potrzebny byłby genialny haker, który ogarnia kosmiczne technologie. I ciekawe czy nie ma zagrożenia, że jak my dostaniemy tego typu zabawki do rąk, to przypadkiem nie zrobimy bałaganu w starym stylu. Autor tego nie rozważa wychodząc założenia, że przemiany mentalne będą tak duże, że do tego co było powrotu już nie będzie nawet jak pola siłowe znikną.





Właściwie ta książka to jeden wielki znak zapytania. Zarówno w sensie fabuły, czy my sobie poradzimy z tymi nowymi wyzwaniami? Ale też w sensie znacznie głębszym. Czy chcemy czy nie, tego typu zmiany musimy dokonać jeśli nie chcemy mieć do czynienia z końcem ludzkości. Bo przecież wiemy, że żadni kosmici nam nie pomogą musimy ogarnąć temat sami.





Ta opowieść o pierwszym kontakcie jest niezwykle ciekawa. Zagadnieniem interesuje się wielu twórców fantastyki i mają naprawdę bardzo interesujące koncepcje. Koncept tak wybitnego pisarza jakim Steven Erikson musiał być ciekawy i koniecznie dający do myślenia czytelnikom. Książkę zdecydowanie warto przeczytać.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz