czwartek, 16 lipca 2020

Steven Erikson, Wspomnienia lodu

Steven Erikson,



Wspomnienie lodu


cykl: Malazańska Ksiega Poległych, t. 3



Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2012 r. 
ISBN:  9788374802673
liczba str.: 896
tytuł oryginału:  Memories of Ice
tłumaczenie: Michał Jakuszewski 
kategoria: fantasy


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/155399/wspomnienie-lodu/opinia/53569285#opinia53569285    






„Malazańska Księga poległych” pisze się dalej, oczywiście nie chodzi tu o kontekst działań autora, bo rzecz jasna Steven Erikson zrobił swoje, napisał genialny cykl, ale o to co mamy w kolejnym tomie zatytułowanym „Wspomnienia lodu”. Oczywiście wyczyny wojowników opisują liczni kronikarze, ale to na polach licznych bitew dzieje się sporo, a śmierć zbiera obfite żniwo. I w tym tomie jest też tego wszystkiego bardzo dużo, bitwy, zdobywane miasta, a więc oblężenia, długie, forsowne marsze przez olbrzymie przestrzenie, ryzykowne na tyle, że żołnierze umrą po drodze, nie mówiąc o zdolności do bitwy, ale jak widać w wojnie motywy typowo taktyczne mają niebagatelne znaczenie. Mamy wojnę na pograniczach imperium Malazańskiego: Darurdżystan, ostatnie z Wolnych Miast na Genabackis i Capustan, miasto położone na północ od Catlin. No i to o co chodzi w wojnach, nie tylko zdobycie terytorium, ale także uzyskanie konkretnych korzyści gospodarczych, dokładnie tak było w przypadku zdobycia przez imperium jednego i drugiego miasta.



Interesujący jest tytuł „Wspomnienia lodu”, który sugeruje historyczność tego fantastycznego uniwersum, zresztą początek powieści ma miejsce prawie 300000 lat przed snem Pożogi, akcja właściwa 1164 snu Pożogi.Bowiem Pożoga jest też panią Ziemi, śpiącą Boginią. Myślę, że dobrze tu wnioskuje, że ta Pożoga jest czymś w rodzaju motywu końca czasów, np. tak jak mamy w „Uniwersum Diuna” autorstwa Herbertów, motywu burzy u Sandersona, czy białego zimna u Sapkowskiego. Tego typu motywy zwracają uwagę czytelnika z jednej strony na motywy klimatyczne, że klimat fluktuuje i potężną, nie do ujarzmienia siłę żywiołów od których my ludzie jesteśmy zależni niezależnie od świata w którym autorom przyjdzie do głowy akcję umieścić. Motywy końca czasów często mają związek z religią, i tutaj w tym cyklu mamy niesamowicie skomplikowane mitologie dotyczące spraw wyższych, boskich. Z jednej strony mowa tutaj o Okaleczonym Bogu, a z drugiej pojawia się K’rul i cała świta pradawnych bóstw.





Ciekawostką jest, że pojawiają się w powieści Rhivijczycy, nie trzeba wyjaśniać co za koniunkcja sfer ich tam wytrzasnęła. Mieszkańcy Rhivi byli koczowniczymi pasterzami zamieszkujący równiny środkowej Genabackis. Motyw talii kart w tym cyklu dziwnym zbiegiem okoliczności kojarzy się z taliami z gry Wiedźmin 3. Tam były, talie, tzw. frakcje, królestw północy, Nilfgardu, Skeligge, Potworów, Scoia’tael. Tu w książce jest mowa tylko o talii smoków, czy będą inne?




Czytelnik czytając tą kolejną część cyklu coraz lepiej wciąga się w ten niesamowity świat wykreowany przez autora, dowiadujemy się coraz lepiej, że nie chodzi tu tylko o imperium malazańskie i podboje czynione w imieniu cesarza i chwały imperium. Ale też jest walka dobra i zło, i stąd mowa o bóstwach, czarodziejach żyjących tysiące lat. Czytanie tego cyklu jest niesamowitą podróżą czytelniczą. Książka do łatwych w odbiorze nie należy, ale jest bardzo interesująca. Na pewno będę kontynuował tą czytelniczą przygodę. Chociażby dlatego, że jestem ciekaw jakie dalsze losy spotkają odział Podpalaczy Mostów, przypomnieć warto, że byli oni legendarną, elitarną dywizją Malazańskiej Drugiej Armii, należą do nich Dujek, Sujeczka, i wiele innych bohaterów.

Zdecydowanie polecam.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz