wtorek, 31 października 2023

Dmitrij Głuchowski, Outpost

 Dmitrij Głuchowski, 


 Outpost


cykl: Outpost, t. 1


Wydawnictwo: Insignis

Data wydania: 2021 r. 

ISBN:   9788366575752

liczba str.: 348

tytuł oryginału:   The Outpost

tłumaczenie: Paweł Podmiotko 

kategoria: postapokalipsa


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4954845/outpost/opinia/71784237#opinia71784237  

                                                                                        

Przyszedł czas na zainteresowanie się książką "Outpost 1", której autorem jest Dmitrij Głuchowski. Niemal jak każda książka tego autora daje ona do myślenia, ale też zdradza nam czytelnikowi sporo z mentalności rosyjskiej. I nie ma w tym wielkiej przesady, jak to Głuchowski pisał w drugiej części "Opowieści o ojczyźnie", że są to niemal tajemnice państwowe. I nie ma w tym wielkiej przesady, troszkę więcej cały świat się dowiedział w czasie bitew na froncie wojny rosyjsko -ukraińskiej i wyszło na to, że Głuchowski znowu miał rację. I o tym też jest ta książka.


Motyw, że po katastrofie apokaliptycznej mieszkańcy miasta Jarosław w Rosji schowali się w zakładach produkujących silniki, jest znany, bo coś podobnego wydarzyło się w czasie wojny Mariupolu. Aż strach pomyśleć, co ten pisarz jest w stanie jeszcze wydedukować w swojej twórczości, co się może wydarzyć. Zdecydowanie Głuchowski byłby dobrym pisarzem, twórcą gatunku science fiction. No ale, że lepiej wchodzą mu motywy postapo i jest w tym mistrzem, to pewnie jeszcze niejedną książkę napisze w tej konwencji literackiej. Dla samych Rosjan to jest na pewno olbrzymia strata kulturowa, że książki pisarza znikają z bibliotek publicznych, bo pisarzowi wyraźnie jest nie po drodze z władzą.


W sumie to ciekawe czemu akurat w Jarosławiu aktor umieścił akcję książki? Może chciał nam ludziom spoza Rosji opowiedzieć, że ten kraj to nie tylko Moskwa i Sankt Petersburg, ale są inne ciekawe miejsca. Na pewno ma jakieś znaczenie, że stacja Jarosław Gławnyj, jest usytuowana na jednej z najdłuższych linii kolejowych świata Moskwa – Władywostok. A to ma znaczenie dla samej akcji książki. Wiemy przecież, że w polskiej fantastyce Jacek Dukaj w książce pt. "Lód" Benedyktowi Gierosławskiemu i wielu innych swoich bohaterom kazał podróżować tą koleją z Moskwy aż do Irkucka. Tutaj w fabule książki co prawda mieszkańcy Jarosławia siedzą na miejscu, ale w pewnym momencie przyjeżdża do miasta tajemniczy pociąg. Zapewne nie muszę dodawać, że żaden pociąg jadący od strony Syberii od 20 lat nie był widziany. Za to regularnie jeździ komunikacja kolejowa na linii Jarosław – Moskwa. No i od tego się wszystko zaczyna.


Właściwie to akcja się zaczęła odrobinkę wcześniej, kiedy do jarosławskiej wspólnoty dotarł ojciec Danił, prawosławny pop oczywiście. Wprowadził on sporo fermentu prowadząc działalność typowo misjonarską. Jego przybycie też jest owiane tajemnicą, bo jako jedyny zdołał przedrzeć się przez Syberię, w trudnych warunkach, o których nikt nie wie, co tam się w ogóle dzieje. No ale widać, troszkę kolokwializując, pop jest twardym zawodnikiem i dał radę. Jak nietrudno się domyśleć sprawa dopiero nabiera rozpędu i będzie skomplikowana pod kątem typowo etycznym.


Przez Jarosław w kierunku Moskwy przejeżdża pociąg jadący gdzieś ze wschodu, w realiach post apokaliptycznych to jest jakaś terra incognita, ziemia nieznana, kompletna dzicz, w której nie wiadomo co się dzieje i co może stamtąd wyleźć! Jadą pociągiem ludzie, raczej niezmutowani. Mówią, że szukają pomocy, bo są chorzy i muszą dostać się do Moskwy. I teoretycznie pod względem moralnym ta pomoc powinna być udzielona. Ale realia są takie, że nikt nie wie do końca co to za choroba, i czy w tych realiach służby medyczne stolicy dadzą radę. Bo jeżeli nie, całą Moskowię, jak nazwano tą nową, rosyjską krainę, zredukowaną do okolic Moskwy. Jarosław od Moskwy jest 240 km na wschód i wiadomo, że jest rubieżą tego państwa. A granica jak to granica, trzeba strzec ustanowionej limes, bo inaczej nawet tą resztkę cywilizacji szlag trafi. Podobnie jest z zawartością tego pociągu, jeśli dotrze do celu ludzie umrą. Więc tu mamy swoisty casus aksjologiczny, i dumanie co jest większą wartością, czy życie tych setek ludzi z pociągu, czy szybka śmierć może nawet milionów, precyzyjnych danych jakoś nie zauważyłem w książce. Posterunek kolejowy w Jarosławiu kieruje sprawę do Moskwy, z odpowiedzią się nikt nie śpieszy. I trzeba, tą niechcianą decyzje podjąć samemu. Istotną decyzję dla przetrwania resztek narodu, który już przeżył wcześniej nuklearną masakrę, musi podjąć ktoś ze średniego szczebla usytuowanego gdzieś na prowincji. A wiemy, że właśnie z tym są poważne kłopoty, bo ludzie z tego kraju przyzwyczajeni są do tego, że decyzje zapadają w Moskwie na Kremlu. To się akurat nie zmieniło. Pałkan głowi się spory kawał książki, ma silną presję nałożoną przez jarosławian i jakąś decyzję musi podjąć.


Teraz jesteśmy ciut mądrzejsi z tego względu, że wiemy, że autor napisał drugą część i jej akcja jest w Moskwie. Można się zastanawiać dlaczego, ale widać uznał, że tak ma być. Że czytelnik jeszcze srogo się namęczy czytając te bardzo mocne spekulacje natury filozoficznej dotyczącej wielu spraw. Tak czy siak moim zadaniem na tą chwilę jest jakoś podsumować tą pierwszą część "Outpostu" i trzeba to powtórzyć, to jest bardzo mocne i niemal dosłownie autor wali czytelnik po głowie. Wiele tego dodawać nie trzeba, że Głuchowski jako bardzo doświadczony pisarz daje radę i jest to rewelacyjnie opisane. Zdecydowanie polecam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz