wtorek, 9 czerwca 2015

Fiona McIntosh,





Królewski wygnaniec  




cykl: Trylogia Valisarów, t. 1 



Wydawnictwo: Galeria książki
Data wydania: 2013 r. 
ISBN:  9788362170609
liczba str. ; 576
tytuł oryginału:  Royal Exile
tłumaczenie: Izabella Mazurek 
kategoria: fantastyka, fantasy 



(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 







W bibliotece trafiłem na „Trylogię Valisarów” i postanowiłem wypożyczyć. Po troszkę przypomina cykl „Pieśni lodu i ognia” Martina lub „Pierwsze prawo” Abercombi’ego, jest przede wszystkim mało fantastyczna, a to cechuje tego typu książki. Jest tu co prawda mowa o magii, ale w zasadzie nie ma pewności, czy ci magowie rzeczywiście jakiś talent magiczny posiadają. Najbardziej utalentowani są ci którzy skrzętnie swoje umiejętności ukrywają. Czytelnik może odnieść wrażenie, że mamy tu pewne odniesienie do legend Arturiańskich. Jednak to nawiązanie jest dość swobodne, owszem jest miecz, jest król, jest upadłe imperium, są barbarzyńcy, i pewnie jeszcze troszkę podobieństw się znajdzie. Ale to wszystko.


 
O czym jest ta książka? O polityce. Przyznaje, że mnie to zadziwia jak często najbardziej paskudny realnie motyw jak polityka pojawia się w fantastyce. Oczywiście istotny jest motyw kreacji psychologicznych bohaterów, którzy w tej grze zwanej akcją książki biorą udział. Tutaj mamy motyw wydarzeń toczących się na dalekim, bo fantastycznym przecież świecie. Na kontynencie o nazwie Dłoń istnieje Koalicja Denovo, to jest siedem królestw, najważniejsze z nich to Penraven i tu toczy się akcje. Dookoła, szczególnie na wschodzie są stepy, na których żyją koczownicze plemienia. Dotychczas jako barbarzyńcy uznawani za dzikusów byli pomijani we wszelkich kalkulacjach geopolitycznych. I pewnego dnia te stepowe plemiona podniosły rękę na Koalicję. Wszyscy poszczególni królowie myśleli, że każdy z nich z osobna sobie z nimi poradzi. A tu bęcki, niejaki Loethar zjednoczył wszystkie plemiona. Ale to mało, bo przecież podbił kilka cywilizowanych krajów, więc musiał te zjednoczone plemiona przygotować pod kątem wojskowym. No wiecie moi drodzy czytelnicy, strategia, logistyka, wyszkolenie wojskowe, i wiele innych spraw. Element zaskoczenia był ważny, ale samym elementem zaskoczenia nie wygrywa się wojny. Tu trzeba czegoś więcej. Oczywiście analogii historycznych nie brakuje, bo czy to Attyla, czy Dżingis chan i wielu innych robiło podboje i stwarzało imperia. I teraz pytanie czy to imperium Loetharta będzie długotrwałe? Ciekawy jest też motyw wymiany międzykulturowej. Tutaj mamy ledwie pierwsze miesiące po podboju, a to już jest widoczne. Loethar chce ucywilizować kulturowo ludzi ze stepu. Sam zaczyna się ubierać na sposób zachodni ma kobietę Valvę, z Zachodu z księstwa Drost, księstwo to ma zamiar przyłączyć do Koalicji. 


Pod kątem wydarzeniowym patrząc to Loethar podbił Penraven i całą Koalicję i wydawać by się mogło, że wszystko jest pozamiatane. Ale jednak są siły w państwie, którym się zmiana władzy nie podoba i są wierni Valisarom, dynastii, która rządziła Penraven, żyje młody, 12 letni Leonel, a także jego siostra, która się rodzi i celowo została porzucona, żeby przypadkiem wróg jej nie dorwał. Pewnie dowiemy się o jej losach z dwóch kolejnych części trylogii. Na czele opozycji staje Freath, robi to w sposób osobliwy udaje zdrajcę, oportunistę. A po cichutku uprawia swoją niebezpieczną, podwójną grę. Ściągnął do pomocy dwóch magów Clowina i Kirima. W intrygi Freatha jest wtajemniczonych jeszcze raptem kilka osób i to oni muszą zmierzyć się z całą potęgą Loethara. Poznajemy też losy króla Leonela, i jego przyjaciela Gavriela. 


Książka jak to w trylogiach bywa jest specyficznym wprowadzeniem do całości. Dla Koalicji nadeszły trudne czasy, okupacja dzikusów, którą trzeba przeżyć i kombinować jak obalić władzę i przegnać okupantów precz. Ja odnoszę wrażenie, że jednak troszkę to wszystko jest proste, schematyczne, brakuje mi tutaj bardziej skomplikowanych historycznych rozważań. Wszystkiego tu trzeba się domyślać, a przecież ten fantastyczny świat jest na tyle ciekawy, że warto, żeby jego historia była ciekawie opowiedziana. Garść legend to jednak troszkę za mało. Na pewno kreacja Freatha, Loethara i paru innych osób jest wyśmienita. 


Książka jest dobra. Przeczytajcie jak na nią traficie moi drodzy czytelnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz