sobota, 27 czerwca 2015

Terry Goodkind, 



Kamień łez 



cykl:  Miecz prawdy, t. 4


Wydawnictwo:  Dom wydawniczy Rebis
Data wydania: 2000
ISBN:  8371204876
liczba str.: 891
tytuł oryginału:  Stone of Tears
tłumaczenie: Lucyna Targosz
kategoria: fantastyka, fantasy



 (  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 





 




Czytanie cyklu „Miecz prawdy” wciąga tak niesamowicie, że strasznie trudno się od tego oderwać. Co prawda w przypadku tego tomu już widać, że autor planuje zrobić z tego cykl, bo jednak jest tutaj świadome wydłużenie akcji, czytelnik domyśla się już, że Opiekun, pan zaświatów, śmierci i zła szybko nie zostanie pokonany, jeśli w ogóle to nastąpi. Dalej widoczne skupienie się na losach każdego z bohaterów, wszyscy się rozdzielili i mieli przeróżne przygody, a autor w swojej książce drobiazgowo opisuje to co się dzieje i to co bohaterowie przeżywają. Po prostu poznajemy w sposób niezwykły psychikę, Richarda, Khalan i Zedd’a, Adie, a także ludzi z którymi mają do czynienia. Wydawać by się mogło, że akcja traci, dynamizm i pewien impet. Jednak taki jest zamysł autora, że proponuje swojemu czytelnikowi niesamowitą podróż przez przeróżne fantastyczne krainy, a także w głąb ludzkiej psychiki. Jak wiemy z poprzedniej części Rahl Posępny został pokonany, zmarł i został przegnany w zaświaty. Jednak to prawdziwy twardziel ani myśli przyznać się do porażki i wytrwale żąda rewanżu. Pojawia się jako duch i majstruje, tzn. nieźle miesza w tym świecie. Rahl Posępny ma cennego i potężnego sojusznika, jest nim Opiekun zwany też przez niektórych Bezimiennym. Opiekun, jak już wspomniałem, to pan zaświatów, zła i ciemności. Walka z Opiekunem jest trudna, wręcz beznadziejnie trudna, dobro ze złem nie ma tutaj wielkich szans. No ale zawsze jakieś szanse są, tylko nie wolno poddawać się i wykorzystywać te najmniejsze szanse i każde potknięcie wroga. Jak się okazuje cała trójka traci na krótki czas swoje moce. Zedd stracił pamięć, Khalan wylądowała w lochu i miała problem, żeby zadziałać swoją mocą spowiedniczki, a Richard omal nie został pozbawiony mocy przez siostrę mroku Lilian. Najpewniejsza metoda, pozbawienia mocy czarodzieja to obdarcie go ze skóry. Richard musiał sobie z tym poradzić. Powstaje wrażenie, że sytuacja jest beznadziejna. Ale na szczęście ci dobrzy mają Richarda, poszukiwacza, który potrafi wstać z kolan i wtedy kiedy trzeba tym złym potrafi porządnie dokopać!


Trzeba wspomnieć, że kamień łez to magiczny artefakt, jedna z pieczęci zamykająca bramy zaświatów. Tak się złożyło, że kamień łez dotarł do naszego świata. Khalan i Richard mają zamiar się pobrać zgodnie z rytuałem Błotnych ludzi. Jednak wydarzenia ich dogoniły, brama w zaświatach została otwarta, bowiem Rahl Posępny zawarł pakt z opiekunem i on miał jakąś kontrolę nad tym wszystkim. Gdy jego zabrakło zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Pojawiały się scrimy i screelingi, mało sympatyczne potwory z zaświatów. Zachodzi obawa, że brama z zaświatami zostanie całkowicie rozdarta i Opiekun stamtąd wyjdzie i w konsekwencji nasz świat zostanie przez zaświaty wchłonięty. Trzeba temu zapobiec. Tyle, że nasi bohaterowie zostają rozdzieleni. Richard trafił do sióstr światła, kłopot w tym są tam pałacu szkolącym magów siostry mroku. Richard stara się coraz lepiej rozumieć swoją magię, okazuję się, że nie tylko jest poszukiwaczem, ale również czarodziejem wojny, posiadającym obydwie magie: addytywną i substraktywną. Richard jest wyjątkowy, bo ostatni czarodziej wojny urodził się 3000 lat temu, to jeszcze Richard pojawia się w proroctwach starych jak świat. To, że te proroctwa dotyczą Richarda dowodzi tego, że nadchodzą czasy naprawdę trudne i że Opiekun ma zamiar zdrowo dać się we znaki, naruszając odwieczną równowagę miedzy dobrem a złem, a także między życiem a śmiercią. Siostry światła modłą się do Stwórcy, ale większość ludów ma swoje dobre duchy. Zastanawiające jest to, że najważniejsze, finałowe, wydarzenia, mają mieście w czasie zimowego przesilenia, a więc w czasie najdłuższej nocy w roku.
Wtedy potęga mroku jest najsilniejsza i wtedy trzeba ją pokonywać. Przypomina to motyw z religii chrześcijańskiej, pewnej najdłuższej nocy w roku narodził się Jezus Chrystus, po to, żeby zbawić ludzkość i pokonać zło. 


Khalan podąża do Aydindrill, żeby skontaktować się z czarodziejem Zeddem, a ten z kolei odnajduje Adie, a potem oboje, muszą podążyć na koniec świata do Westlandu, żeby zostać wyleczonym z pewnej magicznej choroby. Khalan i troje Błotnych ludzi, którzy z nią podróżują muszą trafić do stolicy Middlandów. Po drodze jednak mają do czynienia z armią Imperialnego Ładu. Spokojnie, takich cudów nie ma, żeby sama jedna Khalan pogoniła 50000 ludzi. Ale wzięła pod dowództwo młodzież z armii Galei i nauczyła chłopaków walczyć. Przekonała ich, że standardowymi metodami nie mają szans. Potrzebne tu są metody wojny partyzanckiej. Jak to wyszło? A to już najlepiej sami przeczytajcie. 


Pojawia się koncepcja dwóch światów, troszkę tu autor namieszał, bo powstaje wrażenie, że chodzi tu granice Middlandów i D’hary z Westlandem, potem wychodzi, że to coś innego, że jest magiczna granica nie do przejścia, ale jak się okazuje, że na nią również są sposoby. 


Podsumowując, przeczytałem książkę zatytułowaną „Kamień łez” z zachwytem. Zdecydowanie polecam.

2 komentarze:

  1. Hej Krzysiu i Ty wreszcie bloga prowadzisz, no proszę, jak fajnie :) Od razu dodaję do linków, żeby Cię często dowiedzać jak już będę aktywnie działać blogowo. Dlaczego ja nic wcześniej o tym blogu nie wiedziałam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Marta:-) Cieszę się, że trafiłaś na mojego bloga :-) A także masz zamiar trafiać tutaj, żeby moje recenzje czytać, komentować. To bardzo sympatyczna okoliczność:-)

    OdpowiedzUsuń