niedziela, 24 lutego 2019

Michael Gregorio, Krytyka zbrodniczego rozumu

Michael Gregorio,





Krytyka zbrodniczego rozumu


Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2007 r.
ISBN: 9788308039663
licba str.: 519
tytuł oryginału: Critique of Criminal Reason
tłumaczenie: Ewa Rudolf
kategoria: kryminał





recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl


http://lubimyczytac.pl/ksiazka/32475/krytyka-zbrodniczego-rozumu/opinia/50218902#opinia50218902



Kręcąc się między regałami w bibliotece skusiła mnie książeczka zatytułowana „Krytyka zbrodniczego rozumu”, której autorem jest Michael Gregorio. Co prawda kryminały to nie jest moja bajka, ale tzw. retro kryminały oparte o konkretne realia historyczne, to już troszkę inna historia. Tu mamy Królewiec na przełomie wieków XVIII/XIX, autora zaintrygowała postać filozofa Immanuel’a Kanta, która postanowił umieścić w książce jako jednego ze swych bohaterów i osnuć wokół Kanta całą swoją opowieść. 




Głównym bohaterem jest nowo mianowany prokurator Królewca Hannu Stiffeniis. Uznano, że potrzebny jest prawdziwy fachowiec ponieważ w Królewcu straszy morderca, krąży po mieście i zabija ludzi. Na ulicy można się dowiedzieć, że to sprawka diabła. Narzędziem zbrodni był przyrząd przypominający szpon diabła co miało uwiarygodnić tą zabawną historyjkę. Sprawa nabrała rozpędu jak za tą niełatwą sprawę wziął się nowy prokurator, no i oczywiście najbardziej znany racjonalista z Królewca prof. Immanuel Kant. Sprawa się toczy, giną kolejni ludzie, są również pewne tropy. No i na koniec pytania, czy sprawca zostanie ujęty?


Książka jest interesująca, znacznie bardzie byłoby ciekawe gdybyśmy mieli więcej refleksji o filozofii Kanta, a jednak troszkę mniej o sprawach codziennych. Można zrozumieć intencje autora. Jednak jeżeli czytelnik sięga po daną książkę, w której mowa o filozofach, to chciałby jednak się czegoś ciekawego dowiedzieć, przy okazji rozwiązywania tutaj np. motywów kryminalnych. Książka i tak jest wystarczająco gruba, więc dodatkowe 50, czy 100 stron na ten temat by jej nie zaszkodziło. Na pewno dużym pozytywem jest, że czytelnik poznaje mentalność mieszkańców Królewca. No i realia epoki, niemal w przeddzień kiedy wojska francuskie cesarza Napoleona Bonapartego będą szły na wschód, jak wiemy z historii dotrą aż do samej Moskwy włącznie. Wszyscy się głowią jak będzie wyglądało wejście w życie idei oświeceniowych, które wszyscy zapewne znają. 
Na razie w Królewcu wszyscy mają na głowie tajemniczego mordercę, mamy spekulacje czy nie jest mordercą jakiś francuz, ewentualnie szpieg. Motywy polityczne są brane przez organa ścigania na na poważnie. Książka jest dobra polecam.



wtorek, 19 lutego 2019

Dominika Rosik, Projekt królowa

Dominika Rosik,




Projekt królowa



Wydawnictwo: Zysk i Ska
Data wydania: 2017 r. 
ISBN:  9788365676764
liczba str.: 504 
tytuł oryginału: ---------
tłumaczenie: ------
kategoria: thriller 



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 






Szachy, szachy, szachy i w kółko te szachy na okrągło u mnie wchodzą. Do tego stopnia, że nawet w zwyczajnych książeczkach motywy szachowe wynajduję i wychodzi mi to całkiem nieźle. Szachy pojawiły się w książce „Projekt królowa” Dominiki Rosik. Mamy tu do czynienia z tajemniczym psychologicznym eksperymentem robionym przez doktora psychiatrii Stone’a i jego zespół badaczy w klinice im Zygmunta Freuda. W projekcie Stone’a bierze ośmiu młodych ludzi, wiek ok 20 – 30 lat i mają grać w szachy: Alex – pionek b2,  Britta - skoczek b1, Emily- goniec c1, George- goniec f1, Jian –pionek a2, Katia – wieża h1, Mathew – hetman d1, Olaf – król e1, Te szachy to coś w rodzaju wirtualnego RPG-a, w którym w zamyśle Mathew, autora gry miały biorą udział realne. Stone na potrzeby eksperymentu zmodyfikował zasady gry. Gra pół składu białych figurek i pionków, 2 pionki, 6 figur. Zbita figurka przepada, spada w otchłań, w taki sposób, że uczestnicy wierzą, że te osoby umierają. Zmienną jest tylko figurka hetmana, tak, że w jednej turze, około 2, 3, 4 posunięć, tym sposobem hetmanem mający decyzję do posuwania pozostałych figur, król tylko w szczególnych przypadkach mógł dokonać korekty. Celem było oprócz wygrania partii przeżycie. Czarnymi drewnianymi figurkami kierował doktor Stone. Pozostałe 8 figurek i pionków białych też były drewniane. Pacjentów, króliki doświadczalne, umieszczono w podziemnym laboratorium w taki sposób, że te osoby nie wiedziały jak stamtąd wyjść. Na czym konkretnie polegać ma eksperyment czytelnik i bohaterowie, uczestnicy eksperymentu doktora Stone’ dowiadują się na końcu.





Ta fascynująca, jak każda partia szachowa, ruszyła. Uczestnicy poznają zasady gry, w sensie na czym polega rozgrywanie tej konkretnej gry, troszkę zmodyfikowanej. Ta książka w zamyśle autorki ma przypominać „Igrzyska śmierci” Suzanne Collins, tyle, że rozgrywane na polach szachownicy, czyli królewskiej gry, które jak powszechnie wiadomo są metaforą wojny, rosyjski arcymistrz Dawid Bronstein nazywał deskę szachową mapą sztabową i mi zdarza się tego określenia używać, i jestem przekonany, że ten pomysł wypalił, bo dramaturgia zdarzeń jest niesamowita. Czytelnik się wczuwa w to co mamy w książce i głowi się czy tak rozplanowaną rozgrywkę szachową rzeczywiście da się przeżyć? Dziwi mnie jednak bardzo ofensywne podejście graczy po stronie białych, przy założeniu, że jak najwięcej osób ma przeżyć ta szachową rozgrywkę. Jedyną zaletą jest dążenie do szybkiego rozstrzygnięcia, partia trwa raptem 15 posunięć. Jednak efektem takiego podejścia jest, że kilka figurek spada w przepaść z pola bitwy. A przecież da się rozgrywać tak partie szachowe klepiąc tzw. pozycje remisowe, stosując np. pionkowe kamienne ściany, przy stosunkowo niewielkich stratach przez większą część partii. Rekord partii rozgrywanej bez zbicia ani jednej figurki wynosi 94 posunięcia. Tyle pewnie by nie dali rady zrobić, ale te 30 posunięć to spokojnie można wyciągnąć. Drugie moje zastrzeżenie, że uczestnicy zmarnotrawili bardzo dużo czasu, zamiast przysiąść i klepać do upadłego zadania szachowe, ewentualnie spróbować rozszerzyć teoretyczną wiedzę jak rozgrywać otwarcia, poanalizować troszkę partii, itp., a oni tam najzwyczajniej w świecie się obijają. Pewnie trudno byłoby napisać ciekawie tą książkę gdyby uczestnicy siedzieli i zadanka robili. Muszą się przecież poznać, mamy w tej grupie różne typy osobowości, od genialnego matematyka, po napakowanego muskulaturą ochroniarza, każdy ma swoje historie, przeżycia, bohaterowie są kilku narodowości, co też im nie ułatwia życia. I to jest ciekawe pod kątem kreacji postaci i przedstawienia ich psychiki co dla autorki jest ważniejsze niż szachy. Ja nie ukrywam, że szachy mnie bardziej tu interesują. Chyba tylko matematyk Jiang przyłożył się do tego typu działania i widać ma pojęcie o co chodzi w grze w szachy i miał duży wpływ na przebieg partii, ale ci… zajrzyjcie do książki Intryguje mnie motyw, dlaczego do grupy nie trafił jakiś branżowy szachista, jakiś streamer. Czyżby Stone obawiał się, że jest za cienki, a może chodziło o to, że taki ktoś natychmiast zostałby liderem grupy i pokierowałby grą całej reszty i ten zaskakujący element chaosu by przepadł. Pewnie o to musiało chodzić. Fakt czasu było niewiele a oni musieli się poznać, zgrać się jako grupa, żeby rozegrać tą nietypową partię, podejmować trudne decyzje w warunkach ekstremalnego stresu. No i dążyć do wygrania partii. 



Na pewno dobrze, że autorka potrafi zainteresować czytelnika szachami, w sumie można byłoby troszkę więcej ciekawostek szachowych zawrzeć i sprawić ,że ta książka będzie atrakcyjniejsza. Przypuszczam, że bardziej doświadczony szachista znalazłby jeszcze kilka fajnych sposobów jak gracze mieliby to rozegrać, wygrać partię i sprawić, że wszyscy gracze wyszliby cało tej rozgrywki. Ciekawe czy to jest możliwe? Ale też trzeba zrozumieć autorkę, gdyby tam siedział jakiś gość, mistrz lub arcymistrz byłoby to ciekawe tylko dla pasjonatów szachów, a koncepcja był taka, żeby tym motywem zainteresować każdego czytelnika. I to zdecydowanie autorce się powiodło. Książka jest naprawdę fascynująca i mnie naprawdę zachwyciła. Autorka ma koncept na kolejne tomy tej opowieści mam nadzieję, że będą równie ciekawe. Książkę zdecydowanie polecam.


niedziela, 3 lutego 2019

John Grisham, Ława przysięgłych

John Grisham, 




Ława przysięgłych 





Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2017 r. 
ISBN: 9788365781321
liczb str.: 512
tytuł oryginału: The Runaway Jury
tłumaczenie: Paweł Korombel
kategoria: thriller


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:







Znajdowanie książeczek pod choinką to na pewno jeden z niewątpliwie dobrych sposobów na czytanie książek. „Ława przysięgłych” to dobra książka, choć niekoniecznie w moim typie czytelniczym. Jak ktoś uwielbia dramaty sądowe, to będzie zachwycony. Akurat w przypadku tej książeczki mam nieodparte wrażenie, że mamy, oprócz rozgrywki prawników między sobą, również ludzi po obydwu stronach, których pragnieniem wzbogacić konta bankowe o ładne sumki w dolarach liczone. No bo jedni zgłaszają pozew przeciwko jednemu z koncernów tytoniowych, żeby zgarnąć pieniądze, a drudzy chcą storpedować ten plan, żeby zarobić na swoim biznesie jeszcze większe pieniądze, gotowi są wszelkich możliwych działań, żeby storpedować ten plan, żeby to nie zaszkodziło tym biznesmenom pod kątem reklamowo – marketingowym poświęcając spore fundusze na to, żeby sprawa nie wymknęła się spod kontroli. 





W stanie Missisipi mamy proces wytoczony przez rodzinę zmarłego Wooda, że palenie papierosów przez kilkadziesiąt lat przyczyniło się do jego śmierci. No i z tej racji walczą o wysokie, wielomilionowe odszkodowanie. Sprawę prowadzi sędzia Harkin, no i mamy również 12 przysięgłych, którzy maja orzec po które stronie jest racja, czy składających pozew, czy jednak firm tytoniowych, którzy bronią swoich racji na Sali sądowej i po z nią. Głównym przedmiotem rozgrywki sądowej są właśnie przysięgli najbardziej podatni na manipulacje i ewentualne próby wręczania korzyści majątkowych i nie tylko, żeby odpowiednio zgłosowali. Sędzia Harkin jest uwrażliwiony na tego rodzaju próby wpływania na wymiar sprawiedliwości, które miały miejsce przy okazji innych procesów, a ma świadomość, że byli to ci sami ludzie, przedstawiciele koncernów tytoniowych, ale czy jego działania będą skuteczne? Proces rusza, przez Wysoki Sąd i adwokatów są przepytywani świadkowie obydwu stron. W sprawie wypowiadają się lekarze, z tytułami naukowymi, autorytety naukowe w swoich dziedzinach, mówią jednoznacznie o szkodliwości palenia tytoniu. Proces toczy się dalej obydwie strony podejmują odpowiednie działania prawne, żeby na sali sądowej osiągnąć swój cel. Jak się zakończy proces?



Książka jest interesująca, czytelnik z drobiazgową precyzją poznaje funkcjonowanie amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości przy tego typu sprawach o odszkodowanie. Autor niewątpliwie wykazał się kunsztem literckim w opisywaniu postaci i wykreowaniu fikcji literackiej. Czytelnik przy okazji głowi się czy tu rzeczywiście chodzi o jakieś dobro, które musi pogonić zło. Czy po prostu jacyś kombinatorzy toczą swoje gierki? To już każdy czytelnik książki sam osądzi. Polecam.