czwartek, 28 lipca 2016

 Daniel Keyes, 



Kwiaty dla Algernona 


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 1996 r.
ISBN: : 8386868880
liczba str.: 266
tytuł oryginału:  Flowers for Algernon
tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski 
kategoria: fantastyka, science fiction 



  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 










Tym razem trafiłem na fascynującą książkę „Kwiaty dla Algernona” Daniela Keyes’a, nominalnie jest to fantastyka, bo rzeczywiście koncepcja majstrowania przy mózgownicy w taki sposób, że osoba upośledzona umysłowo, może, nawet na krótki czas, stać się geniuszem, to jest science fiction, a z drugiej strony mamy w książce bardzo głębokie studium psychoanalizy, a jest jeszcze trzecia strona medalu, bo jest to książka filozoficzna. 


Trzeba wspomnieć o tym, że książka z technicznego punktu widzenia jest specyficznym majstersztykiem. Ma formę dziennika pisana odręcznie, na maszynie czasem mówioną przez Charliego Gordona. Autor w genialny sposób oddał stan umysłu Charlie’ego. Na początku jest to prosty język, w zapisie najeżony błędami, potem wchodzi coraz więcej tzw. trudnych dla Charliego słów. A potem mamy niesamowitą eksplozję intelektualną i to jest widoczne. Ten język jest coraz bardziej zawiły skomplikowany. Największym osiągnieciem Charlie’go to napisanie pracy naukowej, na poziomie co najmniej doktorskim, na temat myszki Algernona i samego siebie. To świadczy, że Charlie dokonał rzeczy wielkiej. Pytanie czy zrobił by to każdy na jego miejscu. Wiemy jedno Charlie jak na swoje niewielkie możliwości intelektualne był ambitny i chciał być mądrzejszy.


I tu właśnie dochodzi autor do tej warstwy psychoanalitycznej. Bo sposób formułowania myśli i przelewanie ich na papier jest efektem tego co się działo w głowie Charlie’go. A niewątpliwie działy się rzeczy bezprecedensowe. Nasz główny bohater zmieniał się wraz z tak szybkim wzrostem inteligencji. Zmieniał się jego charakter, zauważał, że ludzie nabijają się z niego i odkrywa w jaki sposób to się odbywało. I to wpływało negatywnie na jego charakter, jako ktoś upośledzony był osobą życzliwą, a wraz z przyrostem wiedzy rósł jego egoizm, brak tolerancji wobec innych. No bo jak to np. profesor jeden z drugim nie zna japońskiego czy chińskiego?, nie rozumie jakiegoś pojęcia z fizyki kwantowej czy matematyki wyższej przecież to bułeczka z masełkiem itd. Dalej Charlie się dowiadywał, że ludzie nie są w stanie zaakceptować Charlie’go jako kogoś mądrzejszego od nich, bo w taki sposób go zaszufladkowali. A tymczasem jako „kretyn –geniusz” był jakimś pieprzonym zombi. Dalej Charlie wszystko sobie przypomina swoje dzieciństwo, doświadczenia szkolne, odrzucenie przez innych, no i analizuje sprawę na bardzo wysokich obrotach intelektualnych. Ciekawe są kontakty, również seksualne, Charlie’go z kobietami. W tym wszystkim jest zawarty proces relacji emocjonalnego radzenia sobie z przyrostem intelektu.
Emocjonalnie Charlie był chłopcem i wszystko w życiu musiał układać na nowo i radzić sobie z różnymi stresującymi sytuacjami życiowymi. Charlie sam się zastanawia kim jest teraz, a kim był wcześniej jako osoba upośledzona umysłowo.
Dochodzi do jednego przekonania, że zawsze był kimś, zawsze był człowiekiem, który czuje pewne rzeczy, przeżywa, chociaż ich nie rozumie, nawet tego, że wszyscy z niego się śmiali. Mam wrażenie, że Keyes wykazał się niesamowitą intuicją tzw. psychoanalityczną, bo chociaż sam motyw medycznego majstrowania w mózgu to fantastyka, to jednak czytelnik może odnieść wrażenie, że ta psychoanaliza już fantastyką niekoniecznie musi być, bo może odnieść się do konkretnych rzeczywistych sytuacji. Bo zapewne problem intelektu jest szeroko badany przez dziedziny nauki umysłem ludzkim się zajmujące. Wynika z tego, że wartość merytoryczną tych rozważań zapewne mogliby zweryfikować fachowcy. Niewątpliwie problemy zawarte w tej powieści są interesujące. 


Niewątpliwie dziedziną wiedzy zajmującą się rozumem ludzkim jest filozofia. Niemal w każdej refleksji filozoficznej znajdziemy rozważania dotyczące świadomości/nieświadomości i w jaki sposób filozofowie te pojęcia definiują. Na pewno z punktu widzenia filozofii świadome jest rozumienie filozofii lub konkretnego nurtu lub zagadnień. Filozofia usiłuje przekazać przeróżne madrości życiowe mówiąc o tym czym się powinien zajmować filozof jakie mieć podejście do życia. Filozofowie próbują definiować ludzkie szczęście. Charlie chciał być mądrzejszy, miał nadzieję, że mu to da szczęście, że będzie taki jak inni ludzie, i mimo swoich niedoskonałości intelektualnych ta jego decyzja, żeby zgodzić się na badania była w miarę świadoma. Oczywiście z prawnego punktu widzenia podjęli ja opiekunowie prawni Charlie’go. Czy Charlie osiągnął to co chciał był szczęśliwy? I tak i nie, bo na pewnie kręciło go, że jest inteligentny, ale nie, bo po pierwsze wszystko rozumiał, i dowiedział się, że tacy jak inni nigdy nie będzie.
Jako osoba wybitnie inteligentna był jeszcze bardziej samotny niż osoba upośledzona. Oczywiście niektórzy go podziwiali, ale znacznie częściej ci co go znali wcześniej się go po prostu bali. Czyli ludzie go nie zaakceptowali i to go wyraźnie frustrowało. Można śmiało powiedzieć, że z filozoficznego punktu widzenia Charlie osiągnął zdolność rozumienia pewnych pojęć i zagadnień filozoficznych. Czy się tym zajmował. W zasadzie to nie wiem. To jest całkiem możliwe Charlie czytał dużo i szybko, oczywiście rozumiał wszystko jak trzeba, niewątpliwie jego zdolności analityczne były fascynujące. Ale czy filozofia to tylko teoria, czy również jest pewną sumą doświadczeń ludzkich, które czytelnik dzieła filozoficznego rozumie przez pryzmat swoich doświadczeń. Ciekawe w jaki sposób Charlie analizował dzieła wybitnych filozofów. Szkoda, że w tym kierunku autor troszkę się nie rozkręcił, to byłoby ciekawe. 


Na pewno ciekawy jest problem etyczno – religijny, czy z punktu widzenia takie medyczne majstrowanie w mózgownicy jest moralnie dopuszczalne. Z punktu widzenia religii jednak to działanie było próbą majstrowania przy stworzeniu Bożym. W boskim planie Charlie był taki jaki był i czy powinno się to zmieniać.
To też zależy jaka była intencja badaczy. Teoretycznie dobra, chcieli sprawiać, żeby ludzie byli szczęśliwsi jako mądrzejsi. Ale czy takie programowanie w ramach jakiejś inżynierii społecznej jest dobre. I do czego to mogłoby doprowadzić? Z drugiej strony Charlie chciał być mądrzejszy robił co mógł i nadarzyła się taka okazja to dokonał wyboru takiego jak potrafił. Czy dla dobra nauki i ludzkości mógł takiego wyboru dokonać. Charlie niewątpliwie był z siebie dumny, że dokonał czegoś dla ludzkości. Wynika z tego, że sprawa nie jest prosta ani oczywista. To jest zgodne z naturą ludzką, że ludzie chcą być mądrzejsi i czegoś na gruncie intelektualnym dokonywać. Po to ludzie studiują na uczelniach, a później czytają książki zgłębiają jakieś dziedziny wiedzy. Pod tym kątem Charlie był całkiem zwyczajny. Jednak te tempo było niesamowite. W normalnych warunkach proces uczenia się trwa właściwie całe życie, a tu raptem parę tygodni Charlie takiego niewyobrażalnego skoku intelektualnego dokonał.
Akcja toczy się kilka miesięcy od marca do listopada. Co się stanie z Charlie’m?
Jak będzie przebiegał ten niesamowity eksperyment?


Książka jest fascynująca. Koniecznie trzeba przeczytać. Polecam.

środa, 20 lipca 2016

Gerd Schilddorfer,
Dawid G. L. Weiss, 



Kod cesarza 


Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2011 r. 
ISBN: 9788375083767
liczba str.: 503
tytuł oryginału: Ewig
tłumaczenie: Wojciech Łygaś  
kategoria: thriller/sensacja/kryminał 




recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 


 



„Kod cesarza” książka napisana przez dwóch autorów Schilddorfera i Weissa jest thrillerem historycznym, autorzy nie ukrywają, że inspirują się książkami amerykańskiego pisarza Dana Browna. Można przypuszczać, że chcieli przekonać czytelników, że o Wiedniu da się napisać równie fascynującą książkę jak chociażby o Paryżu czy Rzymie. I w dużym stopniu to się udało. Mamy tu wszystko co trzeba, intrygującą historyczną tajemnicę, osoby, a także organizacje polityczne, wywiadowcze zainteresowane odkryciem tajemnicy w celu przejęcia ich do własnych celów, a najważniejszy to podbój świata, lub wręcz przeciwnie sprawienie, żeby tajemnica pozostała tam gdzie jest, nie odkryta, a to w tym właśnie celu, że wnioski wynikające z odkrycia pewnych niebezpiecznych zagadki powinny być tam gdzie są, nie odkryte, mamy też tajemnicze morderstwa w kościołach wiedeńskich. 


Sprawa się rozkręca, pędzi coraz szybciej. Morderstwami zajmuje się komisarz Berner. Okazuje się, że sprawa tych morderstw dotyczy tajemnicy tytułowego kodu cesarza, jest to tajemnica sprzed 500 lat, ten niezwykły szyfr zapisany jest za pomocą kilku liter AFIOU, tak to zapisał cesarza Fryderyk III, jednak czynniki państwowe wyraźnie nie życzą sobie, żeby ktokolwiek się tym zajmował. Berner wkrótce zostaje wysłany na zasłużona emeryturę, Jednak nie zrażony tym kontynuuje rozwiązywanie zagadek dalej. Pomagają mu w tym kumple dziennikarz Wagner i profesor historii, średniowiecznik, Sina. Oczywiście chętnych, żeby po swojemu dobrać się do tej tajemnicy, której strzeże pewien Zakon jest więcej. Najbardziej zainteresowani są Chińczycy, bowiem okazuje się, że terakotowa armia, pierwszego cesarza Chin Quin Shihuanda, to nic innego jak golemy, a ta tajemnica, zawiera w sobie rozwiązanie tego problemu. Gdyby udało się ożywić tą armię strzegącą grobowca cesarza potęga Chin wzrosłaby na tyle, że byliby w stanie podbić świat. Inni politycy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. W sprawę postanowił się włączyć izraelski wywiad Mosad została wysłana w charakterze anioła stróża major Valerie Goldsmith. Miała okazje się wykazać w Chemnitz, w okolicach Drezna w Niemczech, kiedy Zakon i Chińczycy toczyli potyczkę o Sinę i Wagnera. Wiadomo gdzie dwóch się bije…


Ale to dopiero początek tego całego zamieszania. Sina i Wagner próbują dalej rozwiązywać zagadkę ich tropem podąża generał Li Feng, a także najemnik z Holandii Gawint będący na służbie chińczyków, bestia, tak troszkę kolokwializując, nie w ciemię bita, pogaduszki z profesorem Siną na temat historii średniowiecza uskutecznia niemal jak równy z równym, a o przydatności bojowej tego osobnika nie można zapomnieć ani na chwilę. A więc rywalizacja Gawinta z panią major z Izraela jest tutaj na kartach książki interesująca.
Czy tajemnica szyfru, a także związanego z tym szyfrem paru ciekawych artefaktów pewnego kielicha, potencjalnego św. Graala, korony cesarskiej, kamieni władzy itd., zostanie wyjaśniona? I ewentualnie co dalej z tą wiedzą?, rzecz jasna w kontekście zainteresowań chińczyków.


Książka jest dobra, ciekawie napisana. Warto przeczytać.

wtorek, 19 lipca 2016

 o. Józef Witko, 



Nie bój się wierz tylko.
O drogach  uzdrowienia duchowego i fizycznego


Wydawnictwo: Esprit
Data wydania: 2009 r.
ISBN: 9788361989028
liczba str.: 255
tytuł oryginału: ------------
tłumaczenie:  -----------
kategoria: religia 


recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 









Książka o. Józefa Witko zachęca do tego, żeby wierzyć, podążać drogą wiary, nie bać się powierzać swojego życia Bogu i mieć odwagę przeciwstawiać się szatanowi. Droga wiary ma pomagać każdemu z nas sprawiać, żeby zwyciężało dobro w nas, żebyśmy potrafili przezwyciężać grzech. Oczywiście, że to łatwe nie jest i dlatego potrzebne są tego typu książki, które mogą być pomocne.


Autor książki o. Witko jest przekonany, że to Bóg jest najlepszym lekarzem, takie sformułowanie można znaleźć w tej książce, bowiem wiara uzdrawia na wszelkie możliwe sposoby. Oprócz zapewnień, że tak dokładnie jest mamy wiele świadectw uzdrowienia fizycznego, psychicznego, w tym uzdrowienia relacji. Osoby głoszące te świadectwa brały udział w mszach świętych z modlitwą o uzdrowienie, gdzie doświadczyły czy to modlitwy wstawienniczej lub spoczynku w duchu świętym, po prostu działania Boga, który jest dobrym, kochającym i miłosiernym pasterzem. Jak czytelnik może się dowiedzieć lub domyśleć msze te celebrował autor książki, o. Józef Witko. 


Dalej w książce mamy tutaj zawarte rozważania dotyczące spraw wiary oparte oczywiście na Biblii. Autor uznał za stosowne umieścić dość obszerne cytaty Biblii i je omówić, żeby dało to czytelnikowi jak najwięcej  okazji do myślenia o sprawach wiary, Bogu, no i tego, że myślenie kategoriami wiary jest przydatne w życiu codziennym. Dzieje się tak dlatego ponieważ Biblia jest zawsze aktualna, i tego typu rozważania oparte na Biblii zawsze mogą być cenna wskazówką dla chrześcijanina. Autor zachęca do systematycznej lektury Biblii, bowiem obcowanie ze Słowem Bożym pomaga w uformowaniu wiary. 


W książce o. Witko mamy cenne wskazówki jak się modlić np. adorować Najświętszy Sakrament, a także pomoc przy modlitwie różańcowej, mamy tu w ciekawy sposób omówione tajemnice drogi krzyżowej: tajemnice radosne, tajemnice bolesne, tajemnice światła i tajemnice chwalebne. Niewątpliwie te opisy tajemnic mogą być pomocne w modlitwie różańcowej. Autor zachęca tym samym czytelnika, żeby korzystał jak najczęściej z tych modlitw na co dzień. 


Książka jest ciekawa i wartościowa. Warto się z nią zapoznać na swojej drodze wiary i na skutek własnych przemyśleń na podstawie treści książki wynieść z niej jak najwięcej wartościowych kwestii. Krótko zwięźle i na temat jak mówi sam autor „Nie bój się wierz tylko, a będzie ocalona”. Polecam.

niedziela, 17 lipca 2016

Andrzej Ziemiański, 



Pomnik cesarzowej Achai  


cykl: Pomnik cesarzowej Achai, t. 5   


Wydawnictwo: Fabryka słów 
Data wydania; 2016 r. 
ISBN: 9788379641635
liczba str. : 996
tytuł oryginału: ------------
tłumaczenie: ----------
kategoria: fantastyka 
 


recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  





Kontynuując czytanie cyklu „Pomnik cesarzowej Achai” Ziemiańskiego, dotarłem do ostatniej piątej części. Jak to w cyklach bywa, akcja pędzi dalej. Motywy interakcji ludzi z obu stron gór, no i jeszcze Ziemian, kosmitów, zwanymi tutaj zwierzętami Boga Setha. Autor w zaskakująco zgrabny sposób łączy literackie motywy typowe raczej dla fantasy z motywami kojarzonymi z literaturą science fiction. Czy jeżeli będzie dalszy ciąg tej serii Achajowego uniwersum, to Achaja, która miała się pojawić po tysiącu lat, czyli niebawem, niczym Paul Muadhib będzie robić jakiś dżihad w kosmosie?


Mamy tu chociażby obronę twierdzy Tor Avachen, właściwie losy twierdzy są przesądzone, nawet Polacy niewiele tu są w stanie pomóc, twierdza musi paść, co jednak nie oznacza, że istniały jakiekolwiek przeciwskazania, żeby użyć troszkę technologii i kreatywnych pomysłów strategicznych żywcem wyciągniętych z historii, w celu narobienia zamieszania na tyłach wrogów i zabić jak najwięcej żołnierzy wroga. W końcu komandor Krzysztof Tomaszewski jest nie w ciemię bity, występuje on tutaj w roli doradcy wojskowego, w praktyce oznacza to, że w praktyce to on przejął dowództwo nad obroną twierdzy. To utrzymanie jeszcze przez parę dni twierdzy przy życiu było niezbędne, żeby ewakuować archiwum twierdzy, no i oczywiście ludzi w miarę możliwości. Przy ewakuacji archiwum wykazała się Ina i jej koleżanki, które pilotowały latawce.



Mamy ciąg dalszy rewolucji Shen, co prawda Rzeczpospolita  oficjalnie się w to nie miesza, no ale dziwnym zbiegiem okoliczności zaginiona broń i żywność z archiwów wojskowych trafia w ręce rewolucjonistów. Okazuje się, że Polacy mają cenną broń propagandę, nie znane na tej półkuli ruchome obrazki czyli kino sprawia, że w szybkim czasie całe cesarstwo Arkach ogarnia wrzenie rewolucyjne. Czyli przybysze z nad Wisły uznali, że lepiej będzie, że w tej kolonii będzie rząd demokratyczny, którym w istocie rzeczy łatwiej będzie manipulować i wykorzystywać do swoich potrzeb, bo i po pierwsze Shen wie, że zawdzięcza wszystko cudzoziemcom zza gór, a po drugie cesarzowa udała się na emigrację do Polski, co sprawia, że tego asa zawsze da się wyciągnąć w rozgrywce politycznej. Wynika z tego jedno ludzie po obydwu stronach gór szybko przekonali się, że idee są równie niebezpieczne co technika i mogą niezłego zamieszania narobić. Na razie Polacy kombinują z demokracją, a co będzie jeśli Achaja, zwana przez niektórych terrorystką Achają zechce podbić obydwie części globu, a potem Ziemię, a potem cały kosmos? Czyli przetransferuje wszędzie kontrrewolucję, a o demokracji wszyscy jakoś zapomną, bo np. będzie kosmos na głowie. Ciekawe co też Ziemiański kombinuje? 


Sednem sprawy tego całego zamieszania jest droga do Piekła, które znajduje się na biegunie. Pchają się tam wszyscy imperium Nayer i wspierający ich ludzie z naszego świata, cesarstwo Arkach i wspierający ich nasi, czyli Polacy. Żeby przejść przez Piekło trzeba mieć Księgę Opisania mroków i przewodnika, osobę z tej strony gór która ma wizję z obydwu stron gór. Czym jest to Piekło i dlaczego jest takie ważne? Jak zakończy się wojna o Piekło? 


Ciekawą kwestia jest, że Ziemiański zrobił z tego cyklu również thriller szpiegowski, jedną stronę Cesarstwo Arkach, reprezentowały Kai i Nuk. One potrafiły w wyjątkowo zgrabny sposób wyciągać informację, przydały się czarodziejskie umiejętności Kai. One wcielały się w rolę kucharek, kontrolerek, jak trzeba było to udawały nawet profesjonalistki w najstarszych fachu świata. Ale też Nayer i sojusznicy z zza gór zdołali w sztabie Wojska Polskiego ulokować wysoko postawionego oficera. Wydaje się, że w takim układzie Polacy i cesarstwo Arkach są bez szans. Jak ta fascynująca rozgrywka szpiegowska się zakończyła? 


Sens tego cyklu może być jeden, że jest to coś pośredniego między „Achają” a np. „Powrotem Achai”, pozwoliło to autorowi wyjaśnić wiele spraw, żeby ewentualnie przejść później do sedna sprawy. Pewnie jako czytelnicy będziemy mieli okazję się przekonać. A tymczasem książkę mi jako recenzentowi wypada ocenić dobrze. Fajne są tutaj o czym wielokrotnie wspominałem w czterech i tej piątej recenzji „Pomnika cesarzowej Achai” motywy mentalnościowe, także motywy dotyczące strategii wojskowych, no i także importu przeróżnych idei. Warto ten cykl przeczytać. Polecam.

piątek, 8 lipca 2016

Wiliam P. Young,



Chata


Wydawnictwo: Nowa Proza
Data wydania: 2011 r.
ISBN:   9788375340419
liczba str.: 300 
tytuł oryginału:  The Shack
tłumaczenie: Anna Reszka
kategoria; religia

recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:



 




Czy chcielibyście z Bogiem spędzić weekend?
Dobre pytanie. Autor Wiliam P. Young w książce „Chata” opowiada, że takie rzeczy się zdarzają, bowiem Bóg miewa bardzo ciekawe pomysły jeżeli uznaje, że zachodzi taka konieczność, tutaj w książce zatytułowanej „Chata” Willie, autor, opowiada co spotkało jego kolegę Mackenziego Allena Philipsa, który spotkał Boga, żeby pomóc człowiekowi. Czy tylko na kartach literatury takie numery się zdarzają?
Myślę, że niekoniecznie, bowiem Bóg ma sposoby, żeby do każdego z nas dotrzeć, tylko, że my często tego nie zauważamy, i mam wrażenie właśnie o tym traktuje ta książka. Ma ona wiele wymiarów. Oczywiście podstawowy to pogaduszki Macka/Mackenzie’ego z Bogiem, a ściślej całą trójcą świętą. Bóg, przedstawiony oryginalnie jako kobieta Elisia, Jezus z tej racji, że mimo, że jest Bogiem jest też człowiekiem, jest po prostu sobą, no i duch św., w postaci drugiej kobiety Sarayu. Drugi wymiar tej książki, to motyw, że to co czytelnik tutaj znajduje w sposób genialny może odnieść do siebie samego, bo oprócz kwestii związanych z wiarą, które są najważniejsze są też motywy psychologiczne. Ta książka to coś w rodzaju specyficznej psychoterapii, czyli można zaryzykować śmiało tezę, że najlepszym psychologiem jest Bóg, bo zna każdego z nas z dobrej i tej gorszej strony. Trzeba tylko Bogu zaufać, no i wierzyć, a w konsekwencji układać sobie relację z Bogiem. Tylko i aż zarazem. Trzeciej warstwy można się domyśleć, przemiana, którą przeżył główny bohater, które z tego wszystkiego wynikła. Tego typu transformacje zdarzają się wcale nie tak rzadko, świadczą one tylko o jednym, jeśli człowiek otworzy serce na działanie Boga, zawsze będzie ono skuteczne. 


„Chata” Younga jest książka wyjątkową, powoli wchodząc czytelniczo książki z zakresu religii dostrzegam coraz lepiej ich niesamowity przekaz. W pewnym sensie podobna była książka o. Manjakala „Widziałem wieczność” traktuje ona o wizycie duchownego w zaświatach i ma ona swego rodzaju moralitorski przekaz. A tu Mackenzie pojechał na miejsce zbrodni, i teoretycznie był właśnie tam choć prawdopodobnie doszło do jakiejś tajemniczej podróży w czasie i przestrzeni. Tam Mackenzie uczy się ufać Bogu, chociażby wędrując z Jezusem po wodzie, jest to swego rodzaju symbol wiary i zaufania Bogu, którą Mack odnalazł. A także co ciekawe Bóg pomógł Mackowi w kwestii uzdrowienia relacji z innymi ludźmi. To wszystko czego Mack doświadczył doprowadziło do jego uleczenia i przemiany. Jak dokładnie do tego doszło? A to już przekonajcie się sami moi drodzy czytelnicy sięgając po tą książkę.



Wybitny artyzm książki zatytułowanej „Chata” polega na tym, że jest to książka absolutnie dla każdego, bo każdy znajdzie cos dla siebie, i to niezależnie od światopoglądu, stosunku do religii i Boga, który ma czytelnik. Główny bohater Mackenzie teoretycznie jest osobą wierzącą, jednak na skutek życiowej tragedii w jego rodzinie zaczął chodzić swoimi ścieżkami i mieć pretensje do Boga, że nie uchronił jego córeczki przed tym co ja spotkało. Missy została brutalnie zgwałcona i zamordowana. Cała rodzina Macka przez kilka lat miała problemy, żeby się po tym wydarzeniu pozbierać. I Bóg postanowił wezwać Macka, żeby przybył do miejsca zbrodni, tytułowej chaty. Mack posłuchał, przybył. I rozpoczęły się te fascynujące i trudne rozmowy, padły trudne pytania i trudne odpowiedzi. Mack dowiedział się, że jest przez Boga kochany jak każde dziecko Boga, i że pragnie tego, żebyśmy wszyscy byli zbawieni. Te kwestie o tym niezwykłym miłosierdziu są niesamowite. 


Przyznaję, że dla mnie osobiście ta książka jest ważna i dała mi do myślenia. Bez wątpienia ta książka może sprawić, że każdy z czytelników ma szanse zrozumieć wiele spraw odnośnie Boga i religii. Pozwala ułożyć obraz Boga w głowie na nowo. A z tego może wyniknąć wiele dobrych rzeczy naszym życiu. Dlatego nie mam wątpliwości w tej materii, że tą książkę koniecznie trzeba przeczytać. 


Polecam.

czwartek, 7 lipca 2016

Magdalena Kozak, 



Łzy diabła



Wydawnictwo: Insignis
Data wydania; 2015 r.
ISBN: 9788363944780
liczba str.: 735
tytuł oryginału: -------------
tłumaczenie: -----------
kategoria: fantastyka, science fiction






recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  





Przeczytałem książkę zatytułowaną „Łzy diabła” Magdaleny Kozak z zainteresowaniem. Z założenia ma to być połączenie typowej literatury wojennej z literaturą science fiction. I to połączenie w wykonaniu autorki jest niezwykle interesujące. Magdalena Kozak wykorzystała swoje wojenne, i innych kolegów wojskowych, doświadczenie w misji w Afganistanie. Była tam na misji jako lekarz wojskowy w randze porucznika. I te doświadczenia są w książce w sposób ciekawie wykorzystane. 


Wojna w literaturze jest wałkowana niemal na okrągło np. „Karbala” Piotra Głuchowskiego i Marcina Górki. Zdarza mi się czasem na tego typu literaturę trafiać. Zapewne spokojnie autorka mogłaby również tego typu literaturę tworzyć, ale jednak podziwiać trzeba, że podjęła się jednak nieco ambitniejszego zadania.
Temat wojenny w fantastyce wszelakiej jest wszechobecny, można tu wymieniać setki tytułów. Na pewno mistrzem w kreowania wojny w fantastyce jest G.R.R. Martin czy Joe Abercombie, czy Terry Goodkind, no i J.R.R. Tolkien rzecz jasna. To są wybitni fachowcy, którzy motywy wojenne w sposób genialny tworzą. No ale również w literaturze science fiction motywy wojenne się pojawiają np. cykl „Herezja Horusa” Dana Abnetta, Grahama McNeilla i paru innych autorów. Motywy wojenne mamy też u klasyków gatunku cyklu „Fundacja” Asimowa, a także w serii „Uniwersum Diuna” Franka i Briana Herbertów i Kevina J. Andersona. W każdej z tych książek i naprawdę wielu innych, bo wszak wszystkich to nawet nie sposób wymieniać wojna jest opisana na wszelkie możliwe sposoby. U Magdaleny Kozak oprócz swoich doświadczeń widoczny jest wpływ „Uniwersum Diuna” mamy tutaj na planecie Dżahan niepokornych i hardych Wysokich, którzy niczym pustynni Fremeni, umiłowali wolność z tej racji, że są góralami. A góry utrudniają życie wojskom Farii, które przez wiele pokoleń próbowały plemiona Wysokich podbić. No i mamy tutaj czars, z którego wyrabia się Łzy Diabła narkotyk, który eksportuje się na Ziemię, to przypomina przyprawę, która jest głównym towarem eksportowym na planecie Diuna. No i też trudne tropikalne warunki klimatyczne, Dżahan z pewnością Diuną nie jest, bo mieszka na niej wiele cywilizowanych społeczności, ale i tak podobieństwo jakieś jest. Analogia z „Achają” i „Pomnikiem cesarzowej Achai” , to dwa cykle Andrzeja Ziemiańskiego, też jest niezwykle ciekawa. Przede wszystkim interakcja obcych, w przypadku książki „Łzy diabła” są to przybysze z innej planety, a u Ziemiańskiego mamy przybyszy z drugiego końca świata zza gór, no i ziemców z planety Ziemia. Analogia jest zasadnicza ta tzw. tubylcza cywilizacja jest stosunkowo dobrze rozwinięta, nie ma co prawda wielkiego postępu technologicznego, ale sobie dobrze radzi z wynalazkami z naszej epoki. I tu w książce Magdaleny Kozak jest tak samo zarówno przedstawiciele Farii jak i Wysocy dobrze opanowali obsługę współczesnego nam sprzętu bojowego. Stać ich było, sprzedawali czars na Ziemię, bo od łez diabła ludzkość naszej planety się uzależniła. 


Wojna przez Magdalenę Kozak jest bardzo ciekawie opisana. Oprócz opisów walk zbrojnych bardzo dobrze autorka zajęła się mentalnością obydwu stron konfliktu. Nie ma tu interakcji dobrzy – źli. Po prostu są dwie strony konfliktu, którzy mają swoje interesy. Jedni Farianie pchają na tereny Wysokich, żeby zrobić „z tymi dzikusami” porządek, a Ci drudzy nie chcą ich widzieć u siebie. No i ten czars, którego jest więcej na ziemiach Wysokich, a jak czars to pieniądze i bezpieczeństwo karawan transportujących czars przez szlak handlowy. Bliżej poznajemy bohaterów z obydwu stron konfliktu. U Wysokich jest pastuszek Znajda, który został zwerbowany do elitarnego oddziału bojowników zwanych Skorpionami. Potem się czytelnik się dowiaduje jaka jest historia Znajdy. A po stronie Farian jest to książę Izzat, następca tronu, który musi się wykazać na wojnie, żeby w przyszłości dobrze rządzić krajem. To coś w rodzaju rytuału inicjacyjnego członków królewskiego rodu Szaramanów. Farianie zapuszczali się w góry tłuc Wysokich, a te wredne typki ani myśleli dać się pokonać, ostatnia ekspedycja Farian była kompromitacją, wojskowi zebrali tęgie baty od dzielnych bojowników plemion Wysokich. Czy tym razem wojskowej ekspedycji księcia Izaata pójdzie lepiej? Jak potoczy się wojenna epopeja młodego skorpiona Znajdy znanego też pod legendarnym pseudonimem Mściciel z pól? 


Książkę autorka uatrakcyjniła motywami miłosnymi Znajda pokochał pieśniarkę Ainę, zaś książę Izzat zadurzył się w Lawinii, pani porucznik z Ziemi, która była córką Toma, ważnej persony, kogoś w rodzaju doradcy wojskowego. A tacy siłą rzeczy musieli mieć wszędzie duże wpływy. Sprawa musiała się wydać. Jakie były koleje tej zakazanej miłości? 


Książka jest ciekawie i interesująco napisana, autorka miała swoją koncepcję na stworzenie akcji i wykreowanie fascynujących bohaterów, takich zwyczajnych z krwi i kości, i tą koncepcję zrealizowała bardzo dobrze. Zdecydowanie warto przeczytać. Polecam