czwartek, 30 września 2021

Jordan Belfort, Wilk z Wall Street

 Jordan Belfort, 



Wilk z Wall Street 



Wydawnictwo: Świat Książki

Data wydania: 2014 r. 

ISBN: 9788379432196

liczba str.: 512

tytuł oryginału: Wolf of Wall Street

tłumaczenie: Jan Kraśko

kategoria: literatura piękna



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/206259/wilk-z-wall-street/opinia/66925444#opinia66925444   




Zaciekawiła mnie książka zatytułowana „Wilk z Wall Street”, której autorem jest Jordan Belfort Mamy tutaj przejaskrawiony, niektórzy sądzą, że wręcz komiczny obraz jednej z największych instytucji finansowych świata giełdy nowojorskiej, czyli Wall Street. Niewątpliwie ta giełda jest globalna i ma wpływ na to co się dzieje w gospodarce całego świata, a że obieg informacji jest niemal błyskawiczny, to reakcje na decyzje inwestorów i wszystkich graczy na giełdzie są niemal natychmiastowe. Inną kwestią jest fakt, że to się nigdy nie zmieni, że informacja sama w sobie potrafi być walutą i wygra ten kto ma lepszy dostęp do informacji. Niby jest to sprzeczność, a jednak nie, bo trzeba wiedzieć jak do tajnych sekretów docierać i umieć wykorzystać, czyli zarobić jak najwięcej zielonych papierków, bo o to przecież chodzi, o pieniądze, górę pieniędzy. A walka o pieniądze, zdaniem autora i głównego bohatera książki jednocześnie, Jordana Belforta, jest jak wojna, w której chodzi o pokonaniu/porobieniu przeciwników i oczywiście zdobycie łupów wojennych. Planowane są całe kampanie wojenne, mamy też przemowy Belforta, którzy niczym wódz i strateg wojenny motywuje podwładnych do działania.



Bo o tym trzeba wiedzieć, że książka jest swoistym pamiętnikiem jednego z giełdowych wilków, który opowiada o sobie, o swojej karierze na Wall Street, od najniższych po najwyższe szczeble tej giełdowej piramidy. Opowiada też o prywatnym życiu Belforta, relacje z żoną, córka, wyjazdy, konflikty rodzinne. Ale nie ma tego wiele, bo główny bohater był zajęty, nie tylko robieniem pieniędzy, w tym także tych na granicy legalności, więc wchodziły kombinacje wszelakie, a to zajmowało głowę, żeby wprowadzać różne koncepcje. Jednak w książce przeważają opisy imprez, konsumowanie wszelakich używek, liczne, szalone imprezy w towarzystwie pięknych pań. Nie brakuje różnych ekscesów, typu wypadki samochodowe, jest emocjonująca podróż przez sztorm na morzu Śródziemnym. Choć w sumie większość podróży do Europy ma charakter typowo biznesowy.



Podsumowując książka jest dobra, choć nie rewelacyjna, na pewno ciekawa jest kreacja głównego bohatera, no i widziany świat jego oczami, opisy osób bliskich i dalszych są interesująco przedstawione. Ciekawe, że autor nie ma złudzeń co do samego siebie, jest do siebie równie krytyczny jak do całego świata. Myślę, że czytanie tej książki to niezła podróż literacka, choć mam wrażenie troszkę jednak rozczarowuje. W książce mamy opisany pierwszy dzień w pracy Belforda, kiedy jest kimś przynieś, podaj, pozamiataj, wydzwania do klientów, a następny rozdział mamy po kilku latach, kiedy bohater Belfort jest milionerem i trzęsie całą giełdą i autor, też Belfort uważa, że temat jest załatwiony. Słabe to jednak jest. Tytułowy wilk bierze się stąd, że bohater sam tak siebie nazywa. Na ile to jest trafione to już niech czytelnik sam sobie to pytanie zada.



piątek, 10 września 2021

Robert M. Wegner, Niebo ze stali

 Robert M. Wegner, 



Niebo ze stali 



cykl: Opowieści z Mekhańskiego pogranicza. t. 3


Wydawnictwo: Powergraph

Data wydania: 2012 r. 

ISBN: 9788361187417

liczba str. 624 

tytuł oryginału: ------------

tłumaczenie: -----------

kategoria: fantasy 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/128330/niebo-ze-stali/opinia/66505990#opinia66505990  





Oczywiście kontynuuję czytanie cyklu „Opowieści z Mekhańskiego pogranicza” Roberta Wegnera zatytułowana „Niebo ze stali” i pierwsze co się rzuca w oczy, to ta część ma charakter zdecydowanie bardziej powieściowy niż dwie pierwsze części, które były opowiadaniami, które miały na celu zapoznanie czytelnika z tym uniwersum, była to również literacka podróż po rubieżach wielkiego Imperium Mekhańskiego. Jak wiemy cesarze zainteresowali się stepami na wschodzie Imperium, powody są dwa zapewne da się znaleźć tam jakieś naturalne złoża, a po drugie ta granica jako jedyna nie jest naturalna, nie ma gór, morza, czy jakiejś porządnej rzeki nawet, więc siłą rzeczy trzeba dużego nakładu sił finansowych i wojskowych, żeby utrzymywać porządek na granicy. Tam nigdy nie jest spokojnie, ten wschód jest jak wrzący kocioł, który, jakby powiedział troll Bart, z gry ”Wiedźmin 3” robi „bum, takie wielkie bum!”, no i się dzieje, trzeba ściągać całą armię.


Pojawia się poznany przez czytelników w pierwszej części Kenneth –lyw –Daraway, poznany z pierwszej części, jak wiemy służył on w Górskiej Straży i dziwić może co on robi na wschodzie, ale tak jak wspomniałem sytuacja wymusiła ogromnych transfer sił zbrojnych na wschód, i dzielni chłopcy na stepach musieli walczyć w obronie kraju, wypędzać precz bojowo nastawione koczownicze plemiona. Taka walka nigdy nie jest łatwa, bo w historii zarówno Hunowie, jak i Mongołowie potrafili się zagłębiać na tereny europejskie i nie tylko przecież. Domyślać się tylko można, że to zagrożenie jest porównywalne z tym co jest znane z historii, a Imperium Mekhańskie ani myśli „czekać na barbarzyńców”. Wojsko ruszyło do boju!


Książka wygląda tak jak to bardzo precyzyjnie sugeruje tytuł, dożo walki, sporo taktyki wojennej, część wozaków, czyli legalnych koczowników, którzy uznali władzę cesarza została skierowana do innych regionów mocarstwa, m. in. w góry. Cześć przydatnych do walki pewnie została na stepach. Czyta się to ciekawie, książka wciąga, bo to uniwersum przez pisarza jest bardzo fajnie wykreowane. Czytelnik jest ciekawy nie tylko tego, co jest oczywiste, co dalej się wydarzy, ale też jest ciekaw tego co będzie nowe i fascynujące w tym uniwersum. Warto przeczytać. Polecam