piątek, 10 września 2021

Robert M. Wegner, Niebo ze stali

 Robert M. Wegner, 



Niebo ze stali 



cykl: Opowieści z Mekhańskiego pogranicza. t. 3


Wydawnictwo: Powergraph

Data wydania: 2012 r. 

ISBN: 9788361187417

liczba str. 624 

tytuł oryginału: ------------

tłumaczenie: -----------

kategoria: fantasy 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/128330/niebo-ze-stali/opinia/66505990#opinia66505990  





Oczywiście kontynuuję czytanie cyklu „Opowieści z Mekhańskiego pogranicza” Roberta Wegnera zatytułowana „Niebo ze stali” i pierwsze co się rzuca w oczy, to ta część ma charakter zdecydowanie bardziej powieściowy niż dwie pierwsze części, które były opowiadaniami, które miały na celu zapoznanie czytelnika z tym uniwersum, była to również literacka podróż po rubieżach wielkiego Imperium Mekhańskiego. Jak wiemy cesarze zainteresowali się stepami na wschodzie Imperium, powody są dwa zapewne da się znaleźć tam jakieś naturalne złoża, a po drugie ta granica jako jedyna nie jest naturalna, nie ma gór, morza, czy jakiejś porządnej rzeki nawet, więc siłą rzeczy trzeba dużego nakładu sił finansowych i wojskowych, żeby utrzymywać porządek na granicy. Tam nigdy nie jest spokojnie, ten wschód jest jak wrzący kocioł, który, jakby powiedział troll Bart, z gry ”Wiedźmin 3” robi „bum, takie wielkie bum!”, no i się dzieje, trzeba ściągać całą armię.


Pojawia się poznany przez czytelników w pierwszej części Kenneth –lyw –Daraway, poznany z pierwszej części, jak wiemy służył on w Górskiej Straży i dziwić może co on robi na wschodzie, ale tak jak wspomniałem sytuacja wymusiła ogromnych transfer sił zbrojnych na wschód, i dzielni chłopcy na stepach musieli walczyć w obronie kraju, wypędzać precz bojowo nastawione koczownicze plemiona. Taka walka nigdy nie jest łatwa, bo w historii zarówno Hunowie, jak i Mongołowie potrafili się zagłębiać na tereny europejskie i nie tylko przecież. Domyślać się tylko można, że to zagrożenie jest porównywalne z tym co jest znane z historii, a Imperium Mekhańskie ani myśli „czekać na barbarzyńców”. Wojsko ruszyło do boju!


Książka wygląda tak jak to bardzo precyzyjnie sugeruje tytuł, dożo walki, sporo taktyki wojennej, część wozaków, czyli legalnych koczowników, którzy uznali władzę cesarza została skierowana do innych regionów mocarstwa, m. in. w góry. Cześć przydatnych do walki pewnie została na stepach. Czyta się to ciekawie, książka wciąga, bo to uniwersum przez pisarza jest bardzo fajnie wykreowane. Czytelnik jest ciekawy nie tylko tego, co jest oczywiste, co dalej się wydarzy, ale też jest ciekaw tego co będzie nowe i fascynujące w tym uniwersum. Warto przeczytać. Polecam





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz