wtorek, 26 października 2021

Constantin Cublesan, Trawa

 Constantin Cublesan, 



Trawa



Wydawnictwo: Iskry

Data wydania: 1984 r. 

ISBN:   8320702402

liczba str.: 136

tytuł oryginału:  Iarba cerului

kategoria: science fiction 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/68384/trawa/opinia/67695747#opinia67695747      



 

Trafiłem na raczej cienką książkę, ale dobrą z gatunku science ficton zatytułowaną „Trawa”, której autorem jest Constanin Cublesan. Jestem przekonany, że to jest dobra propozycja dla kogoś kto chciałby się przekonać co za literackie licho w tych rozważaniach o kosmosie, przyszłości, fantastyce naukowej siedzi i o co w tym chodzi. Co nie znaczy, że wytrawni czytelnicy tego gatunku nie znajdą nic ciekawego. Bo jest wszystko co trzeba, spekulacje intelektualne jak przyszłość może wyglądać? Niezbyt pozytywne koncepcje dotyczące naszej planety Ziemia. Tu oprócz motywu ekologicznego jest, że po prostu nasze Słońce zgaśnie i bęcki, ludzkość musi sobie szukać miejsca gdzie indziej w kosmosie. Tego motywu, że z jakiegoś powodu musimy poszukać sobie nowego domu w kosmosie, w książkach jest tak dużo, że nie ma potrzeby ich wymieniać. Na pewno jest ciekawe skupienie się na indywidualnych losach głównego bohatera, które właściwie nie różnią się od tego co można znaleźć w książkach obyczajowych czy kryminalnych. Podział jest prosty, sprawy służbowe, związane z pracą wymiaru sprawiedliwości, no i sprawy prywatne, opis związku z Lilianą. Czyli niby nie niezwykłego po za tym, że ludzie poruszają się między planetami, tak jak my podążamy między miastami załatwiając sprawy codzienne. Może o to autorowi chodziło, żeby pokazać, że fantastyka w wydaniu SF nie jest taka straszna. Jak wiemy bywa z tym różnie pod kątem trudności odbioru, ale sam koncept jest słuszny moim zdaniem.



Na pewno ciekawe są tutaj spekulacje filozoficzne, socjologiczne, psychologiczne dotyczące tego na ile zaawansowana technika z jaką mamy i będziemy mieli w kolejnych stuleciach będzie wpływała na to jacy my jesteśmy i będziemy. Odpowiedzi jakiej możemy się doszukać, że natury ludzkiej nic nie zmieni, ludzie będą toczyć wojny, zabijać się nawzajem itd. Można się głowic na ile w tej postawie mamy pesymizm, a na ile zwykły pragmatyzm. Bo przecież nie jest tak, że na świecie są same bestie gotowe rozszarpywać innych nawzajem, ale są też ludzie dobrzy. Na pewno będzie jeszcze większa potrzeba filozofowania, wynika to z tej i wielu innych książek z fantastyki naukowej. A to wynika, że świat zawsze będzie potrzebował ludzi inteligentnych, którzy będą kreować trendy intelektualne, artystyczne i inne. Możliwe, że w większym zakresie to będzie się odbywało i to będzie miało dwie strony medalu, bo pewnie będą postępowały procesy które przyśpieszyła pandemia, że prawie wszystko przeniosło się do Internetu, który ponoć w przyszłości ma się nazywać Metawersem, tak jak to nazwał w „Zamieci” Neal Stephenson. W grach i książkach „Mass Effect” funkcjonuje nazwa Extranet, czyli net łączący wszystkie planety galaktyki po prostu. Ta nazwa też się nadaje. A z drugiej strony czy to takie złe, że ma się dostęp do wiedzy wszelakiej, czy to da się dotrzeć do legalnych treści z bibliotek całego świata i można poszukać innej wiedzy zależnie od potrzeb czy posiadanych pasji. Dobrze to funkcjonuje w szachowym Internecie. Odpalasz komputer i jesteś w interakcji nawet z szachowymi arcymistrzami (GM/WGM) i na pewno wynosisz stąd wiedzę jak grać, trenować królewską grę. itd. Jakoś nie wątpię, że dziedziny wiedzy typowo akademickie też tym tropem podążą na dużo większą skalę w przyszłości. I ta dyskursywna wymiana myśli, idei, koncepcji naukowych będzie jeszcze ciekawsza.


Wracając do tego co my tu mamy, ta książka jest napisana z punktu widzenia osoby pierwszej, czyli to główny bohater jest tutaj narratorem i on „mówi” o sobie, rozmawia z innymi osobami, i to on po swojemu interpretuje przebieg rozmów. Książka rumuńskiego pisarza jest fajnie, przystępnie napisana. Warto przeczytać książkę zatytułowaną „Trawa” Cublesana Polecam.

piątek, 22 października 2021

Julio Cortazar, Gra w klasy

 Julio Cortazar, 



Gra w klasy 


Wydawnictwo: Mediasat Poland

Data wydania: 2004 r. 

ISBN:  8389651645

liczba str.: 542

tytuł oryginału:   Rayuela

tłumaczenie: Zofia Chądzyńska

kategoria: literatura piękna



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/79194/gra-w-klasy/opinia/67008892#opinia67008892  




Tym razem, po wakacyjnej przerwie, w ramach akcji książkowej Book Trotter, odbyła się podróż, jak to powiedział papież Franciszek, powtarzając kwestię za Janem Pawłem II, „do dalekiego kraju”, czyli do Argentyny właśnie. Na swojej półce z książkami znalazłem książkę Julio Cortazara „Gra w klasy”, to już dalej nie kombinowałem, tym bardziej, że książka jest ciekawa, do tej akcji jak najbardziej pasuje. Mamy tu swego rodzaju przekręt literacki, że autor proponuje nam, żeby nie czytać książki tak jak wszystkie książki, no może prawie wszystkie, są czytane, czyli przysłowiowe „od deski do deski”, ale zaproponował czytelnikowi czytanie według, prawdopodobnie całkiem przypadkowej listy numerów rozdziałów. Ma to uświadomić czytelnikom, że tą książkę da się czytać jak się chce, i chociaż autor nam szepcze, że „to będą zupełnie inne książki”, co nie znaczy, że któraś jest lepsza od innej. Ale po prawdzie czy też nie jest tak, że ileś osób czyta jakąś książkę i wynajduje w niej zupełnie coś innego, w zależności kim jest, jakie ma pasje i w jakiś sposób na to będzie ukierunkowany, bo uzna kwestię za najciekawszą. Co mnie akurat ciekawi nie muszę właściwie zdradzać, bo da się łatwo z moich recenzji wyczytać. Na pewno ciekawi mnie swoisty dyskurs literacki i co z tego właściwie wynika, raczej są to takie swobodne spekulacje, które są po prostu ciekawe.



Poznajemy grupkę osób, raczej wiecznych studentów, których fascynują motywy bohemy paryskiej, bo mamy akcję w Paryżu, w latach 60 XX wieku, w tym też czasie została napisana ta książka Mamy grupkę osób, w tym Horacio, Magę, Oliweira, i kilka innych. Główny bohater pochodzi z Argentyny, pochodzi z bogatej rodziny,która ma majątek ziemski, od rodziny otrzymuje spore fundusze, które są wydawane na przyjemności, oczywiście trunki, koncerty, i inne atrakcje jakie oferuje Paryż. Większość rozdziałów jest krótka, te które mają więcej niż kilka stron są nieliczne, sporo to po prostu cytaty. Z ciekawostek jest cytat z „Ferdydurke” Gombrowicza. Dla mnie ciekawostką jest, że znalazł się cytat z Arnolda J. Toynbee’ego, czyli spekulacje intelektualne dotyczące filozofii historii też były. Niewątpliwie racją jest, że ta książka dla młodszego odbiorcy, wiek licealny, ewentualnie studencki, bo zwyczajnie wtedy te motywy typowo intelektualne są ciekawe i w jakiś sposób odkrywcze, dla kogoś kto czytał wszystko co się da będzie to nadal może i ciekawe, ale mniej odkrywcze. Może ktoś podejdzie do tematu troszkę nostalgicznie, a może też rozpracuje temat pod kątem własnych doświadczeń życiowych. Było troszkę polityki, motywy nostalgiczne, tęsknoty za krajem, w końcu naszych rodaków, którzy jeździli do Paryża czy Londynu w ostatnich dwóch stuleciach nie brakuje, więc dogadaliby się w tej kwestii z argentyńczykiem.



W sumie coś w rodzaju podsumowania już się znalazło, dodam, że książkę warto mieć na liście książek przeczytanych i nie jest to strata czasu. Warto przeczytać. Polecam.



                   






wtorek, 19 października 2021

Robert M. Wegner, Pamięć wszystkich słów

 Robert M. Wegner, 



Pamięć wszystkich słów



cykl: Opowieści z Mekhańskiego pogranicza, t. 4 



Wydawnictwo :Powergraph

Data wydania: 2015 r. 

ISBN: 9788364384240

liczba str.: 702

tytuł oryginału: ---------

tłumaczenie: ----------

kategoria: fantasy



recenzja opublikowana na lubimycytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/198899/pamiec-wszystkich-slow/opinia/67139188#opinia67139188  






Przeczytałem kolejny, czwarty, tom cyklu „Opowieści z Mekhańskiego pogranicza” zatytułowany "Pamięć wszystkich słów” , którego autorem jest Robert M. Wegner. Zapewne nie muszę pisać kolejnych zapewnień, że cykl jest bardzo ciekawy. Da się tu swoista mieszankę analogii, począwszy od książek, powieści historycznych o Imperium Rzymskim, których jest pełno i nie ma potrzeby podawać konkretnych tytułów, po fantastykę w której mowa o Imperiach, które powstawały w książkach gatunku zarówno science fiction i fantasy. Począwszy od „Fundacji” Asimova, po cykl ”Herezja Horusa” wielu autorów. Klasyk fantasy do którego można znaleźć odniesienia to „Malazańska Księga Poległych” Stevena Ericsona, nawet mi pisząc recenzje tego cyklu zdarzało mylić mi się Mekham z Malazanem. Oczywiście cała seria „Uniwersum Diuna” Herbertów i Andersona też na pewno jest ciekawa. No i ‘Kroniki Majipooru” Silverberga, są o tyle ciekawe, że pełno w nich opisów planety, co ma wiele wspólnego z tym co proponuje swoim czytelnikom Wegner, mamy opisane całe spektrum klimatyczne Mekhamu. I to jest duży atut. W polskiej literaturze mamy oczywiście twórczość Ziemiańskiego, cykl „Achaja”, „Pomnik Cesarzowej Achai” , „a ostatnio "Virion”, no i nie warto zapominać o cyklu „Saga o wiedźminie” Sapkowskiego, tam mamy kulisy tworzenia się i umacniania Imperium Nilfgaardzkiego, do którego czytelnik i gracz jest zdecydowanie negatywnie nastawiony, bo raczej sympatię wzbudzają królestwa Północy. Autor „Wiedźmina” pewnie celowo to robił, że mamy pokazane jak robi się Imperium, kosztem wojen, i idących za tym podbojem sporych obszarów i wielu istnień ludzkich, a innych oddanych do niewoli.



Tutaj, w tym tomie autor wybiera się na kartach książki na południe Mekhamu. Czyli mamy liczne opisy pustynnego klimatu, niektórzy z jakiegoś powodu trafili na południe. Mowa jest o zagrożeniu ze strony nieznanych dzikich plemion z odległych pustynnych przestrzeni, których nikt nie lekceważy i zapowiada to kolejna wojnę. Oczywiście to nic nowego, bo pewnie gdyby ktoś pisał Mekhańską księgę poległych, byłaby równie długa jak ta Malazańska. Ale wojna na kilka frontów mogłaby się okazać uciążliwa.



Książka jest bardzo ciekawa, jak ktoś przeczytał poprzednie tomy będzie zaciekawiony tym co czytelnik ma okazję czytać. No i nie będzie mógł się doczekać kiedy dorwie się do tomu piątego, no i podobno szósty jest pisany w ramach procesu twórczego. Pozostaje mieć nadzieję, że pomysły autor będzie miał równie ciekawe. Warto przeczytać. Polecam