środa, 28 czerwca 2023

Alfred Bester, Człowiek do przeróbki

 Alfred Bester, 



Człowiek do przeróbki


Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Data wydania: 2020 r. 

ISBN:    9788381880985

liczba str.: 296

tytuł oryginału:    The Demolished Man

tłumaczenie: Andrzej Sawicki 

kategoria: science fiction 



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4904635/czlowiek-do-przerobki/opinia/77103391#opinia77103391



                                                                
Zainteresowałem się książką zatytułowaną "Człowiek do przeróbki" Alfreda Bestera. Na pewno ciekawostką jest ta, że te książki pisarza pisane w połowie XX wieku, wciąż uchodzą za aktualne, a po drugie Bestera uważa się za prekursora cyberpunku. Co to jest wiele opowiadać nie trzeba, bo pewnie słyszeliście o grze "Cyberpunk 2077". W literaturze polskiej, w ostatnich latach, spróbowali swoich sił Andrzej Ziemiański, "Cyberpunk. Odrodzenie" i Robert J. Szmidt, "Mgły nad Tokyoramą".

                                                                                      


No dobra, ale biorę się za to co my tu mamy. Jak nietrudno się domyśleć mamy przyszłość, bo to przecież koncepcja science fiction, dość odległą, rok 2301, na świecie są telepaci i jest ich dosyć sporo, to tacy goście co potrafią czytać myśli innych. Wykonują oni dobrze płatne prace i korporacjach, zapewne w administracjach państwowych również, sprawując funkcje z dostępem do tajemnic państwowych lub szpiegowskie. Jak sobie radzono z wrogimi przejęciami myśli osób strategicznie ważnych, trudno powiedzieć. Autor też tego niepotrzebnie sobie nie komplikował, skupił się na rywalizacji typowo korporacyjnej.


Ben Reich planuje zbrodnię, trzeba zabić jednego z biznesowych rywali z konkurencyjnej korporacji. Tamci z karteli D'Cortenaya przejmują biznes rywali i trzeba coś z tym zrobić. Koncept z morderstwem wydaje się o tyle straszny, bo od 70 lat nikt tego nie zrobił, w dodatku trąci to amatorką, skoro jakiś telepata raz dwa wyjaśni sprawę. Po wcześniejszych próbach przemówienia do rozumu, przekonywania, a możliwe również, że telepatycznego porobienia, skoro takie możliwości są dostępne. Jednak ta procedura nie powiodła się. No i zaszła konieczność zabicia oponenta. Ślady dzięki wsparciu wysokiej rangi telepaty zostają zatarte. Jak to bywa toczy się śledztwo, organa ścigania wiedzą kto jest winny, ale problem z zebraniem materiałów jest zaskakujący. Trwa gra.


Jasne, że koncepcja przerabiania ludzi jest tak stara jak cywilizacja, i tu nie ma nic zaskakującego. Jeżeli coś może zaskoczyć, to fakt, że przyszłość może dostarczyć bezprecedensowych narzędzi cybernetycznych, które ułatwią to zadanie. I to jest przerażające, generujące miliony pytań. Problem wolności itp. Pod tym kątem książka jest fascynująca. Zaś pod innym kątem przypomina to troszkę jakiś futurystyczny kryminał, i widać coraz częściej będzie to się zdarzało w literaturze, że te gatunki będą się mieszać. Pewnie z pożytkiem dla obydwu dziedzin literatury. Sama książka jest bardzo ciekawa. Polecam.

piątek, 23 czerwca 2023

Andrzej Pilipiuk, Przetaina

 Andrzej Pilipiuk,



 Przetaina      


cykl:  Przetaina, t. 1          



Wydawnictwo: Fabryka słów

Data wydania: 2022 r.

ISBN:   9788379647545

liczba str.: 397

tytuł oryginału: -------

tłumaczenie: ---------

kategoria: fantasy


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:


https://lubimyczytac.pl/ksiazka/przetaina/opinia/770
87170  




Niewątpliwie z ciekawości warto było zajrzeć do książki zatytułowanej "Przetaina", której autorem jest Andrzej Pilipiuk. Jest to dość ciekawy swoisty debiut w kategorii klasycznej fantasy i trzeba przyznać wypadło to całkiem dobrze.



No ale od początku warto opowiedzieć z czym czytelnik ma do czynienia. No wiadomo styl jest ewidentnie pilipiukowski, trudno określić do jakiej epoki to nawiązuje, niby do średniowiecza, bo mamy cywilizacje, którą diabli wzięły, załatwiły ją wulkany niczym starożytne Pompeje, i inne żywioły jakie oferuje natura, w tym morze między innymi.  To było kiedyś, a po trzech tysiącach lat na jej gruzach tworzy się coś nowego. bliżej poznajemy społeczność miasta Tess.  W związku z tym, że ci ludzie jakimś cudem przetrwali katastrofy budują coś nowego po swojemu, możemy uznać, że są oni na etapie średniowiecza. tyle, że  ze średniowieczem nie bardzo zgadzają się mikroskopy, lunety i parę innych typowo współczesnych wynalazków do jakich ta społeczność posiada. Czytelnik dowiaduje się, że ta dawna cywilizacja sprzed 3000 lat była wysoko rozwinięta, czyli być może jest to swoista fantazyjna koncepcja postapo. Najwięcej dowiadujemy się o umiejętnościach leczniczych, bardzo wysokich, skoro badali nawet bakterie pod mikroskopami, bo wynalazek został znaleziony w starożytnych ruinach. Pisał coś takiego Terry Brooks, pisał książki nawiązujące bezpośrednio do Tolkiena. W tej koncepcji fantasy  elfy i krasnoludy i inni nieludzie, byli ludźmi kiedyś, czytelnik podróżujący literacko do Shannary dowiaduje się, że doszło do przemiany na skutek długoletnich procesów. Zresztą u samego Tolkiena tak było z orkami przecież, które dawniej były elfami. No i mamy Golluma przecież, który był kiedyś hobbitem, ale pierścień stworzył z niego takie dziwo. No ale Pilipiuk nie poszedł w tym kierunku. Mamy tylko ludzi. Chociaż różnorodność ludzi jest całkiem ciekawa, różne wiary, różne obyczaje, tajemnicze to wszystko, przez to interesujące.


Opowieść toczy się raczej powoli, autor nigdzie się nie śpieszy, powoli acz logicznie kontynuje wątki, mamy bardzo szczegółowo opisane miasto Tess, nie tylko jego architekturę, ale również strukturę społeczną, funkcjonowanie pod kątem politycznym, jest książę, ale dużo do powiedzenia kapłani, spełniający, oprócz funkcji typowo sakralnych, rolę czarodziejów, mędrców, coś w ten deseń. Potem mamy typowy dla gatunku motyw podróży, w celu dokonania transferu ludności miasta, do innego, nowego miejsca. Zagrożenia są dwa, jedno, że kapłani – naukowcy wyliczyli, że złowrogie żywioły zadziałają ponownie i z miasta i jego mieszkańców zostanie kupa popiołu. Drugie, to plemię Węży, które planuje napaść na Tess, dla nich miasto bogate, a kusi przede wszystkim świątynia. No i kapłani postanowili, że kilkuosobowa ekipa musi iść w drogę, żeby uratować całe miasto od zagłady. Łatwa i przyjemna ta peregrynacja nie była. Do celu dotarły raptem trzy osoby: główny bohater Dave, kapłanka Ana, no i gość w Tess, nastoletnia dzikuska z północy Tyra.



Książka pozytywnie szokuje czytelnika tym wielokulturowym zamieszaniem, począwszy od tego co pozostawiła nam kultura Egipska, np. Kociogłową bogini Nef, po koncepcję miast państw, przypominającą tą co było na bliskim wschodzie, czyli pierwsze utworzone cywilizacje. Dalej widzimy koncepcję exodusu ludności, która nawiązuje do Biblijnej Księgi Wyjścia, gdzie lud Izraela wyszedł na pustynię szukać Ziemi Obiecanej przez Jahwe.
Mamy jednego boga, Ojca Stu Światów, koncepcja istnienia boga i dobrej bogini jest tak samo zrozumiała jak chrześcijaństwo gdzie mamy dogmat Boga w trzech osobach. Jak wierzą wyznawcy tej religii Ociec Stu Światów i bogini Nef, mają zwyczaj ingerować w życie ludzi i całej społeczności. Chociaż częściej robi to Nef, bo ten to grzmoci piorunami niczym grecki Zeus. 


Mamy też tutaj sporo typowo antropologicznych motywów, mowa jest o mitach założycielskich, tworzeniu narodu, całej jego martyrologii, symboliki. Można tu spekulować na ile chodzi o nasz kraj, tak samo jak w przypadku "Sagi o Wiedźminie" w książkach i grach, to dotyczy Redanii i Temerii. Jak dobrze wiemy Sapkowski się nie przyznaje do tego, zapewne zrobi też tak Pilipiuk. Dlatego jest tu duże pole dla nas czytelników do intelektualnych rozkmin w tym i wielu innych koncepcjach w których czytamy w książkach.


Książka jest dobra, często bardzo mroczna w swojej wymowie, czytelnik wręcz czuje w powietrzu pierwsze porywy wulkanicznego pyłu, który mogą roznieść na strzępy sporą część tego świata, no i konieczność poszukania ziemi obiecanej gdzieś na nieznanym, nowym terytorium, ale wszyscy tam rozumieją konieczność odbycia tej drogi. Drużyna dostała ambitne zadania i ruszyła w drogę. Warto przeczytać.







czwartek, 8 czerwca 2023

John Maxwell Coetzee, Wiek żelaza

John Maxwell Coetzee,  



Wiek żelaza



Wydawnictwo: Znak

Data wydania: 2004 r.

ISBN:   8324004645

liczba str.:  216

tytuł oryginału:   Age of Iron

tłumaczenie: Anna Mysłowska

kategoria: literatura piękna


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/36405/wiek-zelaza/opinia/76613939#opinia76613939



Wraz z wyzwaniem książkowym Book Trotter zawędrowaliśmy do południowej Afryki, najbardziej znanym pisarzem z RPA jest J. M. Coetzee, zainteresowałem się książką pt. "Wiek żelaza". W tej książce zawarta jest to historia starej kobiety, która przeżywa ostatnie tygodnie godziny życia i jest świadoma tego co jest nieuchronne. Jest to swego rodzaju literacki pamiętnik.


Właściwie gdyby nie opisana pewna lokalna specyfika, gdzie mamy trochę opisów biedy, i w ogóle duże rozwarstwieniu majątkowym, charakteryzujące RPA m. in. sama narratorka żyje raczej w przyzwoitym standardzie. Dalej jest mowa o rozmowach w języku africans, o problemach rasowych kraju, o apartheidzie, o polityce, to właściwie, akcja tej książki mogłaby się dziać wszędzie. Ponieważ było nie było problem starzenia się, samotności, reakcji organizmu na procedury medyczne, na duże ilości lekarstw jest po prostu uniwersalny. Pojawiają się typowo nostalgiczne motywy, w stylu kiedyś to było i wspominanie całego życia, zapewne lepsza pamięć co do tego jak się było młodym, niż co było, parę dni temu, itp. Dużo czasu bohaterka i narratorka jednocześnie opowiada o relacjach z córką, która w Stanach mieszka, i wcale się nie odzywa.


Na pewno te opisy sytuacji i bolączek starszej osoby są ciekawe i wiarygodnie opisane przez autora. Tytuł sugeruje również "Wiek żelaza", przypominam, to opisana specyfika XX/XXI wieku, czyli rozwój technologiczny i pędząca prędkość życia, jeszcze większa zmian, zmienia się też nasza mentalność itp. Książka jest ciekawa, warto przeczytać. Polecam.