poniedziałek, 27 grudnia 2021

Marcin Sergiusz Przybyłek, Gamedec - Granica rzeczywistości

 Marcin Sergiusz Przybyłek, 



Gamedec - Granica rzeczywistości



cykl: Gamedec, t. 1 



Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Data wydania: 2016 r.

ISBN:  9788380620797

liczba str.: 466

tytuł oryginału: ---------

tłumaczenie: ----------

kategoria; science fiction 



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/3932442/gamedec-granica-rzeczywistosci/opinia/68169210#opinia68169210  




Książka zatytułowana „Gamedec – Granica rzeczywistości” a wraz z nią, cały cykl „Gamedec” pod kątem koncepcyjnym jest ciekawy i niezwykle oryginalny. W dzisiejszych czasach tego typu rozważania o świecie gier, wirtualium, ale też rzeczywistości, czyli realium, może nie robią takiego niesamotnego wrażenia, zwłaszcza jeśli ktoś czytał książkę zatytułowaną „Reamde” Neal’a Stephensona. Ale trzeba brać poprawkę, że ten zbiór opowiadań, który stał się pierwszą częścią cyklu powstał dwie dekady temu (2002/3 r.) , więc wtedy ta perspektywa wygląda zupełnie inaczej, i rzeczywiście jest dobrą koncepcją science fiction. Bo zasadnicze jest pytanie, jak będzie wyglądał świat końca XXII wieku, wtedy kiedy ludzie będą używać komputerów w celu rozrywkowym, czyli grania w gry wszelakie od paru pokoleń i będą to robić praktycznie wszyscy. Myślę, że dzisiaj jest zdecydowanie łatwiej o tego typu spekulacje, ale wtedy, na początku wieku, było to wróżenie z fusów jak przypuszczam.


Głównym bohaterem jest Torkil Aymore, który jest gamedec’iem, kimś w rodzaju detektywa, speca od zadań specjalnych, jak wygląda praca Gamedec’a, można zobaczyć w grze, która powstała na podstawie tego cyklu i można się przekonać, że to jest bardzo ciekawe. A problemy są różna, ktoś zostanie w grze i nie może wyjść, bez pomocy fachowca np., ktoś ma jeszcze inne problemy, i od tego są gamedec’y, żeby pomagać ludziom oczywiście za sowitą opłatą. Do tego Torkil Aimore dokumentuje swoją pracę na jednej z platform, gdzie umieszcza się filmy w internecie. W tej książce nie za wiele jest informacji o przeszłości Warsaw City, więcej można dowiedzieć się w grze, ale jak przypuszczam kolejne tomy będą bardziej fabularne i wciągające w te gamerskie motywy i to będzie bardzo ciekawie. Nie omieszkam sprawdzić jak będzie okazja.


Raczej krótko i na temat napisałem o tej książce, bo jestem przekonanym że po pierwsze tyle informacji wystarczy, żeby się dowiedzieć o co chodzi w fachu gamedeca, i co z tego wynika dla samej treści książki. Myślę, że to jest bardzo ciekawa propozycja literackiej podróży w przyszłość, żeby zgłębić zarówno wirtualium, jak i realium. Książka jest bardzo ciekawa, interesująco wykreowany jest literacki bohater gamedec Torkil Aymore. Jest to przyzwoita propozycja dla każdego czytelnika, zarówno tego co gra w gry, i w niektórych spędza tysiące godzin, jak i tego, który zadowala się tylko książkami i chce poznać inny świat, innych ludzi i poznać ich motywację, dlaczego grają, i czekają na kolejne gry lub nowe sezony jakiejś gry. Książka jako koncepcja science fiction jest interesująca, bo przecież nie mamy pojęcia i nikt z nas nie dożyje prawie dwustu lat i to wciąż należy do futurystycznych spekulacji jak to będzie wyglądało w przyszłości. Książka jest ciekawa, polecam, warto przeczytać







środa, 22 grudnia 2021

Walter Scott, Kwintyn Durward

 Walter Scott, 



Kwintyn Durward 


Wydawnictwo: Hachette Polska

Data wydania: 2008 r.

ISBN:  9788374487719

liczba str: 280 

tytuł oryginału:  Quentin Durward

tłumaczenie: Terlecki Tymon

kategoria: powieść historyczna



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/91732/kwintyn-durward/opinia/67942349#opinia67942349     



W książkowym wyzwaniu Book Trotter nadeszła pora na wyzwanie szkockie, zdecydowałem się na książkę Waltera Scotta zatytułowaną Kwintyn Durward. W sumie lubię powieści historyczne, więc można było spróbować szczęścia z tym autorem, kiedyś było czytane co nie co, więc z grubsza wiedziałem czego można się spodziewać. Kwintyn Durward, to główny bohater, oczywiście szkot, który pojawił się we Francji w czasach panowania króla Ludwika XI, króla ambitnego, który miał na pieńku z arystokracją. Działo się tak ponieważ próbował robić coś co kombinował później Ludwik XIV, wtedy to zostało nazwane złotą klatką Wersalu. Idea była taka, żeby mieć szlacheckie towarzystwo pod kontrolą, król Ludwik XI natomiast wykorzystywał do tego celu powinności feudalne, które usiłował drobiazgowo respektować. Skończyło się to buntem szlacheckim.


Wracając do bohatera książki Kwintyn Durward służy w regimencie szkockim. Można się pogłowić skąd się tam wziął, no ale, że regimenty szkockie były także na ziemiach Rzeczypospolitej w XVII wieku np., literacki bohater „Pana Wołodyjowskiego” Sienkiewicza Ketling. Wynika z tego, że najemników szkockich można było spotkać w całej Europie, a po drugie pierwszą żoną Ludwika XI była Małgorzata Szkocka, więc troszkę dworu, w tym także chłopców, którzy potrafią machać szabelką mogła zabrać ze sobą.


O bohaterze dowiadujemy się również, że widać był zaufanym człowiekiem zarówno króla, jak i biskupa, potem znowu króla gdy wrócił do łask. Wykonywał misje poselskie, i do pewnego stopnia szpiegowskie. Jak na powieść tego autora to proporcje są dokładnie odwrotne niż zazwyczaj, absolutnie dominują wydarzenia, a o życiu prywatnym Kwintyna Durwarda dowiadujemy się niewiele, po za tym, że dobrze kombinował i udawało mu się nie podpaść, któremuś z licznych możnych tego świata. Jak to w tego typu powieściach bywa wkręcał się w liczne awantury, w których umięjętności bojowe bywały przydatne.


Oczywiście nie należy się spodziewać po tym autorze, że książka będzie jakaś wybitna, bo autor zwykle pisał dla rozrywki czytelnika te książki. Na pewno na plus są liczne intrygi dworskie, mnóstwo wydarzeń, wojen, i wiele takich zamieszań. Podsumowując nie jest źle, da się tą książkę przeczytać i ocenić ją jako nieco ponad przeciętną. Czyli jest całkiem dobrze.