czwartek, 30 czerwca 2022

Algis Budrys, Ten cholerny Księżyc

 Algis Budrys,



 Ten cholerny Księżyc 


Wydawnictwo:  Zysk i S - ka

Data wydania: 2019 r.

ISBN:  9788381167024

liczba str.: 232 

tytuł oryginału: Rogue Moon

tłumaczenie: Lech Jęczmyk



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/ten-cholerny-ksiezyc/opinia/71526862          



Z zaciekawieniem sięgnąłem po książkę z gatunku science fiction zatytułowaną „Ten cholerny księżyc”, której autorem jest amerykański pisarz, Litwin z pochodzenia, Algis Budrys. Książka mimo, że nominalnie jest science fiction, i owszem jest mowa o specyficznych wędrówkach po księżycu, autor pisze o skomplikowanym mechanizmie, ładowany do komory jest jeden człowiek, który w niej umiera, a po księżycu w najlepsze biega jest identyczny zapis, klon, cholera wie jak to precyzyjnie nazwać. Kłopot jest w tym, że biologiczną śmierć odczuwa zarówno oryginał, jak i mózg kopii, i to tworzy problemy, bo dotychczas żaden z astronautów nie potrafił sobie z tym poradzić i kopia też była tracona, umierała. Ekipa doktora Edwarda Hawksa znalazła prawdziwego kozaka Ala Barkera, sportowca, podróżnika, celebrytę i jednocześnie intelektualistę, i ten miks zalet miał spowodować, że być może Al jest jedynym człowiekiem na globie, który da radę i podoła zadaniu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Al. Barker i jego narzeczona Claire mieszkali w pobliżu Ośrodka Badań Kosmicznych, więc potencjalny kandydat był w zasięgu ekipy doktora Hawksa. No i cała zabawa się zaczyna, prawdziwe psychologiczne zamieszanie wokół kilku, może kilkunastu głównych i drugoplanowych bohaterów. Niewątpliwie jest ciekawie.



Oprócz niemożliwie skomplikowanych relacji psychologicznych niesamowicie mocno nakreślonych przez autora, głównie dotyczy to samego doktora Hawksa i Ala Barkera, obydwaj panowie są niezwykle inteligentni i mają jeszcze bardziej skomplikowane osobowości, a jednak mimo tych trudności niemal są skazani na siebie, na to, żeby się wzajemnie dogadywać, pisząc kolokwialnie i wykonać misję. Al. Wielokrotnie miota się sam ze sobą czy da radę, czy w chwili próby nie okaże się, że jest tchórzem i sobie nie poradzi, a przecież on zawsze wierzy, że ma naturę wojownika, i okazuje się, że nawet dla kogoś takiego są misje niemal niemożliwe do wykonania. Dlatego też wiele zależało od samego Hawksa jak ten problem rozwikłać i podejść typowo psychologicznie do zagadnienia. Niemal podobny stopień skomplikowania relacji wychodzi niemal ze wszystkimi relacjami z postaciami, w tym w samym Ośrodku Badań Kosmicznych te relacje pomiędzy różnymi osobami tam pracującymi są skomplikowane, a jednak cały projekt badania Księżyca pod kątem możliwości zaistnienia jakiś kosmicznych zagrożeń dla Ziemi musi trzymać się kupy, czyli wszystko musi działać doskonale i perfekcyjnie.


Ale oprócz tej całej psychologii autor idzie jeszcze głębiej wchodzi na teren typowej filozofii, pojawiają się niemal wszystkie możliwe pytania o śmierć, na wszelkie możliwe sposoby, a co za tym idzie, jak to jest z tym Bogiem?


Książka jest genialna, mocna, momentami nawet potworna, na pewno jak ktoś ma potrzebę poszukiwań ciekawej literatury science fiction warto, żeby na tej poznawczej, czytelniczej dróżce trafił na książkę zatytułowaną „Ten cholerny księżyc” Algisa Budrysa, bo niewątpliwie warto. W sumie ta książka jest troszkę dziwna, przez większość akcji czytelnik w ogóle zapomina, że czyta książkę sf, acz finał czytelnika nie zawiedzie w tym temacie. Świadczy to o geniuszu, bo napisanie książki w takiej prostocie literackiej zawierając wiele naprawdę mocnych motywów i niesamowicie skomplikowanych. To jest maestria twórcza pisarza. Fragmenty bardzo przystępne w odbiorze mieszają się ze skomplikowanymi naukowymi opisami, i wieloma zawiłościami w akcji książki. Zdecydowanie polecam.





środa, 29 czerwca 2022

Mo Yan, Obfite piersi, pełne biodra

 Mo Yan, 



Obfite piersi, pełne biodra


Wydawnictwo: W. A. B.

Data wydania: 2007 r.

ISBN: 9788374142816

liczba str.: 645

tytuł oryginału: Fengru feitun

tłumaczenie: Katarzyna Kulipa

kategoria: literatura piękna


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/obfite-piersi-pelne-biodra/opinia/70531513       


W wyzwaniu Book Trootter przyszedł czas na zaległe wyzwanie literatura chińska i zabrałem się do dzieła. W sumie książkę noblisty Mo Yana zatytułowaną "Obfite piersi, pełne biodra", czytam prawie trzy miesiące, bo zacząłem jeszcze w marcu, no i tak na ostatnie dni maja się wyrabiam z czytaniem. Czyli jest to książka, która najdłużej była czytana w ramach tego wyzwania. Ale niewątpliwie warto przeczytać, poznajemy szerokie spektrum historii współczesnych Chin, począwszy od wojny z Japonią ( 1937- 45 ), po rewolucję kulturalną ( 1966- 1976 ), czyli w sam raz, żeby opowiedzieć historię głównego bohatera i narratora tej powieści jednocześnie Shanguann’a Jintonga, zwanego też krócej Ju, brata ośmiu sióstr, które tutaj dla uproszczenia są po prostu numerowane. Retrospektywnie poznajemy jeszcze wcześniejszą, niż właściwy czas akcji, historię rodu Shanguann, którego przedstawicielki charakteryzują się tytułowymi obfitymi piersiami i pełnymi biodrami, które sam narrator interpretuje jako element witalny, po prostu dający życie. Jest w tym też w tym zapewne element nieco innej fascynacji kobiecymi kształtami samego Ju.


Książka jest monumentalna, przypomina troszkę twórczość Gabriela Garcii Marqueza, połączenie motywów magicznych z tymi jak najbardziej realnymi. Tam w książce „Sto lat samotności” mamy historię rodu Buendiów, tutaj niewiele mniej, bo de facto początek tej historii Shanguann datuje się na rok 1900, czyli upadek dynastii Qing a końcówkę szacować trzeba na lata 80 XX wieku, czyli mamy jedną z form komunizmu chińskiego zmierzającego do tego co mamy dzisiaj, czyli szybkiego rozwoju gospodarczego w państwie środka połączonego nadal z doktrynalnym i politycznym komunizmem, który przetrwał upadek komunizmu w wielu krajach na przełomie lat 80/90 XX wieku i to jest pewien fenomen kultury chińskiej. Mo Yan śmiało pisze w swoich książkach o problemach dręczących jego ojczyznę i w przepiękny sposób ubarwia te wszystkie motywy realno –magiczne.


Książkę czyta się z zaciekawieniem, tym bardziej, że kultura, mentalność i wszystko co związane z Chinami jest stosunkowo mało znane dla nas ludzi z Zachodu. Niby jest globalizacja, intelektualne spekulowanie o globalnych wsiach czy miastach, ale jednak okazuje się, że te regionalne kultury poszczególnych regionów świata wciąż mają znaczenie, mimo, że praktycznie wszyscy zajadamy się hamburgerami z MacDonalda i pijemy Coca Colę. Dowodzi to chociażby ta wojna Rosji z Ukrainą, że wychodzi na to, że świat wcale nie jest łatwy prosty i ładnie poukładany, jak my wszyscy byśmy chcieli. Dlatego też tego typu akcje literackie jak Book Trotter są przydatne, bo przynajmniej z perspektywy literackiej my uczestnicy wchodzimy w jakąś formę poznawczą dotyczącą wielu zagadnień i problemów przy okazji wczytywania się w literatury wielu krajów świata i to niewątpliwie jest nie do przecenienia. A co do Chin to wiemy przecież, że są znaczącym graczem geopolitycznym i rola tego kraju będzie rosła w przyszłości i warto coś tam wiedzieć, co za licho tam, w tym wielkim kraju na rzeką Yangcy siedzi. Dlatego dobrze, że trafiło na wyzwanie chińskie w tym wyzwaniu. A co do książki to warto dodać, że polecam czytanie książki zatytułowanej „Obfite piersi, pełne biodra”, jest niewątpliwie ciekawa, bardzo interesująca i zdecydowanie warto przeczytać.



















poniedziałek, 20 czerwca 2022

Jacek Łukawski, Pieśń i krzyk

 Jacek Łukawski 


Pieśń i krzyk 


cykl: Kroniki martwej ziemi, t. 3



Wydawnictwo: Sine Qua non 

Data wydania: 2018 r. 

ISBN: 9788381291217

liczba str.: 432

tytuł oryginału: ------

tłumaczenie: -------

kategoria: fantasy


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/piesn-i-krzyk/opinia/70809121      


Rzecz jasna kontynuuję czytanie trylogii „Kraina martwej ziemi”. Książka zatytułowana „Pieśń i krzyk” jest trzecią i ostatnią częścią tej opowieści fantasy. Oczywiście jak zwykle, wracamy na Martwicę, tyle, że rola terytoriów na których magia która stworzyła martwice upadła się zmienia. Potencjał na to, że będą nadal dzikimi pustkowiami się zmienia. Problem tylko w tym, że zainteresowanych na przejęcie nowych ziem nie brakuje, bo na przykład są ciekawe złoża, może jakieś zapomniane skarby, nowe tereny do zaludnienia zawsze się przydadzą. A to niechybnie oznacza tylko jedno wojna wisi w powietrzu. Czyli można powiedzieć, że mamy niezłe zamieszanie w regionalnej polityce.


Oczywiście pojawiają się ci sami bohaterowie, w tym Arthern, siłą rzeczy został uwikłany w intrygi polityczne, popadł w niełaskę królowej Azure, a na tereny Martwicy wraca tym razem jako niewolnik, co trudno uznać za przyjemną perspektywę. Można odnieść wrażenie, że to swego rodzaju nawiązanie do twórczości Andrzeja Ziemiańskiego, do cyklu ”Achaja”, kiedy to księżniczka Achaja stała się ofiarą intryg politycznych i musiała znieść twardy los służby zwykłego żołnierza, a potem przeżyć lata w niewoli, żeby w końcu się wyzwolić i trafić do królestwa Arkach, udowadniając, że jest twardą zawodniczką, nie bała się wejść w starcie z Virionem, dla prawie 100 % ludzi to pewna śmierć. No i została cesarzową nowego Imperium, które podbiło dwa pozostałe. Tutaj specyfika jest inna, Arthern, mimo, że dla fabuły tego uniwersum postacią jest ważną, nie miał szans odegrać tak ważnej roli jak Achaja. Monarchowie mu na to zwyczajnie nie pozwolili, ale i tak nie ma czego żałować, bo jego losy są barwne, ciekawe, niezwykle interesujące.


Książka pt. „Pieśń i krzyk” jest doskonała jako zwieńczenie cyklu. Czytelnik nie będzie zawiedziony, bowiem autor ma bardzo ciekawe koncepcje literackie w stylu klasycznego fantasy oczywiście. Na pewno stosuje ciekawe, barwne opisy,


Eric Flint, 1632

 Eric Flint, 


1632


cykl: Pierścień ognia, t. 1



Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Data wydania: 2019 r.

ISBN:   9788381166508

liczba str.: 680

tytuł oryginału: 1632

tłumaczenie: Michał Bochenek, Barbara Giecold

kategoria: fantastyka, historia alternatywna




recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/1632/opinia/70813987   



Eric Flint zaproponował w książce „1632” specyficzną podróż w czasie. XX wieczna, lata 80, miejscowość i okolice w Wirginii Zachodniej z USA zostały przetransferowane w czasie i przestrzeni do okresu wojny 30 w Europie, głównie na terenie licznych państw niemieckich. Za ten wybryk natury miał być odpowiedzialny ten sam tyngetytowy asteroid, który namieszał w książce „Lód” Jacka Dukaja. Tutaj po prostu wyparowało miasteczko i kawał hrabstwa i Ameryce i ulokowało się w Europie trzy stulecia z okładem wcześniej.



Szczęśliwie dobrze się złożyło, że wszyscy mieszkańcy hrabstwa byli na weselu. Dzięki temu przetransferowano samochody, oraz broń, ludzie ci byli jak na standardy Ameryki dobrze uzbrojeni, niektórzy mieli doświadczenie wojenne, chociażby byli weteranami z Afganistanu, więc znali wojenne rzemiosło.



Oczywiście byli potrzebni ludzie inteligentni, w tym najpierw nieformalny przywódca Mike, potem zyskał uznanie bo oczywiście padła idea, że nowy kraj ma się nazywać, demokratycznymi koniecznie, Stanami Zjednoczonymi. Żeby krzewić prawdziwe wartości wśród plemion, które uznają za barbarzyńskie, choć jest to pewne uproszczenie, bo nie brakowało osób inteligentnych, i to na tyle, że radzi sobie z interakcją z ludźmi z XX w. i robi to bez kompleksów.


Oczywiście interakcja mentalnościowa w znacznie szerszym zakresie, począwszy od pierwszych kontaktów, dla jednej i drugiej strony bardzo dziwnych, potem była interakcja na polach bitew. Potem było zafascynowanie tubylców z XVII wieku techniką ludzi z przyszłości na przykład pojazdami, do których trzeba wlewać jakiś płyn, żeby ruszyły do akcji. Nasi z XX nie mają wątpliwości, że te możliwości korzystania z dobrodziejstw naszej współczesności, i będzie to de facto powrót do tego co daje XIX wiek, ale dla tych ludzi to i tak będzie dwa stulecia do przodu. I to dopiero będzie przewrót ekspresowy, gospodarczy i ideologiczny zapewne. Trudno to sobie wyobrazić, no ale od tego są tego typu książki z zakresu historii alternatywnej. Żebyśmy jako czytelnicy czytali i kombinowali.


No i dokładnie do tego typu refleksji zaprasza nas autor. Możemy przekonać, że są jeszcze dwie książki, sporo tego czytania i wczuwania się w to uniwersum. Ja będę kontynuował tą literacką przygodę. Książkę zatytułowaną „1632” polecam. Warto przeczytać.