poniedziałek, 29 kwietnia 2024

Joe Abercrombie, Mądrość tłumu

 Joe Abercrombie, 



Mądrość tłumu 


cykl: Epoka obłędu, t. 3



Wydawnictwo: Mag

Data wydania: 2022 r. 

ISBN:   9788367023337

liczba str.: 800

tytuł oryginału:   The Wisdom of Crowds

tłumaczenie: Wojciech Szypula

kategoria: fantasy 


recenzja opublikowana na lubimyczuyac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4967742/madrosc-tlumu/opinia/80819075#opinia80819075





Kontynuuję czytanie cyklu "Epoka obłędu" zatytułowany pt. "Mądrość tłumu". To trzecia ostatnia część tej trylogii traktująca niewątpliwie o ciekawych czasach. W recenzji drugiej części zastanawiałem się na ile wpływ postępu będzie miał wpływ na przemiany ideologiczne, które spowodują zmianę myślenia i doprowadzi to do rewolucji. Trudno odpowiedzieć na tak sformułowane zagadnienia, bo jednak autor skupia się na perspektywie klasy dotychczas rządzącej. Cel tych ludzi był prosty, przetrwać nawałnicę, z możliwie najlepszymi możliwościami. Dotyczyło to nawet Sawine i jej męża dan Brooka, jej zdolności do robienia interesów i uzyskiwania wpływów konieczne były w walce o przetrwanie. Czy da radę?


Jestem przekonany jednak, że jakieś zalążki koncepcji intelektualnej musiały być, bo chociaż większość rewolucji kreowały trudne sytuacje, kryzysy, bieda, wręcz głód, to jednak filozofowie działali i miało to przełożenie na politykę. Fakt to byłoby niewątpliwie ciekawe, jednak autor był zainteresowany przemianami historycznymi w tym fantastycznym uniwersum. Opisał dokładnie i precyzyjnie wszystkie etapy transformacji społecznych i politycznych w procesie rewolucyjnym. To po prostu jest wrzący kocioł. Niewątpliwie sytuacji nie ułatwia, że Unia jest wielka zawiera kilkanaście prowincji, dawnych bytów państwowych. A ta rewolucja przelała się przez wszystkie krainy, zaczęło się od strajków robotniczych a potem było jeszcze bardziej ciekawie, mroczniej, przelanej krwi nikt nie żałował. A wszystko to dla dobra Wielkiej Zmiany, jak zdefiniowano to co się dzieje. Nie można mieć wątpliwości, że miało to wpływ na cały kontynent. Władcy krajów ościennych kombinowali jak tą skomplikowaną sytuację wykorzystać na swoją korzyść, a ich obywatele zapewne głowili się czy da się tą rewolucję zaimportować na ich podwórka.


Nie ma wątpliwości, że Abercrombie tworzy ciekawe koncepcje fantastyczne, wręcz fantastycznie realistyczne. I to niewątpliwie jest ciekawe czytelniczo. Na pewno czytelnik jest ciekaw co słychać u bohaterów jak radzą sobie z różnymi trudnościami i wydarzeniami, które ich kreują. Książka jest interesująca. Polecam.


czwartek, 25 kwietnia 2024

Jeonghui Oh, Miłość zeszłej jesieni i inne opowiadania

 Jeonghui Oh, 



Miłość zeszłej jesieni i inne opowiadania


Wydawnictwo: Kwiaty Orientu 

Data wydania: 2009 r. 

ISBN:   9788392694052

liczba str.: 126

tytuł oryginału: --brak tytułu--

tłumaczenie: Marzena Stefańska

kategoria: literatura piękna


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/25983/milosc-zeszlej-jesieni-i-inne- opowiadania/opinia/81838209#opinia81838209





Chińska dzielnica [ w: ] Jeonghui Oh, Miłość zeszłej jesieni i inne opowiadania



Czas powrócić po pauzie do Book Trottera, brała się ona z tego, że uczestnicy mogli nadrobić zaległości czytelnicze w styczniu i lutym, z racji, że u mnie takich nie ma, to i wczuwać się potrzeby nie było. Wybór nas czytelników/uczestników akcji podróżniczej, pod kątem literackim oczywiście, padł na Koreę Południową. Chcąc nie chcąc trzeba było coś kombinować. Trafiło na koreańską pisarkę Jeonghui Oh. Tytuł zbioru opowiadań to "Miłość zeszłej jesieni i inne opowiadania". Krótko i na temat są one z grubsza takie jaki ten tytuł, coś tam o miłości , coś tam o innych relacjach mniej lub bardziej skomplikowanych. I właściwie można by przejść obojętnie do tej książeczki. No ale to jedno opowiadanie zatytułowane "Chińska dzielnica" wyróżnia się i warto o tym wspomnieć.


We wstępie do książki czegoś się dowiadujemy o historii tego dalekiego kraju, że próby pisarskie podejmowane przez kobiety w tym kraju doceniane zbytnio nie były. Po drugie mowa o swoistym kulturalnym wybiciu się na niepodległość spod dominacji chińskiej. Pewnie dla nas Europejczyków te dwa alfabety to jeden i ten sam czort. No ale tam to ma znaczenie, elity kulturalne kraju uważały, że chińska kultura jest wyższym poziomie i w tym języku Koreańczycy pisali. Dla nas jest to po trosze zrozumiałe, mimo, że Korea jest na drugim końcu świata, bo trzy sąsiednie kraje posługujące się dwoma językami chciały naszą kulturę zmieść z powierzchni, ale przetrwaliśmy nawałnice i nasza kultura ma się dobrze.


No ale wróćmy do współczesności, autorka napisała większość książek w II połowie XX stulecia, no i nawet nie próbowała ukrywać, że wydarzenia polityczne miały jakieś przełożenie na jej twórczość, zwłaszcza wojna domowa z lat 1950 – 53, no i skutek jaki jest podział kraju. Szczególne znaczenie ma w tym kontekście miasto Inczon, do którego uciekali i pewnie nadal uciekają uchodźcy z Korei północnej.


Wjeżdżamy w ten rozdział na torach kolejowych w pędzącym pociągu i bohaterowie wysiadają na stacji kolejowej w dzielnicy Chińskiej. Główną bohaterką jest dziewczynka. Mamy tu wszystko co w opowiadaniu obyczajowym może się znaleźć, relacje bohaterki z rodziną, szczególnie z babcią. Dalej mamy opisy innych interakcji społecznych w szkole na podwórku, chodzenie po ulicach, czegoś w rodzaju rynku, gdzie można jakieś drobiazgi kupić. Na pewno świetną literacką robotę robią opisy dzielnicy. Na pewno jest to różnorodność kulturowa, bo i Chińczycy są jak nazwa wskazuje i Europejczycy, Amerykanie również. Jedna z bohaterek szykuje się do wyjazdu do Ameryki, bo ktoś obiecał jej zawarcie związku małżeńskiego. Przechadzając się ulicami Inczon widzimy pomnik generała Mac Arthura, znanego z działań w czasie II wojny światowej, ale w czasie wojny domowej jakieś działania były podejmowane przez Armię USA. Ciekawostką jest też, że nasi tam byli, tzn. Wojsko Polskie brało udział w ramach sił rozjemczych ONZ. Przechadzamy się dalej uliczkami Dzielnicy Chińskiej czujemy klimat, zapach, głosy, ta okolica niewątpliwie żyje i autorka z niesamowitym kunsztem pisarskim nam to opisuje.


Podsumowując zachwytów wielkich nie było, że akurat na tą książkę w tym wyzwaniu trafiło, bo nieszczególnie w literaturze obyczajowej gustuję, no ale jakoś poszło i nie było źle. Na pewno czytelnicy poszukujący wrażeń literackich z dalekich krajów, obcych kulturowo w dodatku, będą chętni, żeby się tym zbiorem opowiadań zainteresować. Czy ktoś jeszcze, możliwe, że tak, wszak czytelnicy mają raczej otwarte umysły i próbują szczęścia., Ja nie żałuję. Warto przeczytać.




piątek, 19 kwietnia 2024

Isaac Asimov, Równi Bogom

 Isaac Asimov,



 Równi Bogom    



Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Data wydania: 2023 r.

ISBN:   9788381886918

liczba str.: 396

tytuł oryginału:   The Gods Themselves

tłumaczenie: Krzysztof Bednarek 

kategoria: science fiction


recenzja opublikowana na lubimyczzytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5053881/rowni-bogom/opinia/76282232#opinia76282232




Książka pt. "Równi Bogom", której autorem jest Isaac Asimov. Pisarz ten znany jest z genialnego cyklu "Fundacja" i jeszcze cyklu "Roboty". Tutaj mamy zupełnie oddzielną koncepcje sf, troszkę zakręconą, i interesującą. Z jednej strony mamy podejrzenie przyjaznych Obcych, którzy obdarowali nas darmową energią. Zapewne ten problem mają wszystkie byty myślące w wielu galaktykach i różnie sobie z tym radzą. Jak nie trudno się domyśleć ten fajny dar został przyjęty u nas z entuzjazmem. Tylko nieliczni głowią się nad tym, czy rzeczywiście nie tworzy to żadnego zagrożenia dla ludzkości i całej planety przecież. Jednak w tego typu kasandryczne wieści nikt nie chciał wierzyć. A tymczasem naukowcy odkrywają, że jakimś tajemniczym zbiegiem okoliczności ma to wpływ na nasze słońce. A jak nie trudno się domyśleć, ma to duży wpływ na nas. Wynika z tego, że darmowa energia taką nie jest i może doprowadzić do zagłady życia na Ziemi.


Książkę autor postanowił podzielić na trzy części, chociażby po to, żeby wyjaśnić jak do tego doszło. Skąd się ta koncepcja wzięła., itp. Naukowcy znaleźli kosmiczny artefakt, coś co u nas nie ma w ogóle racji bytu i udało im się z Obcymi nawiązać jakiś kontakt, dowiedzieli się o zastosowaniu na szeroką skalę darmowej energii, którą czym prędzej wdrożono u nas i wszyscy byli zadowoleni. Pompa pozytonowa zaczęła działać na pełną skalę, a że energia jest potrzebna, szybko doceniono jej zalety. Oczywiście o wadach nikt nie myślał, bo zapewne uznano, że da się je wliczyć w koszta. Tyle, że nikt, prawie nikt, nie przypuszczał nawet, że coś może pójść nie tak. Druga cześć dotyczy tego, że autor uległ prośbom licznych czytelników, żeby napisał coś o kosmitach, bo to będzie fajne. Tym sposobem mamy tu opisaną społeczność z odległej planety. Trzecia część jest również zaskakująca bo opowiada o grupce naukowców, która przeprowadziła się na Księżyc. Istnieje tam społeczność i ma się dobrze, jest na tyle samowystarczalna, że ziemska kuratela jest tam niepotrzebna zupełnie. To rzadko spotykany koncept w literaturze gatunku. Ma to o tyle znaczenie, że księżycowi naukowcy odkrywszy, że Ziemia się kończy, mówiąc dość kolokwialnie, ale treściwie zapewne, doszli do szalonego planu, że trzeba ocalić co się da i uciekać hen daleko w kosmos.


Wszystko to brzmi troszkę dziwnie, jakby to był zapis jakiejś galaktycznej afery. Ale czy takie było zamierzenie pisarza, że my ludzie przyszłości nie powinniśmy się pozbawiać inteligencji i wręcz być nie być frajerami, kompletnie tego nie wiem. Bo jednak z literackiego punktu widzenie to działa. Na pewno jest to specyficznym ekologicznym ostrzeżeniem, nie pierwszym i nie ostatnim w historii science fiction, że zagładę Ziemi zafundujemy sobie sami. Wynika z tego, że będziemy mieli zwyczajnego farta, jak istnieją jakieś inne planety, gdzie można żyć. No i oczywiście będą nas tam chcieli. Książka niewątpliwie jest ciekawa. Warto przeczytać.

   

wtorek, 2 kwietnia 2024

Praca zbiorowa, Nagroda im. Janusza A. Zajdla 2011

 Praca zbiorowa, 



Nagroda im. Janusza A. Zajdla 2011


Wydawnictwo: Związek Stowarzyszeń "Fantom Polski" 

Data wydania: 2011 r.

ISBN:    9788392125679

liczba str.: 415

tytuł oryginału: ----------

tłumaczenie: --------

kategoria: fantastyka


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/258077/nagroda-im-janusza-a-zajdla-2011/opinia/81213053#opinia81213053






Anna Brzezińska, Rusałka, [ w: ] Praca zbiorowa, Nagroda im. Janusza A. Zajdla 2011







Pewnie nie będzie dla was czytelników niespodzianką, jeśli nie wiecie, że nagroda im. Zajdla jest jedną z najważniejszych nagród dla literatów tworzących naszą rodzimą fantastykę. Znaleźć w książeczkach z każdego roku można znaleźć opowiadania i fragmenty powieści nominowane z roku poprzedniego i laureaci zdobywali nagrodę z roku aktualnie bieżącego. Uznałem, że warto spróbować szczęścia i poczytać tom z roku 2011. Tak po za tym tom opowiadań właściwie niczym się nie różni od pozostałych książek z opowiadaniami jakie są dostępne do przeczytania. Dodać warto, że każde opowiadanie lub fragment książki jest innego autorstwa, pewnie wynika to z zasad jakie przyjęła sobie kapituła tej nagrody.


Jak zwykle dokonałem wyboru opowiadania, które mnie zainteresowało. Wybrałem te zatytułowane "Rusałka", którego autorką jest Anna Brzezińska. Ma ona bardzo swojski, średniowieczno – słowiański klimat, jak np. uniwersum wiedźmina Sapkowskiego. Tam dziwożonami, jeden z regionalnych odpowiedników rusałek, nazywano leśne driady z Brookilonu. Rusałki były leśnymi lub wodnymi stworzeniami, które objawiały się jako piękne długowłose kobiety, jak udało się taką dorwać, to, według legend,  spełniała marzenia. 


Tak też się zdarzyło w Wilczyńskiej Dolinie, Paszko pochodzący z bogatej chłopskiej rodziny w czasie jednej z wędrówek po okolicznej puszczy znalazł rusałkę, była ona tak piękna, że zakochał się w niej. To jest początek dość zabawnej historii w świecie fantasy. Nie trudno zrozumieć czemu rodzina Paszka nie była zachwycona tym wyborem. Zapewne ojciec miał jakieś plany matrymonialne, żeby doliczyć się dzięki temu jeszcze więcej złotych lub srebrnych monet. A tu wyszło jak wyszło, nie dało się zapobiec temu mariażowi. Swoją rolę w całym zamieszaniu odegrała wiedźma, szeptucha, zielarka, zwał jak zwał. Miejscowi zwali ją po prostu babunią Jagódką, co i rusz członkowie rodziny i sam Paszko zjawiali się u niej, czasem chcieli jakieś zioła, żeby załatwić drobne sprawki. Czasem z racji, że była uważana za najmądrzejszą osobistość we wsi po prostu, po ludzku, pomagała w charakterze rozjemczym, żeby się tam zaraz wszyscy nie potraktowali siekierami np. Stało się, małżeństwo zawarto. Weszła ona w codzienny kierat gospodarskich spraw. Rusałka nie była szczęśliwa z tego tytułu, ale uciec nie miała gdzie, bo groziło jej unicestwienie, po prostu niebyt by ją pochłonął i po sprawie. Czy podobnie skończyła większość jej rusałkowatych koleżanek? Tego nie wiemy jak było.


Opowiadanie niby proste, niby banalne, a jednak ma swój klimat. Jest ciekawe, fajnie opisane. Polecam to opowiadanie i inne publikacje, które w całości lub fragmencie trafiły do tego tomu. Prawdopodobnie jak będę miał okazję zerknę jeszcze do paru tomów z różnych lat nagrody Zajdla. Książkę polecam, jest ciekawa.