czwartek, 22 grudnia 2022

Nadżib Mahfuz, Chan al Chalili

 Nadżib Mahfuz, 



Chan al Chalili 



Wydawnictwo: Smak Słowa

Data wydania; 2015 r.

ISBN: 9788364846274

liczba str.: 274

tytuł oryginału: Chan al Chalili 

tłumaczenie: Jolanta Kozłowska

kategoria: literatura piekna



recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/247788/chan-al-chalili/opinia/73439785#opinia73439785



Tym razem trafiło na Egipt, w ramach tej Book Trotterowej przygody literackiej była już książka autora z tego kraju ,w ramach tzw. jokerowego wyzwania, była to książka Omara El Akkada „Ameryka w ogniu”, co potwierdza, że współczesna literatura z tego islamskiego kraju ma się całkiem dobrze. Nadżib Mahfuz jest jedynym noblistą piszącym w języku arabskim, to pewnie też ma znaczenie. Wiemy też o tym pisarzu, że interesują go ulice Kairu, stolicy kraju, zdarzają się też książki o Aleksandrii z tego co kojarzę. Dumając co wybrać zdecydowałem się na książkę zatytułowaną „Chan al Chalili” . Tytułowe Chan al Chalili jest to po prostu dzielnica Kairu uważana za świętą, znajduje się tam meczet Husajna. Dzięki tej wyjątkowości, dzielnica stosunkowo dobrze przetrwała zawirowania II wojny światowej, która jak wiemy, nie ominęła kilka Afrykańskich krajów.


No to powoli wchodzimy do fabuły książki, nie jest ona jakaś skomplikowana, po prostu ludzie sobie jakoś tam żyją, jakąś część ludności w czasie wojny, tam się przeniosła, licząc na to, że uda się trudne lata przetrwać przeżyć. Z książki możemy się dowiedzieć, że patron meczetu znajdującego się w tej dzielnicy jakoś zadziałał, a już na pewno tubylcy muzułmanie w to wierzyli. Poznajemy intelektualistów, którzy toczą dysputy filozoficzne między innymi o religii, czyli jakoś ci panowie od kolegów z Europy się nie różnią za bardzo, po za tym, że założą czasem turban, pomodlą się 5 razy w stronę Mekki, rozkładając dywanik itp. Nie brakuje rozważań politycznych, a jak wiemy dzieje się na świecie, są nie mniej przejęci poczynaniami Niemców, niż my tym co dzieje się na Ukrainie. Nie brakuje też luźniejszych tematów, wiadomo oficjalnie muzułmanie trunków nie piją, bo prorok Mahomet zabrania, ale pewnie sobie tą stratę jakoś nadrabiają i znajdują jakieś przyjemności życia. Nie brakuje rozmów o tzw. dupie maryni. Jeden się przechwala, że ma cztery żony i jeszcze przynajmniej dwie kochanki, a i przygodnymi romansami nie gardzi, czy wizytami w przybytkach cór Koryntu pewnie również, choć do tego pewnie niechętnie się przyznaje. Trudno to oceniać, to prostu specyfika tej kultury, wynikającej z tego na co religia pozwala i na to jaka jest rola kobiet w islamskim społeczeństwie.


Mi kojarzy się związku z tym inna książka, którą zajmowałem się w ramach akcji literatury norweskiej, jest to oczywiście książka zatytułowana „Księgarz z Kabulu” napisana przez Asne Seierstad. Sułtana Chana, z tamtej książki, niewiele różni od Ahmada Nunu, z tej, mimo, że obu panów różni tysiące kilometrów i kilkadziesiąt lat. Ale kultura w jakiej funkcjonują jest podobna. I dlatego to jest bardzo ciekawe. Dodać tylko można, że książka jest fascynująca I ta literacka podróż do Kairu jest bardzo ciekawa, interesująca pod kątem poznawczym. Polecam.



                                         




Kate Wilhelm, Gdzie dawniej śpiewał ptak

 Kate Wilhelm, 



Gdzie dawniej śpiewał ptak 


Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis 

Data wydania: 2020 r. 

ISBN:  9788381881135

liczba str.: 296

tytuł oryginału:  Where Late the Sweet Birds Sang

tłumaczenie; Jolanta Kozak 

kategoria: science fiction 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4906482/gdzie-dawniej-spiewal-ptak/opinia/73832154#opinia73832154   



Książka zatytułowana „Gdzie dawniej śpiewał ptak”, którą napisała Kate Wilhelm, równie dobrze mogłaby mieć tytuł „Ameryka w ruinie” i milion tego typu podobnych pomysłów, ale ten który wybrała autorka też jest dobry i wiele mówiących. Właściwie to nie ma tego typu konceptów w literaturze albo jest tego naprawdę niewiele. Przychodzi mi do głowy „Bastion” Stephena Kinga. Mamy tu cywilizację, które jeszcze funkcjonuje, ale ledwo dycha, i ludzie zdają sobie sprawę, że następne pokolenia będą walczyć o przetrwanie i walczyć o teren jak nasi pierwotni praprzodkowie. Czyli z grubsza to co oferuje nam literatura postapokaliptyczna. Różnica jest taka, że raczej nie mamy jakiegoś jednego bum i koniec, tylko jest to coś w rodzaju pełzającej, apokaliptycznej, katastrofy. Ludzie jeszcze są dobrze wykształceni, radzą sobie z klonowaniem na przykład, gorzej z informatyką, komputery działają, ale w końcu padną i nikt nie będzie wiedział co zrobić z tą rupieciarnią. Podobnie z książkami, oczywiście ktoś jeszcze czyta, ale jak są słabo zabezpieczone, z reguły po za bibliotekami, to ulegają zniszczeniu poprzez działanie czasu. Nie przypominam sobie jak odległa to jest przyszłość. A może celowo autorka to zrobiła, że nie wrzuciła czasu, żeby dać nam do zrozumienia, że nie jest dobrze.


Tak jak sugeruje tytuł książka jest bardzo mroczna, nasycona motywami ekologicznymi, większość zwierząt wyginęła. W tym ptaszki, które ładnie nam ptasim śpiewem życie uprzyjemniają. Wiemy, że są jakieś ryby, ale że stan wód jest coraz gorszy, więc trudno malować przyszłość gatunków żyjących w wodzie w kolorowych barwach. Na świecie nie jest ciekawie, bo jeżeli ta Ameryka spełnia standardy trzeciego świata, a przecież wciąż jest bogatym krajem, to strach sobie wyobrazić co dzieje się w Afryce czy Azji, albo nawet w niektórych dzielnicach Amerykańskich miast, które pewnie lepiej niż współczesne Detroit nie wyglądają.


W książce mowa o grupie ludzi, w miarę bogatych i wykształconych, prowadzą jakieś badania naukowe, mają dostęp do żywności, coś tam sami produkują. Jakaś grupa zostaje wysłana w misji do Waszyngtonu, starej stolicy Ameryki, zobaczyć co tam się dzieje. Była to długa wyprawa przez spory obszar kontynentu. Trudno powiedzieć, żeby to co zobaczyli ich zachwyciło, bo dowiedzieli się, że jest gorzej niż się spodziewali.


Podsumowując to jest trudna książka, nie przez sam jej odbiór, ale przez to, że to co czytelnik czyta robi naprawdę piorunujące i przerażające wrażenie. Autorka świetnie motywy ekologiczne i wszelkie inne opisała. Konstrukcja może jest i stosunkowo prosta, przystępność także, ale właśnie może właśnie dlatego jest ona na swój sposób wyjątkowa. Oczywiście to nic zaskakującego, że w fantastyce, science fiction jest cała masa motów ekologicznych w literaturze, ale tutaj wokół tego autorka stworzyła całą fabułę. Nie wiem czy w krótkiej recenzji udało mi się oddać sedno tego co my tu mamy, ale dodać warto, że w dziesięciostopniowej skali na lubimyczytac.pl daje max i jest to ocena w pełni zasłużona. Książka jest po prostu genialna i nie da się zapomnieć koncepcji, idei literackich, które się w niej pojawiły. Zdecydowanie polecam.




sobota, 17 grudnia 2022

Timothy Zahn, Nocny pociąg do Rigel

 Timothy Zahn, 




Nocny pociąg do Rigel


Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

Data wydania: 2007 r.

ISBN:  8373845887

liczba str. :327

tytuł oryginału: Night Train to Rigel

tłumaczenie:Iwona Michałowska - Gabrych

kategoria. Science fiction


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4977/nocny-pociag-do-rigel/opinia/73469566#opinia73469566




Zahn napisał ciekawą książkę z pogranicza literatury science fiction i kryminału, bo z jednej strony książka zatytułowana ”Pociąg do Rigel” , której autorem jest Timothy Zahn, traktuje o tym, że można koleją podróżować w kosmosie i są to to podróże intergalaktyczne. Przypuszczać można, że mimo iż ta kolej jest niewyobrażalnie szybka, to i tak ta podróż trwa przynajmniej kilkadziesiąt godzin, a może kilkaset. A to już samo w sobie jest dobrym nawiązaniem do klasyka kryminalnego „Morderstwo w Orient Ekspresie” jaki napisała Agatha Christie. Polska fantastyka zna przynajmniej jeden taki przypadek kilkudniowej podróży kolejowej, jest to mianowicie książka pt. „Lód” Dukaja. Podróż przez Syberyjską zimę, skutą w dodatku przez lute anioły zimy w jakiś sposób pokazuje podobieństwo do tego co stworzyła angielska pisarka. Bo tam w podróży na linii Stambuł –Calais pociąg jechał przez Bałkany i tam nawet utknął na skutek działania natury, co pozwoliło detektywowi Herculesowi Poirot rozwiązać sprawę zabójstwa w pociągu. W tej książce Zahna jest troszkę podobnie, bo kosmos sam w sobie jest ekstremalny, co na pewno sprawia, że ta podróż jest trudna, acz podobnie jak w twórczości Christie i Dukaja odbywana jest w komfortowych warunkach.



W czasie podróży dzieją się dziwne rzeczy, ktoś poluje, ktoś jest myśliwym, w dodatku ktoś działa na szkodę kolei intergalaktycznej. Pewnie gdyby chodziło o to, że gdyby tam byli sami ziemianie sprawa byłaby prosta, ale tu mamy wiele obcych istot inteligentnych i wszyscy podróżują tym samym pociągiem. Nietrudno sobie to wyobrazić, że jest między tymi ludźmi/nieludźmi szereg wszelakich animozji, dobrze to odzwierciedla np. „Uniwersum Mass Effect”. Oczywiście można się też rozpisać o wszelakich sposobach podróży kosmicznych w literaturze science fiction, przypuszczam jednak, że jest to absolutnie zbędne. Każdy z tych konceptów jest ciekawy oryginalny, to co zaproponował Zahn jest również niebanalne. Najbardziej kojarzy mi się z koncepcją Dana Simmonsa w cyklu „Hyperion” tam po prostu wsiadało się na statek płynący rzeką i płynęło się przez szereg działających portali i w ten sposób dawało się „opłynąć” kilka galaktyk. Wyobrażeniu jak mogło wyglądać docieranie na kosmiczne stację kolejową które znajdowały się w pobliżu planet nadał Arthur C. Clark, klasyk gatunku science fiction w cyklu „Odyseja kosmiczna”, tam po prostu na wysokość 10 km plus docierało się windami i na pewno docierały one do stacji kosmicznych, więc czemu one nie mogłyby być kosmicznymi stacjami kolejowymi jak chce tego Zahn?



Wyposażeni w szereg tego typu wyobrażeń natury science fiction możemy brać się za lekturę książki, która niby jest prosta w odbiorze, no ale trzeba mieć parę książek z gatunku przeczytanych, żeby mieć wyobraźnię jak to w ogóle miałoby działać i czy to w ogóle ma jakikolwiek sens. To już oczywiście czytelnik oceni sam. Może nie jest to jakieś wybitne dzieło z gatunku science fiction ,ale jednak ja nie mam wątpliwości, że przeczytanie tej książki czasem straconym nie będzie, zwłaszcza jeśli ktoś nie gardzi literaturą, której akcja ma miejsce w kosmosie, i czytuje czasem jakieś kryminały. Połączenie chociaż jest z innej bajki jest jednak ciekawe i jak się okazuje da się całkiem zgrabnie działać na jednym i drugim obszarze literatury i może wyjść z tego coś fajnego. Książkę warto przeczytać, jest po prostu dobra.






niedziela, 11 grudnia 2022

Adam Wiśniewski - Snerg, Oro

 Adam Wiśniewski - Snerg, 



Oro



Wydawnictwo: Amber

Data wydania: 1998

ISBN: 837169556X

liczba str.: 176

tytuł oryginału: ----------

tłumaczenie: ---------

kategoria: science fiction 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/135743/oro/opinia/73843421#opinia73843421

     


                                                                                                         

Nadarzyła okazja zapoznać się z twórczością Adama Wiśniewskiego Snerga, który pisał książki z gatunku science fiction, które autor pisał w latach 80 XX wieku. Wiemy, że miał problemy z cenzurą, stąd wynikały również problemu z publikacją między innymi tej książki zatytułowanej „Oro” , wydanej dopiero w latach 90, już po śmierci autora.



Oro to świat, do którego trafił ziemianim, Włoch, podróżujący autostradą z Rzymu do Wenecji. Wracał do domu, po pobycie w delegacji. Czyli przyczyna dosyć prozaiczna. Zatrzymał się w jakimś miasteczku, żeby kupić podarunek dla żony, pomyślał o biżuterii. Kupił pierścionek, a jak wiemy z powieści fantasy tego typu artefakty mogą narobić posiadaczowi nielichych kłopotów. Także tutaj nabyty przypadkowo skarb okazał się niebanalny. Bohater miał wypadek i trafił gdzieś w nie wiadomo jakiej galaktyce, nawet niewiele wiadomo jaki to mógł być czas. Po prostu otworzył się jakiś portal i jazda, znalazł się gdzieś w kosmosie.


Podobnie jak w przypadku powieści Janusza Andrzeja Zajdla ta powieść ma charakter socjologizujący. Autor skupił się na precyzyjnym opisie tajemniczego świata. No i oczywiście tego co robił tam główny bohater, uznano go za Otomi, czyli tajemniczego podróżnika między światami. A więc kogoś w rodzaju przywódcy duchowego, może czarodzieja, a może naukowca, coś w ten deseń. Niewątpliwie Otomi jest kimś o dużym autorytecie. Kłopoty zaczęły się, kiedy tubylcy zaczęli podejrzewać, że ten Otomi nie jest kim za kogo się podaje. W sumie to zagadkowe jak nasz bohater wiedział jak zagrać w tym przedstawieniu i dobrze grać tą rolę społeczną. O tym świecie wiemy, że najlepsze lata ta cywilizacja miała już za sobą, że ich przodkowie byli lepsi, a oni są w czymś co jest odpowiednikiem naszego średniowiecza. Oczywiście to jest o tyle nieprecyzyjna metafora, bowiem jak na nasze ziemskie standardy ta cywilizacja jest wysoko rozwinięta. Oro ma kłopoty, bo jacyś Obcy chcą ich zaatakować i na skutek tej inwazji Oro najprawdopodobniej się skończy. No ale jak było tego bohater się nie dowiedział, bo obudził się w jakimś włoskim szpitalu.


Powieść jest raczej krótka, ale mimo wszystko jest treściwa. Autor przyłożył się do opisu świata, do opisu postaci. No i temu Otomi źle nie było, miał się niczym sułtan w swoim haremie, więc zapewne nie narzekał na przyjemności życia w czasie pobytu w tym obcym świecie. Książka jest ciekawa. Warto przeczytać.