czwartek, 22 grudnia 2022

Kate Wilhelm, Gdzie dawniej śpiewał ptak

 Kate Wilhelm, 



Gdzie dawniej śpiewał ptak 


Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis 

Data wydania: 2020 r. 

ISBN:  9788381881135

liczba str.: 296

tytuł oryginału:  Where Late the Sweet Birds Sang

tłumaczenie; Jolanta Kozak 

kategoria: science fiction 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4906482/gdzie-dawniej-spiewal-ptak/opinia/73832154#opinia73832154   



Książka zatytułowana „Gdzie dawniej śpiewał ptak”, którą napisała Kate Wilhelm, równie dobrze mogłaby mieć tytuł „Ameryka w ruinie” i milion tego typu podobnych pomysłów, ale ten który wybrała autorka też jest dobry i wiele mówiących. Właściwie to nie ma tego typu konceptów w literaturze albo jest tego naprawdę niewiele. Przychodzi mi do głowy „Bastion” Stephena Kinga. Mamy tu cywilizację, które jeszcze funkcjonuje, ale ledwo dycha, i ludzie zdają sobie sprawę, że następne pokolenia będą walczyć o przetrwanie i walczyć o teren jak nasi pierwotni praprzodkowie. Czyli z grubsza to co oferuje nam literatura postapokaliptyczna. Różnica jest taka, że raczej nie mamy jakiegoś jednego bum i koniec, tylko jest to coś w rodzaju pełzającej, apokaliptycznej, katastrofy. Ludzie jeszcze są dobrze wykształceni, radzą sobie z klonowaniem na przykład, gorzej z informatyką, komputery działają, ale w końcu padną i nikt nie będzie wiedział co zrobić z tą rupieciarnią. Podobnie z książkami, oczywiście ktoś jeszcze czyta, ale jak są słabo zabezpieczone, z reguły po za bibliotekami, to ulegają zniszczeniu poprzez działanie czasu. Nie przypominam sobie jak odległa to jest przyszłość. A może celowo autorka to zrobiła, że nie wrzuciła czasu, żeby dać nam do zrozumienia, że nie jest dobrze.


Tak jak sugeruje tytuł książka jest bardzo mroczna, nasycona motywami ekologicznymi, większość zwierząt wyginęła. W tym ptaszki, które ładnie nam ptasim śpiewem życie uprzyjemniają. Wiemy, że są jakieś ryby, ale że stan wód jest coraz gorszy, więc trudno malować przyszłość gatunków żyjących w wodzie w kolorowych barwach. Na świecie nie jest ciekawie, bo jeżeli ta Ameryka spełnia standardy trzeciego świata, a przecież wciąż jest bogatym krajem, to strach sobie wyobrazić co dzieje się w Afryce czy Azji, albo nawet w niektórych dzielnicach Amerykańskich miast, które pewnie lepiej niż współczesne Detroit nie wyglądają.


W książce mowa o grupie ludzi, w miarę bogatych i wykształconych, prowadzą jakieś badania naukowe, mają dostęp do żywności, coś tam sami produkują. Jakaś grupa zostaje wysłana w misji do Waszyngtonu, starej stolicy Ameryki, zobaczyć co tam się dzieje. Była to długa wyprawa przez spory obszar kontynentu. Trudno powiedzieć, żeby to co zobaczyli ich zachwyciło, bo dowiedzieli się, że jest gorzej niż się spodziewali.


Podsumowując to jest trudna książka, nie przez sam jej odbiór, ale przez to, że to co czytelnik czyta robi naprawdę piorunujące i przerażające wrażenie. Autorka świetnie motywy ekologiczne i wszelkie inne opisała. Konstrukcja może jest i stosunkowo prosta, przystępność także, ale właśnie może właśnie dlatego jest ona na swój sposób wyjątkowa. Oczywiście to nic zaskakującego, że w fantastyce, science fiction jest cała masa motów ekologicznych w literaturze, ale tutaj wokół tego autorka stworzyła całą fabułę. Nie wiem czy w krótkiej recenzji udało mi się oddać sedno tego co my tu mamy, ale dodać warto, że w dziesięciostopniowej skali na lubimyczytac.pl daje max i jest to ocena w pełni zasłużona. Książka jest po prostu genialna i nie da się zapomnieć koncepcji, idei literackich, które się w niej pojawiły. Zdecydowanie polecam.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz