sobota, 18 listopada 2023

Laurent Binet, Cywilizacje

 Laurent Binet, 



Cywilizacje



Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Data wydania: 2020 r. 

ISBN:   9788308070659

liczba str.: 352

tytuł oryginału:   Civilizations

tłumaczenie: Wiktor Dłuski 

kategoria: historia alternatywna


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl: 

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4920333/cywilizacje/opinia/79966628#opinia79966628




Przypuszczam, że mało kto wątpi w to, że francuska fantastyka jest ciekawa i niezwykle kreatywna, Pewne najbardziej znana jest książka Pierre'a Boulle'a pt. "Planeta małp", pewnie niewiele mniej znany  jest  cykl "Trylogia mrówcza" Bernarda Werbera. Tym razem mamy do czynienia z koncepcją historii alternatywnej Laurenta Binet'a zatytułowana "Cywilizacje". Z racji, że swego czasu miałem z historiozofią, czyli filozofią historii do czynienia, nie mogłem przejść obojętnie wokół książki z cywilizacją w tytule i natychmiast została ona wypożyczona z biblioteki.


Myślę, że nie ma tutaj jakiejś wielkiej potrzeby szczegółowego rozpatrywania zawartości książki, bo ważne jest, żeby "opowiedzieć" o tym pod kątem typowo poznawczym, że coś takiego jest. O co tu chodzi? Autor zainteresował się Inkami, że to oni popłynęli do Europy i zrobili tam niezłe zamieszanie w historii Europy. Co prawda, wikingowie i potem Kolumb zdołali dotrzeć do Ameryki, ale jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności tubylcy z Ameryki zdołali się zorientować o co przybyszom chodzi? Czyżby to była sprawka jakiegoś genialnego szamana? No i ruszyli na Wschód!


No ale wcześniej dali radę opanować europejskie technologie rolnicze, a przede wszystkim zbrojne. Mając armię na wystarczającym poziomie, takim jaki miała Europa XVI wieku byli wystarczająco silni i bogaci. Bo czego jak czego, ale złota im akurat nie brakowało. Co jak dobrze wiemy w "naszej" historii duża, nadmierna, ilość złotego i srebrnego kruszcu spowodowało inflację.


Konstrukcja książki, to akurat ma znaczenie jest prosta, ma cztery części,: 1. Saga o Freydis Eriksdottir, 2. Dziennik Krzysztofa Kolumba, 3. Kroniki Atahualpy, 4. Przygody Cerwantesa. Na pewno kluczowa jest trzecia część, czyli opowieść cesarza Inków, i cała perspektywa polityki z jego perspektywy. Bo w sumie od europejskich monarchów się nie różnił zbytnio, także u władcy z Ameryki religia, inkowski kult słońca była istotna i miał w tym interes, żeby została ona jak najdalej rozpropagowana. Czyli jak za dawnych czasów w pewnej słowiańskiej krainie "Słońce było bogiem". Ale jak widać z dyplomacją również sobie przybysze z Ameryki radzili, bo ta nowa religia w tym kotle religijnym, w którym mamy zarówno inkwizycję, i pierwsze próby reformacji, z drugiej strony tureccy sułtani siłą islamizowali spory kawał Europy, dobrze sobie radziła. Pojawiły się nawet teologicznie karkołomne próby połączenia chrześcijaństwa i inkowskiego kultu słońca.


O co chodzi? Czy o pewna sprawiedliwą zemstę w stylu Marcina Mortki z książki "Ragnarok 1940", wtedy na kartach powieści, to Anglicy zostali ukarani za to, że nie śpieszyło im się umierać za Gdańsk swego czasu. Czy może po prostu o pewną intelektualną prowokacje, co gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka, to cała armia tubylców z Ameryki zrobiła sobie wycieczkę do Europy w XVI wieku? Tak czy siak jest bardzo ciekawie. Polecam.



piątek, 10 listopada 2023

Rafał Kosik, Cyberpunk 2077: Bez_przypadku

 Rafał Kosik, 


Cyberpunk 2077: Bez_przypadku 



Wydawnictwo: Powergraph

Data wydania: 2023 r. 

ISBN: 9788366178984

liczba str.: 456

tytuł oryginału: ----------

tłumaczenie: --------

kategoria: science fiction 


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5077910/cyberpunk-2077-bez-przypadku/opinia/78003181#opinia78003181



 

"Ludzie zabijają się na ulicach, nie ma czystej wody w kranach, a żarcie smakuje jak odchody Belzebuba." *


Tak pewien dziennikarz w 2077 r. mniej więcej opisywał raj jakim ponoć jest/miało być korporacyjne miasto Night City, stanowiący coś w rodzaju wolne miasto na zachodzie Ameryki, około godziny lotu od Los Angeles. Również na wybrzeżu Pacyfiku. Jak tytuł gry i książki sugeruje mamy rok 2077 i troszkę inną rzeczywistość. Inny cytat z książki sugeruje, że w Night City zawsze jest jasno niezależnie od pory dnia i nocy. Czy do końca to jest prawda, wszak całkiem mrocznych zaułków nie brakuje, po których chodzić nie jest bezpiecznie nawet za dnia. No bo to miasto to tak naprawdę supernowoczesna dżungla, gdzie jedyne prawo, to prawo silniejszego. Masz solidną broń i dobre wszczepy, należysz do gangu, albo do armii korporacyjnej masz szansę zdobyć pozycję w tym mieście. Jednak większą szansę masz zostać legendą i wylądować prosto w kolumbarium lub jako trup na śmietniku i to w całkiem doborowym towarzystwie z Johny'm Silverhandem lub Rache'm Bartmosem na czele.


Co jest w grze, nie ma co tu się rozwodzić, bo jest wystarczająco dużo materiału i samemu Rafałowi Kosikowi też specjalnie o to nie chodziło, żeby powielać motywy z gry, nie ma samego V tutaj, ani Johny'ego Silverhanda, którego konstrukt V ma w głowie. Ani innych większości bohaterów, którzy pojawiają się w grze.


Jedyny znany bohater z gry to Dum Dum, gangster, tutaj używany jest termin gangus, z Melstromu. Ludzie z tego gangu byli zafascynowani technologią, sami używali ponadnormatywnej liczby wszczepów, sam Dum Dum, miał siedem elektronicznych oczu. Kradli technologię na potęgę i ładowali wszczepy w tzw. wolne jednostki, czyli nielicznych ludzi, którzy woleli funkcjonować bez techów w swoim ciele. Warto wspomnieć, że motyw konstruktów nie jest nowy w literaturze. W twórczości Andrzeja Pilipiuka, w cyklu "Oko jelenia" mamy kosmiczną technologię scalaki, też chodzi o to, że scalak zawiera jakąś osobowość w sobie, przypomina on coś w rodzaju płyty CD lub DVD i nadpisana jest tam jakaś ludzka osobowość. Kłopoty są jak się na jednym scalaku znajdą dwie osobowości, było tak w przypadku Heleny i Estery, czyli wyglądało to z grubsza podobnie jak w przypadku V i Johny'ego. No i intelektualne spekulacje czy dusza zapisana w scalaku ma prawo upominać się o pójście do raju lub gdzie indziej w zaświatach? Wszak jej nosiciel nie żyje i scalak jest tylko wierną kopią właściwej osoby. Jeżeli czegoś można żałować, że nie ma czegoś podobnego w książce Kosika, wszak w grze, tego typu i wiele innych zagadnień intelektualnych nie brakuje. Skoro gracze są zdolni do tego typu mnóstwa przemyśleń należy przypuszczać, że czytelnicy też daliby radę.


W tej książce chodzi raczej o raczej nostalgiczną podróż do tego samego Night City, w którym gracze spędzili kilkadziesiąt albo kilkaset godzin. Motyw bardzo podobny co w grze, tutaj grupka sześciu osób: riperdoc, netrunner, dziewczyna pracująca w korporacji, tancerka, negocjatorka, i nastolatek marzący o tym, żeby zostać gangsterem, przypadkiem wchodzi do akcji kradnie kontener Militechowi, jednej z korporacji. Ta akcja miała miejsce na terenie Melstromu. Z reguły na ich terenie panował "porządek", a tu ktoś bałaganu narobił i wygląda na to, że to robota amatorów w dodatku. Reakcja jakaś musiała być. Czyli ta ekipa weszła do akcji, przy okazji zadarła z korporacjami i z kilkoma gangami. Oznacza to jedno, wyrok śmierci w szybkim terminie wykonania, bo realizacji takiego "kuloodpornego planu" przeżyć się nie da. A jednak nie wiedzieć jakim szczęściem im się udaje przez jakiś czas wychodzić z tego cało.


Książkę można ocenić na pewno na kilka sposobów, no bo jeżeli chodzi o pewną nostalgię, to wiemy, że Kosik jest dobrym pisarzem i na pewno da radę. No ale jeśli czytelnik spodziewa się jakiś ciekawych intelektualnych kombinacji na temat czy to filozoficznych, czy nawet zwykłych rozważań co z tą przyszłością? , to raczej czytelnik się zawiedzie. W sumie szkoda, bo potencjał jest. Zarówno pod kątem tego co jest w grze. Jak i zapewne tego co mógłby autor wyspekulować i opowiedzieć coś fascynującego o tym genialnym przecież uniwersum. Nie mam wątpliwości w jednym książkę warto przeczytać, może zachęcić się w ten sposób do poznania fabuły gry. Dlatego jestem przekonany, że książkę pt. "Cyberpunk 2077: Bez_przypadku" warto polecić i samemu się przekonać o co chodzi z tym cyberpunkiem? A to czy tego typu podejście jak wyglądać będzie druga połowa XXI wieku, przynajmniej co niektórzy z nas się dowiedzą. Inna bajka czy ktoś z nas by chciał w takim mieście, jak Night City, żyć? Na razie mamy książki, gry, podobno ma być też film, więc cieszmy się i korzystajmy z tego dobra kulturowego.






* cytat pochodzi z książki R. Kosik, Cyberpunk 2077: Bez_przypadku