wtorek, 31 sierpnia 2021

Drew Karpyshyn, Mass Effect - Odwet

Drew Karpyshyn, 



Mass Effect - Odwet 



cykl: Mass Effect, t. 3


Wydawnictwo: Fabryka Słów 

Data wydania: 2011 r.

ISBN: 9788375744965

liczba str.: 326

tytuł oryginału: Mass Effect: Retribution

tłumaczenie: Milena Wójtowicz

kategoria: science fiction, gry komputerowe


recenzja opublikowana na lubimyczytac.pl:

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/86499/mass-effect-   odwet/opinia/60368614#opinia60368614              



         

Trzecia część książkowego cyklu „Mass Effect” zatytułowana „Mass Effect – Odwet” Drew Karpyshyna jest zdecydowanie najlepsza. Oczywistością jest, że książki są inspirowane są grami, ale to nic złego przecież, bo growa produkcja jest po prostu genialna. Książki chociaż podążają innym torem fabularnym, o bohaterskim Johnie Shepardzie, możliwa jest też Jane, ale jak wspomniałem o postaci Johna piszę, żeby uprościć motyw, tylko się wspomina, ale za to pojawia się wiele innych postaci, w tym znani gracze jak Człowiek Iluzja, szef Cerberusa czy Aria T'Loak, bezwzględna królowa piratów. Okazuje się, że nawet kroganin Wyrocznia, którzy wcześniej, kilka wieków temu, rządził na Omedze, największe trofeum wojenne królowej, jest jej pokornym sługą, doradcą i przyjacielem. W książce dziwny zbieg okoliczności sprawił, że ten duet: Człowiek Iluzja i Aria, obydwoje z wzajemnością nie trawili siebie i to w najlepszym wypadku, jednak mieli na tyle rozsądku, że wchodzenia sobie w drogę też nie było. No ale teraz się okazało, że mieli swoje interesy, zabicie porobionego przez Żniwiarzy Paula Graysona, i nie chodzi tylko o indoktrynację, ale też o przeróbkę został organicznym robotem, praktycznie był, używając kolokwializmu, mega koksem. W grze kimś takim był sam Saren, gdyby nie połapał się, dzięki perswazji Sheparda, że de facto stał się marionetką Żniwiarzy, czego nigdy nie chciał, był tak miły strzelił sobie w głowę. Inaczej pewnie sam, dałby sobie radę z Shepardem i połową Cytadeli razem wziętą, z drugą zrobiłyby porządek gethy, bojowe roboty wynalezione przez quarian, które uznały boskość Żniwiarzy i im służą w całej trylogii gier. Dzięki czemu John Shepard ma pełne ręce roboty, a i tak było ciężko, bo Żniwiarze ani myśleli odpuścić. Rozróba jaką zrobił Grayson na Omedze jest niezbitym dowodem potwierdzającym tą tezę, że Saren stał się praktycznie niezniszczalny, ale na szczęście kogoś takiego, który ma w dodatku całą armię Żniwiarzy w łepetynie da się pokonać. Dowiódł tego Shepard na Cytadeli, czy dowie się tego jego przyjaciel kapitan Anderson, którego realizuje cel misji czyli zabicie Graysona.                          


Akcja trójki podobnie jak dwójki książkowej, ma miejsce między ”Mass Effect 1” i „Mass Effect 2”. Aria nie poznała jeszcze Johna Sheparda, a Cerberus głowi się jak pozyskać Johna Sheparda do swojej sprawy, co jak wiadomo będzie miało miejsce w „Mass Effect 2” Oczywiście Człowiek Iluzja zdaje sobie sprawę, że nie zrobi tego kredytami, czyli walutą, ale potrzebna jest porządna idea, w którą wejdzie „pieprzony” Zbawca galaktyki, no ale napatoczyli się Zbieracze, którzy opanowują ludzkie kolonie i dosłownie zgarniają wszystko co się rusza. I trzeba zrobić porządek, a to robota dla Johna Sheparda, i jego ekipy z nowej Normandii.


Wracając do książki współpraca Arii i Człowieka była bardzo dziwna, obydwoje człowiek i asari, w ciemię bici nie byli, ale jednak jak widać Człowiek Iluzja jest lepszy w te klocki od swojej koleżanki, sprzedał Arii bajeczkę o „turiańskich nacjonalistach” i ona to kupiła, oczywiście do tego doszła też kilkucyfrowa kwota w kredytach. Człowiek Iluzja chciał się odegrać na ludziach z Przymierza i turianach za to, że zdobyli siłą jedną z baz Cerberusa i sam Człowiek Iluzja ledwo wyszedł z życiem z tej awantury. Batalia była ostra, turianie stracili 1/5 żołnierzy biorących w tej akcji. No ale jak wiemy, do zniszczenia Cerberusa nie wystarczy jedna eskapada, nawet najlepszych ludzi/nieludzi, dla Człowieka Iluzji był to ledwie jeden drobny wypadek. Na całe szczęście, bo jak się okazuje do porobienia Żniwiarzy nie były potrzebne tylko umiejętności bojowe Sheparda i jego ludzi, ale też gigantyczne wydatki  firmy Człowieka Iuzji. Chodziło w tej rozgrywce o Graysona, który był zarówno pracownikiem Cerberusa, jak i zaufanym człowiekiem królowej Arii.


Książka jest ciekawa, wciąga niesamowicie wiele się dzieje, sporo walki, szybkie tempo akcji, gdyby to nie, że z oczywistych względów to jest science fiction „Mass Effect” książkowy i growy mógłby uchodzić za dobry thriller, z mocnymi akcentami political fiction. Cykl książkowy, jak i growy zdecydowanie polecam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz