poniedziałek, 16 maja 2016

 Stanisław Lem, 



Cyberiada 



Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 1978
ISBN:-----------
liczba str.; 518
tytuł oryginału: ------------
tłumaczenie: -------------
kategoria: fantastyka, science fiction 


 

recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/141587/cyberiada/opinia/33185848#opinia33185848  )    
 




Zapraszam was teraz moi drodzy czytelnicy do lektury „Cyberiady” Stanisława Lema. Te wydanie z 1978 r. którym dysponowałem jest bardzo ładne zawiera w sobie mnóstwo rysunków, których zadaniem jest sprawieniem, że ta podróż po Lemowskim uniwersum „Cyberiady” będzie fascynująca. To wydanie zawiera w sobie również „Bajki robotów”, które są tutaj swoistym wprowadzeniem do właściwej „Cyberiady”, acz niewątpliwie są jej integralna częścią bowiem klimat obydwu tych części jest równie bajkowy, choć rzeczywiście rozważania zawarte w „Cyberiadzie” są bardziej skomplikowane, jeśli chodzi o metaforykę. Co nie znaczy, że w bajkach jej nie ma. W jednym z opowiadań znaleźć można nawiązanie do Biblii, do słynnego pojedynku Dawida z Goliatem. U Lema ten pojedynek toczą dwa roboty, jeden gigant, a drugi tak mały, że jest mikroskopijny.
I można by przypuszczać, że ten mały nie ma szans, ale…


Te opowieści Lema chociaż zaliczają się do gatunku science fiction, to jednak czytelnik może odnieść wrażenie,  że te opowieści w dziwny sposób podryfowały w kierunku fantasy. Science fiction, bo wiadomo jest kosmos, są koncepcje przyszłości, rozważania, że roboty jako sztuczna inteligencja będą bytami równie fascynującymi jak ich twórcy, czyli ludzie zwani tutaj bladawcami.  A  klimat fantasy tworzy ta wykreowana przez autora bajkowość tych wszystkich opowieści. Ciekawe jest to, że czytelnik dowiaduje się, że  nie tylko ludzie tworzą roboty, bo tworzą je również inne roboty zwani tutaj konstrukcjonistami. Mamy tutaj opisane przygody dwóch robotów konstrukcjonistów Klapaucjusza i Trurla.
Obydwaj myśliciele chociaż są przyjaciółmi to jednak na gruncie zawodowym rywalizują ze sobą. I to jest ciekawie opowiedziane.

Z reguły gdy mam do czynienia ze zbiorem opowiadań, to zajmuję się jednym, tutaj jednak postawiłem zrobić wyjątek z dwóch powodów, te wszystkie opowiadania Lema są tak genialne, że trudno wybrać jedno, a po za tym ta książka stanowi jedna integralną całość. I tak warto do niej podejść. 


Ten świat robotów opisany przez Lema jest naprawdę fascynujący. A co tam ciekawego można o takiej kupie żelastwa powiedzieć? Oprócz tego jak wygląda tego typu indywiduum, jakie ma parametry techniczne i funkcje itp. A cóż zdziwicie się Lem dokonał tak niesamowitej antropomorfizacji, że te roboty są niesamowicie ludzkie, np. zajmują się poezją, zadają pytania filozoficzne np. co było pierwsze bladawiec czy robot?, pytają o istotę kosmosu? Pytają również o rolę Wielkiego Programisty czyli Boga, a więc w konsekwencji zastanawiają się czy robot może mieć coś takiego jak dusza? Ciekawe są w tej książce postaci elektrorycerzy, którzy jak na rycerzy z porządnej bajki przystało zakochują się, walczą w turniejach, pokonują potwory żeby zdobyć robotyckie piękności. Smoków podobno nie ma, ale co za problem wynająć jakiegoś konstrukcjonistę, żeby stworzył jakiegoś fajnego potwora, którego będzie można rozpieprzyć na miliard kawałków. 


Dużą rolę w tych opowieściach odrywają władcy poszczególnych planet, czyli królestw. Bardzo interesująca jest refleksja na ile polityczne koncepcje uszczęśliwiania robotyckich poddanych przez ich królów mają sens? Wynika z tego, że polityczna odpowiedzialność również na odległych planetach myślących maszyn jest podobna jak tu u nas w świecie realnym, choć królowie czasem o tym zapominają. Lem bardzo ciekawie opisuje swoich robotyckich królów i książąt nadając im cechy, którzy miewali władcy absolutni, a przecież wiemy, że nie brakowało wszelkiej maści szaleńców, którym było np. robienie z konia senatora, a to chyba jedno z najmniej szkodliwych szaleństw, bo bywały znacznie ciekawsze, które prowadziły do śmierci milionów ludzi. Lem umiejętnie wtrącił swoje trzy grosze do refleksji politologicznej, ale uczynił to w sposób wyraźny i widoczny. Dokładnie tak jak to zrobił C. S. Lewis, w „Opowieściach z Narnii” mając to przekonanie, że forma baśni jest jak najbardziej odpowiednia, żeby mówić dzieciom co jest ważne w polityce. 


„Cyberiada” jest napisana oczywiście w stylu Lemowskim, a więc Lem bawi się językiem pisanym tworząc niesamowite kombinacje słowotwórcze rozwijając przy tym niesamowicie wyobraźnię czytelnika. Książka jest po prostu genialna!
Koniecznie trzeba przeczytać.

2 komentarze:

  1. Lema zawsze warto czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, dlatego też powoli czytam ponownie te książki Lema,które czytałem, a te na które jeszcze nie trafiłem przeczytam.

    OdpowiedzUsuń