sobota, 26 listopada 2016

Neal Stephenson, 




Zamęt, cz. 1




 cykl: Cykl Barokowy, t. 4 



Wydawnictwo: Mag
Data wydania; 2006 r.
ISBN:  9788374800259
liczba str.: 469 
tytuł oryginału:  The Confusion
tłumaczenie; Wojciech Szypuła
kategoria: powieść historyczna 



recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:








 
Kontynuuję czytanie „Cyklu Barokowego” Stephensona. Tym razem jest to pierwsza część książki zatytułowanej „Zamęt”, która stanowi czwartą część z ośmiu części cyklu. Jak słusznie wywnioskowałem w poprzednich recenzjach głównymi bohaterami są Eliza i Jack Sheftoe. I tak też auto podzielił dwuczęściowy „Zamęt”, rozdziały nazywane ”Juncto” i "Bonanza" się przeplatają. Pierwsze dotyczą tego co działo się u Elizy, a drugie co słychać u Jacka. 


Eliza jak czytelnik się domyśla nadal kręci się po salonach Wersalu, parę rady wpada, niemal dosłownie, na króla słońce Ludwika XIV. Swoja drogą Eliza ciekawe towarzystwo sobie dobiera, w tym dwóch monarchów, bo z królem Anglii Wilhelmem również miała do czynienia, intelektualiści, arystokraci, w tej części zainteresowany Elizą jest kryptograf Rossingol. Duet interesujący Eliza stworzyła szyfr niemal nie do złamania oparty na runach rodzimego języka, mało znanego, a Rossingol wiadomo zawodowo rozpracowywał takich jak ona. No i Eliza lubiła osoby spoza elit, w tym bracia Sheftoe, dalej ma romans z Bobem, a Jacka z chęcią by dorwała za fraki i powtórzyła swój wyczyn z Amsterdamu, ale też go podziwia, rozwalić imprezę arystokratów i to w obecności króla to na pewno jest wyczyn. Tym samym sława króla wegabundów rośnie. Niczym kariera Robin Hooda, Janosika i jemu podobnych. Mężem Elizy jest John Bart, korsarz, znajomość zaczęła się od tego, że Bart pozbawił Elizę majątku, a potem ją zamknął, porwał i przetrzymywał, a z tego zrodziło się uczucie. Chociaż Eliza wciąż była uważana za obcą w Wersalu stała się osobą znaną i uznaną, w końcu jak ktoś wpada łaski króla musiał zyskać szacunek na dworze, bo tak to po prostu działa. Po za tym Eliza jest w swoim żywiole zajmuje się, szpiegowaniem, intrygami, robieniem interesów, np. handel drzewem, oczywiście srebrem, sztucznie podbija i tak wysoką cenę tego surowca, które za chwile spadnie na łeb na szyję. Po prostu informacja ma swoja cenę, i grę ekonomiczną wygrywa ten kto ma informacje i ma smykałkę do analitycznego myślenia, a Eliza zmysł do interesów niewątpliwie ma. 


Z kolei John podąża szlakiem Elizy, jako galernik trafia do Algieru, tam też trafiła Eliza jako branka, która trafiła później do haremu wielkiego wezyra. Potem Jack z kumplami z galery trafia do portu Bonanza i tam dobiera się do złota i srebra, podobno ten skarb, to skarb króla Salomona, potem trafia do Egiptu, żeby dogadać się z inwestorami, żeby dostarczyć im ich działkę. Wiadomo taka sytuacja wzbudzać musi nieufności i troszkę się tam działo. Ale widać zwyciężyła uczciwość. Jack jakoś wyszedł cało z tej imprezy, dalej podobno Jack wędruje po krajach arabskich, ale o tym Stephenson napisze w kolejnej części zapewne. Ciekawe jest to, że chociaż Eliza i Jack są daleko od siebie, to jednak dziwnym trafem, to co robi jedno odbija się jakimś sposobem na losy drugiego, tak jakby rzeczywiście ta dwójka bohaterów była na siebie skazana. 


Oczywiście koncepcja tego cyklu jest taka, że autora interesują nie tylko losy głównych bohaterów, interesujące i niezwykle barwne, ale też wiele spraw co się dzieje na świecie, w polityce, w działalności naukowej, a przede wszystkim w ekonomii, która się z polityką się przeplata, z wynalazczością również rzecz jasna.
To jest fascynujące, że Stephenson potrafi w tak interesujący sposób pisać o wszelkich fluktuacjach w gospodarce. Widać autor jest przekonany, że ten okres ma istotne znaczenie z punktu widzenia kapitalizmu, który rozkręca się coraz bardziej. Interesującym miastem jest Lyon gdzie funkcjonował nowoczesny system rozliczeń finansowych oparty o zaufanie osób biorących udział w kupnie, sprzedaży, itp., są to rozliczenia bezgotówkowe, mało tego nawet waluta jest wirtualna, lokalna waluta ecu, czyli poprzedniczka euro, która w EWG i UE, była wirtualną waluta rozliczeniową. A więc ten pomysł biznesu opartego o wzajemne zaufanie graczy na rynku jest stary jak świat jak się okazuje. 


Podsumowując książka jest świetna. Polecam. Dalej czytam ten cykl. Warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz