sobota, 30 maja 2015

Jacek Wróbel,


Cuda i dziwy mistrza Haxerlina



Wydawnictwo: Genius Creations 
Data wydania:   2015 r. ( promocja książki ) 
ISBN: 9788379950256
liczba str.: 290 
tytuł oryginału:----------
tłumaczenie: ----------
kategoria: fantastyka



(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:


   


Genius Creations - wydawca książki    




Totalna evangelizacja [ w: ] J. Wróbel, Cuda i dziwy mistrza Haxerlina



 
Jacek Wróbel, autor książki postanowił zaprezentować czytelnikom postać mistrza Hexerlina, osobnik ten chociaż studiował w szkole magów, jednak okazało się, że nie ma talentu magicznego i uczelnię musiał opuścić. Jednak tęsknota za uprawianiem profesji maga w nim pozostała. Pozostał kupcem, sprzedawał swoje cuda i dziwy, a także uprawiał swoje drobne sztuczki, niekoniecznie magiczne, ale za magię uchodzące. Haxerlin niewątpliwie przypomina mistrza Arivalda z wybrzeża postać wykreowaną przez Jacka Piekarę. Różnica jest zasadnicza Arivald ma autentyczny talent magiczny, ale odkrył go stosunkowo późno. Trafia do uczelni szkolącej magów, troszkę podreperować swoją magię. Niewątpliwie jedno łączy obydwie postacie, są osobami inteligentnymi, bystrymi, i sprytnymi. I tym nadrabiają. Styl pisania przypomina Pratchetta, jest tam niewątpliwie specyficzne poczucie humoru. Motyw uczelni szkolącej magów występuje w wielu książkach fantastycznych, pojawia się coś takiego u Sapkowskiego w cyklu „Saga o wiedźminie”. A także u Trudy Canavan w cyklu „Trylogia czarnego maga” i „Trylogia zdrajcy” pojawia się gildia magów. A także bardzo ciekawy motyw uczelni magicznej występuje u Goodkinda, tutaj w cyklu „Miecz prawdy” pojawia się pałac proroków. Jak przypuszczam można ten motyw uczelni szkolących magów mnożyć w nieskończoność. 




Ja swoim recenzenckim zwyczajem skupiam się na jednym z tych opowiadań. które jest dosyć ciekawe. Większość uważam za co najwyżej przeciętne. Jednak to konkretne opowiadanie zatytułowane „Totalna evangelizacja” mnie zaciekawiło, bo jest naprawdę ciekawe i fascynujące. Czytelnik ma wrażenie, że te opowiadanie powinno być pierwsze, ponieważ bardzo dużo mówi kim jest mistrz Haxerlin i doskonale wprowadziłoby czytelnika w książkę, a nie ostatnie, tak jak to uczynił autor. Właśnie z tego opowiadania przekonałem się, że postać Haxerlina jest niezwykle interesującą postacią. Jak już wspomniałem ten niedoszły mag, wyleciał ze szkoły magów, bo zabrakło mu talentu magicznego, za to nadrabiał sprytem, inteligencją i intrygującym zmysłem analizy rzeczywistości. Mistrz Haxerlin ma smykałkę do interesów, założył swój biznes i sprzedaje swoje cuda i dziwy, po prostu robi pokaz tanich sztuczek i na tym nieźle zarabia.



W tym opowiadaniu, o którym mowa, spotykają się dwaj koledzy ze studiów. Od czasu kiedy opuścili uczelnię szkolącą magów, gdzie zgłębiali nie tylko sztuki magiczne, ale również teologię i filozofię magii, minęło 30 lat. Evan Evanejko w przeciwieństwie do Haxerlina był prymusem, no i miał łatwiej na studiach, bo pochodził ze szlacheckiego rodu. Wynika z tego, że po ukończeniu nauki dalej kontynuował karierę na uczelni zgłębiając wiedzę magiczną. Widać mu się to znudziło, bo postanowił zrobić karierę w polityce. Autor definiuje to, że Evanejko chciał być bogiem, ale to jest nie do końca prawda, ponieważ chciał być obdarzany kultem jednostki niczym sławni dyktatorzy np. Stalin, Hitler, i cała reszta paczki. A co mu było potrzebne? Ofiara. Wszak Hitlerowi do szczęścia byli potrzebni Żydzi i pozostali podludzie, a Stalin podszedł do sprawy z innej beczki, ścigał arystokrację, burżujów i wszelkiej maści spekulantów. Tak samo tutaj Evanejce marzyła się rewolucja. Na ofiarę świetnie nadawał się Haxerlin, nie był magiem, ale, że ubierał się jak mag, i znał sztuczki, dało się przekonać gawiedź, że nim jest. Oczywiście ten zamysł się udał. Ludzie dali się przekonać, tyle, że sam Haxerlin jakoś nie miał ochoty spłonąć i po prostu wczuł się w rolę. Wystraszył ludzi do tego stopnia, że ci migiem pouciekali i zapomnieli o ostrzeżeniach Evanejki, że nie mają się czego bać. Zapewne ochota do rewolucji też im przeszła. Właśnie to jest ewidentny przykład inteligencji i sprytu Haxerlina, chcieli mieć maga, to go dostali. Poszło parę magicznych formułek, a uwolniwszy się, znalazł troszkę wynalazków ze swojego zbioru cudów i dziwów i uczynił niezły pokaz fajerwerków. Było ciekawie. 

 


Zgadzam się z tym, że ta książka ze względu na postać Haxerlina stanowi ciekawy materiał na napisanie ciekawej powieści fantastycznej. Natomiast sama w sobie nie jest tak interesująca, bo co jest ciekawego w wędrówkach głównego bohatera po oberżach, gdzie można dobrze zjeść i konsumować trunki. Widać Haxerlin byłby godnym sparringpartnerem w zawodach, kto może więcej alkoholowych specjałów wypić, dla samego Jakuba Wędrowycza. Jak zapewne wiecie moi drodzy czytelnicy postać tę wykreował Andrzej Pilipiuk. Haxerlin uwielbiał też ciekawy lokal o nazwie Pchełka, był to po prostu przybytek cór Koryntu. A więc niewątpliwie ten bohater może powiedzieć o sobie "homo sum humani, nihil a me alienum puto"*




Książkę oceniam jako przeciętną. Jak wam wpadnie w ręce można ją przeczytać.**









Ad.
* Oczywiście oznacza to, „Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”
** To moja ostatnia recenzja napisana w ramach akcji „Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.” Jak mam nadzieję rozchodzimy się z klasą, każdy z nas idzie dalej swoją drogą i tyle. Cieszę się, że byłem w tej akcji i wiele dobrego mnie tam spotkało, chociażby ciekawe znajomości, które jak mam nadzieję zostają, a także możliwość przeczytania ciekawych, acz nie zawsze z tzw. mojej bajki, książek. Ale to było dla mnie bardzo ciekawe wyzwanie jako recenzenta patrzeć nie tylko pod moim kątem, moich gustów itp., ale przede wszystkim interesowało mnie co dla czytelników moich recenzji może być tam ciekawego. Jak wyszło sami możecie zlustrować. Przez te pół roku napisałem w ramach akcji „Polacy nie gęsi i swoich autorów mają” 28 recenzji, na lc wszystkie oznaczone w ramach odpowiedniej półki, a na blogu jest logo akcji.



   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz